Gorsza niż panga i łosoś, a Polacy ją zajadają. Uważaj na tę rybę
Ryby stanowią filar zdrowej diety, dostarczając cenne kwasy tłuszczowe omega-3, białko i witaminy. Jednak nie każda ryba trafiająca na polskie stoły jest równa, a niektóre popularne gatunki skrywają pułapki, które mogą negatywnie wpływać na nasze zdrowie. Choć ryby w większości są polecane do jedzenia, w codziennej diecie znajdują się gatunki, które mogą nam zaszkodzić.
Konsekwencje masowej hodowli przemysłowej wielu gatunków ryb
Tilapia, a także panga, to ryby cieszące się ogromną popularnością wśród polskich konsumentów. Ich atutem jest niska cena, łagodny smak i brak ości, co sprawia, że są chętnie wybierane zarówno przez rodziny z dziećmi, jak i przez restauracje. Klucz do zrozumienia ich potencjalnej szkodliwości tkwi w warunkach, w jakich są hodowane na skalę przemysłową.
Zarówno tilapia, jak i panga, pochodzą w dużej mierze z intensywnych hodowli azjatyckich, głównie w Chinach i Wietnamie. W celu maksymalizacji zysków i przyrostu biomasy, ryby te często trzymane są w przeludnionych zbiornikach, co sprzyja rozwojowi chorób.
Aby temu zapobiec, nierzadko stosuje się antybiotyki i inne środki farmaceutyczne. Takie praktyki budzą poważne obawy u konsumentów i organizacji kontrolujących jakość żywności. Inną kwestią jest pasza, którą są karmione te ryby. Ma ona często bardzo odległy skład od naturalnego pokarmu i bywa niskiej jakości.

To bezpośrednio przekłada się na profil odżywczy mięsa, które w przypadku tych ryb może być ubogie w poszukiwane kwasy omega-3. Choć sama ryba, w sensie gatunkowym, jest bezpieczna, to warunki hodowli i jej intensywny charakter mogą sprawiać, że jej spożycie niesie ryzyko przyjęcia do organizmu substancji, których wcale nie chcemy, a które są szkodliwe. To jednak zaledwie początek niechlubnej listy często wybieranych ryb, które mogą być wątpliwej jakości.
Ryba maślana - niezdrowe konsekwencje smacznego obiadu
Innym gatunkiem, który bywa szeroko dostępny w Polsce i często gości na stołach, jest ryba maślana. Choć jej nazwa jest chwytliwa, a mięso jest smaczne, szczególnie w wędzonej formie, to w rzeczywistości ryba maślana nie jest jednym konkretnym gatunkiem, ale handlową nazwą dla kilku gatunków ryb, w tym głównie żmijaczkowatych.
Właśnie w tych gatunkach, które sprzedawane są jako ryba maślana, kryje się największe niebezpieczeństwo. Mięso żmijaczkowatych zawiera dużą ilość niestrawnych estrów woskowych (gempylotoksyna). Są to tłuszcze, których ludzki organizm nie jest w stanie przetworzyć.
Konsekwencje spożycia ryby maślanej bogatej w te estry woskowe mogą być bardzo nieprzyjemne i występują dość szybko. U osób wrażliwych lub po spożyciu większej ilości mogą pojawić się dolegliwości ze strony układu pokarmowego, takie jak biegunka tłuszczowa. Choć dolegliwości te są nieprzyjemne i mogą być uciążliwe, zazwyczaj ustępują samoczynnie.

W niektórych krajach, jak Japonia czy Włochy, sprzedaż ryb zawierających wysokie stężenie tych substancji jest wręcz zakazana lub ściśle kontrolowana. W Polsce takich regulacji nie ma, dlatego konsumenci powinni sami zachować szczególną ostrożność.
W przypadku podejrzenia, że ryba maślana może zaszkodzić (np. gdy występują u nas problemy trawienne), należy ograniczyć jej spożycie lub w ogóle z niej zrezygnować. Na jakie gatunki warto stawiać, aby cieszyć się zdrowiem i smakiem posiłków?
Z tych ryb przygotujesz zdrowy posiłek
Choć media przywołują właśnie pangę i tilapię, to najpoważniejsze zagrożenia dla zdrowia wynikają nie tyle z tych gatunków, ile z ryb drapieżnych, które kumulują w swoim mięsie duże ilości metali ciężkich, w tym przede wszystkim rakotwórczej rtęci.
Ryby takie jak miecznik, rekin czy niektóre większe tuńczyki, ze względu na długowieczność i pozycję na szczycie łańcucha pokarmowego, mogą zawierać wysokie stężenia rtęci. Jest to szczególnie niebezpieczne dla kobiet w ciąży, małych dzieci oraz osób z osłabionym układem odpornościowym, gdyż rtęć jest toksyczna dla układu nerwowego.
Jeśli konsument chce mieć pewność, że jego ryba jest bezpieczna i wartościowa, powinien zwrócić uwagę na kilka sprawdzonych i łatwo dostępnych gatunków. Świetną alternatywą dla budzącej kontrowersje pangi czy tilapii jest popularny w Polsce śledź, makrela, sardynki czy dorsz. Są to ryby o krótkim cyklu życia, które rzadziej kumulują szkodliwe substancje.
Zamiast egzotycznych ryb z przemysłowych hodowli warto sięgnąć po lokalne i certyfikowane produkty. Warto też pamiętać, że nawet łosoś, często chwalony za zawartość omega-3, bywa rybą hodowlaną, a jego wartość odżywcza zależy od paszy i warunków, w jakich wzrastał. Zawsze sprawdzajmy pochodzenie ryby, a w przypadku wędzonych produktów, jak ryba maślana, zachowajmy szczególną ostrożność i umiar.