Konający łoś nie otrzymał pomocy. Weterynarz: "Gmina mi nie zapłaci"
Do dramatycznej sytuacji doszło w gminie wiejskiej Mińsk Mazowiecki: w piątek 11 czerwca około północy w miejscowości Arynów samochód uderzył w łosia. Przytomne zwierzę leżało wśród pokruszonego szkła, z otwartymi złamaniami kończyn. W sprawie rannego łosia interweniowało Pogotowie dla Zwierząt, które wskazało, że "nikt w gminach nie poczuwa się do pomocy zwierzętom", zwłaszcza w nietypowych godzinach.
Pomocy odmówił również gminny lekarz weterynarii twierdząc, że za swoją pracę nie otrzyma od urzędników zapłaty. Finalnie łoś musiał zostać przewieziony z miejsca wypadku do uśpienia.
Tragedia łosia
Na facebookowym profilu Pogotowia dla Zwierząt pojawił się dramatyczny wpis: w piątek 11 czerwca 2021 roku na drodze krajowej numer 50 w Arynowie na terenie wiejskiej gminy Mińsk Mazowiecki doszło do zderzenia łosia i samochodu.
W wyniku wypadku zwierzę ucierpiało w szczególny sposób - łoś doznał dotkliwych obrażeń przednich kończyn, a także otwartych złamań tylnych. Warto podkreślić, że był przez cały czas przytomny i nie mogąc się ruszyć, leżał w rowie w odłamkach szkła.
Nie trzeba dodawać, że poranione zwierzę było niezwykle wystraszone. Jak relacjonuje Pogotowie dla Zwierząt na Facebooku, najpierw na miejscu pojawiła się policja, która jednak nie mogła dodzwonić się do urzędników gminy Mińsk Mazowiecki w celu uzyskania pomocy dla dużego ssaka. Po godzinie 2 w nocy telefon odebrali działacze Pogotowia dla Zwierząt.
"Gmina mi za to nie zapłaci"
Działacze Pogotowia dla Zwierząt swoje działania opisali następująco:
300-kilogramowy łoś został wyciągnięty z rowu do samochodu transportowego. Znalezienie lekarza weterynarii, który dysponowałby odpowiednio dużą ilością leku do uśpienia zwierzęcia okazało się niemałym wyzwaniem.
Jak przekazują działacze organizacji, transport i uśpienie cierpiącego zwierzęcia kosztowało 1100 złotych. Przez kolejnych pięć godzin szukano miejsca, w którym można by pozostawić ciało łosia.
W poruszającym wpisie na Facebooku możemy przeczytać, że przyjęcia martwego zwierzęcia do utylizacji odmówiła m.in. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad z Mińska Mazowieckiego.
Za transport w poszukiwaniu firmy utylizacyjnej i samą usługę utylizacji ciała działacze Pogotowia dla zwierząt zapłacili łącznie 900 złotych. W poście możemy przeczytać:
- Z patologią służb walczyliśmy przez kilkanaście godzin. A jak bardzo i długo męczył się łoś - tego nawet nie umiemy napisać.
W internecie rozpętała się burza zarówno na temat metod pomocy (w raczej ich braku) zwierzętom nieudomowionym w Polsce. Działacze Pogotowia dla Zwierząt byli również krytykowani za to, że łoś nie został uśpiony na miejscu wypadku.
Pogotowie dla Zwierząt wskazuje, że gminy nie chcą ponosić kosztów ratowania dzikich zwierząt w potrzebie. We wpisie dodano również, iż w 2004 roku rząd obiecywał, że kwestia pomocy nieudomowionych zwierząt zostanie prawnie uregulowana. Na obecną chwilę - brak w tej kwestii jakichkolwiek zmian.
Zapraszamy na Twittera Rolnik Info twitter.com/rolnikinfo
Artykuły polecane przez redakcję RolnikInfo:
Włoscy rolnicy nie wytrzymali. Niszczą drzewa, owoce rzucają świniom [WIDEO]
Beztrosko jechał na owijarce do bel. "Jak Aladyn na dywanie"
Jeżeli chcesz podzielić się informacjami dotyczącymi zdarzenia, które związane są z rolnictwem lub Twoim gospodarstwem, koniecznie napisz do nas na adres [email protected] źródło: Facebook /Pogotowie dla Zwierząt