Chiny nakładają cła tymczasowe na te produkty z UE. Polacy to odczują
Od 23 grudnia 2025 roku chiński rynek wprowadził tymczasowe cła wyrównawcze w wysokości od 21,9% do 42,7% na wybrane produkty mleczarskie z Unii Europejskiej. Decyzja o nałożeniu tych opłat to potężne uderzenie w finanse eksporterów, które może rykoszetem trafić w portfele dostawców mleka w Polsce.
- Chiny wprowadziły tymczasowe cła. Polscy producenci zapłacą nawet 42,7%,
- Bruksela jasno deklaruje, że dochodzenie Pekinu jest naciągane i narusza zasady Światowej Organizacji Handlu,
- Polscy producenci i organizacje branżowe mają czas do 1 stycznia 2026 roku, aby złożyć oficjalne uwagi i dokumenty do chińskiego resortu handlu.
Wojna na liczby i depozyty. Ile zapłacą eksporterzy?
To nie jest zwykła korekta handlowa, lecz precyzyjnie wymierzony cios w konkretne produkty mleczarskie. Pod lupą chińskich urzędników znalazły się przede wszystkim sery, twarogi oraz wybrane rodzaje mleka i śmietany. Mechanizm jest prosty i bolesny: chiński importer, chcąc odebrać towar z portu, musi wpłacić depozyt odpowiadający wysokości nałożonego cła.
Dla polskiego sektora mleczarskiego wieści są o tyle gorsze, że nasze firmy rykoszetem oberwały najmocniej. Podczas gdy niektóre unijne podmioty wynegocjowały stawki od 21,9%, polscy producenci, którzy nie brali udziału w postępowaniu, zapłacą nawet 42,7%.
Czy unijne subsydia to faktycznie problem? Pekin mówi „tak”
Chińskie Ministerstwo Handlu oskarża Unię Europejską o nieuczciwą konkurencję. Według ich raportów wsparcie w ramach Wspólnej Polityki Rolnej to szkodliwe subsydia, które zalewają chiński rynek tanim towarem i niszczą lokalnych gospodarzy. To klasyczna zagrywka w handlowe szachy, gdzie produkty mleczarskie stały się pionkiem w szerszej grze o cła na chińskie samochody elektryczne. Komisja Europejska nie zamierza jednak bić się w piersi.
Bruksela jasno deklaruje, że dochodzenie Pekinu jest naciągane i narusza zasady Światowej Organizacji Handlu. Istnieje jednak ryzyko, że zanim urzędnicy w Genewie rozstrzygną ten spór, polskie firmy stracą kontrakty na rzecz dostawców z Nowej Zelandii czy Australii.
Resort rolnictwa uspokaja, ale zegar tyka
W Warszawie emocje studzi Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Resort trzyma rękę na pulsie i jest w stałym kontakcie z Brukselą, a celem jest wypracowanie wspólnego, twardego stanowiska, które zmusi Chiny do odwrotu – zapewnia wiceminister Stefan Krajewski. Na razie cła są tymczasowe, a sprawa nie jest jeszcze przesądzona. Polscy producenci i organizacje branżowe mają czas do 1 stycznia 2026 roku, aby złożyć oficjalne uwagi i dokumenty do chińskiego resortu handlu.
To ostatni dzwonek, by przedstawić argumenty mogące obniżyć te drakońskie stawki. Gra toczy się o wysoką stawkę, ponieważ Chiny to rynek, którego nie da się zastąpić z dnia na dzień, a każda tona niesprzedanego sera to realna strata dla polskich spółdzielni.