Nieudolna akcja warszawskich policjantów. Próbowali śledzić Kołodziejczaka
Po poniedziałkowej konferencji prasowej Agrounii przed siedzibą TVP w Warszawie zdarzyła się niecodzienna sytuacja. Policja próbowała śledzić lidera ruchu politycznego.
Nieuzasadnione działanie warszawskich policjantów
W poniedziałek 22 sierpnia przed siedzibą TVP w Warszawie odbyła się konferencja prasowa lidera Agrounii Michała Kołodziejczaka . Po jej zakończeniu Natalia Żyto, rzeczniczka prasowa Agrounii, zamieściła w mediach społecznościowych dwuminutowe nagranie podpisane:
"Wolna Polska, czy wolne żarty? Po konferencji przed TVP śledzą nas funkcjonariusze".
Na zamieszczonym wideo widać trzech młodych policjantów. Podchodzi do nich Żyto i pyta: " Dlaczego państwo nas śledzą? ". W odpowiedzi słyszy, że funkcjonariusze otrzymali zgłoszenie o incydencie w okolicy. " Nie, chodzicie państwo za nami od TVP " - argumentując, że tym samym policjantom zrobiła zdjęcie dwie przecznice dalej. Oni jednak podtrzymują wersję o zgłoszeniu w okolicy i chęci ochrony polityków . Na zamieszczonym wideo widać zmieszanie na twarzy funkcjonariuszy. Nagranie kończy się, kiedy Kołodziejczak stoi za rogiem jednej z ulic, a chwilę później wychodzą ci sami policjanci.
Zamiast ochrony jest strach i niepewność
Działanie policji powoduje budowę osłony strachu . Jest policja, czyli dzieje się coś złego. Jest policja, czyli możemy domyślać się, że coś jest niezgodnego z prawem.
Mówił w "Faktach po Faktach" lider Agrounii i kandydat Koalicji Obywatelskiej w zbliżających się wyborach parlamentarnych Michał Kołodziejczak. Komentował on działania policji względem niego i innych działaczy Agrounii, którzy zebrali się w poniedziałek przed siedzibą telewizji rządowej.
Kołodziejczak: to jest śledzenie, a nie chronienie
Michał Kołodziejczak komentował sprawę w "Faktach po Faktach".
- Ja już sam nie wiem, kiedy policja śledzi, a kiedy nie śledzi . Teraz to już wywołuje tylko uśmiech na mojej twarzy, ale niestety to przeszkadza w budowie organizacji. To stygmatyzuje nasze działanie, to stygmatyzuje ludzi, którzy są razem z nami, razem ze mną - powiedział.
Dodał, że "gdyby było tak, jak też policjanci mówią, że oni chronią, to najpierw się wzywa człowieka na przykład na komendę, mówi się: jest zagrożenie , może się panu coś stać, wylało się bardzo dużo hejtu z tego powodu, co robi telewizja publiczna względem pana ".
I ja bym to rozumiał , że wtedy policja chce chronić moją osobę i najbliższych współpracowników. Ale to jest raczej odwrotne działanie i to jest śledzenie, a nie chronienie - zaznaczył.