Plan WHO to cios w plantatorów. Te uprawy mogą zniknąć
Polska wieś, a w szczególności regiony specjalizujące się w uprawie tytoniu, znalazły się w obliczu poważnego zagrożenia. Decyzje międzynarodowych organizacji i wewnętrzne konflikty w polskiej administracji stawiają pod znakiem zapytania przyszłość tysięcy rodzin utrzymujących się z tej wymagającej, lecz opłacalnej uprawy. O problemach branży opowiedzieli w reportażu RolnikINFO polscy plantatorzy.
Kontrowersje w Genewie. Decyzja resortu zdrowia przeciwko polskiej wsi
Sytuacja zaogniła się po doniesieniach z konferencji COP11 w Genewie. Ruch Młodych Plantatorów w ostrym tweecie zarzucił Ministerstwu Zdrowia działanie wbrew interesom rolników:
Złe wieści z Genewy! Ministerstwo Zdrowia, mimo jasnej instrukcji rządu na COP11, uderzyło w polską wieś. Urzędnicy wykorzystali nieobecność wiceminister rolnictwa i poparli przepisy, które uderzą w przyszłość upraw tytoniu w Polsce.
Według Plantatorów poparte regulacje, w tym „absurdalny zakaz stosowania filtrów w papierosach”, bezpośrednio uderzają w branżę. Organizacja podkreśla, że problem ten wykracza poza samą "branżę": „To nie jest problem «branży». To problem całej polskiej wsi, która walczy o przetrwanie.”
Plantatorzy alarmują - losy branży są niepewne
Reportaż RolnikInfo z udziałem plantatorów – Bartłomieja Larwy i Czesława Larwy – rzuca światło na realia prowadzenia uprawy tytoniu w Polsce oraz skalę zagrożenia płynącego z zewnątrz.
Dla plantatorów z Lubelszczyzny, gdzie „klimat gleby, struktura gleby jest strasznie sprzyjająca na uprawę tytoniu”, likwidacja uprawy oznacza katastrofę. Czesław Larwa, plantator z ponad 50-letnim doświadczeniem, stwierdza wprost: „To znaczy się, nasz rejon tutaj po prostu nie ma alternatywy oprócz tytoniu”. Podkreśla, że rodzinne gospodarstwa do 50 hektarów mogą utrzymać się tylko dzięki tytoniowi, a „reszty to nie ma szans.”
Bartłomiej Larwa dodaje, że w regionie panuje duże rozdrobnienie gospodarstw i to właśnie tytoń, jako „uprawa dochodowa w miarę”, pozwala na utrzymanie się na „tych naszych tutaj tych skrawkach.”
Ośmiohektarowe gospodarstwo na tytoniu po prostu może utrzymać, ten tytoń może utrzymać rodzinę - stwierdza plantator.
Plantatorzy otwarcie krytykują politykę globalnych instytucji. Czesław Larwa wskazuje na podwójne standardy Światowej Organizacji Zdrowia (WHO):
WHO nie chce pozwolić w Unii sadzić. No ale w Indiach, Chinach, Nikaragui tam jeszcze gdzieś w Boliwii, tam będą sadzić i tam tamten tytoń nie będzie szkodził, tylko nasz będzie szkodził - mówi Czesław Larwa.
Bartłomiej Larwa potwierdza, że największym zmartwieniem są próby likwidacji uprawy przez WHO:
W tym momencie największym zagrożeniem dla nas są próby likwidacji uprawy przez tam WHO. Planuje, dąży do wygaszania uprawy.
Obawia się, że obecne „zalecenia, rekomendacje” z czasem przeistoczą się w wiążące dyrektywy, prowadzące do likwidacji uprawy.
W kontekście zagrożenia likwidacją upraw, Bartłomiej Larwa podnosi kwestię fundamentalną dla polskiej wsi – prawo własności. Zauważa, że w miarę upadku małych gospodarstw ziemia przejdzie pod „korporacje, tak jak jest na Ukrainie czy na zachodzie Europy”.
Gospodarstwo rodzinne to jednak jest taka podstawa tego żywienia, no żywienia, w przypadku tytoniu może nie tyle żywienia, ale, ale jest ta własność, to jest nasza własność... Bo rolnicy to jest już chyba ostatnia grupa, taka zawodowa, zawodowa, społeczna, która ma jakąkolwiek własność.
Uprawa tytoniu. Praca cały rok, wysokie koszty i ryzyko
Uprawa tytoniu, choć opłacalna (różnica w cenie między najlepszą a najgorszą klasą może wynosić nawet 15 zł za kilogram), jest działalnością niezwykle pracochłonną i obciążoną wysokim ryzykiem.
Prace nad tytoniem trwają niemal przez cały rok. Cykl rozpoczyna się już w marcu od produkcji rozsady, często z wykorzystaniem metody hydroponiki. Następnie konieczny jest ręczny zbiór liści, który wymaga dużego nakładu pracy ludzkiej – proces ten nie da się w pełni zautomatyzować nawet przy użyciu specjalistycznych maszyn. Końcowy etap, czyli sortowanie tytoniu, odbywa się jeszcze w zimie.
Kluczowym wyzwaniem finansowym są bardzo wysokie koszty suszenia. Jednorazowy cykl suszenia w specjalistycznej suszarni pochłania znaczną ilość paliwa – około 500 do 550 litrów oleju opałowego. Energia i siła robocza stanowią lwią część wydatków plantatorów.
Wielkość i jakość plonów są silnie zależne od warunków atmosferycznych i prawidłowo przeprowadzonych zabiegów agrotechnicznych (nawożenie, ochrona). Ryzyko jest bardzo duże; różnica w ilości zebranego tytoniu z hektara może sięgać nawet 50% rok do roku ze względu na błędy lub pogodę.
Plantatorzy stoją obecnie przed dramatycznym dylematem inwestycyjnym. Muszą zdecydować, czy:
- Rozwijać się i inwestować w drogie, nowoczesne maszyny i technologie.
- Ryzykować straty w obliczu dużej niepewności regulacyjnej, wynikającej z zaleceń międzynarodowych organizacji (jak WHO), które dążą do wygaszenia upraw.