Pożar obory w mazowieckim. Spłonęła duża część krów. Rolnik stracił niemal cały dorobek

Jedna iskra odwróciła losy całego gospodarstwa, a spokojną, letnią noc zamieniła w zgliszcza. Dlaczego dramat jednego rolnika poruszył całą okolicę i co sprawiło, że apel o wsparcie błyskawicznie obiegł kraj?
Pożary na wiejskich terenach. W kolejnym gospodarstwie doszło do dramatu
Trudno o bardziej codzienny obraz niż świt na wsi: pianie koguta, krowy czekające na poranną porcję paszy, traktory gotowe do pracy w polu. Tym razem jednak ciszę, która zwykle wprowadza dzień w łagodny rytm, przeciął ostrzegawczy krzyk i łunę można było dostrzec z kilku kilometrów. Chociaż statystyki pożarów gospodarstw rolnych w Polsce nie są nowe, każda historia kryje w sobie inny ładunek dramatyzmu – zwłaszcza gdy dotyka ludzi, dla których ziemia i zwierzęta są nie tylko środkiem utrzymania, ale także życiowym powołaniem.
Co gorsza, ogień na terenach wiejskich bywa bezwzględny: odległość od najbliższej jednostki straży pożarnej i drewniane elementy zabudowy sprawiają, że każda minuta zwłoki działa na korzyść żywiołu. Zanim pierwsi druhowie dotrą na miejsce, nierzadko płomienie pochłaniają kluczowy sprzęt, linię paszową, a nawet część inwentarza. Właśnie dlatego – jak podkreślają eksperci – profilaktyka przeciwpożarowa i regularne kontrole instalacji elektrycznych powinny stać się absolutnym priorytetem małych gospodarstw. Czy jednak przy rosnących kosztach produkcji rolnicy mogą sobie na to pozwolić?

Tragedia nastała niespodziewanie. Obora na Mazowszu stanęła w ogniu
Pożar to nie tylko dramat pojedynczej rodziny. Gdy płoną maszyny, stodoły i zwierzęta, w ogniu stają również lokalne łańcuchy dostaw. Mleczarnie, które odbierają surowiec od kilku sąsiadujących ze sobą gospodarstw, natychmiast odczuwają brak dziennej produkcji. Sklepy paszowe tracą stałego klienta, a serwisy mechaniczne – zlecenia serwisowe. W skali mikroekonomii wsi oznacza to realne turbulencje, które mogą przenosić się na kolejne ogniwa.
Jak wylicza Krajowa Rada Izb Rolniczych, pojedyncze gospodarstwo wyspecjalizowane w hodowli bydła generuje rocznie nawet kilkaset tysięcy złotych obrotu dla usługodawców z regionu – od weterynarzy po hurtownie części zamiennych. Nagła przerwa w tej działalności tworzy zauważalną dziurę w lokalnym budżecie, zwłaszcza gdy mowa o gminach, w których rolnictwo odpowiada za większość podatkowych wpływów. W praktyce więc, gdy płonie jedna obora, gasną także plany inwestycyjne wielu podmiotów zależnych.
Dlatego, gdy tragedia przychodzi niespodziewanie, system wsparcia sąsiedzkiego, zbiórki publiczne i szybka reakcja samorządu są jedynym sposobem na to, by skutki nie rozlały się po całej okolicy. Czy takie oddolne akcje wystarczą, aby przywrócić płynność finansową rolnikowi i odbudować zerwane relacje gospodarcze?
7 godzin walki, setki tysięcy strat. Dramat w Zwierzyńcu i apel, który poruszył Mazowsze
Do tragedii doszło 18 czerwca 2025 r. w miejscowości Zwierzyniec (powiat makowski, woj. mazowieckie). Jak podaje Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Makowie Mazowieckim, akcja ratownicza trwała 7 godzin i 31 minut, a na miejscu pracowały dwa zastępy JRG (6 strażaków) i 11 zastępów OSP (54 ratowników), wspierane przez policję i pogotowie ratunkowe. Płomienie strawiły w całości budynek inwentarsko‑gospodarczy, dwa ciągniki, paszowóz oraz inny drobniejszy sprzęt rolniczy. Najdotkliwszą stratą okazała się jednak śmierć części bydła mlecznego, które nie zdołało uciec z zadymionych pomieszczeń. Wstępny rachunek szkód przekracza kilkaset tysięcy złotych – kwotę nieosiągalną dla właściciela w krótkiej perspektywie.
Kierując się potrzebą serca i zwykłą ludzką solidarnością zwracam się z prośbą o udzielenie pomocy poszkodowanemu rolnikowi naszej gminy, panu Jarosławowi Pichale ze Zwierzyńca – napisał w mediach społecznościowych wójt gminy Krasnosielc, Paweł Ruszczyński (źródło: profil gminy Krasnosielc na Facebooku).
Straty materialne są olbrzymie i przerastają możliwości finansowe poszkodowanego. Wierzę, że razem zdołamy pomóc i wesprzemy w potrzebie – dodał samorządowiec.
Wójt uruchomił oficjalną zbiórkę, podając numer konta w Banku Spółdzielczym w Krasnosielcu: 91 8917 0001 0003 9303 3000 0010 (z dopiskiem „pomoc poszkodowanemu rolnikowi”). Choć w sieci szybko pojawiły się oddolne inicjatywy crowdfundingowe, samorząd apeluje o przelewy na wskazane konto, co ma zagwarantować pełną przejrzystość rozliczeń.

Strażacy ochotnicy podkreślają, że głównym wyzwaniem było zapanowanie nad rozprzestrzeniającym się ogniem i uratowanie przynajmniej części inwentarza. Bezpośrednią przyczynę pożaru ma ustalić biegły z zakresu pożarnictwa, jednak wstępne ustalenia wskazują na wadę instalacji elektrycznej w jednym z agregatów. – „Nawet drobne przepięcie może w kilka minut zamienić stodołę w pochodnię” – tłumaczy asp. sztab. Krzysztof R., rzecznik KP PSP, cytowany przez lokalny portal Maków24.
Specjaliści od ubezpieczeń rolnych przypominają, że polisa obejmująca budynki gospodarcze oraz zwierzęta jest wciąż dobrowolna, a wielu gospodarzy – w obliczu rosnących kosztów paliwa i nawozów – decyduje się na minimalny pakiet ochrony. W efekcie, gdy dochodzi do tragedii, jedyną tarczą okazuje się solidarność sąsiadów i samorządu.
W ciągu pierwszych 48 godzin od publikacji apelu udało się zebrać ponad 40 tys. zł, co – jak przyznaje wójt – „wciąż nie pokrywa nawet jednej piątej strat”. Gmina planuje zorganizować aukcję charytatywną podczas dożynek oraz koncert lokalnych artystów, z którego cały dochód trafi na odbudowę stada i zakup nowego paszowozu. – „Liczy się każda złotówka i każde udostępnienie posta” – podkreślają urzędnicy, apelując do mediów o dalsze nagłaśnianie sprawy.
Czy uda się odbudować gospodarstwo przed zimą? To zależy od tempa zbiórki i dostępności sprzętu na rynku wtórnym, który – po ostatnich wzrostach cen części – bywa równie drogi, co fabrycznie nowe maszyny. Na razie jednak priorytetem jest zapewnienie schronienia ocalałym zwierzętom i utrzymanie płynności finansowej gospodarza, by nie musiał wyprzedawać ziemi pod presją pokrycia długów.
Jeśli więc chcesz realnie pomóc, wystarczy przelew, kilka minut na udostępnienie informacji i – jak podkreślają strażacy – przypomnienie sobie, że „cudze nieszczęście to najsurowszy egzamin z człowieczeństwa”. O przyszłości tego gospodarstwa rozstrzygną najbliższe tygodnie – i solidarność tych, którzy nie pozostają obojętni.


































