Rekordowy eksport bydła z Ukrainy. Co z polskimi hodowcami?

Jeszcze niedawno ukraińscy hodowcy zaciskali pasa. Obecnie sytuacja diametralnie się zmienia: eksport żywego bydła z Ukrainy w lipcu sięgnął 1,98 tys. ton, przynosząc dochód w wysokości 4,19 mln USD. Stanowi to wzrost o 62% w porównaniu z poprzednim miesiącem i o 14% w ujęciu rocznym. Ukraina na nowo kusi zagranicznych odbiorców, co budzi pytania o miejsce polskich producentów wołowiny w tej rynkowej układance.
Popyt na żywiec wraca do gry
Wbrew wiosennym prognozom analityków, którzy wieszczyli gwałtowne hamowanie handlu żywym bydłem z powodu wojny i zerwanych łańcuchów dostaw, rynek w drugiej połowie roku wyraźnie odbija. Przyczyn tego ożywienia należy upatrywać w kilku czynnikach. Przede wszystkim Bliski Wschód uzupełnia stada przetrzebione przez ubiegłoroczne susze. Dodatkowo korzystny kurs hrywny sprzyja eksporterom. W efekcie rośnie liczba zapytań ofertowych, a kupujący coraz chętniej płacą za transport żywych zwierząt.

Liczby, które robią wrażenie
Lipcowe dane okazały się przełomowe. Z Ukrainy wyeksportowano 1,98 tys. ton żywca, głównie do Jordanii, Egiptu i Azerbejdżanu. Mimo że wolumen wzrósł o 62% w stosunku do czerwca i o 14% rok do roku, wartość eksportu spadła do 4,19 mln USD. Spadek ten wynika z faktu, że rynek płaci mniej za sztuki w niższej kategorii wagowej, a Ukraina, dążąc do szybkiego odzyskania płynności finansowej, sprzedała więcej młodszych zwierząt.
W szerszej perspektywie, od stycznia do lipca, eksport osiągnął już 11,71 tys. ton o wartości 25,65 mln USD, co oznacza wzrost odpowiednio o 72% i 111% w porównaniu z analogicznym okresem w 2024 roku.
Sygnały dla polskich hodowców
Wzrost ukraińskiego eksportu generuje szereg sygnałów dla polskich producentów. Tańszy żywiec z Ukrainy już teraz trafia do unijnych przeładowni w Rumunii i Chorwacji, co może wywołać presję cenową i obniżyć marże w krajowych ubojniach nawet o 0,50 zł/kg. Należy jednak pamiętać, że obecne ułatwienia handlowe, w tym liberalizacja transportu, obowiązują do końca 2025 roku, co po tym terminie może wpłynąć na konkurencyjność tamtejszych dostawców.
Polscy hodowcy muszą również liczyć się z ryzykiem epizootycznym, ponieważ braki w inspekcjach weterynaryjnych na terenach objętych wojną mogą skutkować przenoszeniem dodatkowych kosztów kontroli zdrowotnych na rolników. Paradoksalnie, sytuacja ta stwarza szansę dla krajowych firm garbarskich, gdyż mniejsza podaż skór i podrobów z Ukrainy już teraz podnosi ich ceny na unijnym rynku.




































