Słodki biznes, który stawia wymagania. Sekrety największej pasieki w Polsce
Choć z dużą dozą prawdopodobieństwa wielu z nas stwierdziłoby, że na co dzień nie ma z pszczołami zbyt wiele do czynienia, to w rzeczywistości związek ludzi i owadów zapylających jest bardzo ścisły - to dzięki nim możemy cieszyć się 80% dostępnej żywności. Świat bez pszczół nie byłby możliwy - by ukazać doniosłą rolę tych owadów w ekosystemie, poznać kulisy ich fascynującego życia i przyjrzeć się pracy pszczelarzy, redakcja Rolnik Info udała się do Grzegórzek koło Nidzicy, gdzie mieści się siedziba największego gospodarstwa pasiecznego w Polsce.
Właścicielem gospodarstwa pasiecznego są bracia Piotr i Janusz Tkaczukowie, którzy poświęcili swoje życie trudnej sztuce pszczelarstwa i codziennemu pogłębianiu wiedzy na temat owadów zapylających. Podczas wizyty w gospodarstwie, które liczy ponad 3 tysiące uli, mogliśmy przyjrzeć się m.in. procesowi zbierania miodu, a także usłyszeć wiele niecodziennych faktów na temat życia pszczół.
Słodki biznes, który stawia wymagania
Grzegórzki to miejscowość położona w malowniczych regionach Warmii i Mazur - ze względu na rolniczy krajobraz i bogactwo roślin jest to miejsce, w którym owadom zapylającym nigdy nie brakuje pożywienia. W Grzegórzkach, poza licznymi gospodarstwami rolnymi, mieści się też siedziba gospodarstwa pasiecznego. Gospodarstwo jest bez wątpienia wyjątkowe, bowiem właściciele mogą pochwalić się największą liczbą uli w całej Polsce - jest ich ponad trzy tysiące.
- Nasza pasieka to około trzech tysięcy uli; mówię około, dlatego że na zimę nieco ta liczba się zmniejsza. W tej chwili jest około 3200 uli rozłożonych na terenie Warmii i Mazur, w okolicach Nidzicy, Działdowa, rejonach Olsztynka - powiedział w rozmowie z Rolnik Info Piotr Tkaczuk. - W tej chwili nasze ule z pszczołami są położone w mniej więcej stu pasiekach. Struktura firmy jest taka, że jest dwóch właścicieli - ja i mój brat, z którym razem prowadzimy to gospodarstwo. Obecnie zatrudniamy dodatkowo siedem osób.
Głównym produktem pasieki są różne rodzaje miodu - rzepakowy, wielokwiatowy, lipowy, nostrzykowy, faceliowy, a także gryczany. Jak zaznaczył właściciel firmy, pasieka jest znaczącym producentem miodu gryczanego w Polsce ze względu na szczególne usytuowanie geograficzne. Entuzjaści pszczelich produktów mogą dodatkowo kupić pierzgę czy propolis.
Piotr Tkaczuk zdradził również, w jakiego rodzaju ulach jego pszczoły mieszkają na co dzień:
- Pszczoły są w ulach typu Dadanta. Jest to jeden z najpopularniejszych typów uli na świecie. Obecnie pszczelarstwo zwróciło się od jakiegoś czasu w kierunku uli wielokorpusowych, uli budowanych ze styropianu, czy z innych sztucznych materiałów. My natomiast zostaliśmy przy tradycyjnych ulach zbudowanych z drewna - przyznał. - Teren mamy dość zasobny w pożytki. Jesteśmy na Mazurach, więc trudno tutaj o lepsze miejsce na pszczoły. Chęci mamy dużo, załogę mamy wspaniałą, bo ludzie pracują u nas po kilkanaście lat i też stali się pszczelarzami, weszli w tę pasję. (...) Ciężko byłoby mi albo mojemu bratu znaleźć profesję, która sprawiałaby więcej radości - podsumował z uśmiechem.
Posiadanie pasieki to nie tylko sposób na dobrze prosperujący biznes - to przede wszystkim gotowość do wzięcia odpowiedzialności za tysiące stworzeń , których życie w wielkiej mierze zależne jest od ich właściciela. Czy zatem pszczelarstwo można postrzegać jako sposób na biznes, czy jest to raczej powołanie i wielka pasja? Piotr Tkaczuk odpowiedział:
- Jedno i drugie, tego nie da się rozdzielić. Jeśli chcesz robić coś dobrze, musisz się tym zająć od początku do końca. Nie jest to praca na etacie, czas pracy jest mocno nieograniczony , czasami pochłania również soboty, czasami również niedziele, nie mówiąc o tym, że w głowie człowiek musi cały czas mieć świadomość odpowiedzialności za wiele małych istnień. Nie da się chyba tego rozłączyć - biznesu i pasji.
Sprzymierzeńcy rolnictwa
Choć pszczoły są bardzo niewielkimi istotami, to ich rola w środowisku naturalnym ma ogromne znaczenie dla życia innych organizmów. Na całym świecie występuje przynajmniej 20 tysięcy gatunków pszczół - podejrzewa się, że wiele z nich nie zostało jeszcze opisanych. Przeciętni zjadacze miodu zapewne najlepiej kojarzą pszczołę miodną , która jest najczęściej wykorzystywana do - jak sama nazwa wskazuje - produkcji miodu na potrzeby człowieka.
By wytworzyć kilogram miodu, pszczoły muszą odwiedzić około 4 milionów kwiatów. Warto również dodać, że jedna pszczoła robotnica w ciągu swojego życia może wytworzyć maksymalnie 1,5 łyżeczki miodu. Pasieki ustawione są blisko pól, toteż nie trzeba podkreślać, że pszczoły są prawdziwymi sprzymierzeńcami rolnictwa. Dzięki ich pracy możemy cieszyć się cukinią, bobem, olejami roślinnymi, kawą, owocami jagodowymi i mnóstwem innych produktów.
Niestety, współczesny świat nie zawsze jest przyjazny pszczołom - głównymi zagrożeniami dla zapylaczy są monokultury, postępujące zanieczyszczenie środowiska i stosowanie pestycydów. Czy w takiej sytuacji można powiedzieć, że relacje pszczelarzy i rolników układają się harmonijne? Piotr Tkaczuk nie miał tutaj żadnych wątpliwości:
- Te relacje są dobre. Coraz więcej rolników chce przyjmować pszczoły na swoje pola, praktycznie nie zdarza się w tej chwili, żeby jakiś rolnik odmówił postawienia pasieki na jego terenie. Oczywiście są takie przypadki, kiedy mogłoby to komuś zagrażać, są takie przypadki, kiedy rolnik jest dogadany z innymi pszczelarzami, natomiast świadomość rolników jeśli chodzi o pszczelarstwo w ostatnich latach bardzo wzrosła, co nas bardzo cieszy i bardzo nam pomaga w naszej działalności.
Ludzie bez ustanku powinni dbać o to, by - również dla własnego dobra - świat czynić przyjaźniejszym względem pszczół. Zdaniem właściciela gospodarstwa pasiecznego istnieją sposoby, które rolnicy mogą z powodzeniem stosować na rzecz dobrostanu owadów zapylających:
- Rolnicy powinni używać przede wszystkim mniej toksycznych środków ochrony roślin. Ale tutaj też należy się zrozumienie, ponieważ działają oni w dobrej wierze i dobrym interesie własnych gospodarstw. Chcą mieć wysokie plony, chcą te plony mieć odpowiedniej jakości i póki rolnictwo będzie wyglądało tak, jak wygląda, to my też musimy się do tego w jakiś sposób dostosowywać. Ale oczywiście działania rolników w kierunku produkcji ekologicznej czy też używania mniejszych ilości środków ochrony roślin, środków nieszkodliwych dla zapylaczy oraz odpowiednich terminów ich używania na pewno pszczołom i pszczelarzom bardzo pomaga - przyznał Piotr Tkaczuk.
W ostatnich latach w przestrzeni publicznej coraz więcej miejsca poświęca się pszczołom - również z tego względu, że obserwuje się coraz mniejszą liczebność tego gatunku. Czy z punktu widzenia pszczelarzy świadomość społeczna na temat owadów zapylających jest nieco lepsza niż jeszcze kilka lat temu?
- Tu również jest progres. Edukacja robi swoje. W ostatnich latach coraz więcej mówi się o pszczołach - pszczoły są dostrzegane przez władze, zarówno lokalne, jak i krajowe, również przez władze unijne, które starają się pszczołom jak najbardziej pomagać i doceniają rolę pszczół w środowisku - stwierdził Piotr Tkaczuk.
Pszczoły wczoraj, dziś i jutro
W rozmowie z Piotrem Tkaczukiem dowiedzieliśmy się, że tradycje pszczelarskie były obecne w jego rodzinie od pokoleń.
- Moi rodzice byli pszczelarzami, a pierwsza pasieka w naszej rodzinie powstała jeszcze w latach 20. ubiegłego wieku na Lubelszczyźnie, więc tradycje rodzinne są spore.
Pomimo tego, że nasz rozmówca jest z wykształcenia i nżynierem budownictwa, to zdecydował się poświęcić swoje zawodowe - i częściowo prywatne - życie pszczołom.
- Po prostu stało się to niejako samoczynnie, ponieważ od dziecka w domu pszczoły były, od dziecka przy tych pszczołach pracowałem i zaczęło to przynosić po jakimś czasie fajne efekty. Zająłem się tym i pewnie tak już zostanie - dodał z uśmiechem.
Entuzjastów pszczelarstwa nie brakuje, jednak same pszczoły cierpią nie tylko z powodu rozmaitych chorób, lecz również destrukcyjnego wpływu człowieka na środowisko naturalne. Czy w obliczu kryzysu klimatycznego, nieprzewidywalnych zjawisk pogodowych i degradacji przyrody pszczoły będą miały szansę na przetrwanie?
- Nie ulega to najmniejszej wątpliwości, że pszczoły nas przeżyją. Pszczoły są na świecie od 150 milionów lat. Człowiek jest na świecie, jako homo erectus - około 2 milionów, a homo sapiens około 200 czy 300 tysięcy lat - wyliczał Piotr Tkaczuk. - Jesteśmy w świecie pszczół tylko króciutkim, chwilowym gościem. Pszczoły od 150 milionów lat produkują miód w dokładnie taki sam sposób, więc na pytanie “czy one nas przeżyją?”, myślę, że jednak mimo wszystko tak.
Pszczoły spędzają swoje dnie na bezustannej pracy i całe swoje pszczele serce poświęcają temu, by ich rodzina mogła cieszyć się bezpieczeństwem. Zdaniem Piotra Tkaczuka od pszczół możemy nauczyć się nie tylko pracowitości, ale też życia w społeczeństwie , co może uczynić świat lepszym miejscem do życia:
- Rodzina pszczela to bardzo społeczny organizm i wykazuje wiele prospołecznych zachowań. Proszę sobie wyobrazić, że chora pszczoła wylatuje z ula i nie wraca by nie zarazić swojej rodziny. Innym przykładem może być ścisły podział ról w rodzinie pszczelej. Są pszczoły które czyszczą ul, są takie które opiekują się najmłodszymi osobnikami, są strzegące wejścia do ula czy wreszcie te, które zbierają z kwiatów nektar i przynoszą do swojej rodziny. Myślę, że od pszczół możemy uczyć się cierpliwości oraz wielu cech, o których może nawet czasami zapominamy - przede wszystkim życia w naszym społeczeństwie w zgodzie, wspólnej pracy, wspólnej obrony przed zagrożeniami - to są cechy rodziny pszczelej.
Pszczeli świat skrywa wiele tajemnic, ale jest również niewyczerpanym źródłem inspiracji do tego, w jaki sposób można czynić świat lepszym poprzez budowanie harmonijnego życia we wspólnocie, płynną współpracę czy gotowość do obrony tego, co cenne i wartościowe. Owady zapylające bezustannie uczą nas, że człowiek nie jest samotną wyspą we wszechświecie, lecz bytem, którego przyszłość zależy od świata dzikiej przyrody.