Spadł śnieg i już sypią się kary. Nie trzeba dużo, by popełnić kosztowny błąd
Nadejście zimy w 2025 roku tradycyjnie zaskakuje drogowców, ale prawdziwy dramat rozgrywa się na osiedlowych parkingach i w portfelach kierowców. Podczas gdy większość zmotoryzowanych martwi się o wymianę opon na zimowe, policja przypomina o znacznie bardziej kosztownym grzechu. Za te działania można dostać nawet 3 tys. zł mandatu.
Liczba kierowców w Polsce stale rośnie
Polska od lat utrzymuje się w ścisłej europejskiej czołówce pod względem liczby samochodów przypadających na jednego mieszkańca, co w warunkach zimowych generuje specyficzne problemy logistyczne oraz te związane z bezpieczeństwem. Z najnowszych danych wynika, że nad Wisłą na 1000 mieszkańców przypada już ponad 600 pojazdów, co plasuje nas na szóstym miejscu w całej Unii Europejskiej, wyprzedzając pod tym względem wiele bogatszych gospodarek zachodnich. Tak ogromne nasycenie rynku motoryzacyjnego sprawia, że każda anomalia pogodowa, taka jak gwałtowne opady śniegu, natychmiast paraliżuje ruch w największych aglomeracjach. Nie jest to jednak wyłącznie kwestia liczby aut, ale również ich struktury wiekowej, która bezpośrednio wpływa na gotowość do jazdy w trudnych warunkach atmosferycznych.

Średni wiek samochodu osobowego poruszającego się po polskich drogach, po uwzględnieniu korekty danych w systemie CEPiK, oscyluje w granicach 16 lat. Oznacza to, że statystyczny polski kierowca wsiada rano do pojazdu wyprodukowanego w okolicach 2009 roku, który często nie posiada nowoczesnych systemów szybkiego odparowywania szyb czy podgrzewanych elementów karoserii, będących standardem w nowych modelach klasy premium. Starsza technologia wymaga od użytkownika znacznie więcej czasu i wysiłku na przygotowanie maszyny do jazdy, co przy porannym pośpiechu do pracy staje się kluczowym czynnikiem ryzyka. Właściciele starszych diesli i aut benzynowych często muszą walczyć nie tylko ze śniegiem, ale i z wilgocią wewnątrz kabiny, co dodatkowo ogranicza widoczność i wydłuża czas niezbędny do bezpiecznego włączenia się do ruchu.
Problem potęguje fakt, że polscy kierowcy traktują swoje samochody jako absolutnie niezbędne narzędzia codziennego funkcjonowania, często nie posiadając alternatywy w postaci wydajnego transportu zbiorowego. W sytuacji, gdy miliony Polaków muszą niemal jednocześnie wyjechać na zasypane drogi, pośpiech staje się złym doradcą, a presja czasu skłania do podejmowania irracjonalnych decyzji o rezygnacji z dokładnego oczyszczenia pojazdu. To właśnie w tej masowej skali zjawiska tkwi największe zagrożenie.
Opady śniegu wiążą się z problemami dla kierowców
Obfite opady śniegu, typowe dla polskiego sezonu zimowego, stają się swoistym testem odpowiedzialności dla zmotoryzowanych, obnażając przy okazji brak wyobraźni wielu uczestników ruchu. Zima potrafi zaatakować gwałtownie, przynosząc nie tylko malownicze krajobrazy, ale przede wszystkim trudne warunki drogowe, z którymi muszą mierzyć się kierowcy od Suwałk aż po Dolny Śląsk. Specyfika opadów, często charakteryzująca się mokrym, ciężkim śniegiem, sprawia, że jego usunięcie z karoserii wymaga użycia siły fizycznej i odpowiednich narzędzi, a zwykła zmiotka często okazuje się niewystarczająca. Wielu kierowców, zaskoczonych porannym widokiem zasypanego auta, podejmuje ryzykowne decyzje o wyruszeniu w trasę z zaledwie przetartym wizjerem na przedniej szybie.
To zjawisko, potocznie nazywane jazdą "na czołgistę”, jest jedną z najgroźniejszych plag polskich dróg w okresie jesienno-zimowym i wynika z błędnego przekonania, że pęd powietrza samoczynnie oczyści karoserię po przejechaniu kilkuset metrów. Rzeczywistość weryfikuje to założenie w sposób brutalny, gdy przy pierwszym gwałtownym hamowaniu zwały śniegu zsuwają się z dachu prosto na przednią szybę, całkowicie oślepiając kierowcę w ułamku sekundy. Równie niebezpieczna jest sytuacja, w której zmrożone tafle lodu odrywają się od pędzącego pojazdu i uderzają w samochody jadące z tyłu, działając jak pociski mogące zbić szybę lub uszkodzić karoserię innych uczestników ruchu.

Zasada ograniczonego zaufania na drodze powinna w sezonie zimowym dotyczyć również oceny stanu technicznego własnego pojazdu, a konkretnie jego oświetlenia, które w warunkach zimowych odgrywa kluczową rolę. Brudne klosze reflektorów, pokryte warstwą błota pośniegowego i soli, potrafią ograniczyć skuteczność świateł nawet o kilkadziesiąt procent, czyniąc auto niemal niewidocznym dla innych. Niestety, obserwacje z polskich dróg wskazują, że wielu kierowców ogranicza się jedynie do oczyszczenia szyb, całkowicie zapominając o lampach oraz tablicach rejestracyjnych, co w świetle obowiązujących przepisów jest traktowane jako poważne wykroczenie. Bagatelizowanie tych czynności, tłumaczone najczęściej brakiem czasu lub zimnem, jest w rzeczywistości hazardem, w którym stawką jest bezpieczeństwo własne i innych, a w najlepszym wypadku wysoka grzywna.
Zobacz też: 600 plus na dentystę w 2025 roku. Jak skorzystać z pełnej puli świadczeń NFZ?
Kierowcom grozi wysoki mandat za te zaniechania
Wymiar sprawiedliwości oraz policja w 2025 roku dysponują szerokim wachlarzem instrumentów prawnych, pozwalających na surowe karanie kierowców lekceważących zimowe obowiązki. Zgodnie z aktualnym taryfikatorem, za niedostateczne odśnieżenie pojazdu grozi mandat w wysokości do 3000 złotych, a także 15 punktów karnych, jeśli funkcjonariusz uzna, że taki stan stwarza realne zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Jest to kara nakładana na podstawie artykułu 97 Kodeksu wykroczeń i dotyczy najbardziej rażących przypadków, w których kierowca porusza się z czapą śniegu na dachu lub z minimalną widocznością przez przednią szybę. Warto mieć świadomość, że policjanci są w tej kwestii coraz mniej pobłażliwi i rzadko kończą interwencję na pouczeniu, zwłaszcza gdy widzą ewidentne lenistwo kierującego.
Katalog kar jest jednak znacznie bardziej szczegółowy i obejmuje również mniejsze przewinienia, które sumarycznie mogą słono kosztować. Za nieodśnieżone lub brudne światła oraz inne elementy sygnalizacyjne kierowca otrzyma mandat w wysokości 300 złotych oraz aż 8 punktów karnych, co dla wielu osób balansujących na granicy limitu punktowego może oznaczać utratę prawa jazdy. Równie surowo traktowane są nieczytelne tablice rejestracyjne, za które taryfikator przewiduje karę w wysokości 500 złotych i kolejne 8 punktów karnych. Łatwo więc policzyć, że kumulacja tych wykroczeń podczas jednej kontroli drogowej może skończyć się finansową katastrofą, a koszt mandatu wielokrotnie przewyższy cenę dobrej jakości skrobaczki czy odmrażacza do szyb.
Odrębną kwestią, o której kierowcy notorycznie zapominają, jest sposób przygotowywania auta do jazdy, a konkretnie rozgrzewanie silnika na postoju. Uruchomienie pojazdu i pozostawienie go z włączonym silnikiem w czasie odśnieżania w terenie zabudowanym jest wykroczeniem, za które grozi mandat w wysokości 100 złotych, a w przypadku stwierdzenia nadmiernej emisji spalin lub hałasu kwota ta może wzrosnąć do 300 złotych. Prawo o ruchu drogowym jasno zabrania postoju z pracującym silnikiem powyżej jednej minuty, jeśli nie wynika to z warunków ruchu, co ma na celu ograniczenie smogu i uciążliwości dla mieszkańców. Choć w praktyce policjanci rzadziej karzą za to wykroczenie podczas mrozów, to warto pamiętać, że jest to działanie nielegalne i szkodliwe dla środowiska, a nowoczesne jednostki napędowe znacznie szybciej osiągają temperaturę roboczą podczas spokojnej jazdy niż na biegu jałowym.