Deweloper chce stawiać blok przy oborze. Rolnik już się boi, miastowi zaraz będą się skarżyć
Rolnika z Łomży, którego gospodarstwo działało na długo przed tym, jak pojawiły się tam miejskie zabudowania, spotkała absurdalna sytuacja. W bliskim sąsiedztwie jego działki, na której znajduje się m.in. obora, ma pojawić się sześciopiętrowy blok mieszkalny. Rolnik dowiedział się o planowanej budowie jako ostatni. W sprawie interweniuje Grzegorz Leszczyński, prezes Podlaskiej Izby Rolniczej oraz Janusz Wojciechowski, były komisarz UE do spraw rolnictwa.
Absurdalna biurokracja uderza w polskiego rolnika
Sytuacja, z którą mierzy się Paweł Weber z Łomży, brzmi jak ponury żart, choć dla niego jest to dramatyczna rzeczywistość. Gospodarstwo rolne, funkcjonujące w tym miejscu na długo przed rozbudową miasta, nagle znalazło się na kursie kolizyjnym z agresywną ekspansją deweloperską. W bezpośrednim sąsiedztwie obory, w której rolnik hoduje bydło, ma stanąć sześciopiętrowy blok mieszkalny.
To, co w cywilizowanym kraju nie powinno mieć miejsca, staje się faktem za sprawą kuriozalnej interpretacji przepisów. Weber o inwestycji, która może zrujnować jego wieloletnią pracę, dowiedział się jako ostatni, po fakcie. Sprawa stała się głośna i budzi ogromne kontrowersje, ujawniając absurdalne luki w systemie prawnym i administracyjnym, który w tym przypadku działa wbrew interesom lokalnej społeczności i polskiej wsi. Osobliwy spór, w którym deweloper i biurokracja stają naprzeciw obory i praworządności, angażuje już nie tylko lokalne władze.
Rolnik nie został uznany za stronę postępowania
Problem Pawła Webera koncentruje się wokół kwestii uznania go za stronę postępowania administracyjnego. Jest to kluczowy element całej sprawy, ponieważ status strony daje obywatelowi prawo do aktywnego uczestnictwa w procesie wydawania pozwolenia na budowę, wnoszenia uwag i odwołań, a tym samym do ochrony swoich interesów. Jak to możliwe, że właściciel gospodarstwa, którego granice działki leżą zaledwie kilka metrów od miejsca planowanej inwestycji – sześciopiętrowego bloku, z którego okien przyszli lokatorzy będą mieli "widok" na oborę – został pominięty?
Taka sytuacja jest niezrozumiała, zwłaszcza że w polskim prawie administracyjnym stroną postępowania w sprawie pozwolenia na budowę jest każdy, kogo nieruchomość znajduje się w obszarze oddziaływania obiektu. Obszar ten definiowany jest między innymi przez sposób użytkowania planowanej inwestycji oraz potencjalny wpływ na sąsiednie nieruchomości. Trudno sobie wyobrazić, że sześciopiętrowy budynek mieszkalny, stawiający ponad 100 nowych lokatorów w bezpośrednim sąsiedztwie czynnego gospodarstwa rolnego, nie wywołuje żadnego oddziaływania, czy to w kontekście hałasu, zacienienia, czy po prostu kolizji interesów.
Jak to ma wyglądać? Ja będę ładował obornik na rozrzutnik, a na balkonie będą siedzieć ludzie z kawą i patrzeć. Przecież to absurd. Dopiero się zacznie, gdy postawią ten blok. Zniszczą naszą gospodarkę - mówił Paweł Weber na antenie TVP Info w programie “Reporterzy”.
Rolnictwo kontra deweloperka. W sprawie interweniuje Podlaska Izba Rolnicza i były komisarz UE do spraw rolnictwa
Sprawa ta ujawnia głęboki problem biurokratyczny. Urzędnicy, kierując się najprawdopodobniej zbyt wąską i literalną interpretacją przepisów, nie wzięli pod uwagę istoty sąsiedztwa. Lokatorzy, którzy wprowadzą się do bloku, niemal natychmiast zaczną odczuwać dyskomfort związany z działalnością rolną – zapachami, hałasem maszyn czy muchami. Z dużym prawdopodobieństwem w krótkim czasie zainicjują skargi, które mogą prowadzić do paraliżu, a nawet konieczności zamknięcia gospodarstwa.
Rolnictwo, zwłaszcza w obszarach podmiejskich, mierzy się z ciągłymi próbami wywłaszczania ekonomicznego. Gdy wokół gospodarstwa, które generuje pewne niedogodności (zapachy, hałas), rośnie tkanka miejska, nowi mieszkańcy niemal zawsze zaczynają domagać się uregulowania i wyciszenia działalności rolniczej. To prowadzi do sytuacji, w której rolnik, zmuszony do ograniczenia swojej pracy z powodu skarg sąsiadów, staje się ofiarą nieuczciwego i krótkowzrocznego planowania przestrzennego.
W ten sposób, poprzez urzędniczą decyzję, w majestacie prawa, wywłaszczony i pozbawiony możliwości zarobkowania zostaje właściciel legalnie funkcjonującego od lat gospodarstwa rolnego. To, że rolnik został uznany za osobę postronną, jest w tym kontekście nie tylko absurdalne, ale i skandaliczne. Interwencję w jego obronie podjęli już między innymi Grzegorz Leszczyński, prezes Podlaskiej Izby Rolniczej, oraz Janusz Wojciechowski, były komisarz UE do spraw rolnictwa.
Wojciechowski we wpisie zamieszczonym w serwisie X wyraźnie podkreślił, że “to miasto przyszło do rolnika, nie odwrotnie” i zadeklarował kontakt z panem Pawłem Weberem. Zapowiedział wykorzystanie wszelkich prawnych możliwości interwencji i pomocy.
Również Podlaska Izba Rolnicza stanęła po stronie rolnika i wyraziła stanowczy sprzeciw wobec planowanej budowy sześciopiętrowego bloku mieszkalnego w bezpośrednim sąsiedztwie gospodarstwa. PIR wnioskuje o wycofanie zgody na realizację planowanej budowy w tym miejscu i zagwarantowanie możliwości dalszego prowadzenia gospodarstwa bez żadnych zakłóceń.
ZOBACZ TAKŻE: Kary za ten czyn zostaną zaostrzone. Rolnicy muszą o tym wiedzieć, to dziesiątki tysięcy złotych