Kary za ten czyn zostaną zaostrzone. Rolnicy muszą o tym wiedzieć, to dziesiątki tysięcy złotych
Rolnictwo zmaga się z wysokim ryzykiem jednego konkretnego zagrożenia, często wywołanym nieświadomie, ale nierzadko również celowo. Ustawodawca postanowił ukrócić jeden z najbardziej szkodliwych procederów. Zmiany w prawie uderzą rolników mocno po kieszeni, nawet jeśli skończy się tylko na strachu.
Patologie wciąż nie zniknęły z rolnictwa
Polska wieś, mimo ogromnej modernizacji w ostatnich dwóch dekadach, wciąż boryka się z pewnymi patologiami. Jednym z poważniejszych problemów jest nieprawidłowe stosowanie środków ochrony roślin. Chodzi zarówno o przekraczanie zalecanych dawek pestycydów, jak i wykonywanie oprysków w nieodpowiednich warunkach, na przykład przy silnym wietrze, co prowadzi do znoszenia cieczy roboczej na sąsiednie uprawy czy obszary chronione. Szczególnie dotkliwe jest wykonywanie oprysków zbyt blisko cieków wodnych czy ujęć wody pitnej, co prowadzi do skażenia środowiska i ma fatalny wpływ na organizmy wodne oraz pszczoły.

W okresach suszy nasila się zjawisko nielegalnego poboru wody do nawadniania upraw, często poprzez budowę prowizorycznych ujęć lub studni głębinowych bez wymaganych pozwoleń wodnoprawnych, co destabilizuje lokalne zasoby wód gruntowych. Dużym wyzwaniem, zwłaszcza w regionach o intensywnej produkcji zwierzęcej, pozostaje niewłaściwe składowanie nawozów naturalnych. Wymogi tak zwanego programu azotanowego, wynikające z unijnej dyrektywy, jasno określają zasady przechowywania obornika (na nieprzepuszczalnych płytach obornikowych) i gnojowicy (w szczelnych zbiornikach). Niestosowanie się do tych zasad, na przykład składowanie obornika bezpośrednio na gruncie, prowadzi do zanieczyszczenia wód gruntowych azotanami.
Za nieprzestrzeganie tych wymogów grożą rolnikom wysokie kary finansowe, sięgające kilku tysięcy złotych za poszczególne naruszenia. Oczywiście, osobną kategorią przestępstw gospodarczych są wyłudzenia dopłat bezpośrednich, jednak to właśnie czyny związane bezpośrednio ze środowiskiem są najbardziej dotkliwe dla lokalnych ekosystemów. Ustawodawca, zaostrzając prawo, wysyła sygnał, że taryfa ulgowa w rolnictwie się kończy. Teraz rolnicy muszą mieć się na baczności.
Zagrożenie pożarowe w rolnictwie
Ryzyko pożarowe w rolnictwie jest obecne niemal przez cały rok, jednak jego szczyt przypada na dwa okresy. Pierwszym jest wczesna wiosna, związana właśnie z procederem wypalania traw. Jak podaje Państwowa Straż Pożarna, tylko w 2023 roku odnotowano ponad 16 tysięcy pożarów upraw, co pokazuje skalę problemu. Drugi, znacznie groźniejszy pod względem strat ekonomicznych, to okres żniw. Wyschnięte zboże, wysokie temperatury i intensywna eksploatacja maszyn rolniczych to prosta recepta na katastrofę.
Wystarczy iskra z układu wydechowego kombajnu, przegrzane łożysko w prasie do słomy lub kamień uderzający o metalowe elementy hedera, aby ogień strawił całe pole w kilkanaście minut. Strażacy co roku interweniują przy pożarach kombajnów, traktorów czy właśnie pras. Problemem jest też samozapłon niewłaściwie składowanego siana lub słomy. Jest to proces biologiczny; jeśli wilgotność składowanego materiału przekracza 20-25 proc., wewnątrz pryzmy rozpoczynają się procesy gnilne prowadzone przez mikroorganizmy, które generują ogromne ilości ciepła. Gdy temperatura przekroczy punkt krytyczny, dochodzi do samozapłonu.

Zapobieganie tym zdarzeniom to podstawa. Kluczowa jest tak zwana higiena pracy: regularne przeglądy techniczne i codzienne czyszczenie maszyn, zwłaszcza kombajnów, z pyłu, plew i resztek roślinnych, które łatwo mogą się zająć od gorących elementów silnika czy układu wydechowego. Absolutną koniecznością są sprawne, odpowiednio duże gaśnice w każdym pojeździe pracującym na polu. Wielu rolników zapomina również o podstawowej prewencji, jak wykoszenie i zaoranie pasów przeciwpożarowych wokół pól, szczególnie tych graniczących z lasami. Zaniedbania w tym obszarze, nawet jeśli prowadzą do nieumyślnego zaprószenia ognia, są już teraz karane. Mówi o tym artykuł 82 Kodeksu Wykroczeń, który za "nieostrożne obchodzenie się z ogniem” lub nieprzestrzeganie przepisów przeciwpożarowych przewiduje karę aresztu, grzywny lub nagany. Teraz dojdzie do zaostrzenia prawa w podobnym zakresie. Rolnicy muszą o tym wiedzieć.
Zobacz też: Rząd chce zmian w opłatach za wywóz odpadów. Gminy zważą śmieci Polaków
Za ten czyn kary będą ostrzejsze
Wypalanie traw to relikt, który mimo lat edukacji i ostrzeżeń wciąż ma się dobrze. Dlaczego rolnicy to robią? Wśród części z nich panuje głęboko zakorzeniony mit, że ogień użyźnia glebę, dostarczając jej popiołu bogatego w minerały. To całkowita nieprawda. Eksperci z ośrodków doradztwa rolniczego i ekolodzy są zgodni: ogień wyjaławia glebę. Zabija nie tylko cenną materię organiczną (próchnicę), ale także pożyteczne mikroorganizmy i drobną faunę, jak dżdżownice, które naturalnie spulchniają ziemię.
Po pożarze gleba potrzebuje kilku lat na regenerację. Ogień niszczy miejsca lęgowe ptaków i zabija małe zwierzęta, które nie są w stanie uciec. Co więcej, dym z płonących łąk to potężna emisja dwutlenku węgla do atmosfery. Dotychczasowe kary, choć surowe na papierze, najwyraźniej nie były wystarczająco dotkliwe. Rolnikowi za wypalanie traw grożą bowiem konsekwencje na trzech polach. Po pierwsze, są to kary administracyjne nakładane przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Stwierdzenie takiego procederu podczas kontroli skutkuje obniżeniem, a nawet całkowitym odebraniem dopłat bezpośrednich za dany rok. Redukcja może sięgać od kilku do nawet stu procent całości płatności, co dla wielu gospodarstw oznacza utratę dziesiątek tysięcy złotych. Po drugie, to wspomniany Kodeks Wykroczeń i grzywna. Po trzecie, jeśli ogień się rozprzestrzeni, w grę wchodzi Kodeks Karny.
Teraz jednak sankcje mają być jeszcze surowsze. Sejm przegłosował nowelizację Kodeksu Wykroczeń, która drastycznie podnosi sankcje finansowe. Za czyny określone w artykule 82, w tym za wypalanie traw, maksymalna grzywna orzekana przez sąd wzrośnie z 5 tysięcy aż do 30 tysięcy złotych. Co więcej, wzrośnie też maksymalna wysokość mandatu karnego, który będą mogli nałożyć funkcjonariusze na miejscu zdarzenia, z 500 złotych do 5 tysięcy złotych. Z katalogu kar za te wykroczenia zniknie też najłagodniejsza kara nagany, uznana za nieskuteczną. To właśnie przymusowe i nieuchronne uderzenie po kieszeni ma ostatecznie zniechęcić do sięgania po zapałki.