Sąsiadka nasyła na rolnika kontrole. Powodem są "śmierdzące krowy"

Pomimo tego, że służby kontrolujące dolnośląskie gospodarstwo nie znalazły uchybień w sposobie jego prowadzenia, sąsiadka nadal uważa, że rolnik łamie prawo. 

Krowy, które nieładnie pachną

Z roku na rok na wsi pojawia się coraz więcej osób, które zawodowo nie są związane z rolnictwem. Ludzi z miast kusi możliwość nabycia przestronnego domu, z pięknym widokiem przez okno, bliskością natury i możliwością odpoczynku od zgiełku metropolii. Nic w tym dziwnego - polska wieś jest pięknym miejscem.

Duża część z osób, które przeprowadzają się z miast na wieś, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że w okolicy znajdują się gospodarstwa i pola - a wraz z nimi nieunikniona jest ekspozycja na hałasy maszyn rolniczych i zapachy bydła i trzody chlewnej.

Istnieją jednak osoby, które nie akceptują charakterystyki wsi i wchodzą z rolnikami na wojenną ścieżkę. Taką właśnie sytuację przytoczył portal tygodnik-rolniczy.pl, opisujący historię hodowców bydła ze wsi Czadrów w gminie Kamienna Góra na terenie Dolnego Śląska.

Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo:

[EMBED-6]

Sąsiadka gospodarzy uważa, że należące do nich krowy są śmierdzące, a działanie gospodarstwa chce udaremnić poprzez nasyłanie inspekcji i kontroli najrozmaitszych służb. W rozmowie z portalem tygodnik-rolniczy.pl rozgoryczony rolnik wskazuje, że wizytowali go lekarze weterynarii, straż pożarna, policja, straż gminna, inspektorzy Wód Polskich, a także ochrony środowiska.

Dobra wiadomość jest taka, że w gospodarstwie nie znaleziono żadnych uchybień. Zła wiadomość: rolnik na pewien czas musiał wstrzymać pewne inwestycje, takie jak m.in. budowa wiat dla maszyn rolniczych. Wskutek tego musi parkować swoje pojazdy aż dziewięć kilometrów dalej.