Wywożą całe bagażniki tych grzybów. Lepiej się spieszyć, sezon się kończy
Jesienne grzybobranie to w Polsce coś więcej niż hobby. To niemal sport narodowy, element kulturowego DNA, który co roku, niezależnie od pogody, przyciąga do lasów miliony Polaków. Choć sezon 2025 powoli dobiega końca, lasy wciąż przeżywają prawdziwe oblężenie. Obecnie na celowniku jest jeden gatunek, który wywożony jest kilogramami.
Polacy kochają grzybobranie
Dla wielu Polaków wyjście na grzyby to tradycja ważniejsza niż niedzielny obiad. To rytuał przekazywany z pokolenia na pokolenie, łączący relaks na łonie natury z dreszczykiem emocji podczas poszukiwań. Koszyki pełne borowików czy podgrzybków to powód do dumy i obiekt zazdrości sąsiadów. W erze mediów społecznościowych, zdjęcia pełnych koszy, a nierzadko całych bagażników, stały się wręcz elementem rywalizacji i budowania statusu "prawdziwego grzybiarza".
Na szczęście polskie prawo jest dla zbieraczy wyjątkowo liberalne. W przeciwieństwie do wielu krajów Europy Zachodniej, sytuacja w Polsce jest komfortowa. We Włoszech na przykład, zbiory są regulowane regionalnie, a licencja (tesserino) może kosztować kilkadziesiąt euro rocznie, przy dziennym limicie 1-3 kg. W Niemczech limity są ustalane przez landy, ale zazwyczaj oscylują wokół 1 kg na własny użytek. Przekroczenie tych ilości jest traktowane jako działalność komercyjna i surowo karane. W Polsce, zgodnie z Ustawą o lasach, wstęp do lasów państwowych jest wolny, a zbieranie owoców runa leśnego, w tym grzybów, na własny użytek jest w pełni legalne i darmowe. Lasy Państwowe, stanowiące 77 proc. powierzchni leśnej kraju, są otwarte dla każdego.

Oczywiście istnieją wyjątki. Zbieranie grzybów jest surowo zabronione na terenach parków narodowych oraz w rezerwatach przyrody. Nie wolno również wchodzić na obszary wojskowe, uprawy leśne do czterech metrów wysokości, drzewostany nasienne czy powierzchnie badawcze. Najczęstszym grzechem grzybiarzy jest jednak łamanie zakazu wjazdu pojazdami silnikowymi do lasu. Art. 161 Kodeksu Wykroczeń mówi jasno, że za wjazd samochodem do lasu w miejscu niedozwolonym grozi mandat do 500 zł. Straż Leśna i policja regularnie patrolują leśne dukty i parkingi. Równie ważny jest sposób zbierania. Należy to robić umiejętnie, wykręcając grzyb lub delikatnie go wycinając tuż przy ziemi, aby nie uszkodzić grzybni, czyli delikatnej, podziemnej sieci strzępek, która jest właściwym organizmem grzyba. Za niszczenie grzybni lub zbieranie grzybów w miejscach niedozwolonych grozi mandat karny w wysokości do 500 złotych.
To uwielbiane grzyby Polaków
Kiedy myślimy o polskim grzybobraniu, przed oczami staje nam borowik szlachetny, popularnie zwany prawdziwkiem. To król polskich lasów i najbardziej pożądany okaz. Tuż za nim plasują się podgrzybki brunatne, które często występują masowo, oraz maślaki, uwielbiane za ich delikatny smak, mimo kłopotliwego obierania śliskiej skórki. W polskich koszykach ląduje również powszechnie kurki, czyli pieprzniki jadalne, cenione za aromat i uniwersalność w kuchni. Osobne miejsce w panteonie zajmuje czubajka kania, której wielkie kapelusze smażone w panierce dla wielu smakiem przewyższają prawdziwy kotlet schabowy.
Tu jednak kryje się największe niebezpieczeństwo. Kania bywa notorycznie mylona ze śmiertelnie trującym muchomorem sromotnikowym, zwłaszcza w młodym stadium. Atlasy grzybów i aplikacje mobilne co roku odnotowują tysiące zapytań o różnice. Zasada jest żelazna: Nie jesteś pewien na 100 proc., nie bierz. Sromotnik (oraz trujący muchomor plamisty) ma pierścień przyrośnięty i wyraźną bulwiastą pochwę u podstawy, często ukrytą w ściółce. Kania musi mieć ruchomy pierścień na trzonie i nigdy nie ma pochwy u podstawy.

Doświadczeni grzybiarze chętnie sięgają po rydze, uznawane za jedne z najszlachetniejszych grzybów blaszkowych, czy gąski, zwłaszcza zielonki, choć te wymagają dużej wprawy. Mniej znane, a równie cenne, są choćby lejkowce dęte, zwane "czarnymi kurkami", które zachwycają głębokim, niemal truflowym aromatem. Warto też wspomnieć o coraz popularniejszym siedzuńcu sosnowym, zwanym "szmaciakiem" lub "kozią brodą", grzybie o wyglądzie gąbki. Popularność grzybów to także aspekt ekonomiczny. W sezonie przydrożne parkingi leśne zamieniają się w małe targowiska, a w wielu regionach prężnie działają skupy runa leśnego. Eksportują one polskie grzyby, zwłaszcza kurki i borowiki, do Europy Zachodniej, głównie Niemiec i Francji, gdzie osiągają zawrotne ceny. Ceny w skupach za borowika klasy premium potrafią sięgać 50-70 zł za kilogram, co dla wielu mieszkańców terenów leśnych stanowi istotne źródło dodatkowego dochodu.
Polacy wywożą te grzyby kilogramami
Jednak późna jesień, gdy sezon na prawdziwki i podgrzybki powoli mija, należy do innego gatunku. Mowa o opieńce, a właściwie całym kompleksie gatunków, z których najpopularniejsza jest opieńka miodowa (Armillaria mellea), ale też opieńka ciemna (Armillaria ostoyae). Dla zbieracza różnice są minimalne. To właśnie opieńki Polacy potrafią obecnie wywozić z lasów dosłownie bagażnikami.
Skąd taka popularność? Opieńki rosną w ogromnych koloniach, często oblepiając pnie drzew, zwłaszcza martwych lub osłabionych, a także ich korzenie. Opieńka jest groźnym pasożytem, który potrafi zniszczyć całe połacie drzewostanu, dlatego jej zbieranie jest wręcz pożądane przez leśników. Znalezienie jednego takiego miejsca pozwala zapełnić koszyk, a nawet wiadro, w ciągu kilkunastu minut. Grzybiarze opisują widoki "płotów" czy "dywanów" w całości pokrytych brązowo-miodowymi kapelusikami. To właśnie te zdjęcia dominują teraz w mediach społecznościowych, często z podpisami "zapasy na zimę zrobione".
To grzyb o wyrazistym, lekko korzennym smaku, który fantastycznie sprawdza się w marynatach. Ocet i przyprawy wydobywają jej specyficzną chrupkość. Wiele osób ceni je także duszone, jako bazę do sosów lub farsz do pierogów. Trzeba jednak bezwzględnie pamiętać, że opieńki są jadalne tylko i wyłącznie po obróbce termicznej. Surowe lub niedogotowane są trujące. Zawierają one substancje (głównie hemolizyny), które są toksyczne i drażniące dla układu pokarmowego. Niedogotowanie opieniek kończy się zazwyczaj silnymi bólami brzucha, nudnościami i wymiotami. Dlatego przed dalszym przetwarzaniem należy je obowiązkowo obgotować przez co najmniej 15-20 minut, a wodę odlać, najlepiej dwukrotnie, ponieważ toksyny przechodzą do wywaru. Skupy runa leśnego również przyjmują opieńki, choć ich cena jest znacznie niższa niż borowików, często 5-10 zł za kg. Jednak możliwość zebrania kilkudziesięciu kilogramów w krótkim czasie sprawia, że dla wielu jest to opłacalny zarobek. Dla wielu to właśnie opieńka jest prawdziwym skarbem jesieni, pozwalającym zamknąć smak lasu w słoikach na całą zimę. Sezon na nie jest krótki i kończy się gwałtownie wraz z nadejściem silniejszych mrozów, dlatego grzybiarze spieszą się na ostatnie tak obfite zbiory.