Makabryczne odkrycie w gospodarstwie pod Ostródą. Rolnik zgotował swoim zwierzętom piekło
Z pozoru zwyczajne gospodarstwo w województwie warmińsko-mazurskim okazało się miejscem, w którym dochodziło do scen niczym z horroru. To, co znaleziono w stodole i oborze, poruszyło nawet doświadczonych funkcjonariuszy i weterynarzy. Właściciel został zatrzymany i usłyszał zarzuty znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem.
Martwe zwierzęta na terenie gospodarstwa
W jednym z gospodarstw w Idzbarku, niewielkiej miejscowości położonej pod Ostródą (woj. warmińsko-mazurskie), dokonano przerażającego odkrycia. Na terenie posesji znaleziono kilkanaście martwych zwierząt — zarówno dorosłych krów, jak i cieląt oraz kur. Według wstępnych ustaleń, do ich śmierci doprowadziły skrajne zaniedbania i brak podstawowej opieki.
Do ujawnienia dramatycznej sytuacji doszło 3 kwietnia, kiedy to powiatowy lekarz weterynarii powiadomił ostródzką policję o padłych zwierzętach na jednej z wiejskich posesji. Na miejsce natychmiast wysłano patrol. Funkcjonariusze zastali 33-letniego właściciela gospodarstwa, który w chwili zatrzymania miał 1,2 promila alkoholu w organizmie.
Informację taką przekazał policjantom powiatowy lekarz weterynarii, który pojechał na miejsce zdarzenia. W związku z tym zdarzeniem policjanci zatrzymali 33-letniego właściciela zwierząt do wyjaśnienia sprawy. Mężczyzna w momencie zatrzymania był pijany, miał 1,2 promila alkoholu w organizmie - poinformowała podkom. Anna Karczewska z Komendy Powiatowej Policji w Ostródzie.
Zarzuty i decyzja prokuratury
Podczas dalszych czynności ujawniono aż 13 martwych krów w różnym wieku — od cieląt po dorosłe osobniki, a także 10 martwych kur. Zwierzęta miały być przetrzymywane w rażąco złych warunkach: bez dostępu do pożywienia, wody, a także bez jakiejkolwiek opieki weterynaryjnej. Ich śmierć była powolna i bardzo bolesna.
Zatrzymany 33-latek usłyszał zarzut znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Prokurator, który zajmuje się sprawą, zdecydował o objęciu mężczyzny policyjnym dozorem. Dodatkowo został na niego nałożony zakaz posiadania i sprawowania opieki nad jakimikolwiek zwierzętami.
Przestępstwo, którego się dopuścił, zagrożone jest karą do 5 lat pozbawienia wolności. W śledztwie najważniejsze będą opinie biegłych i wyniki sekcji padłych zwierząt. Śledczy nie wykluczają, że sprawa może się jeszcze rozwinąć, zwłaszcza jeśli potwierdzone zostaną sygnały o wcześniejszych zaniedbaniach. Po zatrzymaniu 33-latka mieszkańcy we wsi zaczęli komentować to, co działo się w jego gospodarstwie .
Co dalej z gospodarstwem i zwierzętami?
Niektórzy mieszkańcy Idzbarka wspominali, że sytuacja zwierząt od dawna budziła ich niepokój. Pojawiały się doniesienia o wychudzonych krowach i nieprzyjemnym zapachu dochodzącym z posesji. Mimo to nikt wcześniej nie zgłosił oficjalnie sprawy odpowiednim służbom. Nic dziwnego, że w sieci pojawiają się głosy krytyki wobec lokalnej społeczności, która, choć zauważała problem, nie zareagowała w porę i pozostawała obojętna wobec cierpienia zwierząt.
Tego typu sytuacje nie są odosobnione. Co roku do służb weterynaryjnych i organizacji zajmujących się ochroną zwierząt trafiają dziesiątki podobnych zgłoszeń. Niestety, często działania podejmowane są dopiero wtedy, gdy dochodzi do tragedii, a wtedy na ratunek bywa już za późno.
Na terenie gospodarstwa pozostały jeszcze żywe zwierzęta, które, jak informują służby, również były w złym stanie. Zostały one natychmiast odebrane właścicielowi i objęte opieką weterynaryjną. Decyzję o ich dalszym losie podejmą odpowiednie instytucje, ale najprawdopodobniej trafią do gospodarstw zastępczych lub pod opiekę fundacji.
