Nagranie rolniczki z Podlasia miało wkurzyć Kołodziejczaka. Jest awantura
Krążący od 2 lutego 2024 roku w mediach społecznościowych filmik rolniczki z Podlasia stał się kością niezgody podczas piątkowego posiedzenia Sejmu. Doszło wówczas do starcia słownego między posłem PiS a Michałem Kołodziejczakiem.
Oskarżenia w kierunku posła KO
Opublikowany w mediach społecznościowych filmik Julity Olszewskiej, rolniczki z Brańska, stał się ostatnio tak bardzo popularny, że jego treść została przytoczona podczas piątkowych obrad Sejmu. Polityk PiS Sebastian Łukasiewicz prosto z mównicy sejmowej skierował słowa oskarżenia do wiceministra rolnictwa Michała Kołodziejczaka:
Panie Marszałku, Wysoka Izbo, wczoraj doszło do sytuacji skandalicznej. Pan Michał Kołodziejczak dzwonił do rolniczki w województwa podlaskiego, do pani Julity Olszewskiej. Mam na to screeny i dowody, że zaczął ją zastraszać. Mało tego, pan Kołodziejczak wysłał do domu pani Olszewskiej silnych ludzi, którzy kazali usunąć film z Internetu, który zrobił 3 mln zasięgów. To jest skandal.
Na reakcję wiceministra rolnictwa nie trzeba było długo czekać. Już po chwili poseł Kołodziejczak wszedł na mównicę i próbował bronić się przed oskarżeniami:
To jest kłamstwo i pomówienie. Może pan sobie kłamać, prawdy nie zakłamiecie.
Tuż po kilku chwilach poseł Kołodziejczak podszedł do przedstawicieli partii opozycyjnej, posła Suskiego oraz Łukasiewicza, próbując wejść z nimi w burzliwą dyskusję. Poseł Łukasiewicz wyciągnął swój telefon i wymachiwał nim przed oczami lidera Agrounii. Całe zamieszanie natychmiast doprowadził do porządku Marszałek Sejmu- Szymon Hołownia.
Mocne słowa rolniczki z Podlasia
Sytuacja, która miała miejsce podczas piątkowego posiedzenia Sejmu, odnosiła się do rolniczki Julity Olszewskiej, która około tygodnia temu zamieściła swój film na TikToku. Tematyka filmiku nawiązywała w gruncie rzeczy do protestów rolników:
9 lutego ruszamy ze strajkiem generalnym rolników w Polsce. Słuchajcie konsumenci, zwykli ludzie. My walczymy o nas, o was. Nie chcemy pieniędzy z nieba. Chcemy produkować, chcemy mieć pewność, że to co kupujecie w sklepach jest moje czy kolegi, a nie pochodzi z ukraińskiego holdingu - tłumaczyła
Rolniczka zwróciła uwagę również na ilości polskich malin czy pomidorów, których nie brakuje, a jednak w dalszym ciągu sprowadzane są masowo z Ukrainy. Podkreśliła, że rolnicy strajkują po to, by ukrócić napływ towarów rolnych od wschodnich sąsiadów. Na koniec zwróciła się bezpośrednio do wiceministra rolnictwa tymi słowami:
Panie Kołodziejczak, na czyich plecach pan tam doszedł? Na czyich plecach? A teraz siedzisz tam i co robisz, debilu? - mówiła w swoim wideo
Szybka reakcja Michała Kołodziejczaka
Opublikowany film rolniczki odbił się echem wśród odbiorców w kraju. Został udostępniany przez tysiące ludzi - dotarł również do samego Michała Kołodziejczaka. Po kilku dniach od rozpowszechnienia filmiku w sieci, pani Julita opublikowała kolejny, w którym opowiedziała o tym, co ją spotkało.
Po paru godzinach od umieszczenia tego filmu, przyjechało do mnie dwóch panów – nie wiem, jak szybko mnie znaleźli, ale widocznie teraz wszystkich można znaleźć – i powiedziało mi, że mam ten film usunąć i na temat Michała Kołodziejczaka nie odzywać się, bo ja go nie znam i nie mam prawa nic o tym mówić. Mam się zamknąć i czekać na rezultaty.
Rolniczka o całym zajściu poinformowała policję, gdyż zwyczajnie bała się o siebie i swoją rodzinę. Po jakimś czasie zatelefonował do niej lider Agrounii, który nawet nie próbował wysłuchać, co ma do powiedzenia. Kołodziejczak uciął rozmowę tłumacząc się brakiem czasu, dlatego że akurat w tamtej chwili przebywał w ministerstwie i pisał ustawy.
W niedzielę zadzwonił ponownie. Tym razem - jak tłumaczy Julita Olszewska - nie była to spokojna rozmowa. Poseł KO przekazał rolniczce, że zostanie oskarżona.
On nie daruje takiej obrazy, że on sobie nie pozwoli, żeby ktokolwiek tak o nim mówił. Myślałam, że jak osoba pełni jakiś urząd, to powinna chwilę się przytrzymać i zastanowić się, że coś tu poszło nie tak, ktoś może wyrwał się przed szereg, ktoś może nie pomyślał albo po prostu źle trafił, nie na tę osobę, co trzeba - mówiła Olszewska ze łzami w oczach
Sam zainteresowany zaprzecza wszelkim doniesieniom i pogłoskom, jakoby miało dojść do takiej sytuacji i zdecydowanym tonem zapowiada, że zajmie się tym Komisja Etyki Poselskiej.