Wywłaszczenie pod budowę CPK. Rolnik zdradził, ile płacono właścicielom gruntów
Afera związana z działką pod budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego, która została sprzedana firmie Dawtona, wzbudziła niemałe emocje w Polakach. Grupą, którą szczególnie dotknęła, są rolnicy, których nieruchomości również są brane pod uwagę w projekcie. Jeden z nich, którego teren jest przeznaczony pod CPK, zabrał głos i wyznał, na ile wyceniono jego ziemię.
Trwają działania pod Centralny Port Komunikacyjny
Realizacja tak monumentalnego projektu, jakim jest Centralny Port Komunikacyjny, wymaga pozyskania tysięcy hektarów prywatnych gruntów. Proces ten budzi skrajne emocje, opierając się na dwóch filarach: dobrowolności i przymusie. Pierwszy to Program Dobrowolnych Nabyć (PDN), który ma zachęcać właścicieli do sprzedaży. Spółka CPK oferuje w nim bonusy: 120 proc. wartości rynkowej gruntu oraz 140 proc. wartości rynkowej budynków. To "marchewka", która ma przyspieszyć transakcje i złagodzić społeczne napięcia. Dla wielu to jednak iluzoryczny wybór, gdyż alternatywa jest znacznie gorsza.

Gdy właściciel nie zgadza się na warunki PDN, do gry wkracza "kij", czyli przepisy Ustawy o CPK, potocznie zwanej specustawą. Na jej mocy wojewoda wydaje decyzję lokalizacyjną, która automatycznie zatwierdza podział i przejęcie nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa. Właścicielowi pozostaje 120 dni na opuszczenie domu. Kluczowy i najbardziej zapalny element to odszkodowanie. Jego wysokość ustala nie spółka CPK, a niezależny rzeczoznawca majątkowy w dokumencie zwanym operatem szacunkowym.
I tu leży pięta achillesowa całego procesu. Wartość nieruchomości określa się według jej stanu z dnia wydania decyzji lokalizacyjnej, ale co ważniejsze, według jej dotychczasowego przeznaczenia. W praktyce oznacza to, że grunty rolne, nawet jeśli za chwilę mają stać się sercem międzynarodowego węzła komunikacyjnego, wyceniane są nadal jako tania ziemia uprawna. To prawnie usankcjonowane zamrożenie wartości, które odcina mieszkańców od zysków generowanych przez inwestycję.
Kontrowersyjna sprzedaż działki pod CPK
Temperatura sporu wokół wycen gwałtownie wzrosła po ujawnieniu przez media (m.in. Onet i Wirtualną Polskę) tak zwanej afery CPK. Dawtona, a właściwie Zakład Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego, to jeden z największych graczy branży spożywczej w Polsce, kontrolowany przez rodzinę Wielgomasów. W centrum uwagi znalazła się spółka powiązana z właścicielami Dawtony, która nabyła strategicznie położone grunty. Chodzi o około 160 hektarów w miejscowości Zabłotnia, niedaleko Wiskitek. Teren ten był od 2008 roku dzierżawiony przez firmę od Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR).

Kontrowersje wzbudził moment i cena transakcji. Jak donosiły media, KOWR sprzedał te grunty 1 grudnia 2023 roku, a więc już po przegranych przez Prawo i Sprawiedliwość wyborach, ale jeszcze przed przekazaniem władzy nowemu rządowi. Cena wyniosła 22,8 miliona złotych, co daje około 14,25 złotego za metr kwadratowy. Problem w tym, że przez tę działkę ma przebiegać linia kolei dużych prędkości, a jej szacunkowa wartość po przekształceniu na cele inwestycyjne może sięgnąć nawet 400 milionów złotych. To potencjalny zysk przekraczający 1700 proc.
Sprawa nabrała politycznego wymiaru, gdy media podały, że sprzedaż odbyła się za zgodą Ministerstwa Rolnictwa, którym kierował wówczas Robert Telus. Polityk PiS w 2023 roku dwukrotnie odwiedzał zakłady Dawtony, a sama firma produkowała promocyjne musy owocowe z wizerunkami polityków PiS, w tym Telusa. Były minister tłumaczył wizyty kryzysem na rynku malin, a za gadżety wyborcze, jak twierdził, legalnie zapłacił. Po wybuchu afery prezes PiS Jarosław Kaczyński zawiesił Telusa w prawach członka partii. Telus bronił się, twierdząc, że nic nie wiedział o transakcji, a sprawę prowadził jego zastępca.
Zobacz: Zacznie się po Wszystkich Świętych. IMGW ostrzega, Polaków czeka nagły zwrot w pogodzie
Rolnik zdradza, ile płacono za ziemie
Echo sprawy Dawtony najgłośniej niesie się wśród tych rolników, którzy również podlegają wywłaszczeniom. Jak donosi "Fakt", jednym z nich jest pan Tadeusz Szymańczak, którego gospodarstwo w Skrzelewie znajduje się ok. 20 km od Zabłotni. Jego ziemia również jest niezbędna pod infrastrukturę towarzyszącą CPK. W rozmowie z dziennikiem rolnik nie krył oburzenia, gdy zestawiono stawkę, za jaką KOWR sprzedał ziemię (ok. 14,25 zł/m2), z jej potencjalną wartością (ok. 250 zł/m2).
Sedno problemu pana Tadeusza i jego sąsiadów polega na tym, że ujawniona wartość działki Dawtony obnażyła prawdziwą stawkę rynkową gruntów pod CPK. Tymczasem im, zwykłym rolnikom, proponuje się w ramach wycen stawki oscylujące wokół 14-16 złotych za metr kwadratowy, jak podaje "Fakt".
Żeby było jasne - ja i całe stowarzyszenie "Nie dla CPK - tak dla rozwoju" nie jesteśmy przeciwko rozwojowi infrastruktury, przeciwko lotnisku. Jednak niech nie będzie to budowane na ludzkiej krzywdzie - stwierdza dla “Faktu”.
Jego gorycz potęgują konkretne przykłady systemowego zaniżania wycen. Jak relacjonował, jego nowoczesny dom o powierzchni 243 m2 rzeczoznawca wycenił metodą odtworzeniową na 900 tysięcy złotych, podczas gdy w okolicy mniejsze domy kosztują 1,7 miliona.
Mam też 3,6 ha lasu gospodarczego. Przyszła pani rzeczoznawca i w lesie spędziła 15 minut, wyceniła go na 139 tys. zł. Wynająłem człowieka z Lasów Państwowych, który spędził trzy godziny w naszym lesie. Jego operat szacunkowy wskazywał, że wart jest 300 tys. zł - oburza się rolnik.
Afera Dawtony pokazała rolnikom, że istnieją dwa światy: jeden dla tych, którzy mają dostęp do informacji i wpływów, i drugi dla zwykłych obywateli, od których państwo egzekwuje sprzedaż ziemi po rażąco niskich, "rolnych" stawkach, grożąc im wywłaszczeniem.