Dziki zachód na północy Polski. Mieszkańcy gminy terroryzowani przez tajemnicze zwierzęta
Przez wiele miesięcy mieszkańcy jednej z gmin na północy Polski musieli zmagać się z niecodziennym problemem. Na ich terenach pojawiło się stado dzikich zwierząt, których pochodzenie przez długi czas pozostawało zagadką. Niezwykłe cechy tych stworzeń sprawiały, że tradycyjne metody walki były nieskuteczne. Aż do teraz.
Zagadkowi intruzi
Z pozoru niewinne, jednak niezwykle problematyczne, zwierzęta zaczęły pojawiać się w już okolicy 2022 roku . Ich obecność szybko zaczęła doskwierać mieszkańcom, powodując nie tylko frustrację, ale i konkretne straty materialne. Uprawy były niszczone, a na drogach dochodziło do niebezpiecznych sytuacji. Mieszkańcy mówili o dzikich, nieznakowanych krowach , które wcale nie odżegnywały się od bliskiego kontaktu z człowiekiem.
Lokalne władze stanęły przed poważnym problemem — jak poradzić sobie ze stadem? Co gorsza, zwierzęta wykazywały zachowania niespotykane u podobnych gatunków.
![krowa 1.jpg](https://images.iberion.media/images/origin/krowa_1_d023cd65d8.jpg)
"Miały cechy wilków i lisów"
Sytuacja stała się na tyle uciążliwa, że gmina Osielsko w woj. kujawsko-pomorskim , na północ od Bydgoszczy, rozważała nawet radykalne kroki.
Ich zachowanie było niezwykłe. Z jednej strony były niezwykle czujne i na najmniejszy ruch reagowały ucieczką, z drugiej potrafiły wtopić się w otoczenie, jakby ich tam nigdy nie było – powiedział radny gminy, Sławomir Stachewicz, w rozmowie z Radiem Eska.
Wiele osób zaczęło zastanawiać się, skąd w ogóle wzięło się to tajemnicze stado. Powszechnie przypisywano im cechy niezwiązane z gatunkiem; mieszkańcy przywoływali raczej wilki lub lisy. Nie było na nich żadnych oznaczeń, a dzikie zachowanie sugerowało, że nie pochodziły z tradycyjnej hodowli.
Na domiar złego, każda próba ich schwytania była skazana na niepowodzenie. Zwierzęta były zbyt szybkie. W tej sytuacji konieczne było znalezienie innego rozwiązania.
Ostateczne rozwiązanie i koniec problemu
Początkowo lokalne władze rozważały nawet odstrzał zwierząt, jednak ten pomysł spotkał się z licznymi przeszkodami prawnymi. W efekcie postanowiono zastosować bardziej humanitarne rozwiązanie. "Zdecydowaliśmy się na odłowienie zwierząt i ich transport do azylu. To była jedyna rozsądna opcja" – przekazał wójt Janusz Jedliński, cytowany przez serwis wp.pl.
Ostatecznie udało się pochwycić siedem osobników, które przetransportowano do azylu w Wielkopolsce. Koszt tej operacji wyniósł 67,5 tys. zł, ale zdaniem władz był to wydatek konieczny. "To koniec koszmarnej historii" – dodał wójt. Zwierzęta teraz przejdą obowiązkową kwarantannę, podczas której zostaną przebadane i przygotowane do życia w nowym środowisku.
![krowa 2.jpg](https://images.iberion.media/images/origin/krowa_2_3f0eb9c796.jpg)
Pierwotny właściciel nadal nie został jednak wytypowany.