Jan Krzysztof Ardanowski o strajku rolników. Ocenił działania rządu
Ogólnopolski Protest Rolników rozpoczęty 9 lutego przewyższył swoimi rozmiarami przewidywania organizatorów. Wśród rolników zapanowała pełna mobilizacja ponad podziałami politycznymi, ponad rodzajami prowadzonej działalności. Specjalnie dla RolnikINFO głos zabrał były minister rolnictwa, Jan Krzysztof Ardanowski.
Jan Krzysztof Ardanowski ocenia strajk rolników
Zapytaliśmy byłego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego o jego ocenę aktualnej sytuacji rolników i strajku organizowanego zarówno w Polsce, jak i w całej prawie Europie.
Jan Krzysztof Ardanowski był ministrem rolnictwa i rozwoju wsi za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości w latach 2018-2020. Był jednym z niewielu ministrów w historii resortu, którego rolnicy szanowali, mimo decyzji nie zawsze zgodnych z ich wymaganiami.
Oceniali go jako ministra rozumiejącego problemy rolników i dążącego do osiągnięcia konsensusu. Podczas kadencji ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka wśród rolników podnosiły się głosy, by nieudolnego ministra zastąpić znanym i poważanym w środowisku rolniczym Janem Krzysztofem Ardanowskim.
Na prośbę redakcji RolnikINFO pan poseł Ardanowski zgodził się odpowiedzieć na pytania związane z aktualną sytuacją rolnictwa, rolników oraz Unii Europejskiej.
Pełnił Pan przez dwa lata funkcję ministra rolnictwa, jak ocenia Pan dzisiejszy strajk rolników?
- Jest jak najbardziej uzasadniony, wpisuje się zresztą w protest rolników w całej Unii Europejskiej. Tak masywnego i szerokiego protestu rolników w Europie nie było od wojny. W Polsce również rolnicy w takiej ilości nigdy nie protestowali, szacuje się że to jest około 260, może więcej miejsc w Polsce. I jest to rozpoczęcie protestu, który według zapowiedzi rolników ma trwać miesiąc - zaznaczył w trakcie rozmowy w “RolnikInfo”.
Jest to może ostatni krzyk rolników o to, by nie niszczyć rolnictwa europejskiego. Protestują właściwie przeciwko dwóm grupom zagrożeń. Z jednej strony europejski Zielony Ład, czyli polityka Komisji Europejskiej ogłoszona w 2019 roku przez ówczesną nową Komisję Europejską bez żadnych konsultacji z krajami członkowskimi, bez konsultacji ze środowiskami rolniczymi, bez analiz ekonomicznych co do skutków, przede wszystkim społecznych i związanych z bezpieczeństwem żywności - dodał.
- Wymyślono Zielony Ład. To jest ideologia generalnie Lewicy Europejskiej, okraszona frazesami o ochronie środowiska, o tym że rolnictwo niszczy klimat, emituje gazy cieplarniane. Natomiast nie dokonano żadnej analizy co w takim razie mieszkańcy Unii Europejskiej, prawie 500 mln ludzi mają jeść. Takie analizy były wykonane później, z własnej inicjatywy przez różne ośrodki nauki rolniczej między innymi Uniwersytet w Wageningen w Holandii, Uniwersytet w Kolonii w Niemczech, polskie jednostki naukowo -badawcze. Wykazały niezbicie, że w Europie zabranie żywności. Europa, która poprzez swoją Wspólną Politykę Rolną odniosła sukces, produkuje wysokiej jakości, bardzo duże ilości żywności, która wystarcza na zapewnienie bezpieczeństwa żywnościowego społeczeństwa europejskiemu, ale również pozwala dzielić się tą żywnością z potrzebującymi na świecie. Teraz to rolnictwo ma ulec destrukcji - ocenił były minister rolnictwa.
- Politycy w Brukseli przygotowują się na wypadek braku żywności podpisując umowy o wolnym handlu, czyli niekwestionowanym, nieutrudnionym dostępie żywności z innych krajów przede wszystkim z Ameryki Południowej, to jest umowa z grupą krajów Mercosur, Nową Zelandią, a od dwóch lat tym dostawcą żywności ma stać się Ukraina.
- W tych krajach które wymieniłem, na Ukrainie również, rolnictwo jest prowadzone w sposób niezrównoważony, są stosowane technologie, również pestycydy niedozwolone w Unii Europejskiej. Te metody, które są wymuszane na rolnikach w Unii Europejskiej nie są tam przestrzegane. A ta żywność ma zastąpić żywność europejską.
- Ten nielogiczny, absurdalny kierunek Zielonego Ładu, proszę zauważyć ograniczenie 55% do 2030 roku było celem, teraz kilka dni temu Komisja Europejska opublikowała kolejne swoje, jak to twierdzi ambitne plany, że do 2040 roku będzie obniżenie emisji gazów cieplarnianych o 90%, czyli już nie “Fit for 55” tylko “Fit for 90”. To uderzy również w rolnictwo i rolnicy o tym wiedzą, dlatego protestują.
- W krajach graniczących z Ukrainą konsekwencją Zielonego Ładu i tej polityki unijnej jest pełne otwarcie na żywność z Ukrainy. To że Komisja Europejska podjęła decyzję, wbrew stanowisku wielu krajów w tym Polski, o przedłużeniu bezcłowego importu, czyli bez żadnych ograniczeń przywożenia żywności z Ukrainy do czerwca 2025 roku, czyli praktycznie półtora roku jeszcze to otwarcie by funkcjonowało. To jest cios w plecy polskiego rolnictwa. To co zostało sprowadzone w 2022-2023 roku zniszczyło rynek zbóż w Polsce, również i te rynki: (bo to dotyczy nie tylko zboża) rzepaku, mięsa drobiowego, w ostatnich tygodniach ogromny import cukru z Ukrainy, jaja, owoce miękkie, miód, który przez Ukrainę z innych rejonów świata do Unii Europejskiej trafia.
- To wszystko zdestabilizowało, mówiąc delikatnie, rynek w Polsce i my jeszcze przez długi czas będziemy musieli odzyskiwać stabilność rynkową, ceny spadły, nie ma gdzie sprzedać, magazyny są pełne. Zresztą był w miarę dobry rok również w polskim rolnictwie, zbiory były przyzwoite w 2023 roku i teraz się okazuje, że my mamy w dalszym ciągu w ogromnych ilościach sprowadzać żywność z Ukrainy.
- Komisja Europejska w sposób cyniczny, fałszywy i bałamutny mówi, że jakieś mechanizmy ochronne, jakieś hamulce chce wprowadzić. Więc ja chcę też wytłumaczyć, że to jest po prostu oszustwo, bo okresem bazowym jest 2022-2023 rok czyli te lata nie przed wojną, tylko po rozpoczęciu wojny, kiedy ta żywność w ogromnych ilościach napłynęła. To ma być rok bazowy, czyli tyle może wpłynąć ile do tej pory wpłynęło, dopiero kiedy byłoby podejrzenie, że wpłynie więcej, to kraj członkowski ma prawo zgłosić to do Komisji Europejskiej, która wtedy daje sobie 4 miesiące czasu na przeanalizowanie wpływu na rynki poszczególnych krajów i wtedy ewentualnie może wprowadzić dodatkowe cła. No przecież to jest kpina, kpina że zdrowego rozsądku i kpina z rolników. Kiedy rynek zostanie zniszczony to wtedy dopiero będzie ewentualnie szukanie jakichś środków zaradczych. Rolnicy to doskonale wiedzą i dlatego protestują.
- To jest protest przede wszystkim przeciwko tej chorej polityce Unii Europejskiej, ale on coraz bardziej zaczyna również przybierać ramy wewnętrzne, ramy krajowe, ponieważ rolnicy oczekują, że obecny rząd, który w ramach demokratycznych wyborów przejął władzę, również powinien chronić polskie rolnictwo. Mają zastrzeżenia i wątpliwości do polityki Prawa i Sprawiedliwość, która również doprowadziła do tego, że tego zboża z Ukrainy wpłynęło bardzo dużo, ale w pewnym momencie (może za późno) PiS się opamiętał wprowadzając jednostronny zakaz i udzielając pomocy finansowej rolnikom - przekazał.
Jan Krzysztof Ardanowski ocenił działania polskiego rządu i ministerstwa rolnictwa
Jak ocenia Pan w takim razie działania polskiego rządu?
- Rolnicy oczekują, że obecny rząd będzie chronił polski rynek, będzie chronił polskich rolników, będzie chronił bezpieczeństwo żywnościowe Polski. Szczególnie, i mówią to bardzo głośno, że pan premier Donald Tusk przedstawiał siebie jako człowieka wyjątkowo wpływowego w Brukseli, człowieka, który może wszystko załatwić, to jest Donald “wszystko mogę” Tusk, który wszędzie ma przyjaciół, koleżanki, kolegów, panią Ursulę, kolegów z Europejskiej Partii Ludowej, którą kierował, no więc może wszystko załatwić. Więc rolnicy mają uzasadnione oczekiwania. Panie Premierze proszę dopilnować polskich interesów, a nie godzić się na każdą głupotę, która z Brukseli idzie! Stąd te protesty i to na pewno nie będą jedyne protesty, one będą trwały, zarówno w Polsce jak i w Unii Europejskiej.
Jak ocenia Pan działania resortu rolnictwa?
- Ja wspieram Czesława Siekierskiego, wydaje mi się, że jest człowiekiem rozsądnym, znającym również niuanse polityki unijnej, bo przecież był kilka kadencji europosłem, był szefem Komisji Rolnictwa w Parlamencie Europejskim. Jest człowiekiem niewątpliwie doświadczonym, tylko pytanie, czy ma na cokolwiek wpływ? Czy jest ministrem, który nie podejmuje decyzji, bo podejmowane są przez premiera i przez cały rząd? Czy będzie w stanie te rozwiązania o których mówi, które są zbieżne z tym o czym przed chwilą mówiłem, czy będzie je w stanie realizować?
- Jeżeli nie będzie w stanie, to stanie się postacią tragiczną, która obiecuje rolnikom, że w drodze rozmów z Ukrainą my zabezpieczymy polskie interesy. A jednocześnie widzimy, że już w czasie rozmów z Komisją Europejską, które się toczyły przed podjęciem decyzji o przedłużeniu bezcłowego importu, argumenty polskie, argumenty Siekierskiego nie zostały w żaden sposób uwzględnione. Oprócz tego rozmowy z Ukrainą, które się mają toczyć do czerwca tego roku dotyczące jakichś jednostronnych regulacji ze strony polskiej są przez Ukraińców lekceważone - wskazał Ardanowski.
- Słyszałem wypowiedzi polityków ukraińskich, którzy mówią “ale my nie musimy rozmawiać z pojedynczymi krajami, bo przecież pani Ursula Von der Leyen i Komisja Europejska podjęły decyzję, że Unia Europejska jest całkowicie otwarta na żywność z Ukrainy i nie będzie nam tu żadna Polska ani inny kraj indywidualnie nam tu jakichś utrudnień wprowadzała”. To jest pytanie, które rolnicy stawiają, na które najbliższe dni, najbliższe tygodnie na nie odpowiedzą, czy ministerstwo rolnictwa jest kreatorem polityki wobec polskiego rolnictwa, wobec rynku rolnego (to jest zresztą w gestii resortu rolnictwa nadzór nad rynkami rolnymi)? Czy ministrowie, dotyczy to Siekierskiego i jego zastępców, są tylko figurantami, którzy nie mają na nic wpływu, a nie uzyskają żadnej pomocy ze strony rządu i premiera Tuska? - pyta były minister rolnictwa.
Poseł Ardanowski ocenia szanse polskich i europejskich rolników
Czy Pana zdaniem jest szansa, by rolnicy polscy i europejscy osiągnęli swoje cele w Komisji Europejskiej?
- Szansa jest, na pewno jest nadzieja, że te protesty jakiś efekt przyniosą. Jeżeli byśmy w to nie wierzyli, to poddać się, posypać głowę popiołem, założyć włosiennicę i przepraszać, że się żyje. Już pewne jaskółki się pojawiają. Oczywiście to nie jest z miłości do rolnictwa, ani jakiegoś przekonania, że Zielony Ład (który jest idiotycznym projektem, jakimś ideologicznym) jest czymś złym. Natomiast bardziej strach przed zbliżającymi się wyborami do Europarlamentu sprawił, że Komisja Europejska już z niektórych rzeczy próbuje się rakiem wycofać.
- Wprowadzono zasadę, że w jednym roku, 2024 roku nie będzie obowiązywało odłogowanie, wielkie mi ustępstwo. Głupota od początku, związana z odłogowaniem, kiedy żywności na świecie brakuje, a rolnik ma część swojej powierzchni pól nie uprawiać, no ale ma to być na rok zawieszone. Nie w sposób trwały, tylko na rok zawieszone. Ursula von der Leyen ogłosiła kilka dni temu, że te ambitne cele, te 90 % redukcji emisji do 2040 roku nie obejmuje emisji z rolnictwa. Tam chodzi nie tylko o dwutlenek węgla, ale o gazy, które w rolnictwie powstają, czyli metan i podtlenek azotu, że to nie będzie na rolnictwie wymuszane. Ale decyzję podejmie nowa Komisja Europejska - podkreślił.
- No to przepraszam bardzo, chłopi mają się uspokoić, wybrać do Parlamentu Europejskiego dotychczasowych, moim zdaniem zbankrutowanych, polityków i odpuścić. A następnie będą robić dokładnie to samo, ponieważ nie ma głębszej refleksji na temat Zielonego Ładu i tego klimatycznego szaleństwa, które opanowało Europę. Ale niewątpliwie politycy zaczynają się rolników bać , boją się w Brukseli. Dobrze by było, gdyby również, może nie tyle się bali, ale żeby poważnie potraktowali i zastanowili się nad tym, o co faktycznie rolnicy walczą. Oni walczą nie o własny interes. Jestem bardzo zdenerwowany, jeśli słyszę z ust nawet tych najważniejszych polityków w Polsce, że rolnicy są pazerną grupą zawodową, która walczy tylko o swoje korzyści i przywileje i można kupić jej przychylność tylko przy pomocy kasy i dotacji. To jest nieprawda, walczą o bezpieczeństwo żywnościowe, walczą o kształt Europy jaki znamy , oparty o aksjologię europejską. Są może ostatnią grupą społeczną, która jeszcze rozumie jakie zagrożenia w Europie się pojawiają - wskazał.
Czy w takim razie miałby Pan jakieś rady dla rolników odnośnie tych przyszłych wyborów europejskich?
- Na pewno nie można głosować na tych, którzy do tej pory tą Unią Europejską sterują i prowadzą ją absolutnie na manowce. Ale to każdy we własnym sumieniu będzie się zastanawiać, na kogo głosować do Europarlamentu, jeszcze trochę czasu na to jest. Natomiast teraz, żeby efekt blokad nie został rozmyty muszą być prowadzone przez tych organizatorów, którzy są rozproszeni, to nie są jakieś jednoznaczne protesty sterowane z jednego miejsca. To są różne organizacje w to zaangażowane, nie tylko“Solidarność Rolników”, ale i związki branżowe, właściwie jest to powszechne poruszenie wśród rolników.
- Chodzi o to, żeby te rozmowy, te
protesty przeniosły się na etap twardych rozmów
z władzą. Twardych rozmów zarówno na poziomie regionalnym, bo przecież przedstawicielami rządu w terenie są wojewodowie i oni muszą mieć wyraźnie wyartykułowane przez rolników, czego rolnicy od rządu oczekują. Zapewne również rozmowy z Ministerstwem Rolnictwa czy bezpośrednio z premierem. Jeżeli efektu nie będzie, jeżeli będzie brnięcie dalej w odstępstwa wobec Komisji Europejskiej i realizację tego utopijnego i chorego zamysłu niszczącego rolnictwo europejskie to do protestów trzeba będzie wracać - ocenił.
Czy są szanse na stabilizację rolnego rynku europejskiego?
Pana zdaniem jest szansa, by rynek europejski, ten rolniczy się uspokoił? Żeby wszystko się ustabilizowało, ceny i produkcja?
- Tak, jeżeli zostanie wstrzymany ten cały Zielony Ład i import z Ukrainy. Ja patrzę z dużym podziwem na to co się udało w Europie zrealizować w ramach Wspólnej Polityki Rolnej. To jest ewidentnie polityka, która odniosła wielki sukces. Była u początku tworzenia wspólnoty europejskiej, bo w Traktatach Rzymskich została zapisana jako wsparcie dla rolnictwa i obszarów wiejskich. Ona ulegała różnego rodzaju reformom, Fishera itd., doprowadziła do tego, że Europa jest dużym producentem żywności o wysokich parametrach, o wysokiej jakości i to wszystko było jakoś poukładane. Był zbyt na to co produkują rolnicy, konsumenci Europejscy mieli gwarancję żywności po rozsądnych cenach. Bo między innymi system wsparcia rolnictwa zakłada nie tyle dochody rolników, co niskie ceny żywności za którą płacą konsumenci - poinformował były minister rolnictwa.
To wszystko działało, rolnicy również brali na siebie wielkie ciężary na rzecz społeczeństwa, ochrony krajobrazu, bioróżnorodności, troska o przyrodę, która jest wokół nas. To rolnicy są przede wszystkim kustoszami, bo mają z nią do czynienia na co dzień i o nią dbają. I to wszystko na naszych oczach się rozsypuje, bo politycy nam mówią: niepotrzebna nam żywność europejska, sprowadzimy ją spoza Unii, niepotrzebne nam gospodarstwa rolne, bo zastąpi to żywność z innych kontynentów.
Ba! Pojawił się jeszcze nowy nurt, w który zaangażowane są wielkie, do tej pory nie zajmujące się rolnictwem koncerny światowe, produkcji żywności sztucznej. Sztuczne mięso, sztuczne mleko, wykorzystanie owadów jako źródła pożywienia. Ja nie twierdzę, że to jest niejadalne, że to będzie szkodziło, chociaż nie ma żadnych badań, doświadczeń, które by jednoznacznie przesądzały, czy w następnych pokoleniach nie będzie to szkodliwe dla organizmu ludzkiego. Natomiast niezależnie od tych skutków ubocznych, genetycznych, to przede wszystkim doprowadzi do tego, że nie jest potrzebne pole, nie jest potrzebna hodowla zwierząt, nie są potrzebni rolnicy - przekazał.
I jeżeli w tym kierunku to będzie zmierzało, nie w kierunku uzyskania z powrotem pewnej stabilności rynku europejskiego i naturalnych powiązań pomiędzy producentami żywności, a tymi którzy zajmują się przetwórstwem, handlem i dystrybucją, jeżeli nie nastąpi to odbudowanie rynku, tylko żywność importowana spoza Unii, czy ta syntetyczna będzie na tym rynku dominowała, to prędzej czy później obróci się to wszystko przeciwko społeczeństwu europejskiemu. Nie przeciwko tylko i wyłącznie rolnikom. Przeciwko społeczeństwu europejskiemu, bo zapomnijmy wtedy o bezpieczeństwie żywnościowym i zapomnijmy również o rozsądnych, akceptowanych przez konsumentów cenach żywności w Europie - zakończył.
Bardzo serdecznie dziękuję za tak wyczerpującą rozmowę.