Góry folii po sianokiszonce, zużyte worki typu big-bag i stare opony – to coraz częstszy element krajobrazu polskiej wsi. Problem utylizacji odpadów rolniczych narasta, a wraz z nim koszty, które obciążają rolników. Brak systemowych rozwiązań i wygaszenie programów wsparcia sprawiają, że legalne pozbycie się śmieci staje się finansową pętlą na szyi wielu gospodarstw.
W szafach i piwnicach wielu z nas zalega problem, z którym do tej pory radzono sobie na różne sposoby – często nie do końca legalnie. Wkrótce jednak stare nawyki trzeba będzie porzucić. W gminach pojawią się bowiem fioletowe worki na śmieci, przeznaczone na zupełnie nową, wydzieloną frakcję odpadów.
Góra brązowych liści za furtką irytuje bardziej niż poranne przymrozki. Kusi, by wrzucić je do ogniska i szybko pozbyć się problemu. Takie porządki mogą jednak skończyć się mandatem wyższym niż rachunek za wywóz odpadów. Co zatem zrobić z suchymi liśćmi, aby nie narazić się na konflikt z prawem i sąsiadami, a jednocześnie wykorzystać ich potencjał?
Podtrzymana przez Najwyższy Sąd Administracyjny decyzja Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi to bardzo ważna wiadomość dla wszystkich, którzy składują na swoich działkach ziemię. Nawet jeśli docelowo ma ona zostać wykorzystana w gospodarstwie, na właściciela działki może zostać nałożona kara sięgająca aż 1 mln zł. Wszystko przez zaniedbanie, z którego właściciel może w ogóle nie zdawać sobie sprawy.
W Polsce gospodarka odpadami nie jest „wolną amerykanką”. Ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach narzuca jasne reguły dotyczące przechowywania śmieci i miejsc ich magazynowania. Lekceważenie tych zasad grozi nie tylko wyższym rachunkiem za wywóz odpadów, ale również mandatami sięgającymi kilkuset, a w skrajnych przypadkach nawet miliona złotych.
Ponad 7 ton nielegalnych odpadów pochodzących z niemieckiej farmy wiatrowej trafiło w kwietniu tego roku do Polski. W wyniku działań GIOŚ śmieci wróciły do Niemiec.