Ferma – gospodarstwo rolne o cechach przedsiębiorstwa specjalizujące się w określonej produkcji.
Branża futerkowa, o której ostatni raz było głośno podczas pracy nad tak zwaną “piątką Kaczyńskiego”, w ostatnim czasie ponownie o sobie przypomniała. Wszystko za sprawą uczestnictwa zarówno w strajkach rolników jak i rozmowach prowadzonych z Ministerstwem Rolnictwa najbardziej znanego i kontrowersyjnego hodowcy-Szczepana Wójcika.
Makabryczny pożar miał miejsce wczorajszej nocy. Pod Lublińcem spłonęła jedna z piętnastu hal, w której znajdowało się około 20 tys. drobiu. Niestety zwierząt nie udało się uratować. W akcji gaśniczej brało udział 12 zastępów straży. Pożar udało się ugasić tuż nad ranem.
Jeszcze przed wygraniem wyborów Donald Tusk zapowiadał szybkie wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt futerkowych. Poparcie dla zakazu wyraziły również inne partie. Nieludzkie traktowanie zwierząt hodowanych na futro było wskazaniem do rozpoczęcia śledztw w tej sprawie. Czy aktywistom uda się przyspieszyć wprowadzenie zakazu?
Mieszkańcy gminy Pleszew od pewnego czasu żyją w poczuciu ogromnej niepewności - na terenie Kowalewa ma powstać przemysłowa ferma drobiu. Zgodnie z planami, inwestor chce stworzyć szesnaście kurników na powierzchni 25 hektarów. Rocznie ferma ma produkować osiem milionów kurczaków. Mieszkańcy okolicy wyrażają zdecydowany sprzeciw wobec planom budowy fermy, wskazując, że dalsze życie w sąsiedztwie kurników będzie nie do zniesienia. Przemysłowa ferma w WielkopolsceTrudno znaleźć kogokolwiek, komu nie przeszkadzałoby bezpośrednie sąsiedztwo wielkich ferm przemysłowych. Nic zatem dziwnego, że mieszkańcy gminy Pleszew w Wielkopolsce otwarcie protestują przeciwko budowie szesnastu wielkich kurników w Kowalewie. Ferma miałaby rocznie produkować 8 milionów kurczaków zaledwie 550 metrów od zabudowy zagrodowej. Jak można dowiedzieć się z informacji przedstawionych na facebookowym profilu Stop fermie drobiu w gminie Pleszew, jednorazowo na terenie fermy miałoby przebywać 1,2 miliona zwierząt. Szacuje się, że roczna ilość produkowanego przez nie obornika sięgałaby poziomu 20 tysięcy ton. Godzinowa ilość zużytej wody wynosiłaby natomiast około 10 metrów sześciennych, czyli tyle, ile łącznie wykorzystują w tym czasie dwie okoliczne miejscowości - Suchorzew i Kowalew.
Najwyższa możliwa kara za znęcanie się i zabicie zwierząt ze szczególnym okrucieństwem grozi oskarżonej właścicielce fermy lisów z Durzyna. Sprawa skrajnego zaniedbania zwierząt została wykryta przez pracowników Stowarzyszenia Otwarte Klatki w październiku 2020 roku. Poza Moniką O., o zabicie zwierząt w sposób niezgodny z obowiązującymi przepisami, oskarżony został jej pomocnik - Daniel Z. Sprawa zagłodzonych lisów z DurzynaSzokujące zdarzenia, jakie miały miejsce na fermie lisów w Durzynie w gminie Krotoszyn w województwie wielkopolskim, zostały wykryte przez inspektorów Stowarzyszenia Otwarte Klatki w październiku 2020 roku. Mieszkańcy z okolicy widywali błąkające się lisy w złym stanie. Interwencja Stowarzyszenia obnażyła tymczasem makabryczny proceder, jaki miał miejsce na fermie zwierząt.Okazało się bowiem, że w klatkach pozamykane były lisy, które umierały z wygłodzenia i pragnienia. Część zwierząt zjadała siebie nawzajem, rozpaczliwie walcząc o przetrwanie. W niektórych klatkach znajdowały się ciała psowatych w stanie rozkładu. Niektórym lisom udało się w pewnym momencie uciec z klatek. Oskarżonej Moniki O. najwyraźniej nie zajmował los zwierząt, które od tygodni nie dostawały wody ani pokarmu. Pracownikom Stowarzyszenia Otwarte Klatki udało się uratować 21 lisów. Pozostałe zwierzęta, wskutek decyzji Powiatowego Lekarza Weterynarii z Krotoszyna, zostały przetransportowane na inną fermę w okolicy.
Mieszkańcy polskich wsi nie są na ogół zachwyceni planami budowy nowych ferm przemysłowych w bezpośrednim sąsiedztwie ich domostw. Od 2019 roku protesty przeciwko fermie drobiu prowadzone są przez społeczność miejscowości Leśna Podlaska. Jak wskazują mieszkańcy, fetor przeszkadzałby nie tylko w codziennym życiu, ale odstraszałby ludzi pielgrzymujących do pobliskiego sanktuarium. Ferma drobiu kontra lokalna społecznośćPortale o tematyce rolniczej raz po raz informują o kolejnych akcjach protestacyjnych organizowanych przez lokalne wiejskie społeczności - punktem zapalnym są bardzo często plany budowy ogromnych ferm przemysłowych w bezpośrednim sąsiedztwie prywatnych domostw. Argumentem, jaki jest podnoszony przez przeciwników rolnictwa przemysłowego jest skażenie środowiska, nieustający hałas, a także intensywny brzydki zapach dobywający się z budynków, w których żyją zwierzęta. Jakby tego było mało, inwestorzy często planują budowę swojego biznesu w miejscach, w których lokalni mieszkańcy zarabiają również na turystyce - obecność ogromnych ferm wyklucza możliwość odpoczynku i stawia krzyżyk na działalności gospodarstw agroturystycznych. W Leśnej Podlaskiej mieszkańcy toczą batalię o zaniechanie budowy fermy drobiu od 2019 roku - jak podaje portal podlasie24.pl, protesty trwają już dłuższy czas, lecz zostały przerwane przez chaos wywołany pandemią COVID-19. Obecnie mieszkańcy ponownie organizują ruch przeciwko inwestycji i cały czas mają nadzieję, że nie będą musieli mieszkać w pobliżu fermy.
Opisywana ferma przemysłowa miała produkować aż 10 milionów kurcząt i indyków w ciągu roku. Okoliczni mieszkańcy w zdecydowany sposób manifestowali swoje niezadowolenie - nie tylko ze względu na hałas i zanieczyszczenie środowiska, ale także z powodu uciążliwego odoru. Wójt gminy zablokował budowę fermy drobiuChoć obecnie mamy do czynienia z coraz częściej pojawiającymi się wielkimi przemysłowymi fermami zwierząt, to inwestycje te praktycznie nigdy nie spotykają się z aprobatą osób, które będą musiały mieszkać w ich okolicy. Nie inaczej było w przypadku mieszkańców Brudzewa w województwie wielkopolskim, gdzie planowano budowę fermy drobiu. Początkowe plany wskazywały, że roczna produkcja kurcząt i indyków miała sięgać około dziesięciu milionów ptaków. Trudno zatem oczekiwać, by spokojna dotychczas okolica nie odczuwała przykrych skutków masowej hodowli zwierząt: brzydkiego zapachu, hałasu, a także skażenia środowiska. Przeciwny budowie inwestycji był również wójt gminy Blizanów, który wydał negatywną decyzję środowiskową dla inwestora. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-13]Mieszkańcy nie kryją zadowolenia, iż wójt Sławomir Musioł stanął po ich stronie. Nie oznacza to jednak, że widmo budowy fermy zostało kompletnie zażegnane.
Bardzo duże znaczenie w sprawie ma fakt, że ferma trzody chlewnej miała być usytuowana tuż obok Parku Krajobrazowego Dolina Baryczy. Kontrowersyjny plan budowy chlewni we wsi OlszaWielu Polaków zapewne nie usłyszałoby o wsi Olsza położonej na Dolnym Śląsku, gdyby nie dotkliwy problem, z którym przyszło się mierzyć okolicznym mieszkańcom. Wieś Olsza jest kolejnym przykładem walki lokalnej społeczności z rolnictwem przemysłowym w naszym kraju. Chlewnia na 2 tysiące świń miała - według pierwotnego planu - powstać tuż obok Parku Krajobrazowego Dolina Baryczy. Nie trzeba dodawać, że fermy przemysłowe mają duży (i niestety negatywny) wpływ na środowisko naturalne w swoim bezpośrednim sąsiedztwie. Nic zatem dziwnego, że mieszkańcy wsi od samego początku nie chcieli wyrazić zgody na to, by w ich okolicy powstała tak duża inwestycja. Co istotne, społeczność poparły władze samorządowe. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-5]Rada gminy podjęła działania, w których opracowała plan zagospodarowania przestrzennego w taki sposób, że budowa fermy przemysłowej nie wchodzi w rachubę. Lokalne władze nie owijają w bawełnę i otwarcie przyznają, że pomysł budowy tak dużej chlewni na terenie ich gminy jest bardzo nietrafiony.
Mikołaj pozostawał przez tak długi czas na fermie rolników, ponieważ obawiał się deportacji - pracował w naszym kraju nielegalnie. W pewnym momencie w jego życiu pojawili się ludzie, którzy przywrócili mu jego utracone poczucie człowieczeństwa. Rosjanin więziony przez rolników na fermie drobiuJak opisuje portal onet.pl, Mikołaj Jerofiejew znalazł się w Polsce w 1989 roku, kiedy miał 28 lat. Przed tym czasem mieszkał w okolicach Smoleńska, a po przeniesieniu za zachodnią granicę zajmował się spawalnictwem na rzecz Armii Czerwonej niedaleko Bolesławca. Kiedy Rosjanie wyjechali z Polski w 1993 roku, Mikołaj postanowił, że pozostanie w Polsce. W dalszej kolejności zajmował się pracą na fermie drobiu na Dolnym Śląsku. Cztery lata później, czyli w 1997 roku trafił do kolejnego miejsca pracy - fermy drobiu w Lisowicach w powiecie legnickim na terenie województwa dolnośląskiego. 36-letni Rosjanin nie wiedział wtedy, że poznani tam właściciele fermy staną się jego oprawcami na kolejne dwadzieścia trzy lata. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-6]
Mieszkańcy okolicy nie zgadzają się na to, by ferma powstała zaledwie sto metrów od najbliższych zabudowań mieszkalnych. Oburza ich również plan intensywnego eksploatowania zwierząt. Ferma w SadkowieSadków jest niewielką wsią położoną w gminie Kąty Wrocławskie na terenie województwa dolnośląskiego. Od niedawna atmosfera w sąsiedztwie nie należy do najlepszych. Powód? Mieszkańcy nie zgadzają się, by w sąsiedztwie postała ferma na tysiąc krów. Z kolei inwestor podkreśla, że w gospodarstwie ma być utrzymywanych 480 krów, a także 480 jałówek i cieląt. Trudno jednak powiedzieć, by informacja ta w jakikolwiek sposób pocieszała mieszkańców Sadkowa. Protestujący nagłaśniają sprawę - o planach inwestycji powiadomili media, manifestują również swoje niezadowolenie plakatami i transparentami. Poza argumentem dotyczącym uciążliwości życia w bliskim sąsiedztwie fermy przemysłowej dodatkową - i to równie ważną - kwestią jest dobrostan zwierząt. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-5]Mieszkańcy przekazują, iż na fermach przemysłowych krowy dają codziennie aż 40 litrów mleka. Dla porównania średnia ilość mleka w domowych gospodarstwach to 4 litry. Kolejnym problemem jest lokalizacja fermy - ma być ona zbudowana około 100 metrów od domów i 80 metrów od ujęcia wód gruntowych. Urząd Kątów Wrocławskich zapowiada konsultacje społeczne oraz spotkania z inwestorem w sprawie budowy przedsiębiorstwa.