Wegetarianizm, dawniej jarstwo – świadome i celowe wyłączanie z diety mięsa, w tym ryb i owoców morza. Wiąże się również z unikaniem innych produktów pochodzenia zwierzęcego, w szczególności pochodzących z uboju, takich jak smalec lub żelatyna.
Nowy projekt ministra rolnictwa zakładać będzie, że produkty pochodzenia roślinnego nie będą mogły być nazywane tak samo jak produkty pochodzenia zwierzęcego tj. "kiełbasa", "wędzonka", "szynka", "wędlina". Czy jest ku temu powód?
Roślinne żeberka z jadalnymi kośćmi mogą być dla wielu osób dużym zaskoczeniem, jednak słoweńska firma Juicy Marbles lubi wprawiać w zdumienie konsumentów.
Wzrasta liczba alergii na mięso po ugryzieniach kleszczy w USA i Europie. Powodem tego zjawiska jest zespół Alpha Gal (AGS) i wirus Alongshan (ALSV), które stają się coraz bardziej powszechne. Władze zdrowotne wyrażają obawy i apelują o dalsze badania i działania w tej kwestii.
Według raportu NielsenIQ, który przedstawia wyniki sprzedaży detalicznej w 13 krajach Europy, sprzedaż produktów spożywczych pochodzenia roślinnego zwiększyła się o 6% w 2022 roku w porównaniu do roku 2021 i o 22% w stosunku do 2020 roku. Łączna wartość sprzedaży wyniosła 5,7 mld EUR.
Badania GfK ukazują, że w skali roku do listopada 2020 sprzedaż roślinnych alternatyw nabiału odnotowała 44-procentowy wzrost w sensie wartościowym, a także 50-procentowy wzrost w aspekcie ilościowym. Roślinne zamienniki mięsa prezentują odpowiednio wartości wzrostowe rzędu 138% oraz 107%. Mięso bez zwierzęciaDane dotyczące popularyzacji produktów pochodzenia roślinnego przedstawił GfK Polonia. Mimo to zmiany widać gołym okiem - na sklepowych półkach pojawia się coraz więcej roślinnych alternatyw tradycyjnych produktów pochodzenia zwierzęcego. Na trend weganizmu reagują również duże firmy - podczas ostatniej wideokonferencji prasowej SM Mlekpol stwierdził, iż zauważa zmianę nawyków żywieniowych konsumentów, przez co w planach jest wprowadzenie mleka roślinnego do portfolio firmy. Tak jak w mięso na bazie roślin zaopatruje się już co dziesiąte gospodarstwo domowe w Polsce, wegański nabiał wybiera aż 30% z nich. Dlaczego mamy do czynienia z dynamicznym wzrostem zainteresowania produktami roślinnymi? Jak podaje "Rzeczpospolita", niebagatelny wpływ na refleksję wobec własnych nawyków żywieniowych i ich zmianę wywarła pandemia koronawirusa.Czy jednak zmieniające się upodobania konsumentów są w stanie stać się realną konkurencją dla tradycyjnego mięsa i nabiału pochodzenia zwierzęcego?
Co więcej, Sylwia Spurek krytycznie odniosła się do wypowiedzi ministra rolnictwa, w której jej propozycje zostały określone mianem wegańskiej ideologii.Sylwia Spurek odpowiada ministrowi PudzieNa swoim profilu na Twitterze Sylwia Spurek napisała:Panie Ministrze, @GrzegorzPuda czy naprawdę warto, żeby wygłupiał się Pan z „wegańską ideologią”? Proszę jeszcze raz przeczytać moje propozycje. Tutaj chodzi o klimat, zdrowie ludzi, prawa zwierząt. Sugeruję więcej spotkań z ludźmi nauki, mniej z branżą mięsną. To pomoże [pis. oryg.]Przypomnijmy: w ramach tzw. piątki dla branży roślinnej Sylwia Spurek zaproponowała zakaz reklamy mięsa, mleka i jaj, likwidację funduszy promocji tych produktów, powołanie funduszu promocji weganizmu, zajęcia na temat klimatu i praw zwierząt od przedszkola, a także 0% podatku VAT na zmienniki mleka, mięsa i jaj.
Dla portalu Rolnik Info na temat przyszłości rolnictwa, potrzebie podejmowania odważnych i niepopularnych decyzji oraz poszukiwaniu drogi do poprawy sytuacji klimatycznej wypowiedziała się radczyni prawna i posłanka do Parlamentu Europejskiego dr. Sylwia Spurek. Rolnik Info: Jakie są - według Pani - najbardziej palące problemy polskiej wsi, które należy rozwiązać w pierwszej kolejności?dr. Sylwia Spurek: Z perspektywy moich obszarów zainteresowań najważniejsze problemy to rosnące nierówności społeczne oraz konsekwencje dla osób mieszkających na wsi, w jakości ich życia, funkcjonowania przemysłowych ferm hodowlanych. Problemem strategicznym polskiej wsi jest to, że nie potrafimy rozdzielić interesu polskiej wsi od interesu przemysłu rolnego. Od lat pakujemy ogromne pieniądze w fermy przemysłowe, a zapominamy o rozwoju usług publicznych. Kobiety mieszkające na wsiach mają utrudniony dostęp do opieki ginekologicznej, osoby starsze i osoby z niepełnosprawnościami nie mają dostępu do profesjonalnego wsparcia w zaspokajaniu swoich codziennych potrzeb. Od lat mówimy o wykluczeniu komunikacyjnym wsi i zamiast inwestować w rozwój transportu publicznego pieniądze… znowu trafiają do przemysłu rolnego. Kolejny problem to edukacja i kultura na wsi. Mieszkańcy i mieszkanki wsi nie mają tych samych możliwości rozwoju, edukacji, kształcenia jak mieszkańcy i mieszkanki miast. Problemem jest to, że obecny minister ma zajmować się i rozwojem wsi, i rolnictwem tak, jakby mieszkanki i mieszkańcy wsi mieli obowiązek zajmowania się rolnictwem. Potrzeby ludzi tam mieszkających od lat się zmieniają, ale poszczególni ministrowie rolnictwa tego nie dostrzegają. Warto postawić sobie pytanie, czy polska wieś jest dla ludzi czy dla rolnego przemysłu, szczególnie hodowlanego.R. I: Jak ocenia Pani działania Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi w kierunku rozwiązywania aktualnych problemów rolników?S. S.: Przypomina mi to trochę historię z polskim górnictwem. Od lat nauka, organizacje pozarządowe mówią o szkodliwym oddziaływaniu energetyki węglowej, a politycy i polityczki zamiatali problemy pod dywan i opowiadali bajki o bezpieczeństwie energetycznym i pokładach polskiego węgla, które miały starczyć na 200 lat. Dzisiaj musimy podejmować decyzje, bo przez ostatnie 30 lat wszystkie rządy dokładały rękę do katastrofy klimatycznej. Polska wieś potrzebuje strategii rozwoju, ale nie na rok, czy jedną kadencję, ale przynajmniej na 50 lat. Już dzisiaj powinniśmy mieć gotową mapę drogową transformacji polskiej wsi, przechodzenia w kierunku rolnictwa zrównoważonego i zamykania przemysłowych ferm hodowli zwierząt. I oczywiście ta strategia musi być tworzona nie z perspektywy lobby mięsnego i mlecznego, ale z perspektywy ludzi. Polska wieś musi w końcu stać się miejscem dobrej jakości życia, z dostępem do dobrych usług publicznych i bez strachu, że za płotem naszego domu powstanie ferma przemysłowa. To wstyd, że w XXI w. w Polsce żyją ludzie, którzy nie mogą otworzyć okien, nie mogą wyjść na spacer z dziećmi, o których teraz nikt nie myśli. Powiedzmy sobie szczerze, to są ofiary ferm przemysłowych.R. I: Jeśli UE miałaby zachęcać do zmniejszenia produkcji żywności pochodzenia zwierzęcego lub wprowadzić w życie Piątkę dla branży roślinnej, jakie alternatywy i rekompensaty zaproponowałaby Pani hodowcom zwierząt?S. S.: Na początek potrzebujemy decyzji politycznej i wyznaczenia daty odejścia od hodowli przemysłowych. Politycy i polityczki w Brukseli muszą przestać bać się przemysłowego lobby rolnego, bo kiedy się czegoś boimy, kiedy jesteśmy sparaliżowani strachem, nie myślimy racjonalnie. Dzisiaj mamy wszystkie fakty i dane potrzebne do tego, aby ogłosić koniec Wspólnej Polityki Rolnej i ogłosić nową politykę rolną Unii Europejskiej. To będzie oczywiście proces, ale już dzisiaj potrzebne są decyzje i już dzisiaj musimy wyznaczyć datę, kiedy nowa polityka rolna stanie się rzeczywistością. Uważam, że od stycznia 2022 r. powinien obowiązywać zakaz finansowania przez Unię Europejską promocji mleka, mięsa i innych produktów pochodzenia zwierzęcego, a także zakaz finansowania projektów badawczo-rozwojowych w tym obszarze. Już od przyszłego roku powinien funkcjonować duży europejski program finansujący badania i rozwój oraz promocję w ramach branży roślinnych alternatyw dla mięsa i mleka. Unia Europejska powinna stać się liderką innowacji w tym segmencie produktów, tak samo zresztą, jak powinna być liderką rozwoju zrównoważonego rolnictwa. Szybko możemy podjąć decyzję o uruchomieniu systemu funduszy na inwestycje w rozwój firm w branży roślinnej i systemu dopłat do takiej produkcji. Uważam, że w perspektywie 10 lat powinniśmy w 100% zakończyć dopłaty do produkcji mięsa, mleka, jaj i innych produktów pochodzenia zwierzęcego. To jest wystarczający czas na to, aby rolnicy mogli zmienić profil swojej działalności i aby firmy z branży roślinnej mogły oferować pełną gamę produktów roślinnych stanowiących alternatywę dla mięsa i mleka, przystępnych cenowo. Potrzebujemy dobrego systemu funduszy unijnych na pokrycie kosztów związanych ze zmianą profilu działalności z produkcji odzwierzęcej na produkcję roślinną. Ale do tego potrzebna jest polityczna odwaga.R. I.: Jaką przyszłość widzi Pani dla hodowców zwierząt w unijnym rolnictwie?S. S.: Dzisiaj wielu osobom to może się wydawać niemożliwe, ale powiedzmy sobie szczerze: przemysł związany z hodowlą zwierząt to przemysł przeszłości, tak samo jak energetyka węglowa. Tak jak tysiące górników przez ostatnie lata odchodziło z sektora górniczego i podejmowało pracę w innych gałęziach gospodarki, tak rolnicy i rolniczki muszą mieć możliwość pracy poza przemysłem hodowli zwierząt. Część osób przejdzie do sektora produkcji roślinnej, który będzie się stale rozwijał. Część osób powinno mieć możliwość pracy, jeśli chcą, poza sektorem rolnym, np. w usługach publicznych na wsi, które muszą zacząć się rozwijać. Oczywiście będą osoby, które ze względu na wiek, stan zdrowia nie będą miały możliwości przekwalifikowania się, więc musimy stworzyć dedykowany im system wcześniejszych emerytur lub innych rozwiązań w ramach polityki społecznej, które stworzą im szansę godnego życia.R. I.: Jaki ma Pani stosunek do produkcji mięsa in-vitro?S. S.: Dzisiaj ogromne możliwości stwarza nam produkcja zamienników mięsa i mleka na bazie roślin. Możemy prowadzić badania w obszarze innych form zamienników tych produktów tak, aby tworzyć produkty, które posiadają wszystkie wartości odżywcze, które nie szkodzą bioróżnorodności, których emisyjność jest na możliwie najniższym poziomie, a także które nie przyczyniają się do cierpienia zwierząt. Myślę, że tego typu zamienniki to jest przyszłość, ale przecież dzisiaj możemy już przy odrobinie dobrej woli ze strony państwa, rozpocząć powszechną produkcję mięsa roślinnego, mleka roślinnego, a nie in-vitro. Bez systemu dotacji te produkty nie będą konkurencyjne rynkowo, a powinniśmy zrobić wszystko, by każdy bez względu na dochody i na to, czy mieszka w małej czy większej miejscowości, mógł kupować wegańskie produkty.R. I.: Czy mięso in-vitro również powinno być objęte zakazem reklamy, zgodnie z założeniami Piątki dla branży roślinnej?S. S.: Jednym ze standardów współczesnej cywilizacji stało się to, że państwa zakazują promocji i reklamy tego, co szkodzi. W przeszłości kontrowersję budziły zakazy dotyczące reklamy alkoholu, papierosów, lekarstw, ale obowiązkiem państwa jest zapewnienie konsumentom i konsumentkom dostępu do rzetelnej wiedzy o składzie, pochodzeniu, miejscu i sposobie produkcji. To, co jemy, nie jest naszą prywatną sprawą. Bo to, co się znajduje na naszym talerzu, ma wpływ na nasze zdrowie i na publiczne wydatki związane z naszym leczeniem, ma wpływ na katastrofę klimatyczną i publiczne wydatki związane z przeciwdziałaniem skutków katastrofy klimatycznej. I wreszcie, to, co jemy, wpływa na cierpienie miliardów zwierząt. Idea rozwoju mięsa roślinnego oraz innych alternatyw jest taka, że dostępne i promowane powinny być produkty, które nie szkodzą. Państwo musi wspierać ich produkcję i zachęcać do ich kupowania i spożywania, bo to jest i słuszne, i opłaci się nam wszystkim.R. I.: Czy chciałaby Pani, by mięso było w przyszłości zdelegalizowane?S. S.: Każdy, kto ma zaufanie do nauki, kto dba o dobro wspólne, kto troszczy się o planetę i chce przeciwdziałać skutkom katastrofy klimatycznej, ma świadomość, że zakaz hodowli zwierząt to tylko kwestia czasu. Jeszcze kilkanaście lat temu wiele osób nie potrafiło sobie wyobrazić energetyki bez węgla i gazu, a dzisiaj podejmowane są decyzje polityczne, które wyznaczają konkretne daty odchodzenia od paliw kopalnych. Każda duża zmiana zawsze budzi kontrowersje. Schopenhauer powiedział, że prawda ma trzy etapy: najpierw jest wyśmiewana, potem zaprzeczana, a na końcu uważana za oczywistą. Cała zielona transformacja musi być prowadzona tak, aby beneficjentami i beneficjentkami zmian byli ludzie, aby mieli prawo do życia w czystym środowisku, bez strachu o przyszłość swoich dzieci, aby mieli prawo do zdrowej żywności, bez względu na to, czy mieszkają w mieście czy na wsi, bez względu na to jaki zawód wykonują i ile zarabiają. Nie może być tak, że osoby mniej zamożne skazane są na tanią, niezdrową, niskiej jakości żywność pochodzenia zwierzęcego. Musimy pamiętać, że przemysł rolny jest takim samym problemem jak energetyka węglowa i tradycyjny transport. Musimy pamiętać, że odsuwając decyzję w sprawie nowej polityki rolnej pogłębiamy katastrofę klimatyczną, skazujemy ludzi na życie w sąsiedztwie ferm przemysłowych i dostęp do niezdrowej, nieetycznej żywności. Myślę, że sukcesem jest to, że po ogłoszeniu przeze mnie 5 dla branży roślinnej media w końcu zaczęły o tym problemie rozmawiać, bo czas najwyższy na dużą debatę o przyszłości polskiego rolnictwa. ∎Rolnictwo jest obszarem, który - niezależnie od poglądów i sposobu na życie - łączy wszystkich ludzi na świecie. Dbałość o środowisko naturalne musi być połączone z poszanowaniem godności każdego człowieka i poszukiwaniem przestrzeni do owocnego dialogu. W jaki sposób będzie kształtowało się rolnictwo i życie na wsi w kolejnych latach? Wszystko zależy nie tylko od decyzji polityków, ale przede wszystkim od codziennych wyborów każdego z nas. dr. Sylwia Spurek - radczyni prawna, była Zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich, obecnie posłanka do PE. Od 20 lat działa na rzecz praw człowieka.
Badanie, o którym mowa, zostało przeprowadzone przez Mintel - firmę, która zajmuje się profesjonalnymi analizami rynkowymi w sektorze żywności i napojów. 42% Polaków chce jeść mniej mięsaW ostatnich latach produkty mięsne nie mają zbyt dobrej sławy - wskazuje się, że ich nadmierne spożycie prowadzi do chorób nowotworowych, miażdżycy czy niewydolności nerek. Mimo to mięso jedzone w rozsądnych ilościach i przyrządzane w odpowiedni sposób uzupełnia zapotrzebowanie człowieka na wiele składników pokarmowych. Coraz większą konkurencją dla mięsa stają się produkty, które - choć wykonane na bazie roślinnej - z powodzeniem naśladują swoich mięsnych kuzynów. Na sklepowych półkach możemy spotkać m.in. sojową kiełbasę, pasztet z ciecierzycy, a nawet kurczaka z białej fasoli.Wymieniać można bez końca, ale jedno jest pewne - Polacy coraz bardziej przekonują się do tego, że wcale nie potrzebują kotletów schabowych każdego dnia.Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-7]Powyższą tezę popierają wyniki badań przeprowadzonych przez firmę Mintel. Według analizy opinii Polaków, aż 42% osób mieszkających w naszym kraju deklaruje chęć ograniczenia spożywania mięsa na co dzień. Jest to z pewnością o wiele łatwiejsze zadanie w sytuacji, gdy rynek roślinny oferuje produkty naśladujące popularne mięsne przysmaki. Bez cienia przesady można powiedzieć, że Polacy są otwarci na wszelkie nowinki żywieniowe. Okazuje się dodatkowo, że odsetek osób deklarujących ograniczenie spożycia mięsa był w 2020 roku wyższy w kraju nad Wisłą, niż w Niemczech czy Wielkiej Brytanii.