Pomimo tego, że w ostatnich dniach temperatury w Polsce nieco spadły, to nadal czuć atmosferę pełni lata. Jak się jednak okazuje, natura może wysyłać sygnały, że już wkrótce na naszej szerokości geograficznej zawita jesień. O pierwszych jej oznakach poinformowały Lasy Państwowe, publikując na Facebooku fotografię kwitnącego wrzosu. Również internauci w komentarzach potwierdzili, iż kwitnący wrzos można zobaczyć w różnych częściach kraju. Jest to nietypowa sytuacja, bowiem roślina ta zaczyna kwitnąć na przełomie lata i jesieni. Zaskakujące odkrycie w polskich lasachBaczni obserwatorzy natury z pewnością już odnotowali coraz częstszą obecność grzybów w lasach - pierwsze okazy, choć często robaczywe, pojawiają się już dość obficie w trakcie lata. Poza wspomnianymi grzybami istnieją przedstawiciele kolejnego królestwa organizmów -rośliny, których życiowy cykl niemalże bezbłędnie wskazuje na nieuchronne nadejście kolejnych pór roku. Jednym z nich jest wrzos, którego czas kwitnienia przypada na sam koniec lata i początek jesieni.Na oficjalnym profilu Lasów Państwowych pojawiła się fotografia prezentująca kwitnący wrzos, opisana krótkim, wymownym komentarzem: - Już? Wkrótce okazało się, że pierwszych zwiastunów jesieni jest na terenie Polski więcej, niż można by było początkowo przypuszczać.
Ceny drewna rosną w szybkim tempie, co wywołane jest w dużej mierze działalnością zagranicznych pośredników. Przedsiębiorstwa z polskiej branży drzewnej z niepokojem patrzą na sytuację, w której w kraju dostępność drewna jest coraz bardziej ograniczona. Wobec rządu padają prośby o interwencję w tej kwestii i zakazanie eksportu surowca na tak wielką skalę jak dotychczas. Mimo to politycy milczą. Aktualna sytuacja może mieć negatywny wpływ na sytuację ekonomiczną kraju - w zastraszającym tempie drożeć będą bowiem koszty działalności budowlanej czy wyroby papiernicze. Na polskim drewnie bogacą się zagraniczni pośrednicyW rozmowie z portalem money.pl Rafał Szefler, dyrektor Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego wskazał, że problem drastycznie rosnących cen drewna ma swoje źródło w sytuacji sprzed czterech lat. Wskutek nawałnic, które przetoczyły się m.in. przez Bory Tucholskie, w 2017 roku powalonych zostało około 10 milionów metrów sześciennych drzew. W ich zebraniu i uprzątnięciu pomogły wtedy Polakom zagraniczne firmy. Choć początkowo nie było zgody na to, by rzeczone przedsiębiorstwa mogły dalej handlować drewnem, to decyzją ówczesnego prezesa Lasów Państwowych sytuacja nagle się zmieniła. Zagraniczni właściciele firm stali się pośrednikami i w konsekwencji zaczęli pociągać za sznurki w kwestii cen polskiego drewna. Efekt? Drewna w Polsce jest coraz mniej - 10% surowca okrągłego trafia bowiem do Chin. Surowiec w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy podrożał trzykrotnie.
Leśnicy nie od dziś informują o alarmującej liczbie dzikich wysypisk, które masowo powstają w państwowych lasach. Jedna z osób, która notorycznie przyczyniała się do zanieczyszczania leśnych terenów m.in. odpadami samochodowymi, usłyszała wyrok sądu, w którym zobowiązano ją do zapłaty 8,5 tysięcy złotych. Wspomniana kwota to zarówno sama grzywna, jak i koszty posprzątania odpadów z lasu i opłaty za prowadzenie procesu sądowego. Wymiar sprawiedliwości wyznaczył karę dla śmieciarzaWiele osób udaje się do lasu nie tylko po to, by odpocząć na łonie natury, ale również w celu łatwego pozbycia się niechcianych odpadów. 33-letni mieszkaniec Gniezna w kwietniu 2021 roku porzucił znaczną ilość śmieci pochodzących z rozbiórki samochodów w lesie między Pawłowem a Baranowem (gm. Czerniejewo, woj. wielkopolskie). Części samochodowe pochodziły z komisu w okolicy. Przybyła na miejsce policja zdobyła dane teleadresowe jednego z komisów, dzięki czemu udało się ustalić, kto mógł stać za porzucaniem odpadów na terenie lasu. Funkcjonariuszom udało się namierzyć osobę odpowiedzialną za niszczenie lasu. Policja ukarała 33-latka mandatem w wysokości 500 złotych i zobowiązała go do posprzątania śmieci, które pozostawił w lesie. Co warte podkreślenia, winny mężczyzna wcale nie kwapił się do naprawienia szkód, które wyrządził w środowisku naturalnym.
W lasach dochodzi nie tylko do częstego porzucania odpadów, ale też zabierania tego, co bezsprzecznie powinno należeć do natury. Jak poinformował lubelski oddział Lasów Państwowych, w Nadleśnictwie Józefów przyłapano na gorącym uczynku osoby, które hurtowo zbierały do samochodu dostawczego mech w celach zarobkowych. Wśród masowo wycinanych ilości mchu znajdowały się gatunki chronione (jak np. bielistka siwa i widłoząb miotlasty) i chronione częściowo. Przyłapani na kradzieży mchuW ostatnich latach mech przebojem wdarł się do nowoczesnych wnętrz i stał się niezwykle popularny w różnego rodzaju dekoracjach florystycznych - nic zatem dziwnego, że amatorów mchu nie brakuje. Na mchu można nieźle zarobić, czego dobitnym dowodem są ceny z popularnej platformy zakupowej Allegro. Warto jednak pamiętać, że w polskich lasach nie wolno samowolnie zbierać mchu - jest on bowiem objęty ochroną. Faktem tym zdawały się nie przejmować osoby, które wybrały się do Nadleśnictwa Józefów (woj. lubelskie) na łowy po świeży mech. Jak podaje lubelski oddział Lasów Państwowych, podleśniczy Leśnictwa Rybnica zauważył wewnątrz lasu zaparkowany samochód dostawczy. Gdy tylko spostrzegł znoszone do pojazdu hurtowe ilości mchu, bez chwili wahania wezwał Straż Leśną.
Choć każdy z nas wie, że pozostawianie odpadów w miejscach do tego nieprzeznaczonych jest karygodnym zachowaniem, to polskie lasy nadal toną w stertach śmieci. W ostatnim czasie pracownicy Lasów Państwowych opublikowali szokujący post na temat sytuacji w Borach Tucholskich. Z rzeki Sępolna leśnicy wyłowili stertę butelek i pojemników zniesionych przed prąd wody. Śmieci w Borach TucholskichW przestrzeni internetowej nie brakuje fotografii przedstawiających jedną z najgorszych plag, jaka współcześnie pojawia się w lasach - odpadów, które rujnują środowisko naturalne. Do wyrzucania śmieci często dochodzi podczas zwykłych, turystycznych wizyt na terenach leśnych. Istnieją jednak również osoby, które lasy traktują jak wysypisko - przyjeżdżają samochodami, gdzie bez wahania rozładowują przedmioty, które się zepsuły lub przestały być im potrzebne. Na facebookowym profilu Lasów Państwowych pojawił się post dotyczący dramatycznej sytuacji w Borach Tucholskich, a dokładniej sterty śmieci zanurzonej w rzece Sępolna. Leśnicy z Nadleśnictwa Zamrzenica i Nadleśnictwa Różanna wzięli sprawy w swoje ręce - dzięki tytanicznej pracy rzeka została gruntowanie oczyszczona z zalegających odpadów.
Na oficjalnej stronie internetowej nadleśnictwa Brodnica można zapoznać się z ważnym komunikatem: trwa tam okresowy zakaz wstępu do lasu na części obszaru leśnictwa Szabda. Powodem decyzji władz Lasów Państwowych są tkwiące w ziemi niewybuchy i inne niebezpieczne przedmioty, które w istotny sposób mogą stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi. Zakaz wstępu do lasu w nadleśnictwie BrodnicaBrak możliwości wstępu do lasu na części terenu należącego do leśnictwa Szabda obowiązuje od 19 maja do 30 czerwca 2021 roku, choć na oficjalnej stronie nadleśnictwa Brodnica informacja ta pojawiła się dopiero 27 maja. Informacja o niemożności wejścia do części lasu jest szczególnie dotkliwa w momencie, gdy aura zachęca do wycieczek pieszych i rowerowych na łonie natury. Mimo to władze Lasów Państwowych mają poważny powód ku temu, by apelować do okolicznych mieszkańców o czasowe pozostawanie z dala od lasu - na terenie leśnictwa Szabda znajdują się bowiem niewybuchy i inne niebezpieczne materiały, które mogą zagrozić zdrowiu i życiu ludzi. Warto zatem chwilowo powstrzymać się od wizyt w malowniczych lasach leśnictwa Szabdy ze względu na własne bezpieczeństwo. Dla dziennikarzy portalu pomorska.pl okoliczni mieszkańcy zdradzili, że nie zauważają, by w lesie trwały jakiekolwiek prace nad oczyszczaniem terenu z niewybuchów.
Białowieski Park Narodowy bez wątpienia jest perłą w koronie polskiego dziedzictwa przyrodniczego. Słynący z ochrony żubrów Park chce wydzierżawić aż 125 hektarów łąk od prywatnych właścicieli na potrzeby rozrastających się stad tych zwierząt. Jak podaje portal sadyogrody.pl, osoby, od których władze Parku Narodowego wydzierżawią grunty, otrzymają około 2,5 tysiąca złotych zapłaty za każdy hektar. Białowieski Park Narodowy dba o żubryBiałowieski Park Narodowy jest jednym z najstarszych tego typu obszarów w Polsce - warto podkreślić, że może poszczycić się fragmentami lasu pierwotnego, a także największą na świecie populacją żubra żyjącego na wolności. W Białowieskim Parku Narodowym życie toczy się w wielkiej mierze wokół żubrów, a informacja, która obiegła niedawno media jest tylko potwierdzeniem, że populacja tych zwierząt będzie miała jeszcze lepsze warunki do dalszego rozwoju. Jak informuje portal sadyogrody.pl, władze Białowieskiego Parku Narodowego zdecydowały się na wydzierżawienie 125 hektarów łąk od prywatnych właścicieli, którzy posiadają nieruchomości w okolicy. Dzięki temu żubry będą miały więcej przestrzeni do życia i żerowania. Każdy właściciel, który odda w dzierżawę swoje łąki, otrzyma średnio 2,5 tysiąca złotych za każdy hektar gruntu. Jest tutaj jeden warunek: właściciel łąki będzie miał w obowiązku zebrać i pozostawić siano na zimowe potrzeby żywieniowe żubrów.
Leśnicy nie od dziś zmagają się z plagą śmieci znajdowanych w lasach - są to nie tylko gruzy, opony i tworzywa sztuczne; na terenach leśnych ludziom nieobce jest wylewanie szamba czy porzucanie toksycznych opadów. Pracownicy Nadleśnictwa Szubin poinformowali na swoim facebookowym profilu o 25 beczkach, które zostały przez nich znalezione w lesie. W trzech z beczek znajdowała się niezidentyfikowana ciecz. Za pomoc w namierzeniu sprawcy obiecano tzw. nagrodę nadleśniczego w wysokości 10 tysięcy złotych. Beczki z cieczą w lesie1 czerwca 2021 roku na facebookowym profilu Nadleśnictwa Szubin pojawiła się informacja o nietypowym znalezisku, na jakie trafili lokalni leśnicy w okolicy miejscowości Buszkowo (woj. kujawsko-pomorskie): 25 beczek, z których część wypełniona była tajemniczą cieczą. Z wpisu w mediach społecznościowych możemy się dowiedzieć, że pracownicy Lasów Państwowych natknęli się na cztery żółte i cztery niebieskie 140-litrowe beczki. Dodatkowo na miejscu znajdowało się siedemnaście mniejszych beczek o pojemności 40 litrów. Jak przekazali leśnicy, w trzech większych pojemnikach zlokalizowano ciecz.
Jak deklaruje Edward Siarka, w ramach planowanej akcji każda regionalna dyrekcja Lasów Państwowych ma wskazać termin, kiedy na konkretnym terenie zostaną posadzone młode drzewa. Edward Siarka i Międzynarodowy Dzień LasówDo Europy zawitała już astronomiczna wiosna, a wraz z nią nadeszło pierwsze ważne święto natury, jakim jest Międzynarodowy Dzień Lasów. Z tej okazji na Twitterze pojawił się wpis z filmem, w którym sekretarz stanu Ministerstwa Klimatu i Środowiska Edward Siarka zapowiada akcję sadzenia młodych drzew. - Obchodzimy Międzynarodowy Dzień Lasów. Z tej okazji zapraszam do włączenia się w akcję "Łączą nas drzewa". To inicjatywa, w której możemy się wszyscy zjednoczyć w walce o polskie lasy - nasze dziedzictwo narodowe. Musimy aktywnie działać przeciwko degradacji naszego środowiska naturalnego.Sekretarz Edward Siarka w dalszej kolejności podał szczegóły planowanej akcji:Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-3]- W ramach akcji każda regionalna dyrekcja Lasów Państwowych w Polsce wskaże termin, kiedy na wyznaczonym terenie posadzimy nowe pokolenie drzew. Wspólnie możemy wiele zdziałać, dbając o ekologię, polskie lasy i zapewnimy w ten sposób bezpieczną przyszłość dla nas i dla następnych pokoleń młodych Polaków. Razem możemy więcej.
Kobiety należące do Inicjatywy Dzikie Karpaty częściowo odparły atak gazem pieprzowym. Mimo to agresorzy zniszczyli samochód, wybijając w nim cztery szyby i wyginając pokrywę bagażnika. Pokojowy protest przerwany eksplozją agresjiInicjatywa Dzikie Karpaty zaangażowana jest w społeczne projektowanie Turnickiego Parku Narodowego. Nie dziwi zatem, że plany Lasów Państwowych dotyczące wycinki drzew na wspomnianym terenie nie spotkały się z aprobatą aktywistów. Efektem był zorganizowany pokojowy protest członków Inicjatywy Dzikie Karpaty. Na facebookowym profilu stowarzyszenia możemy przeczytać relację z bardzo przykrego wydarzenia, które miało miejsce w lesie w nocy 21 maja 2021 roku. Aktywiści, w ramach pokojowego protestu, rozbili obóz. Jedna z kobiet, będąca na miejscu, relacjonuje zdarzenie następująco: Mężczyzna z kijem bejsbolowym uderzył jedną z kobiet, a po kontrataku z wykorzystaniem gazu pieprzowego, zaniechał dalszej walki. Niestety, napastnicy zniszczyli samochód, wybijając w nim szyby i wyginając pokrywę bagażnika. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-7]
Leśnicy określili kankę jako kapsułę czasu. Okazuje się bowiem, że jej właściciel - Gerhard Liedtke - urodził się w 1915 roku, a swoje osobiste rzeczy zakopał w ziemi w celu ukrycia swojej tożsamości. Niesamowita "kapsuła czasu" w Nadleśnictwie KarnieszewiceZiemia kryje wiele tajemnic, a wiele z nich odkrywanych jest nie przez zespoły archeologów, a zwykłych, przypadkowych ludzi. Rolnicy nierzadko znajdują niewybuchy z czasów drugiej wojny światowej na polach, a także artefakty dokumentujące zamierzchłą historię. Tym razem doszło do przypadkowego i wyjątkowo zaskakującego odkrycia - podczas spulchniania ziemi w Nadleśnictwie Karnieszewice, leśnicy wykopali starą, zardzewiałą kankę na mleko. W niej znaleźli szereg przedmiotów: mapy, kaburę, czapkę, książeczkę wojskową, list, a także akt nadania orderu za męstwo na polu walki i sukcesy dowódcze – Krzyż Żelazny II klasy i Czarną Odznakę za Rany.Właściciel przedmiotów, Gerhard Liedtke, był bowiem leśnikiem, który - gdy rozpoczęła się wojna - został zwerbowany do Wehrmachtu. Tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej mieszkał w okolicach Ełku i pracował jako leśnik w miejscowości, która obecnie nazywa się Mleczków. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-5]Mężczyzna miał żonę Christel, a także córkę, która urodziła się w 1944 roku w Olsztynie. Swoje osobiste rzeczy zakopał w ziemi, by ukryć swoją tożsamość i uchronić siebie od ewentualnych kłopotów. Nie wiadomo, jakie są dalsze losy Gerharda Liedtke - jego historię badać będą eksperci z Ośrodka Kultury Leśnej w Gołuchowie, a eksponaty wkrótce będzie można oglądać w lokalnym muzeum.
Zgłoszenie o wycięciu i kradzieży drzewa wpłynęło do kcyńskiej policji w miniony poniedziałek 12 kwietnia bieżącego roku. Wycinki i kradzieży dokonano na terenie lasu w Sipiorach (woj. kujawsko-pomorskie) należącego do szubińskiego nadleśnictwa. Jak się okazało, przestępstwo zostało popełnione kilka dni przed tym, jak do policji wpłynęło zgłoszenie.
Jak przekazuje portal klodzko24.eu, pomimo szybkiej reakcji służb i obecności m.in. Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, życia pilarza nie udało się uratować. Tragedia podczas ścinki drzewChoć ścinka drzew może wydawać się nieskomplikowanym zajęciem, to tak naprawdę wymaga dużej rozwagi i doświadczenia - przy wycinaniu dużych okazów niejednokrotnie dochodzi do niebezpiecznych zdarzeń. Tragicznym dniem okazał się być wtorek 18 maja 2021 roku. W Międzygórzu położonym na Dolnym Śląsku odbywała się ścinka drzew. W pewnym momencie jedno z nich upadło w tak fatalny sposób, że przygniotło 28-letniego pilarza. Jak opisuje portal klodzko24.eu, do wypadku doszło przed godziną 9:00 rano. Młody mężczyzna, mieszkający w powiedzie kłodzkim, odniósł poważne obrażenia. Świadkowie dramatycznej sytuacji czym prędzej powiadomili służby ratownicze. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo:
Okoliczności zdarzenia będzie badała prokuratura i inspekcja pracy. Mężczyzna przygnieciony przez ścięte drzewoDo tragicznego zdarzenia doszło w środę 12 maja 2021 roku we wsi Bielawy na terenie województwa lubuskiego. 73-letni mężczyzna pochodzący z Dolnego Śląska przebywał w lesie, gdzie zajmował się ścinaniem drzewa. Do tego celu używał piły mechanicznej. Najprawdopodobniej mężczyzna niewłaściwie przewidział kierunek spadania ścinanego przez siebie drzewa, ponieważ w pewnym momencie został przez nie przygnieciony. Siła uderzenia była tak silna, że 73-latek poniósł śmierć na miejscu. Służby nie podają, czy mężczyzna znajdował się w lesie sam i po jakim czasie o wypadku zawiadomiono służby ratownicze. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-6]Jak przekazuje portal wiadomosci.wp.pl, policja z Nowej Soli zapowiedziała, że wskutek decyzji prokuratury zostanie przeprowadzona sekcja zwłok seniora. Drugim organem, który będzie analizował przyczyny i przebieg wypadku jest inspekcja pracy.
Osoba, która dopuściła się tak niegodziwego czynu, jest cały czas poszukiwana. Jeśli winny zostanie zlokalizowany, będzie musiał pokryć koszty utylizacji martwych zwierząt z olchowego lasu. Nieznany sprawca porzucił ciała zwierząt hodowlanych w lesieInformacja o całym zajściu pojawiła się 11 maja 2021 roku na facebookowym profilu Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie. Jak możemy przeczytać w komunikacie, na terenie Nadleśnictwa Bartoszyce (woj. warmińsko-mazurskie) nieznany sprawca porzucił ciała martwych zwierząt hodowlanych. W olchowym lesie pracownicy Nadleśnictwa znaleźli rozkładające się szczątki zwierząt - szacuje się, że jest to przynajmniej sześć sztuk bydła. Ze względu na ciepłą pogodę, a także na fakt, że padlina znajduje się na mokradłach, procesy gnilne zachodzą szybko. Ma to negatywny wpływ na lokalny ekosystem; kwestia stanowi również duże wyzwanie dla leśników, którzy muszą wywieźć ciała martwych zwierząt z rozlewiska, na którym urzędują bobry. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-7]Kolejne szczątki krów znaleziono w okolicy, na prywatnym polu. Czy za obydwoma "niespodziankami" stoi ten sam sprawca? Niestety na obecną chwilę pytanie to pozostaje bez odpowiedzi.
27- i 28-latek będą mieli teraz do czynienia z wymiarem sprawiedliwości. Za kradzież mienia o wartości siedmiu tysięcy złotych grozi kara pozbawienia wolności do pięciu lat.Ukradli piły spalinowe i ukryli je między skałamiDo opisywanej sytuacji doszło na początku maja bieżącego roku. Mieszkańcy powiatu karkonoskiego w wieku 27 i 28 lat postanowili wzbogacić się w najmniej uczciwy sposób - poprzez kradzież. Piły spalinowe, które obrali za cel swojej akcji, należały do Zakładu Usług Leśnych. Trzy piły spalinowe o łącznej wartości siedmiu tysięcy złotych znajdowały się w ciężarówce zaparkowanej na terenie lasu w powiecie karkonoskim. Pracownicy Zakładu Usług Leśnych przeprowadzali tam ścinkę drzew, podczas której niezbędny był im specjalistyczny sprzęt. W momencie, gdy trzy piły spalinowe znajdowały się w samochodzie, a pracownicy zajęci byli innymi zadaniami, dwóch mężczyzn zakradło się do pojazdu i zabrało urządzenia.Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-6]Jak można zaobserwować na fotografiach wykonanych przez funkcjonariuszy zielonogórskiej policji, jedna z pił spalinowych została ukryta m.in. między skałami w lesie. Warto dodać, że policjanci nie odzyskali jeszcze wszystkich utraconych pił - w komunikacie na oficjalnej stronie dolnośląskiej policji mowa jest o znalezieniu części skradzionego mienia.
Czy plaga odpadów znajdowanych przez leśników na terenach leśnych oznacza, że potencjalne kary za tego typu wykroczenie są za małe? A może świadomość społeczna nie pozwala dostrzec krótko- i długofalowych skutków traktowania lasu jak wysypiska śmieci? Kolejny śmieciarz namierzony w lesieNajczęstszy scenariusz, jaki ma miejsce w polskich lasach, jest mało skomplikowany: leśnicy podczas swojej codziennej pracy po prostu znajdują kolejne niespodzianki w postaci odpadów.W większości takich przypadków namierzenie sprawcy jest bardzo trudne lub niemożliwe. Pracownikom Lasów Państwowych pozostają więc apele, które - póki co - nie przynoszą żadnego skutku. Jeszcze niedawno redakcja Rolnik Info opisywała przypadek wielkiego stosu zużytych opon, które wylądowały na terenie leśnictwa Marianka w zachodniej części Polski. W tekście zatytułowanym Leśnicy tracą cierpliwość. W lesie znaleziono stertę starych opon rzecznik Nadleśnictwa Lubsko wskazał, że opisywane sytuacje nie należą do rzadkości. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-7]Kolejnym dowodem prawdziwości tego stwierdzenie jest zdarzenie, które opisało na swoim facebookowym profilu Nadleśnictwo Kolbudy. 4 maja 2021 roku fotopułapka zamontowana na jednym z drzew zarejestrowała - mówiąc delikatnie - niezbyt uprzejmego gościa w lesie. Kierowca samochodu osobowego zatrzymał pojazd na skraju leśnej drogi, otworzył bagażnik i wyjąwszy z niego plastikowe worki z odpadami, pozostawił je obok drzewa. Po wszystkim wsiadł z powrotem do auta i odjechał w siną dal. Mężczyzna najprawdopodobniej nie podejrzewał, że fotopułapka zarejestrowała jego wycieczkę do lasu tak szczegółowo, że odpowiednie służby bez problemu zidentyfikowali jego tożsamość.
Poza masywnymi oponami leśnicy znaleźli też starą papę rozbiórkową, folie oraz zużytą wełnę mineralną. Leśnicy po raz kolejny znaleźli śmieci w lesie- Las to miejsce, które bardzo chętnie wybieramy na odpoczynek, relaks, wycieczki - undefinedpowiedział Paweł Mrowiński, rzecznik Nadleśnictwa Lubsko, w filmie opublikowanym na profilu Ośrodka Edukacji Przyrodniczo-Leśnej w Jeziorach Wysokich na Facebooku. - Zielony krajobraz, świeże powietrze przyciągają. Bliskość natury sprawia, że szybciej regenerujemy swoje siły. Niestety, szkodliwe praktyki niektórych osób niszczą środowisko naturalne. Jednym z powracających problemów są znajdowane przez leśników śmieci, a w tym - zużyte opony. Tego typu odpady znaleziono na terenie leśnictwa Marianka, sto metrów od drogi prowadzącej od Bród do Zasiek. Rzecznik Nadleśnictwa Lubsko stwierdził w filmie, że po pojawieniu się ustawy o odpadach, środowisko leśników liczyło na wyciszenie się kwestii porzucanych śmieci w lesie. Nic bardziej mylnego. Opony znajdowane w leśnictwie Marianka są jednym z wielu przykładów ludzkiej zuchwałości. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-7]- My, leśnicy, ciągle borykamy się z takimi obrazkami, jak ten za moimi plecami - powiedział rzecznik Nadleśnictwa Lubsko. Z relacji wynika, że porzucono różnego rozmiaru opony pochodzące od samochodów ciężarowych, osobowych, jak i maszyn rolniczych. Dodatkowo wśród nich znaleziono wełnę mineralną, folie i papę rozbiórkową.
Wśród gatunków drzew, które pszczelarze chcieliby pozostawić bez ingerencji człowieka, są m.in. lipy, akacje, klony i wierzby. Zarząd PZP wskazuje, że również drastyczne obcinanie koron drzew negatywnie wpływ na zbiory pyłku przez owady. Polski Związek Pszczelarski z apelem do Ministerstwa Klimatu i ŚrodowiskaJedno jest pewne: człowiek bez pszczół nie przetrwa więcej niż cztery lata. Cała praca rolników jest możliwa dzięki działalności tych niewielkich miododajnych owadów.W obecnych czasach sytuacja pszczół jest bardzo utrudniona - głównie przez mnogość oprysków stosowanych na polach, a także zanik naturalnej bioróżnorodności. Do tego dochodzą nierzadkie sytuacje, w których pasieki padają ofiarami ekstremalnych warunków pogodowych czy działań wandali. 14 kwietnia 2021 roku Polski Związek Pszczelarski wystosował pismo do Ministerstwa Klimatu i Środowiska w sprawie z prowadzoną wycinką drzew w Polsce.Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-6]Zarząd wyraził zaniepokojenie faktem, że gatunki kluczowe z punktu widzenia zbioru pyłku będą masowo wycinane pod budowę i remonty dróg. Kwestię wycinki drzew gatunków miododajnych PZP nazwał bulwersującą, zwłaszcza że w naszym klimacie aż 80% roślin to gatunki owadopylne. Wniosek nasuwa się sam - w interesie człowieka jest dbać o dobrostan pszczół i chronić drzewa, z których pobierają pyłek.
Na miejsce zdarzenia zadysponowano trzy jednostki straży pożarnej z JRG Międzyrzecz oraz OSP Międzyrzecz-Obrzyce.Pożar ciągnika w lesieDo niebezpiecznego zdarzenia doszło 1 kwietnia 2021 roku w Nadleśnictwie Trzciel w pobliżu miejscowości Policko w gminie Pszczew na terenie województwa lubuskiego. Płomienie zajęły ciągnik o nazwie forwarder. Polska wersja nazwy forwarder to ciągnik nasiębierny. Jest on używany po ścięciu drewna - służy do zabierania pozyskanego materiału do miejsca jego składowania. Maszyna jest wyposażona w żuraw, który umożliwia zbieranie i układanie drewna na naczepie. Jak podają służby na stronie internetowej KP PSP w Międzyrzeczu, do zapłonu doszło w godzinach popołudniowych. Osoby obecne na miejscu w momencie powstania ognia starały się ugasić pożar przy pomocy gaśnic proszkowych. Niestety, wszelkie starania zdały się na nic.Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-5]W momencie, gdy strażacy zjawili się na miejscu, ogień trawił już całą maszynę. Na palący się pojazd podano pianę ciężką, a w dalszej kolejności wodę. Do palącej się maszyny przyjechał również pracownik Lasów Państwowych, by okoliczny teren poddać obserwacji. Jak się jednak okazało, 80-letni las sosnowy nie doznał żadnego uszczerbku wskutek pożaru maszyny.
Agresor miał przy sobie bagnet i za pomocą gróźb chciał uzyskać od mężczyzn pieniądze. Gdy jego plany spełzły na niczym, rozzłoszczony porażką, zniszczył bronią ciągnik swoich ofiar. Z bagnetem na traktor24 marca 2021 roku w lesie na terenie województwa łódzkiego pracowało dwóch braci - przyjechali na miejsce ciągnikiem i z pewnością nie podejrzewali, że ich dzień okaże się mieć tak przedziwny finał.W pewnym momencie przy ich boku pojawił się mężczyzna, który - grożąc trzymanym przez siebie bagnetem - w agresywny sposób domagał się od swoich ofiar gotówki. Agresor posunął się nawet do rzucania gróźb, iż pozbawi dwóch mężczyzn życia. Wkrótce okazało się, że bracia nie zamierzają ulegać nietrzeźwemu posiadaczowi bagnetu.Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-5]Mężczyzna, rozzłoszczony nieoczekiwanym dla niego zwrotem akcji, postanowił zniszczyć ciągnik, którym jego ofiary przyjechały do lasu. By wyładować frustrację, nietrzeźwy mężczyzna ruszył z bagnetem na traktor i wbił broń w koło pojazdu. Później oddalił się, a bracia powiadomili o zdarzeniu łódzką policję.29-letni właściciel bagnetu, wraz ze swoją nietypową bronią, został szybko namierzony przez funkcjonariuszy policji. Jak się okazało, policjanci potwierdzili, iż mężczyzna był pod wpływem alkoholu.
Uderzającym przykładem kradzieży runa leśnego jest opisana przez Nadleśnictwo Bolesławiec zorganizowana grupa, która wycinała borówki na dużą skalę po to, by sprzedać ją w Holandii. Nielegalna wycinka borówki na WielkanocWielkanoc jest świętem symbolizującym życie - widoczne jest to szczególnie na tle budzącej się przyrody. Nic zatem dziwnego, że wiele osób poszukuje zielonych dekoracji, które umiliłyby świąteczne dni spędzone w domu. Mimo to nie wszyscy kierują się w tym względzie szlachetnymi pobudkami. Jak podaje Nadleśnictwo Bolesławiec na swoim facebookowym profilu, lokalna Straż Leśna w zeszłym tygodniu zatrzymała na gorącym uczynku grupę osób, która wycinała borówkę czernicę. Jak się okazało, wszystko to było motywowane celami zarobkowymi - zbieracze borówki mieli bowiem w zamiarze sprzedawać pęczki roślin w Holandii, dostając około 10 euro za sztukę.Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-3]Jak ustalili strażnicy, osobami zajmującymi się nielegalną wycinką runa leśnego byli głównie obywatele Ukrainy i Turcji. Zbieracze borówki zostali ukarani mandatem w wysokości 1000 złotych. Co stało się ze ściętymi roślinami? Zgodnie z relacją Nadleśnictwa, zostały one przekazane osobom uczęszczającym na Warsztaty Terapii Zajęciowej w Bolesławcu (WTZ Bolesławiec).