Minister podjął nagłą decyzję, branża drży. Setki miejsc pracy zagrożone

Nagła decyzja ministra rolnictwa Stefana Krajewskiego o wstrzymaniu postępowań przetargowych na dzierżawę aktywów po dotychczasowych Ośrodkach Produkcji Rolnej wywołała w branży prawdziwą burzę. Chodzi o przyszłość Ośrodków Produkcji Rolnej, które przez dekady zagospodarowywały tereny po byłych PGR-ach. Dla 32 spółek i setek ich pracowników oznacza to ogromną niepewność.
Rolnicy postawieni pod znakiem zapytania
Decyzja resortu rolnictwa dotyczy wstrzymania postępowań przetargowych na dzierżawę aktywów Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa, które dotychczas funkcjonowały jako Ośrodki Produkcji Rolnej (OPR). Są to wyspecjalizowane, często wielkoobszarowe gospodarstwa, powstałe na bazie dawnych Państwowych Gospodarstw Rolnych. Przez lata inwestowały w infrastrukturę, nowoczesną produkcję i stały się ważnym pracodawcą na terenach wiejskich, szczególnie tam, gdzie o inną pracę bywa trudno.

Ministerstwo argumentuje swoją decyzję potrzebą przeprowadzenia dogłębnej analizy i wypracowania nowych, jednolitych zasad gospodarowania państwową ziemią. Jednak dla obecnych dzierżawców, których umowy wkrótce wygasają, taka argumentacja to zbyt mało. Wiele z tych podmiotów to spółki pracownicze, założone przez byłych pracowników PGR-ów, którzy zainwestowali w te gospodarstwa dorobek całego życia. Brak jasnej perspektywy stawia pod znakiem zapytania nie tylko ich działalność, ale również losy całych lokalnych społeczności.
Ile kosztuje ministerialna analiza?
Problem dotyczy 32 dużych gospodarstw w całej Polsce, które łącznie zarządzają ponad 40 tysiącami hektarów państwowej ziemi. Jak podaje Business Insider Polska, w samym województwie zachodniopomorskim mowa o 14 podmiotach, które zatrudniają setki osób i gospodarują na ponad 20 tysiącach hektarów. To często wyspecjalizowane przedsiębiorstwa, zajmujące się produkcją nasienną czy hodowlą zarodową, której nie da się łatwo odtworzyć w mniejszych, indywidualnych gospodarstwach.
Organizacje branżowe, takie jak Polska Federacja Producentów Zbóż i Roślin Oleistych, alarmują, że wstrzymanie przetargów bez podania konkretnej daty ich wznowienia prowadzi do paraliżu decyzyjnego. Firmy boją się inwestować, planować zasiewy czy utrzymywać zatrudnienie, nie wiedząc, czy za kilka miesięcy będą miały gdzie prowadzić działalność. Co stanie się z cennym materiałem hodowlanym i genetycznym, jeśli te gospodarstwa zostaną zlikwidowane? Na to pytanie na razie nikt nie zna odpowiedzi.
Zobacz też: Tyle kosztują usługi rolnicze we wrześniu 2025. Trzeba szykować grube pieniądze
Zmiana warty czy demontaż systemu?
W tle decyzji ministra rolnictwa toczy się szersza debata o kształcie polskiego rolnictwa. Z jednej strony słychać głosy o potrzebie wzmocnienia gospodarstw rodzinnych i ograniczenia dominacji wielkich podmiotów. Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa (KOWR), zarządzający państwowymi gruntami, ma za zadanie między innymi wspierać restrukturyzację i powiększanie gospodarstw indywidualnych. Z drugiej strony, przedstawiciele zagrożonych Ośrodków Produkcji Rolnej podkreślają swoją rolę w utrzymaniu stabilności produkcji i miejsc pracy.
Obawiają się, że ich likwidacja doprowadzi do rozdrobnienia areału i spadku efektywności, a ziemia ostatecznie i tak nie trafi do lokalnych rolników, lecz w ręce dużych, zagranicznych koncernów. Branża oczekuje pilnego dialogu oraz przedstawienia konkretnych rozwiązań systemowych, które pogodzą interesy różnych grup i zapewnią stabilność na rynku rolnym. W przeciwnym razie koszt obecnego zamieszania poniosą nie tylko dzierżawcy, ale całe regiony uzależnione od funkcjonowania tych gospodarstw.


































