Sanepid ostrzega. Takich grzybów nie jedz pod żadnym pozorem, najlepiej zostaw je w lesie

Na leśnych ścieżkach nie brakuje okazów, które na pierwszy rzut oka wyglądają idealnie. Dopiero po zebraniu ujawniają swoją ciemną stronę. Czy takie znaleziska nadają się jeszcze do kuchni, czy też lepiej zostawić je w lesie? Odpowiedź może zaskoczyć niejednego grzybiarza i sprawić, że następnym razem dwa razy zastanowi się przed wrzuceniem okazu do koszyka. Zdaniem ekspertów problem może być poważniejszy, niż wielu przypuszcza.
Dlaczego dorodne grzyby nie zawsze są bezpieczne?
Duże, masywne prawdziwki, podgrzybki czy borowiki nierzadko kryją w sobie niechcianych lokatorów. Dla grzybiarzy to rozczarowanie, bo okazały zbiór traci swoją wartość, gdy okazuje się, że wewnątrz owocnika widać wyraźne kanaliki, świadczące o obecności larw. Część osób bez wahania rezygnuje z takich grzybów, inni natomiast zastanawiają się, czy możliwe jest ich uratowanie i czy po odpowiedniej obróbce mogą być bezpieczne do spożycia.
W sieci można znaleźć dziesiątki porad – od moczenia w wodzie z solą, po długotrwałe suszenie – które rzekomo mają usuwać niechcianych mieszkańców. Jednak wciąż pozostaje pytanie, czy takie metody faktycznie chronią zdrowie. To właśnie w tym punkcie do dyskusji włączają się eksperci, którzy zwracają uwagę na coś, co wielu grzybiarzy przeocza.

Mity wokół oczyszczania grzybów – co na to nauka?
Każdy sezon grzybowy przynosi wysyp poradników, domowych sposobów i wskazówek, jak poradzić sobie z problemem robaczywych grzybów. Najczęściej polecane metody to właśnie moczenie w osolonej wodzie czy suszenie przy wysokiej temperaturze. Zwolennicy takich rozwiązań twierdzą, że pozwalają one pozbyć się larw i zachować pełnowartościowy produkt.
Naukowcy oraz instytucje sanitarne przestrzegają jednak przed zbytnią wiarą w tego rodzaju metody. Jak podkreślają, robaczywe grzyby to nie tylko kwestia widocznych tuneli w miąższu. Problem tkwi głębiej – w tym, co larwy pozostawiają po sobie. Zanieczyszczenia, niewidoczne gołym okiem, mogą stwarzać realne zagrożenie dla zdrowia człowieka.
Dlatego pytanie, które od lat powraca wśród miłośników grzybobrania – czy robaczywe grzyby można uratować – ma znacznie poważniejsze konsekwencje niż strata kilku okazów zebranych w lesie. To kwestia bezpieczeństwa żywnościowego, a co za tym idzie – zdrowia nas samych i naszych bliskich.
Stanowisko sanepidu nie pozostawia złudzeń
Wątpliwości rozwiał Marek Waszczewski, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego, który w rozmowie z mediami jasno zaznaczył, że robaczywych grzybów nie należy spożywać w żadnej formie. Jak podkreślił:
Robaczywe grzyby mogą zawierać szkodliwe dla zdrowia substancje, a larwy muchówek pozostawiają po sobie nie tylko kanaliki, ale i odchody – powiedział Marek Waszczewski, rzecznik GIS .
Ekspert zwrócił uwagę, że nawet jeśli larwy zostaną usunięte, ślady ich obecności wciąż pozostają i mogą stanowić zagrożenie. Co więcej, problem nie dotyczy wyłącznie jednego owocnika. Zainfekowane okazy mogą łatwo „zarazić” zdrowe grzyby przechowywane w tym samym koszyku. Dlatego, jak podkreśla GIS, takie egzemplarze powinny być jak najszybciej odseparowane i wyrzucone.

Istotne jest także, aby pozostałości po grzybach – w tym robaczywe fragmenty – trafiały wyłącznie do pojemników na bioodpady. Wyrzucanie ich w inne miejsca może sprzyjać dalszemu rozprzestrzenianiu się insektów.
Sanepid przypomina również, że zdrowie jest najważniejsze i nie warto ryzykować dla kilku dodatkowych kapeluszy w koszyku. Zamiast szukać sposobów na uratowanie robaczywego zbioru, lepiej skoncentrować się na tym, by wybierać w lesie wyłącznie świeże i zdrowe okazy.
Sezon grzybowy to dla wielu Polaków prawdziwe święto, ale warto pamiętać, że robaczywe grzyby nie nadają się do spożycia – niezależnie od domowych sposobów na ich „ratowanie”. Eksperci z GIS jasno wskazują: dla własnego zdrowia lepiej zostawić je w lesie i cieszyć się tylko tymi okazami, które są naprawdę świeże i bezpieczne.



































