Ptasia grypa u wrót Polski. Giną tysiące zwierząt, kurniki pod kluczem. Najgorzej w tym regionie
Wirus H5N1 szerzy się w Europie, w tym w sąsiednich krajach, gdzie doprowadził do licznych przypadków śmierci dzikiego ptactwa. W Polsce sytuacja również staje się coraz bardziej napięta. Niemieckie Ministerstwo Rolnictwa podkreśla, że liczba ptaków zarażonych ptasią grypą rośnie w drastycznym tempie. Eksperci nawołują do stosowania rygorystycznych środków ostrożności.
Ptasia grypa tuż za miedzą. Niemcy liczą martwe żurawie
Ostatnie tygodnie przyniosły bardzo niepokojące doniesienia z Europy Zachodniej. Ptasia grypa wywoływana przez wirusa podtypu H5N1 z dużą siłą uderzył w Niemczech. Szczególnie dramatyczne obrazy płyną z Meklemburgii-Pomorza Przedniego, regionu sąsiadującego z Polską. Nie mówimy tu o pojedynczych przypadkach, ale o masowym pomorze dzikiego ptactwa, co pokazuje, jak potężnym rezerwuarem wirusa stała się dzika przyroda.
Na wyspie Rugia i w jej okolicach, w miejscu uznawanym za jedno z największych siedlisk migrujących żurawi w Europie, potwierdzono śmierć tysięcy tych ptaków. Martwe ptaki znajdowane są na polach i w zbiornikach wodnych. Taka skala śmiertelności wśród dzikich gatunków jest potężnym sygnałem ostrzegawczym. Migrujące ptaki, nieznające granic państwowych, przenoszą wirusa H5N1 na ogromne odległości, co stanowi bezpośrednie i realne zagrożenie dla ferm komercyjnych.

Organizacja pozarządowa NABU informuje, że w Niemczech życie straciło już ponad 240 tys. ptaków. W jednym z gospodarstw w południowo-zachodnich landach uśmiercono około 15 tys. kur, a kolejne ogniska choroby pojawiają się w północnych częściach kraju.
Grypa ptaków uderza w polskie zagłębie drobiarskie
Iluzją byłoby sądzić, że tak agresywny wirus zatrzyma się na Odrze. Problem dotyczy również Słowacji, co stawia Polskę w trudnej sytuacji, z zagrożeniem nadciągającym z zachodu i południa.
Powiatowy Lekarz Weterynarii w Nowym Targu przekazał, że w gospodarstwie drobiu w miejscowości Tvrdošín w regionie Žilina na Słowacji, 22 października 2025 roku, u kur i gęsi potwierdzono ognisko wysoce zjadliwej grypy ptaków H5N1. Zachorowania odnotowano również w Belgii i Holandii. Według Interii, w Belgii choroba spowodowała uśmiercenie blisko 70 tys. ptaków, natomiast w Holandii ubito około 160 tys. kurczaków.
W kontekście błyskawicznego rozprzestrzeniania się wirusa szczególnie niepokojąca jest sytuacja w Wielkopolsce, która od lat uznawana jest za absolutne zagłębie polskiego drobiarstwa. To stamtąd pochodzi znacząca część krajowej produkcji i eksportu.
Niedawno potwierdzono ognisko HPAI - wysoce zjadliwej grypy ptaków - w powiecie międzychodzkim, w komercyjnej fermie indyków. Skutki są natychmiastowe i drastyczne. Oznaczało to konieczność likwidacji, czyli uboju sanitarnego, całego stada liczącego aż 17 tysięcy sztuk. To gigantyczny cios finansowy dla producenta i sygnał alarmowy dla całego, niezwykle gęstego pod względem hodowli, regionu.
Grypą ptaków zagrożone są zarówno wielomilionowe fermy przemysłowe, jak i małe, przydomowe kurniki, często gorzej zabezpieczone. Wirus uderzył także w województwie warmińsko-mazurskim, w powiecie iławskim. Tam ognisko wykryto w przydomowej hodowli, gdzie trzymano gęsi i kury.
Bioasekuracja to konieczność. Kurniki zamknąć na cztery spusty
W odpowiedzi na rosnące zagrożenie, zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne, służby weterynaryjne i wojewodowie w regionach dotkniętych problemem wprowadzają rygorystyczne środki zaradcze przewidziane przepisami prawa Unii Europejskiej. Kluczowym terminem, który musi teraz przyswoić sobie każdy hodowca, jest bioasekuracja. Co to oznacza w praktyce? Przede wszystkim wprowadzany jest kategoryczny nakaz trzymania drobiu w zamknięciu.
Kurniki muszą być zamknięte na cztery spusty, aby uniemożliwić jakikolwiek kontakt ptaków hodowlanych z dzikimi, które mogą być nosicielami wirusa. Dotyczy to również zabezpieczenia paszy i wody przed dostępem dzikiego ptactwa.
Wokół potwierdzonych ognisk wyznaczane są strefy: obszar zapowietrzony (zazwyczaj w promieniu 3 kilometrów) i obszar zagrożony (w promieniu kolejnych 7, łącznie 10 kilometrów). Na tych terenach obowiązują ścisłe restrykcje w przemieszczaniu drobiu, jaj, mięsa i produktów pochodnych.
Ponadto hodowcy muszą stosować maty dezynfekcyjne przed wejściem do budynków inwentarskich i zachowywać szczególną higienę. Dla Polski, jednego z niekwestionowanych liderów produkcji drobiu w Unii Europejskiej, każde ognisko chorób zakaźnych zwierząt to gigantyczne ryzyko. Poza bezpośrednimi stratami wynikającymi z likwidacji stad grozi nam utrata rynków eksportowych, co mogłoby uderzyć w całą branżę wartą miliardy złotych.