Ten grzyb leczy, odchudza i chroni przed Alzheimerem. Można go spotkać w polskich lasach

W świecie grzybów mało jest tak osobliwych okazów jak soplówka jeżowata. Z wyglądu przypomina biały pompon zwisający z pni. W rzeczywistości jednak to naturalne laboratorium pełne zbawiennych dla zdrowia związków. Czy regularne sięganie po „lwią grzywę” naprawdę poprawia pamięć, nastrój i trawienie? I gdzie w ogóle można ją spotkać – w polskim lesie czy raczej w sklepie zielarskim?
Co kryje w sobie soplówka jeżowata?
Soplówka buduje owocnik z tysięcy delikatnych sopli, które potrafią osiągać imponujące rozmiary. Pod białą, miękką „grzywą” skrywa bogaty koktajl bioaktywny: dominują hericenony i erynacyny, a towarzyszą im aminokwasy, kwasy organiczne, flawonoidy i terpenoidy. Właśnie ten zestaw odpowiada za przeciwzapalne i przeciwutleniające działanie grzyba, wspomaga gospodarkę lipidową, a obecna w ścianach komórkowych chityna przyspiesza perystaltykę jelit, dzięki czemu soplówka coraz częściej trafia do diet odchudzających.

Jej potencjał dostrzegają także endokrynolodzy – regularna suplementacja bywa zalecana jako wsparcie przy chorobie Hashimoto, bo zmniejsza marker stanu zapalnego i poprawia metabolizm tarczycy
Działanie soplówki jeżowatej
Badaczy fascynuje zdolność soplówki do aktywacji czynnika wzrostu nerwów (NGF). W randomizowanym badaniu klinicznym trwającym 12 tygodni osoby przyjmujące ekstrakt wzbogacony w erynacynę A poprawiły pamięć operacyjną i płynność słowną, a ich markery stresu oksydacyjnego spadły. Analiza mikrobiomu wykazała wzrost bakterii rozkładających błonnik, co tłumaczy lepsze trawienie i „lżejsze” samopoczucie po posiłkach.
Przegląd literatury z ubiegłego roku wskazuje także na potencjał neuroprotekcyjny w chorobie Alzheimera, łagodzenie objawów depresji i redukcję lęku – prawdopodobnie dzięki modulacji osi jelito–mózg. Soplówka nie jest cudownym lekiem, ale rosnąca góra danych każe traktować ją raczej jako funkcjonalną żywność niż zwykły dodatek do menu.
Jak ją zdobyć?
W naturze soplówka zasiedla stare buki i dęby w wilgotnych zakamarkach Puszczy Białowieskiej czy Beskidu Niskiego. Jej populacja w Polsce skurczyła się jednak dramatycznie i grzyb ten od blisko dwóch dekad figuruje na Czerwonej liście roślin i grzybów jako gatunek narażony na wyginięcie, a ścisła ochrona zabrania zrywania choćby najmniejszego sopla.
Na szczęście doskonale radzi sobie w uprawie: wystarczą gotowe podłoże, stabilna wilgotność i odrobina cierpliwości, by po kilku tygodniach zebrać pierwsze, anyżowo pachnące owocniki. Mniej cierpliwym rynek oferuje susz, kapsułki i ekstrakty standaryzowane na erynacyny i hericenony – to legalna i etyczna alternatywa dla kłusowniczego zbieractwa, a zarazem najpewniejszy sposób na stałą porcję „paliwa dla neuronów”.




































