Wyszukaj w serwisie
wiadomości ceny zwierzęta uprawy maszyny finanse i prawo biznes Wieś
RolnikInfo.pl > Finanse i Prawo > Unijny zakaz coraz bliżej. Lepiej się przygotuj
Patryk Wołosz
Patryk Wołosz 09.05.2025 09:37

Unijny zakaz coraz bliżej. Lepiej się przygotuj

Unia wprowadza nowe ograniczenia. Na horyzoncie nowe wyzwania dla rolników. KRUS wydłuża nabór do konkursu “Bezpieczne Gospodarstwo Rolne”. Do wygrania ciągnik rolniczy. "Szczepić czy nie szczepić?" - oto jest pytanie. Sztab kryzysowy omówił kwestie dotyczące szczepień przeciwko pryszczycy


 

Sto nowych ognisk ASF

W minionym tygodniu wykryto sto nowych ognisk ASF. To zła wiadomość. Dobra jest taka, że żadne z nich nie znajdowało się na terenie wcześniej uznanym za wolne od choroby. Hodowcy powodów do radości jednak nie mają. Od początku roku zidentyfikowano ponad 1900 ognisk afrykańskiego pomoru świń — dla porównania W 2024 roku było to niewiele ponad 2300 ognisk. Najwięcej przypadków wśród dzików wykryto w województwach wielkopolskim, kujawsko-pomorskim oraz pomorskim. Na ten moment choroby nie stwierdzono u świń hodowlanych. Aby taki stan rzeczy się utrzymał, konieczne jest zachowanie czujności i podejmowanie odpowiednich środków ostrożności. ASF to nie tylko problem służb weterynaryjnych – to wyzwanie dla całego sektora rolnego.  Hodowcy muszą być dziś strażnikami własnych gospodarstw. Bo choć wirus nie zna granic, my możemy stworzyć skuteczne bariery. W tej walce liczy się każda decyzja – i każda chwila. 

Wirus nie przenosi się sam. Tam, gdzie dochodzi do zakażeń, niemal zawsze w tle pojawia się czynnik ludzki. Nielegalne przemieszczanie świń i dzików oraz brak dokumentów weterynaryjnych były główną przyczyną większości ognisk w 2016 roku. I choć minęły lata, schemat wciąż się powtarza. Kluczowe znaczenie ma też kontrola pochodzenia paszy – każda zlewka, każdy nieznanego pochodzenia produkt może być nośnikiem wirusa. Również kontakt z padliną – czy to dzika, czy świni – wymaga natychmiastowej reakcji: dezynfekcja rąk, obuwia, narzędzi. To nie formalność, to procedura ratująca gospodarstwo. Chlewnie muszą być dziś szczelne nie tylko architektonicznie, ale i organizacyjnie. Zamknięte dla zwierząt domowych, zabezpieczone przed dzikimi zwierzętami i gryzoniami, odizolowane od pozostałych gatunków hodowlanych. 

Zagrożenie przenosi się także przez… myśliwych. Dlatego zaleca się rezygnację z udziału w polowaniach wszystkim osobom mającym kontakt z trzodą chlewną. Szczególnie niebezpieczne jest wnoszenie do gospodarstw części dzików – bo to wręcz otwieranie drzwi dla ASF. Cały system opiera się na jednym fundamencie - jest nim higiena. Dezynfekcja, odzież ochronna, osobne narzędzia, maty przy wjazdach i wejściach, ograniczony dostęp osób postronnych. To nie wyraz nadgorliwości, ale rutyna, która decyduje o „być albo nie być” polskich gospodarstw. I wreszcie – pełna współpraca z Inspekcją Weterynaryjną. Ich zalecenia nie są biurokratyczną przesadą, tylko instrukcją, która pomaga uniknąć katastrofy. Tu nie ma miejsca na półśrodki. Każdy detal ma znaczenie – i każdy dzień bez wirusa to wspólny sukces systemu, który działa tylko wtedy, gdy wszyscy grają do jednej bramki. Jeżeli ASF zaatakuje trzodę chlewną w Polsce, Nasz kraj może ponieść gigantyczne straty ekonomiczne. Ucierpią przemysł mięsny i hodowlany. A konsekwencje odczują nie tylko hodowcy.

Modernizacja ukraińskich wsi

Ukraińscy rolnicy mają powód do radości – państwo dopłaca, rolnictwo przyspiesza, gospodarka odżywa. Na ukraińskie pola wyjechały tysiące nowych maszyn, a wraz z nimi – nadzieja na modernizację, rozwój i uniezależnienie od zagranicy. Ponad 6000 sztuk nowego sprzętu, sprzedaż przekraczająca 84 miliony euro i ponad 21 milionów euro wsparcia z budżetu państwa – to bilans programu dopłat, który w 2024 roku ponownie uruchomiło ukraińskie Ministerstwo Gospodarki. Mechanizm jest prosty, ale skuteczny: rolnik kupuje ukraińską maszynę, państwo oddaje mu 25% kosztów. Warunek? Sprzęt musi pochodzić od certyfikowanego producenta. Tych w programie jest już 152. 

Za liczbami kryje się coś więcej niż tylko modernizacja pracy na roli. Program dopłat to silnik, który napędza całą gospodarkę. Tylko W ciągu roku powstało 1000 nowych miejsc pracy, a import zagranicznego sprzętu rolniczego spadł o 10%. Ukraina nie tylko wspiera swoich rolników – buduje własną siłę technologiczną i przemysłową. W czasach niepewności i wyzwań geopolitycznych Kijów postawił na własne zasoby – i to przynosi efekty. Pola zyskały nową moc, a kraj – impuls, który może odmienić oblicze ukraińskiego rolnictwa.

Państwo pomaga rolnikom

Susza uderzyła, państwo odpowiada – tysiące rolników z pomocą, dziesiątki milionów złotych już na kontach Ponad 52 tysiące wniosków, 65 milionów złotych już wypłaconych, a proces nadal trwa – tak wygląda bilans rządowego programu pomocy suszowej, którego nabór zakończył się 16 kwietnia. 

Wsparcie skierowane zostało do rolników indywidualnych i rodzinnych gospodarstw, które ucierpiały w wyniku ubiegłorocznej suszy. Nie wystarczyło jednak samo zgłoszenie – warunkiem otrzymania środków było udokumentowanie co najmniej 15 proc. strat w roślinnej produkcji rocznej, które przełożyły się na spadek dochodu o minimum 6,4 tysiąca złotych. Dla wielu gospodarstw oznaczało to nie tylko kłopoty finansowe, ale i zagrożenie ciągłości produkcji. Państwo odpowiedziało konkretnie: 250 milionów złotych przeznaczonych na pomoc, z czego już ponad 65 milionów trafiło do niemal 22 tysięcy rolników. Decyzje zapadają szybko, a wypłaty – choć rozłożone w czasie – realizowane są sukcesywnie. W obliczu zmieniającego się klimatu i coraz częstszych anomalii pogodowych pomoc suszowa nie jest jednorazowym gestem, lecz sygnałem, że system reaguje, a rolnictwo – mimo ciosów – nie zostaje pozostawione samo sobie. Kolejne decyzje w drodze, kolejne przelewy – już niebawem.

Polska państwem wolnym od pryszczycy

ASF to niejedyny problem, o jakim mówią dziś polscy hodowcy. Wśród zagrożeń, na razie potencjalnych, wymieniana jest pryszczyca, którą wykryto już u naszych sąsiadów. Na razie w Polsce nie wykryto pryszczycy. I oby tak zostało – granice pod kontrolą, służby w gotowości. Choć w naszym kraju nie odnotowano ani jednego przypadku choroby, a sytuacja epidemiologiczna pozostaje stabilna, służby nie osiadają na laurach. Wręcz przeciwnie – krajowe procedury bezpieczeństwa działają w trybie pełnej mobilizacji.

Zespół Zarządzania Kryzysowego przy Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi trzyma rękę na pulsie, analizując sytuację nie tylko na terenie Polski, ale również u najbliższych sąsiadów – na Węgrzech i Słowacji. I tam na razie sytuacja wygląda stosunkowo spokojnie. Nie oznacza to jednak, że można zignorować zagrożenie. Do Polski wciąż wjeżdżają pojedyncze transporty zwierząt parzystokopytnych. A każdy taki przypadek przekroczenia granicy przez zwierzęta i materiały potencjalnie niosące ryzyko transmisji choroby objęty jest ścisłą kontrolą sanitarną. Na południowej granicy Polski funkcjonuje siedem specjalnych punktów kontroli i dezynfekcji. Działania służb weterynaryjnych prowadzone są całodobowo, bez wyjątku i bez taryfy ulgowej. Na horyzoncie pojawia się temat ewentualnych szczepień przeciwko pryszczycy. Kwestia ta została szczegółowo omówiona podczas ostatniego posiedzenia sztabu kryzysowego.

Choć wydają się logicznym krokiem prewencyjnym, szczepionki mają poważne konsekwencje. Wprowadzenie szczepień – nawet wyłącznie ochronnych – oznaczałoby dla Polski natychmiastową utratę statusu kraju wolnego od pryszczycy. To z kolei skutkowałoby poważnymi ograniczeniami handlowymi, zarówno wewnątrz Unii Europejskiej, jak i w eksporcie do innych krajów. Z tego względu żadne z państw członkowskich UE nie zdecydowało się dotąd na szczepienia profilaktyczne. 

W wyjątkowych sytuacjach stosuje się jedynie tzw. szczepienia wygaszające – tymczasowy środek stosowany w pierwszych fazach rozprzestrzeniania się choroby, mający na celu ograniczenie transmisji i opóźnienie koniecznego uboju zwierząt. W praktyce zaszczepione stado i tak podlega eliminacji, a produkty pochodzące od tych zwierząt mogą być dystrybuowane wyłącznie lokalnie – i to też pod określonymi warunkami. Polska utrzymuje więc bezpieczny dystans od zagrożenia, ale nie rezygnuje z czujności. Dobrze przygotowany system reagowania, działające mechanizmy kontroli granicznej i jednoznaczne zasady działania – to wszystko sprawia, że pryszczyca pozostaje na razie tylko słowem w komunikatach, a nie realnym problemem na terenie kraju. I W interesie wszystkich jest właśnie to, by tak zostało.

Rolnicy mogą wygrać nowoczesny ciągnik

Zainteresowanie przerosło oczekiwania. Termin zgłoszeń do konkursu „Bezpieczne Gospodarstwo Rolne” zostaje wydłużony do 8 maja. Choć pierwotna data zakończenia naboru minęła 25 kwietnia, Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego zdecydowała o przedłużeniu terminu. Powód? Ogromne zainteresowanie i chęć umożliwienia udziału wszystkim, którzy nie zdążyli zgłosić swojego gospodarstwa na czas. Na szali główna nagroda – nowoczesny ciągnik – ale też bezpieczeństwo. Bo celem konkursu jest nie tylko rywalizacja, ale przede wszystkim promocja zasad ochrony życia i zdrowia w pracy rolniczej. To okazja, by spojrzeć na własne gospodarstwo z innej perspektywy i zastanowić się jak zminimalizować ryzyko, wyeliminować zagrożenia i pracować bezpieczniej. 

Zgłoszenie nie jest skomplikowane, ale wymaga spełnienia warunków. Przynajmniej jeden z właścicieli gospodarstwa musi być ubezpieczony w KRUS, a formularz zgłoszeniowy należy złożyć osobiście w placówce terenowej lub oddziale regionalnym Kasy – i to najpóźniej do 8 maja. Potem ruszają eliminacje. Komisje złożone z ekspertów dokonają oceny bezpieczeństwa na zgłoszonych gospodarstwach. Sprawdzą, czy spełnione są wymogi BHP i czy wyeliminowano typowe zagrożenia wypadkowe. Konkurs ma charakter ogólnopolski, ale jego struktura podzielona jest na etapy. Pierwszym jest Etap wojewódzki zakończy się 27 czerwca. Najlepsi trafią do finału – i staną do walki o nagrody, ale przede wszystkim o tytuł najbezpieczniejszego gospodarstwa w Polsce.

 To więcej niż konkurs. To realna inwestycja w bezpieczeństwo – w pracę bez lęku, w życie bez wypadków. 

Nowy unijny zakaz

Acetamipryd na cenzurowanym. Od 19 sierpnia 2025 roku w Unii Europejskiej wejdą w życie zaostrzone przepisy dotyczące pozostałości środków ochrony roślin zawierających acetamipryd – substancję czynną powszechnie stosowaną w ochronie warzyw i owoców. To zmiana, która może wywrócić do góry nogami plany wielu polskich producentów. Acetamipryd stosowany jest jako insektycyd – zwalcza szkodniki, które potrafią zdziesiątkować plony. Choć uznawany jest za jeden z łagodniejszych przedstawicieli tej grupy, budzi kontrowersje w kontekście wpływu na owady zapylające oraz pozostałości w żywności. Teraz jednak nie o ekologię chodzi, mowa o twardych limity. Nowe maksymalne poziomy pozostałości tej substancji dla niektórych upraw zostaną obniżone praktycznie do zera – do poziomu oznaczalności, czyli 0,01 mg/kg. 

Na celowniku są przede wszystkim porzeczki, sałaty, endywia, szpinak i boćwina – uprawy szczególnie wrażliwe na pozostałości pestycydów. Dla rolników oznacza to jedno: nawet minimalne przekroczenie nowego limitu sprawi, że produkt nie będzie mógł trafić na rynek – ani w Polsce, ani w żadnym z państw UE. I to bez względu na formę. Nie tylko świeże liście i owoce, ale również mrożonki czy przetwory z zawartością acetamiprydu powyżej ustalonego progu zostaną wykluczone z obrotu. To poważny problem dla producentów i przetwórców, zwłaszcza tych, którzy już zakontraktowali uprawy lub przygotowują się do zbiorów. Konieczne będzie dokładne kontrolowanie dawek, terminów stosowania środków i długości karencji, a w niektórych przypadkach – całkowita rezygnacja z preparatów zawierających tę substancję. Zmiana, która ma chronić konsumentów, może dla wielu gospodarstw oznaczać koszty, ryzyko strat i konieczność szybkiej adaptacji. Nadchodzi sezon bez marginesu na błędy.

 

Powiązane