Tanie jajka z zagranicy zalewają polski rynek. Powód zaskakuje
Polska, będąca europejską potęgą w produkcji jaj, z niepokojem obserwuje narastającą falę importu z tak odległych kierunków, jak Brazylia czy Turcja, a przede wszystkim z Ukrainy. Ten zaskakujący trend jest wyraźnym sygnałem, że konkurencyjność polskich i unijnych producentów drobiu jest systematycznie podkopywana przez restrykcyjne i kosztowne regulacje Brukseli. Rodzime przetwórnie coraz chętniej sięgają po tańszy surowiec spoza Unii Europejskiej, co budzi alarm wśród Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.
Dlaczego do Polski trafiają jaja z brazylijskiego importu?
Klucz do zrozumienia tego zjawiska leży w dysproporcji kosztów produkcji pomiędzy Unią Europejską a krajami trzecimi, takimi jak Brazylia, Indie czy Turcja. Branża drobiarska w Polsce od lat mierzy się z konsekwencjami unijnej polityki, która poprzez ciągłe zaostrzanie przepisów produkcyjnych, w tym tych dotyczących dobrostanu zwierząt, winduje koszty operacyjne daleko poza globalne standardy.
Dla przykładu, według danych Komisji Europejskiej, jaja w UE są dziś droższe niż w Stanach Zjednoczonych, mimo że tamtejszy rynek również mocno ucierpiał z powodu epizootii grypy ptaków. Co więcej, przewaga cenowa Brazylii jest wręcz dramatyczna – jaja są tam tańsze nawet o 58 procent w porównaniu do Europy, a w Indiach różnica ta sięga 67 procent.

Czy w obliczu takich dysproporcji cenowych można dziwić się polskim przetwórniom, że w trosce o własną rentowność szukają tańszego surowca, nawet jeśli oznacza to logistykę z Ameryki Południowej? Zauważalny wzrost importu z odległych rynków, takich jak Brazylia, sygnalizuje, że oszczędności wynikające z niższej ceny surowca przewyższają koszty transportu. Alarm w tej sprawie podnosi również Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz.
Ukraińska presja i konsekwencje unijnej liberalizacji handlu
W kontekście importu kluczową rolę odgrywa także Ukraina, która historycznie była największym dostawcą jaj na rynek Unii Europejskiej. Choć po inwazji Rosji Polska wprowadziła w kwietniu 2023 roku zakaz przywozu najbardziej wrażliwych produktów rolnych, takich jak zboża czy kukurydza, ograniczenia te nie objęły drobiu ani jaj, które są nadal przedmiotem handlu w ramach unijnych zasad.
To właśnie stamtąd w 2023 roku do Polski trafiło 9,5 tys. ton jaj, co stanowiło blisko połowę (49 procent) całego importu, notując trzykrotny wzrost w stosunku do 2022 roku. Skala importu z Ukrainy wzrosła do tego stopnia, że w lipcu 2024 roku Komisja Europejska musiała uruchomić automatyczny mechanizm ochronny w imporcie jaj i cukru z tego kraju.
Prezeska KIPDiP, Katarzyna Gawrońska, w rozmowie z Portalem Spożywczym oceniła, że "urzędnicy unijni nie potrafią uczyć się na swoich błędach". Jak podkreślała, każdy z ostatnich kryzysów dostępności jaj w Europie miał inne przyczyny, ale zawsze dodatkowo wzmacniany nietrafionymi decyzjami władz unijnych:
Jeśli chodzi o takie kraje jak Brazylia czy Indie to ceny w Europie są wyższe odpowiednio aż o 58 proc. oraz o 67 proc. Trudno się więc dziwić, że Brazylijczycy, mając tak duży zapas cenowy, próbują sprzedawać swoje jaja nawet w Polsce - wskazuje Katarzyna Gawrońska.

Problem polega na tym, że polityka UE, choć próbuje chronić europejskich konsumentów poprzez wymuszanie wysokich standardów, jednocześnie preferencyjnie traktuje import z krajów, które tych samych norm nie muszą spełniać.
W ten sposób tworzy się luka konkurencyjna: polski producent musi ponosić wyższe koszty związane na przykład z systemami chowu alternatywnego (produkcja jaj ściółkowych jest droższa o około 20 procent od klatkowej, a wolnowybiegowej o 30 procent), podczas gdy tani import może tych wymogów nie przestrzegać. Polska jest czwartym co do wielkości producentem jaj w Unii Europejskiej, z udziałem wynoszącym około 14 procent. Jaka przyszłość w świetle takiej sytuacji może czekać polski sektor drobiarski?
Czy Europa zamiast produkować jaja, zacznie je importować?
Obecna sytuacja rodzi fundamentalne pytanie o przyszłość europejskiego sektora drobiarskiego, co wyraźnie podkreślają przedstawiciele KIPDiP. Branża wskazuje na realne zagrożenie, że Europa, zamiast być samowystarczalna i produkować jaja na własne potrzeby oraz eksport, zacznie importować je na masową skalę, jeśli unijne przepisy nie zostaną zreformowane i dostosowane do realiów globalnej konkurencji. Polska jest jednocześnie jednym z największych eksporterów jaj w Unii, zaraz po Holandii, a 35–40 procent krajowej produkcji trafia za granicę.
Choć nadal utrzymujemy pozycję eksportera netto, rosnący strumień taniego importu, szczególnie do przetwórstwa, uderza w rentowność lokalnych producentów. Wzrost importu o 79 procent w 2023 roku w porównaniu do roku poprzedniego jest sygnałem alarmowym, że rynek staje się zależny od zewnętrznych dostawców, nie tylko z Ukrainy, ale także z Turcji i Ameryki Południowej. Brak stabilności prawnej, zwłaszcza w kwestii przyszłości chowu klatkowego w UE, dodatkowo pogłębia niepewność i zniechęca producentów do inwestycji w modernizację.
W obliczu tych wyzwań polski sektor jaj staje przed koniecznością obrony swojej pozycji rynkowej, a ochrona przed importem niespełniającym tych samych unijnych norm staje się priorytetem dla krajowych hodowców.