Rząd wprowadza nowe środki wspierania rynku drobiowego w Polsce, aby pomóc rolnikom w pokryciu strat spowodowanych wysoce zjadliwą grypą ptaków. Producentów rolnych, którzy ponieśli straty w produkcji drobiu w latach 2019-2021, zachęca się do składania wniosków o wsparcie finansowe w terminie od 9 do 30 czerwca 2023 roku.
Wydajność jaj kurzych jest jednym z najważniejszych aspektów hodowli drobiu. Wpływa na to wiele czynników, m.in. genetyka, żywienie, warunki hodowlane oraz sposób utrzymania kurnika. W niniejszym artykule omówimy, jakie czynniki mają największy wpływ na wydajność jaj kurzych.
Rolnikom nie trzeba uświadamiać, że na wsi nie brakuje odgłosów zwierząt i pracujących maszyn. Nieco inaczej bywa z osobami, które z miast przeprowadzają się na wieś z nadzieją na ciszę i spokój. Dobrym tego przykładem jest historia z jednego z gospodarstw rolnych w Wielkopolsce - źródłem sąsiedzkiej kłótni stał się bowiem kogut, który upodobał sobie pianie o godzinie 3:00 nad ranem. Gdy prośby sąsiadów o uciszenie koguta nie poskutkowały, do drzwi rolnika zapukała policja. Koniec końców, nie stwierdzono cech wykroczenia. Awantura o pianie kogutaWe Francji powstała specjalna ustawa chroniąca tzw. dziedzictwo wsi w postaci charakterystycznych zapachów i odgłosów, które są obecne w gospodarstwach podczas produkcji żywności. Wielu polskich rolników w przestrzeni internetowej poparło pomysł, wskazując, że społeczne zrozumienie dla hałasów i zapachów wsi jest niestety bardzo niewielkie. Pewnego dnia do rolnika z Roszkowa (gm. Jarocin, woj. wielkopolskie) zawitał jego sąsiad, który mieszkał w domu obok od siedmiu lat. Mężczyzna zgłosił, iż kogut piejący o godzinie 3:00 nad ranem uniemożliwia odpoczynek nocny jemu i jego żonie. Rolnik wskazał, że nie może zamknąć okien kurnika ze względu na wysokie temperatury panujące latem i uznał, że problem rozwiąże się, gdy nadejdzie jesień.
Wiele osób spiera się na temat tego, czy zwierzęta - poza instynktem - mogą cechować się odwagą czy solidarnością. Choć odpowiedź nie jest tutaj prosta, to film, który został opublikowany na kanale Vroege Vogels na YouTube.com pokazuje, że zwierzęta - również te gospodarskie - potrafią o siebie nawzajem walczyć. Jak można zobaczyć w krótkim filmie, kura została znienacka zaatakowana przez jastrzębia. Co ciekawe, inne zwierzęta - kura i koza - ruszyły na ratunek, skutecznie odstraszając drapieżnika i ratując życie swojemu lokatorowi z zagrody. Kura zaatakowana przez jastrzębia Nietypowy film został opublikowany na niderlandzkojęzycznym kanale Vroege Vogels na portalu YouTube.com. I choć może wydawać się on kolejnym wideo pokazującym ciekawostki z życia zwierząt, to po dłuższym namyśle okazuje się, że może być też dowodem na istnienie więzi międzygatunkowych w gospodarstwach rolnych. Pierwsze sekundy nagrania autorstwa Jaap Beetsa przedstawiają niewielki, ogrodzony teren, przeznaczony dla kur i kóz. Na samym środku znajduje się kura, żywo zajęta grzebaniem w ziemi. Ponieważ teren jest ogołocony z drzew, potencjalny drapieżnik ma doskonały widok na swoją ofiarę. W pewnym momencie, jak grom z jasnego nieba, pojawia się szara sylwetka jastrzębia, który błyskawicznie dopada zdezorientowaną kurę. Zaciekła walka na podwórkuDochodzi do zaciekłej walki, nagranie jest wypełnione niepokojącymi dźwiękami przestraszonego, cierpiącego zwierzaka. Nie mija kilka sekund, kiedy na horyzoncie pojawia się druga kura - od razu widać, że jej bojowe nastawienie nie oszczędzi jastrzębia. Kura biegnie do drapieżnego ptaka, dołączając do nierównej walki. Inne zwierzęta już spostrzegły kotłujące się sylwetki w drugiej części podwórka i czym prędzej próbują zniknąć z pola rażenia jastrzębia. Sytuację zaczyna obserwować czarna koza - po chwili ssak pędzi w stronę sczepionych ze sobą ptaków. To właśnie dzięki kozie i jej bezpośredniemu atakowi na jastrzębia, drapieżnik rezygnuje z dalszej walki i w popłochu umyka przed obrońcami zaatakowanej przez niego kury. Zmęczony i przestraszony drób czmycha do pobliskiego kurnika - na szczęście jednak atak zakończył się pomyślnie dla mieszkańców niewielkiej zagrody i żaden zwierzak nie stracił życia. Jeden z komentatorów napisał: - To po prostu pokazuje, że zwierzęta mogą naprawdę dużo. Często się myśli, że pomogłyby tylko osobnikom swojego własnego gatunku (niektórzy ludzie nie wierzą nawet i w to), ale one gdy rzeczywiście widzą inne zwierzę w niebezpieczeństwie, pomagają. Artykuły polecane przez redakcję Rolnik Info:Nadchodzi zmiana pogody. IMGW wydał alerty pierwszego stopniaAgrounia strajkuje z medykami. Policja znalazła niepokojący ładunek w busieNowa ustawa dla rolników? Przedsiębiorcy mogą tylko pozazdrościćJeżeli chcesz podzielić się informacjami dotyczącymi zdarzenia, które związane są z rolnictwem lub Twoim gospodarstwem, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: YouTube.com / Vroege Vogels
Śmiecenie na terenach leśnych i wiejskich nie należy w Polsce do rzadkości. Tym razem do niepokojącej sytuacji doszło w Szczecinie: w jednym ze śmietników miejskich znaleziono aż trzydzieści martwych kur. Sprawę bada Straż Miejska. Nie wiadomo, czy ptaki zostały przywiezione z daleka, czy z sąsiednich miejscowości. Martwe kury na miejskim śmietnikuZgodnie z prawem wszystkie odpady powinny być składowane w specjalnie przeznaczonych dla nich miejscach. Nie inaczej sytuacja ma się z ciałami martwych zwierząt, które - składowane w nieodpowiedni sposób - mogą stać się rezerwuarem chorób i wylęgarnią szkodliwych bakterii. O kwestiach tych najwyraźniej nie pomyślała osoba, która podrzuciła 30 ciał martwych ptaków do jednego z miejskich śmietników na terenie Szczecina (woj. zachodniopomorskie). Na niepokojąco dużą liczbę padłych zwierząt uwagę zwróciła kobieta, która przechodziła obok śmietnika. Mieszkanka okolicy bez chwili zawahania powiadomiła o odkryciu Straż Miejską.
O dramatycznej sytuacji, do której doszło w jednym z gospodarstw na terenie województwa wielkopolskiego poinformowała Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Chodzieży. W środę 25 sierpnia 2021 roku jeden z kurników na fermie drobiu stanął w ogniu. Pomimo interwencji jedenastu jednostek straży pożarnej, żywioł doprowadził do dotkliwych zniszczeń - wskutek dużego zadymienia udusiła się setka kurczaków. Dramatyczny pożar kurnika w WielkopolsceKomenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Chodzieży poinformowała na swojej stronie internetowej o dramacie, jaki rozegrał się w środę 25 sierpnia 2021 roku w Próchnowie (gm. Margonin, woj. wielkopolskie). Przed godziną 19:00 druhowie otrzymali informację o pożarze kurnika w jednym z lokalnych gospodarstw rolnych. Na miejsce zadysponowano 31 strażaków w jedenastu zastępach z JRG PSP Chodzież, JRG PSP Wągrowiec, OSP Próchnowo, OSP KSRG Margonin i OSP KSRG Budzyń.
Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Wołowie podzieliła się w ostatnich dniach porażającą informacją dotyczącą nocnego pożaru kurnika w województwie dolnośląskim. Ogień pochłonął osiem tysięcy kur niosek. Z żywiołem walczyło siedemdziesięciu strażaków w dwudziestu jednostkach straży pożarnej z okolicznych powiatów. Ogromny pożar kurnika w środku nocyPożary dobytku rolniczego dotykają zarówno maszyn, zboża na pniu, jak i zabudowań gospodarczych ze zwierzętami. Choć wszystkie szkody w gospodarstwie wiążą się z ogromnym żalem do losu, to dramatyczna śmierć przestraszonych zwierząt jest zawsze dla hodowcy prawdziwą tragedią. Jak poinformowała Komenda Powiatowa Państwowej Straży Pożarnej w Wołowie na swojej oficjalnej stronie internetowej, w nocy 31 lipca 2021 roku doszło do potężnego pożaru kurnika w Lubiążu (gm. Wołów, woj. dolnośląskie). Ogień w błyskawicznym tempie zajął budynek o długości 150 metrów, doprowadzając do śmierci ośmiu tysięcy kur niosek.
- Główny Lekarz Weterynarii informuje o wyznaczeniu 18. i 19. w 2021 r. ogniska wysoce zjadliwej grypy ptaków (HPAI) w Polsce, stwierdzonych na postawie wyników badań laboratoryjnych PIWet-PIB Puławy z 5 lutego br. Są to ogniska wtórne do uprzednio wykrytych ognisk HPAI - przekazano na stronie Głównego Inspektoratu Weterynarii.
Zgodnie z obowiązującym prawem Chińska Republika Ludowa zawiesiła tymczasowo deklaracje importowe firm, od których pozyskiwano drób do Państwa Środka. Chiny znowu wykryły ślady wirusa To już nie pierwszy raz, gdy chińskie władze potwierdzają wykrycie śladów koronawirusa na opakowaniach produktów spożywczych.Całkiem niedawno opisywaliśmy sprawę związaną z importowanymi australijskimi czereśniami, na których opakowaniach Chińczycy stwierdzili obecność koronawirusa. Jak podaje portal wiescirolnicze.pl, podobna sytuacja miała miejsce z koronawirusem na opakowaniach mrożonej wołowiny importowanej z Brazylii do Chin, a także paczkach mięsa z Argentyny. Tym razem niebezpieczne ślady wirusa COVID-19 miały być zlokalizowane na opakowaniach trzynastu partii produktów drobiowych. Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz podaje, iż na teren Chin eksportowała je rosyjska firma będąca częścią spółki Cherkizovo. Agencja Reuters cytowana przez anglojęzyczny portal the poultrysite.com podaje natomiast, że opakowania pochodziły od trzech firm z trzech różnych regionów w Rosji.
O zakazie importu mięsa drobiowego i produktów drobiowych do Hongkongu poinformował Główny Inspektorat Weterynarii w komunikacie na swojej stronie internetowej. Mięso drobiowe nie pojedzie do HongkonguChoć skala rozprzestrzeniania ptasiej grypy nie jest w Polsce tak gigantyczna, jak chociażby we Francji, to kolejne potwierdzone ogniska HPAI sieją spustoszenie wśród drobiarzy.Każde ognisko sprawia, że stada zwierząt są utylizowane, a sprzedaż mięsa i produktów drobiowych staje się znacznie utrudniona. Do grona powiatów, które nie otrzymają zielonego światła od Hongkongu na sprzedaż mięsa drobiowego i produktów drobiowych dołączył powiat ostrowiecki. W komunikacie GIW możemy przeczytać: W związku z potwierdzeniem ogniska wysoce zjadliwej grypy ptaków (HPAI) na terenie powiatu ostrowieckiego w województwie świętokrzyskim, właściwa służba Hongkongu poinformowała o wprowadzeniu zakazu importu mięsa drobiowego (tuszki, elementy, podroby) oraz produktów drobiowych (w tym jaj) w odniesieniu do ww. powiatu.Co więcej, wszelkie ograniczenia związane z wykryciem kolejnego ogniska ptasiej grypy wchodzą w życie ze skutkiem natychmiastowym.
Obecnie Dexter Kruger mieszka w domu opieki na przedmieściach w stanie Queensland. Warto dodać, że chętnie pisze wiersze i wydaje książki. Australijski rolnik i jego sekret długowiecznościMateriał wideo zamieszczony przez publiczną telewizję ABC News Australia na portalu YouTube opowiada historię emerytowanego rolnika - Dextera Krugera, który jest najstarszą żyjącą osobą na kontynencie. Rodzina Dextera Krugera pochodzi z Niemiec, a w Australii zajęła się hodowlą bydła. Rolnik, będący jednocześnie chirurgiem zwierzęcym, zdecydował się na przejście na emeryturę dopiero w połowie lat 90. XX wieku. Jego gospodarstwo było ogromne - liczyło bowiem 5300 hektarów powierzchni w regionie Maranoa. Jak twierdzi Dexter Kruger - a także jego syn - długowieczność z pewnością związana jest ze spokojniejszym i prostszym trybem życia, w porównaniu do tego, który prowadzą ludzie obecnie. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-7]Dodatkowo zaznaczył, że jego szczególnym przysmakiem, z którym bezpośrednio łączy receptę na długie lata życia, są kurze móżdżki. Choć dla wielu osób może wydawać się to zaskakujące, senior twierdzi, że podroby te mają wspaniały smak.
Opisywana ferma przemysłowa miała produkować aż 10 milionów kurcząt i indyków w ciągu roku. Okoliczni mieszkańcy w zdecydowany sposób manifestowali swoje niezadowolenie - nie tylko ze względu na hałas i zanieczyszczenie środowiska, ale także z powodu uciążliwego odoru. Wójt gminy zablokował budowę fermy drobiuChoć obecnie mamy do czynienia z coraz częściej pojawiającymi się wielkimi przemysłowymi fermami zwierząt, to inwestycje te praktycznie nigdy nie spotykają się z aprobatą osób, które będą musiały mieszkać w ich okolicy. Nie inaczej było w przypadku mieszkańców Brudzewa w województwie wielkopolskim, gdzie planowano budowę fermy drobiu. Początkowe plany wskazywały, że roczna produkcja kurcząt i indyków miała sięgać około dziesięciu milionów ptaków. Trudno zatem oczekiwać, by spokojna dotychczas okolica nie odczuwała przykrych skutków masowej hodowli zwierząt: brzydkiego zapachu, hałasu, a także skażenia środowiska. Przeciwny budowie inwestycji był również wójt gminy Blizanów, który wydał negatywną decyzję środowiskową dla inwestora. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-13]Mieszkańcy nie kryją zadowolenia, iż wójt Sławomir Musioł stanął po ich stronie. Nie oznacza to jednak, że widmo budowy fermy zostało kompletnie zażegnane.
Jak przekazuje portal farmer.pl, co roku w Niemczech zabija się więcej niż 40 milionów kogucików poprzez gazowanie i rozdrabnianie żywcem. Bundestag zadecydował o losie piskląt płci męskiejNie jest tajemnicą, że w kurzym stadzie koguty nie będą się ze sobą dobrze dogadywać - dlatego naturalne jest, iż preferuje się liczebną przewagę samic nad samcami. Młodo wyklute koguciki najczęściej sprzedaje się lub przeznacza na ubój.Jest to jednak poziom przydomowych, amatorskich hodowli drobiu. Sytuacja na wielkich fermach przemysłowych wygląda nieco inaczej. W Niemczech, Francji, Polsce i innych państwach krótko po wykluciu dokonuje się masowego uboju niechcianych kogucików. Wedle danych przekazanych przez portal farmer.pl w Niemczech jest to nawet 40 milionów piskląt rocznie. W Polsce niewiele mniej - 37 milionów ptaków. Powody dla takich praktyk są dwa: koguty nigdy nie zniosą jajka (toteż ich utrzymanie przynosi mniej profitów), a ponadto mają one mniej mięsa w porównaniu do kur. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-15]
Mikołaj pozostawał przez tak długi czas na fermie rolników, ponieważ obawiał się deportacji - pracował w naszym kraju nielegalnie. W pewnym momencie w jego życiu pojawili się ludzie, którzy przywrócili mu jego utracone poczucie człowieczeństwa. Rosjanin więziony przez rolników na fermie drobiuJak opisuje portal onet.pl, Mikołaj Jerofiejew znalazł się w Polsce w 1989 roku, kiedy miał 28 lat. Przed tym czasem mieszkał w okolicach Smoleńska, a po przeniesieniu za zachodnią granicę zajmował się spawalnictwem na rzecz Armii Czerwonej niedaleko Bolesławca. Kiedy Rosjanie wyjechali z Polski w 1993 roku, Mikołaj postanowił, że pozostanie w Polsce. W dalszej kolejności zajmował się pracą na fermie drobiu na Dolnym Śląsku. Cztery lata później, czyli w 1997 roku trafił do kolejnego miejsca pracy - fermy drobiu w Lisowicach w powiecie legnickim na terenie województwa dolnośląskiego. 36-letni Rosjanin nie wiedział wtedy, że poznani tam właściciele fermy staną się jego oprawcami na kolejne dwadzieścia trzy lata. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-6]
Minister rolnictwa odwołał się do odszkodowań dla hodowców, którzy musieli zutylizować ptaki, jaja i pasze ze względu na wymogi bioasekuracji. Zaznaczył, że osoby, które nie kwalifikują się do uzyskania odszkodowań, mogą liczyć na specjalną nagrodę za pomoc w szybkiej likwidacji ognisk. Minister rolnictwa o ptasiej grypiePtasia grypa w dużej mierze sparaliżowała rynek drobiu w naszym kraju. Do 17 maja 2021 roku potwierdzono w sumie 322 ogniska wysoce zjadliwej grypy ptaków. Dla porównania warto przytoczyć bilans z całego ubiegłego roku, kiedy to liczba ognisk HPAI wyniosła "zaledwie" 54. Ptasia grypa rozpędza się w tempie, którego nie wytrzymują ani hodowcy drobiu, ani władze weterynaryjne i państwowe. Straty finansowe rosną z dnia na dzień, a producenci mięsa i jaj nie wiedzą, czy w najbliższej przyszłości dadzą radę utrzymać płynność finansową swoich gospodarstw. Najtrudniejsza sytuacja ma miejsce w powiecie żuromińskim i mławskim, gdzie próbowano znaleźć miejsca m.in. na grzebowiska martwych ptaków. Pomysł ten spotkał się z ostrym sprzeciwem lokalnych władz i mieszkańców.Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-14]Jak się okazuje, metoda wypróbowana przez Duńczyków zdaje się nie być najlepszym pomysłem na poradzenie sobie z milionami padłych zwierząt, głównie ze względu na ogromne ryzyko skażenia środowiska. Szczegóły dramatycznej sytuacji w Danii można znaleźć w tekście zatytułowanym Duńczycy zakopali wybite norki. Środowisku grożą poważne konsekwencje.Część hodowców drobiu przestrzegających zasad bioasekuracji ma szansę na uzyskanie odszkodowania za ptaki, które zostały zutylizowane nakazem Inspekcji Weterynaryjnej.Jak stwierdził szef resortu rolnictwa, te osoby, którym taka pomoc nie przysługuje, mogą liczyć na nagrodę. Warunek jest jeden: muszą aktywnie pomóc w likwidowaniu ognisk ptasiej grypy. Grzegorz Puda nie podał tutaj jednak szczegółów - nie wiadomo zatem, jaką formę miałaby mieć wspomniana nagroda i na jakich zasadach byłaby przyznawana.
Niestety, osoby obecne na fermie drobiu postanowiły zająć się samodzielnym paleniem wytłaczanek do jaj jeszcze przed planowanym przybyciem strażaków. Mieli poczekać z wypalaniem wytłaczanek na strażakówPtasia grypa stała się jednym z najboleśniejszych tematów związanych z rolnictwem na przestrzeni ostatniego roku. Zrozpaczeni hodowcy drobiu nie mogą poradzić sobie z wybijaniem ogromnych stad swoich ptaków i coraz większymi problemami finansowymi. Okolice Żuromina stały się obszarem, który został obarczony wyjątkowo wysoką liczbą ognisk ptasiej grypy. Cień zagrożenia pojawił się niestety również na fermie drobiu w Bieżuniu na terenie powiatu żuromińskiego. Jak przekazuje portal agropolska.pl, w związku z faktem, że ślady wirusa mogły pozostać na składowanych w hali wytłaczankach do jaj, powiatowy lekarz weterynarii wydał zgodę na ich spalenie. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-11]Działanie to miało się odbyć w obecności straży pożarnej w czwartek 13 maja 2021 roku. Niestety, osoby przebywające na fermie nie poczekały z posługiwaniem się ogniem do momentu przybycia jednostki straży pożarnej.
Mięso przez ostatnie miesiące drożało i tendencja ta najprawdopodobniej będzie się utrzymywać. Powodów w zmieniających się cenach drobiu i wieprzowiny dopatrywać się możemy m.in. w gospodarczych skutkach pandemii koronawirusa. Drób podrożał w skupach nawet o 70%Jak relacjonuje Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso w rozmowie z portalem money.pl, średnie ceny drobiu w skupach na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy wzrosły o 60-70%. W przypadku wieprzowiny ceny w skupach podniosły się o około 30% w ciągu roku. Jakie są powody takich zmian? Podstawowym zjawiskiem, które winne jest rosnącym cyfrom na oznaczeniach cen, jest pogłębiająca się inflacja. O jej wzroście poświadczył m.in. Główny Urząd Statystyczny. Hodowcy drobiu mierzą się z wieloma problemami, wśród których jednym z najdotkliwszych i najmniej przewidywalnych jest wirus wysoce zjadliwej ptasiej grypy (HPAI). Obecna skala zachorowań ptaków na tę chorobę jest rekordowa - wiele wielkich ferm (zwłaszcza na Mazowszu) popadło w ogromne kłopoty finansowe po zlokalizowaniu ogniska choroby na swoim terenie. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-11]Ilość drobiu na rynku zmniejsza się, a co za tym idzie - hodowcy, którzy nadal dysponują tego rodzaju mięsem, otrzymują w skupach wyższe stawki za kilogram produktu. Powyższy wykres pochodzi z portalu mojekurczaki.pl i obrazuje cenową tendencję (netto) za kilogram żywca drobiowego deklarowana przez ubojnie. Jak widać, pułap, z którym mamy do czynienia w maju bieżącego roku jest zdecydowanie wyższy wobec analogicznego miesiąca w 2020 roku. Kolejną przyczyną, dla której ceny drobiu (i mięsa w ogóle) rosną, jest koronawirus i jego skutki na gospodarkę krajową i światową. Chodzi tutaj głównie o zablokowanie funkcjonowania branży HoReCa. Trudno jednakże przewidywać, by w momencie częściowego otwarcia restauracji i hoteli w reżimie sanitarnym ceny drobiu zdecydowanie spadły.
Jak przekazuje Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz, w rankingu największych importerów polskiego drobiu Wielka Brytania spadła z drugiej pozycji na czwartą. Jest to niekorzystne zjawisko, które zostało bezpośrednio wywołane odejściem Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej. Polskie drobiarstwo w obliczu efektów brexituBrexit był (i nadal jest) gigantycznym wyzwaniem dla gospodarki kontynentalnej Europy i choć pertraktacje Wielkiej Brytanii z Unią Europejską dobiegły końca, to skutki wspólnotowego rozwodu stają się obecnie coraz bardziej dotkliwe. Za trudną sytuację polskiego drobiarstwa jest bowiem odpowiedzialna nie tylko pandemia koronawirusa, wirus ptasiej grypy, ale też brexit. Czy oznacza to, że polscy producenci produktów drobiowych powoli tracą brytyjski rynek? Odpowiedź nie będzie tutaj zdecydowana, choć wiele wskazuje na to, że polskie firmy sprzedające drób nie mogą liczyć na rynki zbytu w Wielkiej Brytanii w taki sam sposób, jak jeszcze miało to miejsce w niedalekiej przyszłości. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-6]Dowód? Według informacji przekazywanych przez Krajową Izbę Producentów Drobiu i Pasz drugim największym importerem drobiu z kraju nad Wisłą była w 2020 roku Wielka Brytania. Obecnie znajduje się ona na czwartej pozycji w tym rankingu. Jeśli tendencja ta będzie się pogłębiać, będzie to oznaczać niemałe problemy dla polskich drobiarzy.
Wpływ na obecną sytuację rynkową może mieć ptasia grypa, przez którą wybijane są kolejne stada ptaków w Polsce. Ceny drobiu na polskim rynkuO podwyżkach cen drobiu mówi się już od pewnego czasu. Pod koniec marca cena indyków wzrosła o 1% do średniej wartości 5,62 złotych za kilogram. Wedle danych Biura Analiz i Strategii Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, kwota za indyki była 2% wyższa w porównaniu do wcześniejszego miesiąca oraz analogicznego czasu w 2020 roku. Podwyżki cenowe zauważalne są również w przypadku kurcząt brojlerów. Jak podaje portal agropolska.pl, od 15 do 21 marca 2021 roku kosztowały one średnio 3,65 złote za kilogram. Dla ukazania szerszej perspektywy warto dodać, że jest to 1% więcej w porównaniu do tygodnia poprzedzającego, o 4,5% więcej wobec lutego oraz 4% więcej niż w roku wcześniejszym. Pozytywne wiadomości w kwestii finansów są również dla hodowców kaczek brojlerów - wartość mięsa wzrosła tutaj do 4,63 złotych za kilogram. Jest to cena wyższa o 2% wobec kwot z lutego oraz 5% wyższa w porównaniu do analogicznego okresu z 2020 roku.Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-4]
W Poniedziałek Wielkanocny, 5 kwietnia bieżącego roku przed godziną 9:00 do nowotomyskiej straży pożarnej wpłynęło zgłoszenie o pożarze w Perzynach. Zgłoszenie dotyczyło pożaru chlewni. Tuż po pojawieniu się na miejscu zdarzenia strażaków, okazało się, że w budynku o wymiarach 90 metrów na 12 metrów przebywało około 40 000 sztuk kurczaków.
90% obywateli Unii Europejskiej w badaniach Eurobarometru z 2016 roku stwierdziło, że ochrona dobrostanu zwierząt jest kluczowa oraz stanowi dla nich fundamentalną kwestię. Na razie nie widać jednak na horyzoncie rozwiązań prawnych, które miałyby zakazać klatkowej hodowli kur w całej Unii Europejskiej. Coraz więcej przeciwników klatkowej hodowli kurWedług raportu Stowarzyszenia Otwarte Klatki aż 82% badanych Polaków uważa, że hodowla klatkowa nie zapewnia kurom odpowiednich warunków do życia. Co więcej, ponad połowa (54,5%) ankietowanych w naszym kraju uważa też, że producenci żywności, restauracje i sieci handlowe powinny zrezygnować z używania jaj z chowu klatkowego. Opinie konsumentów wpływają w znaczący sposób na handel. Przykładem może być fakt, iż do końca 2020 roku 145 firm działających w Polsce zapowiedziało odejście od jaj, które znoszone są przez kury żyjące w klatkach najpóźniej do 2025 roku. Co więcej, już 33 firmy w naszym kraju wprowadziły te założenia w życie. Największe sieci handlowe, takie jak Aldi, Auchan, Spar i Carrefour zapowiedziały, iż 50% jaj w ofercie sklepów będzie pochodziło ze źródeł innych niż hodowla klatkowa (w przypadku Carrefoura padła zapowiedź o 84% jaj z hodowli alternatywnych). Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-5]Nie tylko sieci handlowe, ale również producenci kurzych jaj chcą się zmieniać zgodnie z oczekiwaniami konsumentów. Pięciu producentów jaj, z którymi spotkało się Stowarzyszenie Otwarte Klatki (Fermy Drobiu Woźniak, Fermy Drobiu Mizgier, Polskie Fermy Grupa Producentów Sp. z o.o., Aktiw Sp. z o.o., PW Amigo), zapowiedziało, iż nie planują inwestycji w kierunku rozwoju chowu klatkowego. Maria Madej, menadżerka ds. relacji biznesowych w Stowarzyszeniu Otwarte Klatki skomentowała sprawę następująco: – Prognozy producentów jaj jasno wskazują, że udział hodowli klatkowej w strukturze utrzymania kur będzie nadal sukcesywnie spadał. Możliwe jednak, że spadek będzie bardziej znaczący – zakaz hodowli klatkowej kur wchodzi lub już wszedł w życie w 3 krajach europejskich: Austrii, Niemczech i Czechach. Pod Europejską Inicjatywą Obywatelską “Koniec Epoki Klatkowej” podpisał się ponad milion obywateli UE, więc możliwy jest też zakaz obejmujący całą Unię.
Na podstawie badań przeprowadzonych w dniach 29-31 marca, Główny Lekarz Weterynarii powiadomił o potwierdzeniu kolejnych 10 ognisk ptasiej grypy w Polsce u drobiu. Kolejne ogniska zostały potwierdzone w: województwie mazowieckim (4), województwie wielkopolskim (4), województwie śląskim (1), województwie małopolskim (1).Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-5]