Mężczyźnie grozi teraz dziesięć lat pozbawienia wolności. Oszustwa finansowe mają sięgać kwoty nawet 3,5 miliona złotych. Właściciel zakładu przetwórstwa mięsnego usłyszał zarzutyProkuratura Okręgowa postawiła zarzut oszustwa właścicielowi zakładu przetwórstwa mięsnego, o czym poinformował rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania. Co warte podkreślenia, poza głównym podejrzanym, w sprawie zostały zatrzymane trzy kolejne osoby. Jest to 40-letnia kobieta, a także dwóch mężczyzn: 29- i 50-latek. Wedle podejrzeń łódzkiej Prokuratury, osoby te mają związek z działalnością mężczyzny, który usłyszał już zarzuty. Ofiarami rzekomego oszustwa mieli być hodowcy bydła, którzy oddawali zwierzęta do zakładu z odroczonym terminem płatności. Do wywiązania się z obowiązku zapłaty nigdy jednak nie dochodziło. Wedle odniesień medialnych, właściciel zakładu przetwórczego miał celowo okłamywać rolników dla własnych korzyści finansowych. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-3]Poszkodowani rolnicy zgłosili sprawę na policję. Śledztwo zostało przeprowadzone przez Komendę Miejską Policji w Łodzi oraz Prokuraturę w Łodzi, w wyniku którego 61-latek został zatrzymany i usłyszał zarzuty.
Wypadek tira przewożącego żywe świnie został opisany na facebookowym profilu Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Świdwinie. Tir ze świniami przewrócił się w rowieDo dramatycznej sytuacji doszło 22 marca 2021 roku w Słowenkowie, w niewielkiej miejscowości w gminie Sławoborze na terenie województwa zachodniopomorskiego.W naczepie samochodu ciężarowego przewożono 960 prosiąt - w pewnym momencie pojazd zjechał z jezdni, wjechał w rów i się przewrócił. Kierowca nie odniósł żadnych obrażeń i o własnych siłach opuścił kabinę samochodu. Niestety, nieco inny los spotkał transportowane zwierzęta - stłoczone razem, pod wpływem nagłego przechylenia pojazdu, stały się dla siebie nawzajem źródłem śmiertelnego zagrożenia. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-3]Nic zatem dziwnego, że część świń - dokładnie 156 sztuk - nie przeżyła zdarzenia.
Do tej pory w Polsce od początku 2021 roku Główny Lekarz Weterynarii stwierdził 62 ogniska ptasiej grypy.
W sprawie ferm przemysłowych wielokrotnie wyrażała swoje niezadowolenie np. Koalicja Społeczna STOP FERMOM PRZEMYSŁOWYM. Koalicja zauważyła, że w Polsce od kilku lat zauważyć można rosnąca liczbę ferm, czyli masowego chowu zwierząt. Zdaniem organizacji jest to nic innego, jak przekształcanie rolnictwa w "uciążliwy przemysł". Jednak nie tylko, to jest problematyczną kwestią. Zdaniem przedstawicieli Koalicji, powiększająca się liczba ferm wpływa nie tylko na zwierzęta, ale i na środowisko.
Sławomir Izdebski podczas Kongresu Rolników, odniósł się do "piątki dla zwierząt", która miałaby być odpowiedzialna za likwidację "dochodowych branż gospodarki rolnej", czyli np. mowa o hodowli zwierząt futerkowych. Zdaniem przewodniczącego dzięki solidarności polskich rolników, rząd zdecydował się wycofać z nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Jednak chociaż prace legislacyjne obecnie nie są prowadzone, nie oznacza to, że sprawa nie zostanie kiedyś przywrócona. - Domagamy się natychmiastowego odstąpienia od tych zapisów - zaznaczył Izdebski, przedstawiając jeden z postulatów rolników. Innym z postulatów rolników, o które zaapelowano do premiera, jest kwestia oddłużania rolnictwa. Dziś, kiedy komornik przeprowadza egzekucje komornicze, rozpoczyna się prawdziwy dramat dla rolników, którzy często w takich sytuacjach tracą np. maszyny rolnicze, dzięki którym do tej pory udawało im się zarabiać na swoje utrzymanie. Jednak nie chodzi jedynie o maszyny, bo jak zauważył Izdebski, sprawa dotyczy także licytacji całych gospodarstw. Zapraszamy do obejrzenia naszego materiału wideo: [EMBED-3]- Apelujemy do premiera, by wprowadził zmiany do ustaw oddłużeniowych. Trzeba stworzyć takie warunki, by rolnikowi pomóc, a oddłużenie - to pomocna dłoń - zaapelował Izdebski. Wśród obecnych podczas VII Kongresu Rolników RP nie zabrakło posłów partii Konfederacja i przedstawicieli Krajowej Rady Izb Rolniczych oraz Lasów Państwowych. Zabrakło jednak ministra rolnictwa, Grzegorza Pudy, co założył i skrytykował Sławomir Izdebski. Podczas Kongresu przewodniczący OPZZRiOR zaapelował do Mateusza Morawieckiego o dymisję Grzegorza Pudy.
Droga była przez jakiś czas nieprzejezdna, a w akcji brało udział pięć jednostek straży pożarnej. Zderzenie samochodu osobowego z łosiemO zdarzeniu jako pierwsza poinformowała redakcja TVN Warszawa - do wypadku doszło 6 kwietnia 2021 roku po godzinie 22:00. Na drodze krajowej numer 61 w miejscowości Zegrze doszło do zderzenia samochodu osobowego z łosiem. W pojeździe znajdowały się trzy osoby - dwie z nich wyszyły z samochodu o własnych siłach. Niestety, siła uderzenia była tak silna, że ciało zwierzęcia wgniotło część samochodu, uniemożliwiając wyjście trzeciej z podróżujących osób. Na miejsce przyjechało pięć jednostek straży pożarnej. Za pomocą sprzętu hydraulicznego oswobodzono poszkodowanego z potrzasku poprzez rozcięcie dachu samochodu. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-4]Wedle relacji obecnych na miejscu służb, jeden pas jezdni był przez pewien czas nieprzejezdny. Do zdarzenia zadysponowano również dwie karetki pogotowia. Tylko jedna z podróżujących samochodem osób została zabrana do szpitala, jednakże nie podano informacji o stanie jej zdrowia.
Do zdarzenia doszło w wielkanocny poniedziałek 5 kwietnia bieżącego roku. Wtedy też grupa młodzieży wybrała się na przejażdżkę rowerową przez tereny leśne w okolicach miejscowości Muszkowo. W pewnej chwili rowerzyści zmienili trasę, którą wyznaczyli sobie wcześniej i wybrali dłuższą drogę. Zaczynał zbliżać się zmrok, gdy czworo dzieci zgubiło się w lesie. Jak się później okazało, dzieci dojechały aż do Krzeszyc.
Wojewoda Kujawsko-Pomorski dnia 31 marca bieżącego roku wydał rozporządzenie w sprawie zarządzenia sanitarnego odstrzału dzików. Do odstrzału dojdzie na terenie, który zagrożony jest wystąpieniem afrykańskiego pomoru świń (ASF). Rozporządzenie zostało wydane dla powiatów: aleksandrowskiego,brodnickiego,bydgoskiego,chełmińskiego,golubsko-dobrzyńskiego,grudziądzkiego,inowrocławskiego,lipnowskiego,mogileńskiego,nakielskiego,radziejowskiego,rypińskiego,sępoleńskiego,świeckiego,toruńskiego,tucholskiego,wąbrzeskiego,włocławskiego,żnińskiego.Zapraszamy do obejrzenia naszego materiału wideo:
Do pożaru doszło około 3:50 nad ranem w Niedzielę Wielkanocna (4 kwietnia bieżącego roku) w miejscowości Zacisze, w województwie podlaskim, gdzie ogniem zajęły się budynki gospodarcze. Podczas pożaru spłonęła obora i stodoła. - Po przyjeździe na miejsce budynki były już w ogniu. Okazało się, że w środku znajdują się zwierzęta - przekazali za pośrednictwem mediów społecznościowych strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Zabłudowie. Zapraszamy do obejrzenia naszego materiału wideo:
Obecnie wiadomo, że 9,9 ton drobiu z Polski będzie musiało być zniszczonych. Jak podaje Agencja Bezpieczeństwa Żywności w Bułgarii, problem z polskim drobiem z salmonellą pojawia się regularnie od kilku lat.Polski drób z salmonellą w BułgariiKiedy jeszcze jakiś czas temu pisaliśmy o produktach drobiowych z Polski, które okazały się być zakażone salmonellą i sprzedawane na terenie Wielkiej Brytanii, wiele osób twierdziło, że jest to przypadek, do którego może niekiedy dojść w branży spożywczej. Szczegóły sprawy przedstawiamy w naszym tekście zatytułowanym Brytyjczycy nie chcą polskiego drobiu. Salmonellą zatruło się już kilkaset osób.Zarzuty, które kierują bułgarskie służby wobec polskiego drobiu są jednak dużo poważniejsze - tamtejsza Agencja Bezpieczeństwa Żywności utrzymuje, że mięso z salmonellą wykrywa się w mięsie z Polski od kilku lat, a sytuacja z ostatnich dni nie jest wcale wyjątkowa. Sprawa dotyczy 9,9 ton mrożonych ud z kurczaka - podaje strona bnr.bg. W tym roku jest to pierwszy przypadek żywności z Polski zainfekowanej salmonellą, która została wykryta w Bułgarii. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-5]Wedle informacji bułgarskiego Narodowego Radia Veselina Milanova w 2019 roku do krajowych sklepów trafiło ponad 100 ton polskiego mięsa z salmonellą. Niestety, sytuacja nie poprawiła się w 2020 roku, kiedy to w maju poinformowano o 20 tonach skażonego mięsa z Polski - inspektorzy Agencji Bezpieczeństwa Żywności w Bułgarii reagują jednak szybciej i zakażone mięso nie trafia teraz zazwyczaj na sklepowe półki. Jak podaje portal agropolska.pl, Bułgaria poinformowała zarówno władze w Polsce, jak i System Wczesnego Ostrzegania o Niebezpiecznej Żywności i Paszach (RASFF) z ramienia Unii Europejskiej. Na razie nie wiadomo, czy za wielokrotne wysyłanie skażonego mięsa strona polska poniesie dalsze konsekwencje.
Na ten moment w Polsce od początku roku potwierdzono 116 ognisk ptasiej grypy. O dramatycznej sytuacji w powiecie żuromińskim zrobiło się głośno w zeszłym tygodniu, gdy pojawiały się informacje nie tylko o braku rąk do pracy, ale i braku dwutlenku węgla do utylizacji drobiu. O to, jak wygląda obecna sytuacja, zapytaliśmy rolnika z obszaru walczącego z ptasią grypą w powiecie żuromińskim. - Problem jest ogromny, bo u nas niekiedy większość ludzi z wiosek utrzymuje się z pracy na kurniku, a w samym ubiegłym tygodniu kilkaset tysięcy kur zostało zagazowanych, kurniki pozamykane. Po prostu tragedia. Niby tam wprowadzili teraz jakieś środki, ale to wszystko za późno już. Drogi trzeba było blokować, jak była grypa na jednym czy dwóch kurnikach. A tam nic, nawet mat dezynfekujących na drogach nie było. Teraz jak już się wszystko rozniosło, to oni nagle dzielnie wszystko wprowadzają - przekazał nam rolnik. Zapraszamy do obejrzenia naszego materiału wideo:
Sprawą zaniedbanego psa w jednym z gospodarstw szybko zajęły się odpowiednie służby. Obecnie pies Mikołajek znajduje się na terenie Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Dramat psa Mikołajka w jednym z gospodarstw na PodlasiuChoć niegodziwe traktowanie zwierząt jest społecznie nieakceptowane, to nie zmienia to faktu, że skala znęcania się nad psami, kotami i innymi stworzeniami jest w naszym kraju porażająca. Czy pies Mikołajek padł ofiarą ludzkiego lenistwa, bezmyślności czy też zwykłego okrucieństwa - tego obecnie nie wiemy. Wiadomo jednak, że pies znajdował się na terenie jednego z gospodarstw położonych w gminie Krasnopol na Podlasiu, gdzie pędził niezwykle smutny żywot. W pierwszej kolejności zwierzakiem zainteresował się dzielnicowy gminy Krasnopol. Podczas wstępnego oglądu psa okazało się, że jest bardzo wychudzony i niedożywiony. Mikołajek był również przywiązany łańcuchem do pnia drzewa. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-5]Na miejsce przybył lekarz weterynarii z wolontariuszką, by udzielić zwierzęciu pierwszej pomocy. Mikołajek został zabrany do Suwałk, do siedziby Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Na temat właściciela psa brak jakichkolwiek informacji - nie wiadomo, czy podczas interwencji służb w gospodarstwie obecni byli domownicy.
- Apeluję o zastosowanie się do zakazów i nakazów obowiązujących na terenach zagrożonych wścieklizną. Nie zapominajmy również o bezpieczeństwie naszych zwierząt, które są narażone na zakażenie. Przede wszystkim pamiętajmy o szczepieniu psów - jest ono obowiązkowe, natomiast zalecane jest również szczepienie kotów - przekazał Wojewoda Mazowiecki.Zgodnie z rozporządzeniami nr 2 i nr 3 Wojewody Mazowieckiego z 19 stycznia i z 2 lutego 2021 r. obszar zagrożony obejmuje w Warszawie - dzielnicę Wawer i Wesoła, miasto Sulejówek w powiecie mińskim, niektóre miejscowości w gminie Halinów, część gminy Siennica oraz w powiecie otwockim kilkanaście miejscowości w gminie Wiązowna i w gminie Kołbiel.Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-5]Co więcej, od 25 kwietnia do 2 maja bieżącego roku trwać będzie akcja szczepień lisów wolno żyjących na terenie: powiatu łosickiego,powiatu ostrowskiego z wyłączeniem gminy Wąsewo,powiatu siedleckiego i miasta Siedlce,powiatu sokołowskiego,powiatu węgrowskiego. Co więcej, wiadomo także, że 26 marca zakończone zostały szczepienia lisów wolno żyjących na obszarze:powiatu otwockiego, powiatu mińskiego,miasta stołecznego Warszawa.
Niestety, matka szczeniąt w momencie znalezienia była martwa. Na miejsce przyjechał patrol policji oraz pan Wiesław Borkowski, lekarz weterynarii z Inowrocławia. Znalezione zwierzakiCała historia została opisana na internetowej stronie policji. Zwierzęca rodzina została znaleziona przez przypadkową kobietę na polnej drodze 11 kwietnia 2021 roku. Rzekoma suczka nie dawała oznak życia, a w okolicy było przestraszonych czworo szczeniąt. Kobieta powiadomiła odpowiednie służby. Na miejsce przyjechała policja oraz lekarz weterynarii Wiesław Borkowski, który chętnie angażuje się w akcje pomocowe dla zwierząt. Zdziwienie było ogromne, gdy okazało się, że znalezione zwierzęta nie są psami, a lisami. Weterynarz ocenił, że mama małych zginęła śmiercią naturalną, a do jej zgonu nie przyczyniła się ingerencja człowieka. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-5]Najpierw pochwycono pierwszych dwoje szczeniąt i - wedle zapewnień służb - kolejna dwójka miała być złapana tak szybko, jak to możliwe. Sprawa nie była łatwa, gdyż zwierzęta były przestraszone i nie ufały ludziom. Z drugiej strony każda minuta była na wagę złota, ponieważ małe lisie organizmy pilnie potrzebowały pożywienia. Wiesław Borkowski znalazł miejsce dla lisiąt w ośrodku rehabilitacji, gdzie będą mogły przebywać do momentu, w którym staną się samodzielne.
Trzeci odcinek serialu "Rolnicy. Podlasie" został srogo oceniony przez widzów. Kolejny raz po emisji nowego odcinka pojawiło się wiele komentarzy, internauci byli rozczarowani, że niewiele się działo. O ostatnim odcinku można przeczytać >tutaj<. Więcej emocji z pewnością pojawi się podczas jutrzejszej emisji czwartego odcinka programu "Rolnicy. Podlasie".
Okazuje się bowiem, że ojciec premiera - Kornel - zajmował się w młodości pszczelarstwem. Nieznany fakt na temat rodziny Morawieckich20 maja obchodzimy Międzynarodowy Dzień Pszczół ustanowiony przez Organizację Narodów Zjednoczonych. Te niewielkie owady, choć na co dzień wcale nie rzucają się w oczy, są istotami, dzięki którym na świecie możliwe jest życie. Nie ma w tym zdaniu żadnej przesady - pszczoły dzięki swojej pracy zapylają miliony kwiatostanów, a w konsekwencji ludzie i inne zwierzęta mogą cieszyć się jadalnymi owocami i warzywami. Z okazji Międzynarodowego Dnia Pszczół premier Morawiecki opublikował wymowny wpis na Facebooku. Zaznaczył w nim, że w Polsce pszczelarstwo istnieje od wielu wieków, a propagowanie wiedzy na temat pszczół stanowi ważne zadanie współczesnego świata. Pod tekstem polityk zamieścił również archiwalną czarno-białą fotografię. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-7]Na podstawie krótkiego tekstu opublikowanego przez szefa Rady Ministrów wiemy, że postać uwieczniona na zdjęciu to jego ojciec, który był - jak określił to premier - pszczelarzem rodziny Morawieckich.
Jeden z internautów na popularnej grupie poświęconej hodowli bydła na portalu Facebook pożalił się innym rolnikom w następujących słowach: "Czy walczyć o wieś?"Portal Rolnik Info nie po raz pierwszy sygnalizuje problemy rolników związane z niewyrozumiałym sąsiedztwem, które krytykuje zarówno nietypowe pory pracy na roli i związane z nimi hałasy, jak i zapachy charakterystyczne dla zwierząt gospodarskich. Niestety wiele osób przeprowadzając się z miasta na wieś, nie zdaje sobie sprawy, że elementy te są integralną częścią lokalnego życia, a produkcja żywności nie odbywa się w sterylnych warunkach i kompletnej ciszy. Jeden z hodowców bydła pożalił się w przestrzeni internetowej na swoich sąsiadów, wskazując, iż z powodu zapachu jego krów nie dają mu żyć. W jego rozpaczliwym wpisie pojawiła się nawet wątpliwość dotycząca zmiany zawodu i przeprowadzki do bloku mieszkalnego. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-15]Krytyka osób niezwiązanych z rolnictwem na temat dźwięków i zapachów wsi wzbudza ogromne emocje u producentów żywności. Nie szczędzą oni gorzkich słów i podkreślają, że nie zamierzają zmieniać swojego życia pod czyjeś dyktando.Pojawia się również dodatkowe pytanie: jeśli na wsi znikną hałasy maszyn i zapachy zwierząt gospodarskich, jakie produkty będą się w ogóle pojawiać w sklepach?
Niestety, wiele wskazywało na to, że klępa zginęła. Zwierzątkiem zajął się toruński Animal Patrol, który przekazał je do Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt. Kilkudniowy łoś na toruńskim osiedluMieszkańcy miast i miasteczek powoli przyzwyczajają się do wizyt pochrumkujących dzików na swoich osiedlach mieszkaniowych. Coraz częściej w pobliżu ludzkich siedlisk pojawiają się również drapieżniki takie jak wilki. Łosie, łagodne leśne zwierzęta, wolą jednak pozostawać z daleka od ciekawskich ludzkich oczu i rzadko kiedy zdarza się, by spotkanie z tym dużym ssakiem trwało więcej niż kilka minut. Tym razem jednak Straż Miejska z Torunia musiała zmierzyć się z zupełnie nietypowym zgłoszeniem - na terenie osiedla Na Skarpie znaleziono kilkudniowego łoszaka. Do opisywanego zdarzenia doszło w niedzielę 9 maja 2021 roku. Jak informuje Super Express, zgłoszenie o maleńkim zwierzaku wpłynęło do Straży Miejskiej tuż przed godziną 10:00 rano. Łoś przebywał w okolicach ruchliwego ronda, najprawdopodobniej szukając swojej mamy. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-10]Kiedy na wskazane miejsce przybyli strażnicy miejscy, łoszak znajdował się na skraju lasu. Był wyraźnie osłabiony. Straż Leśna zasięgnęła opinii lokalnego leśnika, który potwierdził, że w ostatnim czasie nie widział w okolicy klępy - mamy małego łosia.
Koń, pomimo znalezienia się w dość nietypowej lokalizacji, zachował spokój i - jakby nigdy nic - kroczył drogą w kierunku centrum miasta, zwracając na siebie uwagę wszystkich kierowców. Koń wybrał się na spacer drogą krajową numer 52Zwierzęta mają swój własny świat i niepohamowaną ciekawość, czego dobitnym dowodem jest sytuacja, która miała miejsce we wtorek 11 maja 2021 roku w okolicach Kęt na terenie województwa małopolskiego. Jak przekazuje portal oswiecim.naszemiasto.pl, po godzinie 16:00 policjanci otrzymali zgłoszenie od zaniepokojonego kierowcy: na drodze krajowej numer 52 w stronę Kęt miał spacerować koń. Funkcjonariusze, świadomi potencjalnego zagrożenia zarówno dla uczestników ruchu drogowego, jak i dla zwierzęcia, bez chwili wahania udali się we wskazane miejsce. Tak jak przekazano w zgłoszeniu, źródłem zamieszania na drodze rzeczywiście był nieparzystokopytny spacerowicz. W momencie przybycia policji na miejsce, wraz z koniem była już jego właścicielka. Koń został bowiem znaleziony na Alei Wojska Polskiego. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-10]Kobieta, do której należało zwierzę, przekazała funkcjonariuszom, że koń zbiegł z zagrody, ponieważ jej ogrodzenie zostało uszkodzone przez nieznanego sprawcę. Pomimo usprawiedliwienia sytuacji, policjanci pouczyli właścicielkę o jej obowiązku należytej opieki nad tak dużym zwierzęciem.
Do pożaru doszło w miniony piątek 14 maja. Strażacy zostali zadysponowani po godzinie 21:00. Jak wynikało ze zgłoszenia, płonęła prywatna stadnina koni w Budach Michałowskich.
Spośród wybitych 17 milionów norek aż 4 miliony z nich zostały zakopane - reszta trafiła bowiem do spalarni. Teraz okazuje się, że nad Duńczykami zawisło prawdziwe widmo grozy - ogromna liczba martwych zwierząt wskutek rozkładu może doprowadzić do katastrofalnego zanieczyszczenia środowiska. Duńczycy będą wykopywali norki? Ubiegły rok był wyjątkowo trudny nie tylko ze względu na problemy zdrowotne, z którymi zmagało się wiele osób, ale też ze względu na nowe zagrożenia epizootyczne dosięgające zwierząt dzikich i gospodarskich. Na przykładzie ogromnych ferm przemysłowych w Danii, w których hoduje się norki na futra, cały świat mógł się dowiedzieć, że zwierzęta te mogą chorować na koronawirusa, a w konsekwencji - przyczyniać się do powstawania nowych jego mutacji. Duński rząd zdecydował o wybiciu 17 milionów norek - 13 milionów trafiło do spalarni, jednakże ze względu na ich ograniczone moce przerobowe pozostałe 4 miliony martwych zwierząt zakopano na terenach wojskowych w zachodniej części Danii. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-7]Truchła zakopano w wielkich zagłębieniach terenu, które jednak - pomimo rekomendacji - miały głębokość nie 150, a 100 centymetrów. Ponadto jako lokalizację grzebowisk wybrano okolice jeziora. Istnieją uzasadnione obawy, że gnijące ciała zwierząt zanieczyszczą lokalne kąpielisko i wodę pitną, z której korzystają okoliczni mieszkańcy. Ministerstwo środowiska tonuje nastroje, pomimo tego, że martwe zwierzęta - ze względu na zbyt płytkie zakopanie - zostały "wypchnięte" przez gazy tworzące się podczas procesów gnilnych na powierzchnię ziemi. Duński rząd deklaruje, że norki zostaną zabrane, a ich pozostałości - spalone.
Do wyjątkowo nietypowej akcji policjantów doszło w minioną środę 12 maja bieżącego roku. Późnym wieczorem do oficera dyżurnego wpłynęło zgłoszenie o potraconej sarnie w Kaniowie na ulicy Jawiszowickiej. Co więcej, jak wynikało ze zgłoszenia, z rozerwanego brzucha zwierzęcia, wypadło młode sarniątko, połączone pępowiną z martwą sarną.
Osoba, która dopuściła się tak niegodziwego czynu, jest cały czas poszukiwana. Jeśli winny zostanie zlokalizowany, będzie musiał pokryć koszty utylizacji martwych zwierząt z olchowego lasu. Nieznany sprawca porzucił ciała zwierząt hodowlanych w lesieInformacja o całym zajściu pojawiła się 11 maja 2021 roku na facebookowym profilu Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie. Jak możemy przeczytać w komunikacie, na terenie Nadleśnictwa Bartoszyce (woj. warmińsko-mazurskie) nieznany sprawca porzucił ciała martwych zwierząt hodowlanych. W olchowym lesie pracownicy Nadleśnictwa znaleźli rozkładające się szczątki zwierząt - szacuje się, że jest to przynajmniej sześć sztuk bydła. Ze względu na ciepłą pogodę, a także na fakt, że padlina znajduje się na mokradłach, procesy gnilne zachodzą szybko. Ma to negatywny wpływ na lokalny ekosystem; kwestia stanowi również duże wyzwanie dla leśników, którzy muszą wywieźć ciała martwych zwierząt z rozlewiska, na którym urzędują bobry. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-7]Kolejne szczątki krów znaleziono w okolicy, na prywatnym polu. Czy za obydwoma "niespodziankami" stoi ten sam sprawca? Niestety na obecną chwilę pytanie to pozostaje bez odpowiedzi.
Wystraszone zwierzątko zostało zabrane przez policjantów i strażaków - w dalszej kolejności borsuczym maluchem zaopiekowali się specjaliści z Ośrodka Rehabilitacji Mysikrólik. Na odsiecz małemu borsukowiFunkcjonariusze policji chronią nie tylko ludzkie życie i bezpieczeństwo - nierzadko koleje ich zawodowego życia krzyżują się z losem zwierząt w potrzebie. W połowie kwietnia portal Rolnik Info w tekście zatytułowanym Kobieta znalazła na polnej drodze porzucone szczenięta. Nie były to psy informował o małych, osieroconych liskach, którym bez wahania pomogli policjanci. 10 maja 2021 roku na oficjalnej stronie policji pojawił się komunikat, w którym opisano kolejną akcję pomocową zwieńczoną sukcesem. Tym razem głównym bohaterem historii okazał się być maleńki borsuk. Jak przekazują policjanci KWP w Katowicach, jedna z mieszkanek Wisły na terenie województwa śląskiego, w nocy usłyszała dźwięki łudząco przypominające płacz dziecka. Zaniepokojona kobieta zadzwoniła na policję. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-6]W okolicach potoku Łabajów funkcjonariusze odnaleźli malucha - był to jednak borsuk, a nie człowiek. Mały ssak przebywał w okolicy bez swojej mamy, a w wyniku dalszych dociekań okazało się, że samica musiała najprawdopodobniej zginąć. W akcji wzięli udział też druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej, którzy złapali przestraszone borsucze dziecko i przekazali je pod opiekę policjantom.
Zwierząt nie udało się niestety uratować. Pomysłodawcy pływającej farmy twierdzą jednak, że krowy wypadły za burtę z winy człowieka - dwukrotnie zapomniano bowiem o zamknięciu bramki zabezpieczającej. Pływająca farma w porcie w RotterdamieRotterdam jest jednym z większych miast Niderlandów i słynie m.in. z wielkiego portu. Holenderscy rolnicy, nastawieni na efektywne i ekologiczne rolnictwo, szczycą się wysokimi plonami i maksymalnym wykorzystaniem przestrzeni. Tym razem nie chodzi jednak o rolnictwo wertykalne, a pierwszą na świecie pływającą farmę krów mlecznych połączoną z mleczarnią. Inwestycja znajduje się nieopodal lądu, w rotterdamskim porcie. Wedle założeń pomysłodawców farma ma być przykładem tzw. miejskiego rolnictwa; prowadzi bowiem recykling odpadów i działa w zrównoważony sposób. Wiele fotografii pływającej farmy (ang. floating farm) można znaleźć m.in. na Instagramie.Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-7]Choć krowy są bardzo zadbane, to niektórzy komentatorzy krytykują fakt, iż zwierzęta nie mają zapewnionego odpowiedniego dostępu do pastwiska i żyją blisko zanieczyszczeń pochodzących z miast. Z drugiej strony, kolejne fotografie pokazują zwierzęta pasące się na lądzie nieopodal farmy przycumowanej w porcie. Tego typu dyskusje nie są jednak obecnie największym problemem pomysłodawców pływającej farmy - w ostatnim czasie ich działalności przyglądają się ze sceptycyzmem obrońcy zwierząt.
Na przejściu granicznym w Chyżnem (woj. małopolskie) w dniu 30 kwietnia bieżącego roku małopolscy inspektorzy zatrzymali do kontroli pojazd należący do polskiego przewoźnika. W aucie przewożone były zwierzęta ze Słowacji do Polski.
W czwartek 6 maja bieżącego roku około godziny 17:45 do Ochotniczej Straży Pożarnej w Gorzowie Śląskim wpłynęło zgłoszenie o pożarze budynku inwentarskiego w miejscowości Jastrzygowice. W chlewni w jednym z boksów, gdzie przebywały prosięta, zapaliła się słoma. Już w trakcie dojazdu strażaków na miejsce okazało się, że ogień został stłumiony.- W trakcie dojazdu na miejsce zdarzenia, dyżurny stanowiska kierowania Komendanta Powiatowego PSP w Oleśnie przekazał informację, że pożar został stłumiony w zarodku przez właściciela budynku - powiadomili strażacy z OSP Gorzów Śląski.
Pomiędzy stacją kolejową w Bierutowie a przejazdem kolejowym na drodze wojewódzkiej DW 451 – wylot na Namysłów stwierdzono, że pociąg pasażerski uderzył w dwie krowy. - W wyniku zdarzenia jedna z krów leży obok składu pociągu, natomiast druga krowa zlokalizowana jest pod składem w przedniej części pociągu - relacjonowali funkcjonariusze z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Oleśnicy.Zapraszamy do obejrzenia naszego materiału wideo: