Widmo głodu nad sąsiadem Polski. Reżimowy rząd znosi zakaz importu z krajów UE

Kraj sąsiadujący z Polską na poważny problem związany z bezpieczeństwem żywnościowym. Zaczyna tam brakować podstawowych produktów rolnych, a wizja głodu staje się coraz bardziej realna. Wygląda na to, że reżimowy rząd nie chce powtórki z historii i ugiął się pod wpływem zagrożenia. Władze zniosły embargo nałożone na towary pochodzące z “nieprzyjaznych krajów”.
Sąsiad Polski znosi wieloletnie embargo
Dla producentów rolnych właśnie otwiera się dawno zamknięty rynek, pytanie tylko, czy będą chcieli przejść przez te drzwi. W tym przypadku dochodzi do konfliktu interesów z kwestiami politycznymi, a nawet moralnymi. W kraju sąsiadującym z Polską zaczyna brakować podstawowych produktów, a te niedobory niosą za sobą widmo głodu.
Reżimowy rząd ze wschodniej strony zniósł zakaz importu oraz sprzedaży na swoim terytorium wielu towarów, głównie warzyw i owoców pochodzących z “nieprzyjaznych państw” Unii Europejskiej, w tym również z Polski. Władze oraz propagandowe media opisują to jako dowód na ich otwartość i pokojowość, oraz kierowanie się zasadą dobrosąsiedztwa. To jednak może być tylko krótkotrwały gest, biorąc pod uwagę to, jakie cele wyznaczył tamtejszym rolnikom rząd. Choć zniesienie embargo nastąpiło tam ze skutkiem natychmiastowym, jest jeszcze za wcześnie na to, aby mówić o stabilnym runku zbytu na wschodzie.

ZOBACZ TEŻ: Ceny za nowalijki uderzą w kieszenie Polaków. Tyle trzeba zapłacić za młode warzywa
Do sprzedaży mogą trafić zakażone ziemniaki. Ministerstwo przedstawiło projekt, oto wytyczne Rolnicy pozbawieni szansy na rekompensatę. Wszystko przez nierzetelną aplikacjęBiałoruś znosi wieloletnie embargo
Białoruś została postawiona w sytuacji bez wyjścia, a braki podstawowych produktów rolnych stały się tak poważne, że reżimowy rząd zdecydował o zniesieniu zakazu, który obowiązywał od 2022 roku. Embargo było czasowo uchylane, zwłaszcza podczas wiosennych niedoborów, kiedy na białoruskim rynku zaczynało brakować jabłek, czy ziemniaków.
Biuro prasowe rządu Aleksandra Łukaszenki przekazało, że w trybie natychmiastowym zostaje zniesiony zakaz importu i sprzedaży ziemniaków, cebuli, świeżej białej kapusty oraz jabłek. Według strony białoruskiej to pokojowa odpowiedź na decyzję Parlamentu Europejskiego z 22 maja 2025 roku dotyczącą podwyższenia ceł na towary sprowadzane do UE od wschodniego sąsiada Polski.
Po raz kolejny demonstrujemy otwartość, pokojowość, zasadę dobrosąsiedztwa i analogicznie do decyzji o bezwizowym wjeździe do naszego kraju obywateli wielu państw, w tym z krajów UE, łagodzimy ograniczenia nałożone na produkty rolne z nieprzyjaznych państw — można przeczytać w komunikacie opublikowanym na Telegramie.

Białoruski rząd zwiera szeregi i snuje już poważne plany dotyczące przyszłości. Działania rządu Łukaszenki mają jednak drugie dno i jest to przede wszystkim wynik utrzymywania stosunków politycznych i handlowych z Rosją.
Białoruś może przypłacić głodem interesy z Rosją
Według opozycyjnej stacji Biełsat Białoruś ma największy problem z kupnem ziemniaków. Te, które są jeszcze dostępne na rynku, są najczęściej kiepskiej jakości — zepsute, zielone, dziurawe lub nadgniłe. Natomiast jeśli chodzi o ceny, te często są zaporowe, w Mińsku za kilogram tego warzywa trzeba zapłacić nawet 10 zł. Jest to powiązane z tym, że Białoruś wyprzedała swoje zapasy Rosji, natomiast kraj pod rządami Putina, również zaczyna już odczuwać niedobory.
To dla nas bardzo poważna sprawa. W jakim sensie? Jeśli potrafimy uprawiać ziemniaki, to powinniśmy to robić. Musimy produkować ich wystarczająco dużo, aby wystarczyło zarówno dla nas, jak i dla Rosji — cytuje Łukaszenkę opozycyjny portal Karta.
Kłopoty Białorusi jeśli chodzi o podaż ziemniaków, wydają się poważne, ze względu na to, że ten kraj był do tej pory jednym z czołowych europejskich liderów w uprawie tego warzywa. Natomiast Biełsat podał, że w 2024 roku zebrano tam około 3,12 mln ton ziemniaków, co dało najgorszy wynik od dekady.
Z kolei białoruska rządowa agencja informacyjna BelTA przekazała, że szef głównego zarządu upraw Ministerstwa Rolnictwa i Żywności Białorusi Nikołaj Leszik przedstawił już rolnikom cele, które powinni osiągnąć w tym roku. Mają zebrać około 11 mln ton zboża i rzepaku, do tego nie mniej niż 1 mln ton ziemniaków w organizacjach rolniczych oraz co najmniej 300 tys. ton warzyw.
Białoruś w obawie przed widmem głodu liczy na wznowienie stosunków handlowych z Unią Europejską. Czas pokaże, jak one się ostatecznie ułożą. Producenci z Polski mogą nie okazać wielkiego zainteresowania tym rynkiem zbytu, mając jeszcze w pamięci przemówienie Łukaszenki sprzed roku, w którym twierdził, że to Polacy głodują i przyjeżdżają do Białorusi “za kaszą i solą”.




































