Wsie pod Warszawą pełne trucizny. Łatwopalne odpady grożą wybuchem

Hale pełne trucizny

Mieszkańcy Nowego Prażmowa, wsi położonej zaledwie 30 kilometrów na południe od Warszawy, od prawie trzech lat mieszkali obok ogromnej hali wypełnionej zbiornikami z łatwopalnymi i niebezpiecznymi substancjami. Dziennikarze onet.pl w swym artykule dotyczącym afery odpadowej podkreślili, że „związki te są tak toksyczne, że zniszczyły asfalt na drodze, a podczas badania biegłego stopiła się jego rękawiczka”.

Przed wejściem do wielkiej hali i w jej środku stoją ogromne mauzery, czyli 1000-litrowej zbiorniki i beczki wypełnione chemicznymi substancjami. Zgodnie z informacją przekazaną przez onet.pl „Odpady były tam sprowadzane na początku 2020 roku przez obcokrajowca, który wynajął obiekt, a następnie ulotnił się”.

Nowy Prażmów to nie jedyne miejsce narażone na druzgocące skutki samowoli firmy Nitro-Chem. Biegli z TVN24 donoszą, że obecnie wykryto aż osiem nielegalnych składowisk. Oprócz wcześniej wspomnianej miejscowości, w ostatnim czasie na czarną listę trafiła również wieś Rojków. Zgodnie z komunikatem przekazanym przez TVN24, w obydwu miejscowościach znajdujących się nieopodal Warszawy „biegli zatrudnieni przez prokuraturę, znaleźli wody czerwone, czyli odpady pochodzące z produkcji trotylu”.

Spółka zabiera głos w sprawie

Prezes Nitro-Chem S.A. Rafał Mendlik w rozmowie z Polską Agencją Prasową skomentował medialne zarzuty dotyczące nielegalnych składowisk toksycznych odpadów, które miały pochodzić ze spółki. Jak przyznał „Zostaliśmy oszukani przez nieuczciwego kontrahenta zewnętrznego, który odbierał od nas odpady. Złożyliśmy zawiadomienie do organów ścigania”.

Jak podaje PAP, prezes spółki zapytany o to, czy toksyczne odpady, o których informowały niektóre media i politycy, pochodzą z Nitro-Chemu, wskazał, że w tej sprawie nie należy opierać się wyłącznie o doniesienia medialne. Prezes spółki zaznaczył, że w celu ustalenia pochodzenia odpadów, trzeba poddać je analizie. Rafał Mendlik podkreślił, że „Dopiero szczegółowa analiza próbek pozwoli nam potwierdzić lub zanegować fakt pochodzenia danego odpadu z naszej spółki”.

Prezes Nitro-Chemu wskazał również, że spółka korzysta z pojemników wielokrotnego użytku, przez co nawet w specjalnych pojemnikach do przewożenia chemikaliów z logo Nitro-Chemu mogą znajdować się odpady pochodzące z innego źródła. Rafał Mendlik zapewnia jednak, że spółka jest gotowa współdziałać przy rozwiązaniu problemu toksycznych odpadów. Jak zauważył portal onet.pl prezes Nitro-Chemu „do tej pory dwukrotnie deklarował, że spółka zajmie się usuwaniem, utylizowaniem swoich odpadów, które będą znajdowane na składowiskach”. Tymczasem toksyczne substancje nadal stanowią ogromne niebezpieczeństwo dla mieszkańców wsi.

Tykające bomby spod Warszawy

Nitro-Chem to spółka chemiczna zarejestrowana w Bydgoszczy. Należy ona do największych producentów materiałów wybuchowych na świecie. Jej głównym odbiorcą są państwa NATO. Jak podają eksperci, ponad 80 proc. wyprodukowanego w spółce szkodliwego trotylu przeznaczana jest na eksport.

Składowiska szkodliwych odpadów zlokalizowane na terenie wsi znajdujących się pod Warszawą mogą stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia człowieka. Nadmierne nasłonecznienie może skutkować deformacją pojemników, co umożliwi wyciek toksycznych substancji. Eksperci zaznaczają, że przy wysokich temperaturach obserwowanych w obecnym czasie, nietrudno o pożar lub eksplozję składowisk.

Przypominamy, że trotyl to substancja, która w dużych dawkach wywołuje anemię oraz zaburza pracę wątroby. Co więcej, ten toksyczny związek chemiczny działa drażniąco na skórę i powoduje obniżenie płodności u mężczyzn.

Źródło: pap.pl, onet.pl, tvn24.pl