Przestępstwa popełniane na terenach leśnych nie należą do rzadkości. Choć wielu osobom wydaje się, że w lesie nie grozi im oko przypadkowego świadka, to mało kto na co dzień świadomy jest sprawnego działania Straży Leśnej. Przekonał się o tym mężczyzna, który został przyłapany na gorącym uczynku podczas zastawiania sideł na zwierzęta. Kłusownik przybył do lasu, by poprawić uprzednio założone metalowe pętle i założyć nowe pułapki. Kłusownik przyłapany na gorącym uczynku przez Straż LeśnąInformację o zastawianiu sideł na zwierzęta przekazała policja z Dolnego Śląska. Do zdarzenia doszło w piątek 3 września w godzinach południowych w rejonach miejscowości Sulistrowice (gm. Sobótka, woj. dolnośląskie). Wedle relacji funkcjonariuszy policji, mężczyzna został przyłapany przez służby w momencie, gdy poprawiał metalowe pętle i zakładał nowe sidła na leśną zwierzynę.
Choć grzybobranie kojarzy nam się z relaksem i miłym sposobem spędzania wolnego czasu, to zdarza się, że finał samotnych wypraw do lasu kończy się tragedią. Jak przekazała Komenda Powiatowa Policji w Lęborku, 70-letni mieszkaniec okolicy wybrał się w ostatnich dniach na grzybobranie. Gdy mężczyzna przez długi czas nie wracał do domu, zaniepokojeni współlokatorzy zaalarmowali policję. Wkrótce funkcjonariusze policji znaleźli poszukiwanego mężczyznę w lesie. Niestety 70-latek już nie żył. Samotne grzybobranieJak relacjonuje Komenda Powiatowa Policji w Lęborku na swojej oficjalnej stronie internetowej, do tragicznego zdarzenia podczas grzybobrania doszło w niedzielę 5 września 2021 roku w województwie pomorskim. 70-letni mieszkaniec okolicy wybrał się z samego rana na zbieranie grzybów do kompleksu leśnego w gminie Nowa Wieś Lęborska. Mężczyzna miał wrócić o wyznaczonej godzinie do domu lub - w sytuacji, gdyby miał zostać w lesie nieco dłużej - poinformować o tym fakcie swoich współlokatorów. Niestety, pomimo upływu godzin senior nie wrócił do domu. Zaniepokojeni domownicy postanowili zawiadomić policję o zaginięciu 70-latka.
Sezon na grzyby już trwa, a ich miłośnicy tłumnie wyruszają na leśne żniwa. Grzybobranie jest nie tylko przyjemnym hobby i sposobem na aktywne spędzanie wolnego czasu, ale też metodą na podreperowanie domowego budżetu. Jak się okazuje, w bieżącym sezonie na kilogram kurek trzeba zapłacić średnio 60 złotych. Kilogram suszonych grzybów jest natomiast wart od 100 do 150 złotych. Warto jednak podkreślić, że kwoty za poszczególne gatunki grzybów różnią się w zależności od części kraju. Sezon na grzyby ruszył pełną parąNiektórzy kochają grzyby jeść, inni - zbierać, a zdarzają się też tacy, którzy zarówno dla jednego, jak i drugiego przez cały rok z niecierpliwością oczekują sezonu grzybowego. Koniec sierpnia jest wyraźnym sygnałem do tego, by wszyscy miłośnicy leśnych żniw wyruszyli na grzybobranie. Jak podaje portal money.pl, miejscami najobfitszymi w grzyby są w tym roku północno wschodnie rejony Polski. Grzybów zdecydowanie nie brakuje również wzdłuż całego wybrzeża Morza Bałtyckiego. Tam, gdzie tegoroczne grzyby zaczęły się pojawiać najwcześniej (tj. na Mazowszu, Ziemi Łódzkiej i w Beskidach), teraz trudno już o obfite efekty grzybobrań.
W ostatnich dniach białostocka Prokuratura Okręgowa postawiła cztery zarzuty dotyczące trucia zwierząt urzędnikowi, który pełni obecnie funkcję wicestarosty siemiatyckiego z ramienia PSL. Drugą osobą, która usłyszała prokuratorskie zarzuty w tej kwestii jest policjant pracujący w Grodzisku. Kontrowersyjna sprawa dotyczy uśmiercania zwierząt (w tym chronionych) za pomocą toksycznego środka ukrytego w kawałkach mięsa. Zarzuty prokuratorskie dla wicestarosty i policjantaNad wicestarostą siemiatyckim i funkcjonariuszem policji z posterunku w Grodzisku zawisły czarne chmury. Prokuratura Okręgowa w Białymstoku poinformowała, że obydwaj mężczyźni usłyszeli zarzuty związane z masowym truciem zwierząt w okolicy. Już w zeszłym roku w rejonach Drohiczyna - zazwyczaj na polach i łąkach - coraz częściej pojawiały się martwe zwierzęta, wśród których były m.in. psy, koty, lisy, ptaki, a nawet wilk. Ustalono, że wszystkie osobniki padły ofiarą spożycia toksycznego karbofuranu ukrytego w pożywieniu. Proceder trwał kilka lat. Jak poinformowała białostocka prokuratura, wicestarosta z ramienia PSL usłyszał zarzut podżegania do przestępstwa. Dwa kolejne zarzuty są związane z niedopełnieniem przez niego obowiązków, tj. nieujawnianiem padłych i rannych zwierząt chronionych z okolicy. Kolejny zarzut przeciwko staroście dotyczy momentu, kiedy pracował w Drohiczynie. Podejrzewa się, że mężczyzna składał wtedy fałszywe zeznania i celowo utrudniał prowadzenie postępowania karnego. Warto dodać, że wicestarosta siemiatycki zajmuje się również myślistwem.
Pomimo tego, że w ostatnich dniach temperatury w Polsce nieco spadły, to nadal czuć atmosferę pełni lata. Jak się jednak okazuje, natura może wysyłać sygnały, że już wkrótce na naszej szerokości geograficznej zawita jesień. O pierwszych jej oznakach poinformowały Lasy Państwowe, publikując na Facebooku fotografię kwitnącego wrzosu. Również internauci w komentarzach potwierdzili, iż kwitnący wrzos można zobaczyć w różnych częściach kraju. Jest to nietypowa sytuacja, bowiem roślina ta zaczyna kwitnąć na przełomie lata i jesieni. Zaskakujące odkrycie w polskich lasachBaczni obserwatorzy natury z pewnością już odnotowali coraz częstszą obecność grzybów w lasach - pierwsze okazy, choć często robaczywe, pojawiają się już dość obficie w trakcie lata. Poza wspomnianymi grzybami istnieją przedstawiciele kolejnego królestwa organizmów -rośliny, których życiowy cykl niemalże bezbłędnie wskazuje na nieuchronne nadejście kolejnych pór roku. Jednym z nich jest wrzos, którego czas kwitnienia przypada na sam koniec lata i początek jesieni.Na oficjalnym profilu Lasów Państwowych pojawiła się fotografia prezentująca kwitnący wrzos, opisana krótkim, wymownym komentarzem: - Już? Wkrótce okazało się, że pierwszych zwiastunów jesieni jest na terenie Polski więcej, niż można by było początkowo przypuszczać.
Leśnicy nie od dziś informują o alarmującej liczbie dzikich wysypisk, które masowo powstają w państwowych lasach. Jedna z osób, która notorycznie przyczyniała się do zanieczyszczania leśnych terenów m.in. odpadami samochodowymi, usłyszała wyrok sądu, w którym zobowiązano ją do zapłaty 8,5 tysięcy złotych. Wspomniana kwota to zarówno sama grzywna, jak i koszty posprzątania odpadów z lasu i opłaty za prowadzenie procesu sądowego. Wymiar sprawiedliwości wyznaczył karę dla śmieciarzaWiele osób udaje się do lasu nie tylko po to, by odpocząć na łonie natury, ale również w celu łatwego pozbycia się niechcianych odpadów. 33-letni mieszkaniec Gniezna w kwietniu 2021 roku porzucił znaczną ilość śmieci pochodzących z rozbiórki samochodów w lesie między Pawłowem a Baranowem (gm. Czerniejewo, woj. wielkopolskie). Części samochodowe pochodziły z komisu w okolicy. Przybyła na miejsce policja zdobyła dane teleadresowe jednego z komisów, dzięki czemu udało się ustalić, kto mógł stać za porzucaniem odpadów na terenie lasu. Funkcjonariuszom udało się namierzyć osobę odpowiedzialną za niszczenie lasu. Policja ukarała 33-latka mandatem w wysokości 500 złotych i zobowiązała go do posprzątania śmieci, które pozostawił w lesie. Co warte podkreślenia, winny mężczyzna wcale nie kwapił się do naprawienia szkód, które wyrządził w środowisku naturalnym.
Konieczność wyjaśnienia tajemniczego zniknięcia broni z leśniczówki na Mazowszu rzuciła policjantom wyzwanie godne Sherlocka Holmesa. W leśniczówce znajdowała się broń używana do polowań - jak się wkrótce okazało, została skradziona przez 31-latka i w ramach kamuflażu częściowo zakopana na jego posesji. Oskarżony na wniosek prokuratury znajduje się teraz w tymczasowym areszcie. Za włamanie i kradzież mężczyźnie może grozić do dziesięciu lat więzienia.Tajemnicze zniknięcie broni z leśniczówkiJak podaje portal agropolska.pl, do opisywanego zdarzenia doszło w Cyganówce (gm. Wilga) na terenie województwa mazowieckiego. Pewnego dnia do leśniczówki włamał się nieznany sprawca i ukradł broń palną używaną do polowań na dziką zwierzynę. Nagłe i tajemnicze zniknięcie niebezpiecznych przedmiotów postawiło lokalną policję w stan gotowości do podjęcia szybkich i zdecydowanych działań. Do leśniczówki funkcjonariusze przybyli z psem tropiącym, ufając, że czworonóg pomoże im w zlokalizowaniu przestępcy.Zabezpieczenie śladów w leśniczówce trwało przez całą noc, jednakże sam finał sprawy nastąpił nieco później.
Podczas leśnych prac związanych z wycinką drzew niejednokrotnie dochodzi do wypadków, w których wyniku ludzie tracą zdrowie, a nawet życie. Tragedii nie udało się uniknąć w Pawłówku - 40-letni mężczyzna został śmiertelnie przygnieciony przez ścięte drzewo. Pomimo wysiłku świadka zdarzenia, próbującego przywrócić czynności życiowe poszkodowanego, akcja nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Sprawę śmierci 40-latka bada teraz policja i prokuratura. Tragedia podczas wycinki drzew w lesieO tragedii poinformowano na oficjalnej stronie internetowej policji z Tomaszowa Lubelskiego. W środę 29 lipca 2021 roku przed południem funkcjonariusze zostali poinformowani o wypadku, który miał miejsce w lesie w Pawłówce (gm. Rachanie, woj. lubelskie). Po przyjeździe na miejsce okazało się, że 40-letni mężczyzna pracujący przy wycince w lesie został przygnieciony przez jedno z drzew. Obecny na miejscu świadek bez wahania zaczął udzielać poszkodowanemu pierwszej pomocy. Pomimo prób reanimacji zarówno przez wspomnianego świadka, jak i wykwalifikowanych ratowników medycznych rannego 40-latka nie udało się uratować - wskutek dotkliwych obrażeń poniósł śmierć na miejscu.
W sieci pojawiło się nagranie, na którym widać obywatela Białorusi, sprzątającego z własnej inicjatywy las w Zielonej Górze. Mężczyźnie udało się zebrać 10 worków śmieci. Nagranie zostało opublikowane w minioną środę na kanale "życie jak życie" na platformie YouTube i szybko wzbudziło niemały podziw internautów. - Idę teraz do domu, no nie do końca, bo jeszcze wejdę do sklepu na zakupy, a później spróbuję zrobić coś dobrego. Zresztą wszystko sami zobaczycie - mówi mężczyzna na początku nagrania.
Koty są jednymi z najbardziej popularnych zwierząt na wsi. Choć wielu osobom wydaje się, że polujące mruczki nie są niczym nadzwyczajnym, to naukowcy podkreślają, że wypuszczanie kotów na zewnątrz jest błędem, który może kosztować środowisko najwyższą cenę. Ostatnio na jednej z popularnych grup ornitologicznych pojawiło się zdjęcie rannego derkacza, który został przyniesiony do domu przez kota. W komentarzach pod zdjęciem pojawiło się wiele wypowiedzi internautów, którzy w większości wskazywali, że - dla dobra dzikiej natury - miejsce wszystkich kotów jest w domu. Kot przyniósł w zębach chronionego ptakaW mediach społecznościowych tworzy się wiele grup, które z uwagą śledzą życie dzikich zwierząt w Polsce. W ostatnich latach szczególnie dużym zainteresowaniem cieszy się ornitologia. Wiosną entuzjaści ptaków mogą obserwować fascynujący proces lęgowy, a także dorastanie młodych i ich pierwsze loty. Niestety, na lęgi dzikich ptaków czekają nie tylko ornitolodzy-amatorzy ze swoimi lornetkami, ale również domowe koty. Nie trzeba nikomu powtarzać, że koty domowe zachowały silny instynkt drapieżcy i chętnie polują na małe ssaki, gady i ptaki. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że koty potrafią doprowadzić do prawdziwego spustoszenia lokalnego ekosystemu, a nawet wyeliminowania gatunku chronionego. W ostatnim czasie na jednej z grup poświęconych entuzjastom ornitologii pojawił się wpis zaniepokojonego internauty: >Pod wpisem mężczyzny pojawiły się dziesiątki komentarzy, w których komentujący nie szczędzili słów krytyki właścicielom kotów wychodzących.
O pile opowiedzieli Andrzej i Jarek - narzędzie okazało się bardzo przydatne podczas ścinki drzew na opał na zimę. Nowa piła Andrzeja i Gienka z "Rolnicy. Podlasie"W piątym odcinku najnowszego sezonu serialu Rolnicy. Podlasie bohaterowie przygotowywali się na nadejście zimy. W gospodarstwie w Plutyczach jedną z kluczowych czynności na jesieni jest ścinka drzew na opał. Jak uściślił Gienek, w domostwie Onopiuków pali się tylko drewnem. Co więcej, materiał pochodzi z ich prywatnego lasu - choć nie jest duży, to - jak stwierdził rolnik - w pełni pokrywa zapotrzebowanie podczas okresu grzewczego zimą. Okazało się, że Gienek i Andrzej wybierają się do lasu w towarzystwie Jarka i Jastrzębia. Gdy przyjaciel Gienka przybył na podwórko Onopiuków, Jarek i Andrzej opowiedzieli mu o prezencie, jaki otrzymali od fanów - pile mechanicznej. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-4]- U kogo zniknęła? - zapytał przekornie Jastrząb, widząc piłę niesioną przez Jarka. - U kogo zniknęła? Nowa piła, jeszcze się błyszczy! - zakrzyknął mężczyzna.
Zgłoszenie o wycięciu i kradzieży drzewa wpłynęło do kcyńskiej policji w miniony poniedziałek 12 kwietnia bieżącego roku. Wycinki i kradzieży dokonano na terenie lasu w Sipiorach (woj. kujawsko-pomorskie) należącego do szubińskiego nadleśnictwa. Jak się okazało, przestępstwo zostało popełnione kilka dni przed tym, jak do policji wpłynęło zgłoszenie.
- Turnicki Park Narodowy to 18 tys. ha wyjątkowego lasu, który mimo szczególnej wartości przyrodniczej, jest bezwzględnie eksploatowany. Z dnia na dzień, z każdym wyciętym drzewem i zmiażdżonym metrem gleby, wartość ta jest degradowana - informuje Inicjatywa Dzikie Karpaty. Projektowany Turnicki Park Narodowy znajduje się w połowie drogi między Ustrzykami Dolnymi a Przemyślem, na Pogórzu Przemyskim, ekolodzy walczą o jego powstanie już od ponad 30 lat. Jak informuje dziś Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze, powstrzymanie wycinki jest możliwe nawet od zaraz, a jedyne, czego potrzeba to "dobrej woli". Zapraszamy do obejrzenia naszego materiału wideo:
Maszyna została przypadkowo zlokalizowana przez policjantów w województwie lubuskim. Złodziej chciał najwyraźniej w ten sposób oddalić się na bezpieczny dystans od miejsca przestępstwa. Kradziony ciągnik: z dolnośląskiego do lubuskiegoZdarzenie zostało opisane na stronie internetowej policji przez Komendę Miejską z Gorzowa Wielkopolskiego. Jak wiadomo, 19 kwietnia 2021 roku (poniedziałek) podczas pełnienia służby na terenie miasta i gminy Żary w województwie lubuskim, dwaj policjanci nieoczekiwanie natknęli się na ciągnik rolniczy. Maszyna była zaparkowana na drodze w lesie między miejscowościami Olszyniec i Złotnik. Funkcjonariusze zbliżyli się do traktora, by się mu przyjrzeć - okazało się jednak, że pojazd był opuszczony, a jego drzwi - otwarte. W okolicy nie znajdował się nikt, kto mógłby zadeklarować się jako właściciel maszyny lub świadek zdarzenia. Policjanci zdecydowali się na sprawdzenie danych pojazdu w systemach policyjnych. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-6]