Zaskoczenie w polskich lasach. Pojawił się gatunek ptaka, którego nie widziano tu od 100 lat

Polska przyroda skrywa wiele tajemnic. Przekonali się o tym pracownicy Miejskiego Zakładu Gospodarowania Odpadami, którzy zaobserwowali na swoim terenie niespotykanego gościa. Nie jest to nadużycie, zauważając, że ten ptak zniknął z kraju na 100 lat. Ornitolodzy są zachwyceni, a fotografowie robią wszystko, by uchwycić jego majestatyczność.
Tych zwierząt nie ma już w Polsce
Jeszcze kilkaset lat temu polskie lasy, łąki i mokradła tętniły życiem dzikich zwierząt, których dziś trudno szukać nawet w muzealnych ekspozycjach. Niektóre z nich wyginęły całkowicie, inne przetrwały w niewielkich populacjach poza granicami kraju, a jeszcze inne są przedmiotem prób reintrodukcji.
Jednym z najbardziej znanych przykładów jest tur, czyli przodek dzisiejszego bydła domowego. Te potężne ssaki zamieszkiwały europejskie lasy, w tym Puszczę Jaktorowską, gdzie ostatnia samica tura padła w 1627 roku. Wyginięcie tura było skutkiem intensywnych polowań i kurczących się terenów naturalnych.
Inny przykład to drop, jeden z największych ptaków lądowych Europy, który jeszcze w XIX wieku gniazdował na polskich nizinach. Wymarł z powodu przekształcania krajobrazu rolniczego, melioracji oraz intensywnej gospodarki rolnej. Obecnie występuje jedynie lokalnie na zachodzie i południu Europy, a jego powrót do Polski jest przedmiotem dyskusji ornitologów.

W polskich rzekach nie spotkamy już także jesiotra zachodniego, czyli ryby żyjącej w Wiśle i Odrze, która potrafiła osiągać nawet 3 metry długości. Gatunek ten padł ofiarą przełowienia oraz przekształcania naturalnych cieków wodnych, w tym regulacji rzek i budowy zapór.
Głównymi przyczynami wymierania lub zanikania gatunków są:
- utrata siedlisk — wskutek urbanizacji, rolnictwa przemysłowego, melioracji i wycinki lasów,
- nadmierne polowania i kłusownictwo — szczególnie w przeszłości, gdy nie obowiązywały jeszcze zasady ochrony przyrody,
- zanieczyszczenie środowiska,
- zmiany klimatyczne, które wpływają na rozmieszczenie i cykle życiowe wielu organizmów.
Od czasu do czasu mówi się jednak o powrocie zwierząt, które zostały uznane za wymarłe. Tym samym po latach możemy je ponownie odkryć. Tak było z jednym z majestatycznych ptaków, który nie pojawiał się od stu lat.
Gatunki uznane za wymarłe powracają do Polski
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu uważano te zwierzęta za wymarłe lub trwale wyparte z polskiej przyrody. Dziś coraz częściej pojawiają się w lasach, nad rzekami, a nawet w pobliżu miast. Powrót niektórych gatunków dzikich zwierząt to efekt wieloletnich działań ochronnych, ale też ich własnej determinacji i zdolności adaptacyjnych.
Przykładem będzie wilk, który jeszcze w latach 90. był rzadkością w Polsce i występował głównie w Bieszczadach. Był gatunkiem prześladowanym, uznawanym za zagrożenie dla ludzi i zwierząt gospodarskich, przez dekady bezlitośnie tępionym. Dopiero w 1998 roku objęto wilka ochroną gatunkową w całym kraju. Od tego czasu populacja dynamicznie się odradza — dziś wilki występują w większości dużych kompleksów leśnych, m.in. w Puszczy Noteckiej, Puszczy Augustowskiej, Borach Tucholskich i na Dolnym Śląsku. Ich obecność to znak, że polskie ekosystemy stają się zdrowsze i bardziej zrównoważone.

Tymczasem w ostatnich tygodniach zaobserwowano choćby powrót niebieskiej pszczoły, właściwie nazywanej zadrzechnią, która pojawiła się na Roztoczu. Jej niespotykany wygląd zwrócił uwagę zarówno codziennych przechodniów, jak i badaczy. Nie ma w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę jej piękno i wyróżniające się niebieskie skrzydła.
Powrót dzikich gatunków możliwy był dzięki kilku czynnikom, przede wszystkim ochronie prawnej, tworzeniu rezerwatów i parków narodowych, a także zmniejszeniu presji człowieka poprzez wprowadzenie bardziej zrównoważonego leśnictwa. W ostatnich dniach został zaobserwowany kolejny gatunek, który nie był widziany od około 100 lat. Ornitolodzy są zachwyceni, to ważny znak dla Polski.
Zobacz: Alarmujące dane spływają do Polski. Padło kilkadziesiąt tysięcy sztuk bydła
Tego gatunku ptaka nie było w Polsce od stu lat
Od kilku dni pracownicy Miejskiego Zakładu Gospodarowania Odpadami w Koninie mają nietypowego towarzysza. Na dachu jednego z magazynów przesiaduje sęp płowy, czyli ptak, który w Polsce występuje niezwykle rzadko i zazwyczaj pojawia się tylko przelotem.
Obecność tego majestatycznego drapieżnika przyciąga uwagę ornitologów i miłośników przyrody z całej Polski. Przyjeżdżają do Konina, by na własne oczy zobaczyć sępa i uchwycić jego sylwetkę na zdjęciach. Nic dziwnego — ostatnie lęgowe gniazdo tego gatunku w Polsce odkryto ponad 100 lat temu w Pieninach. Od tamtej pory ptaki te pojawiają się u nas jedynie sporadycznie.
Wyszedłem rano na teren zakładu, żeby zobaczyć, jak pracują pracownicy i jeden z nich wskazał mi, jaki gość siedzi na dachu naszego magazynu. Wziąłem telefon, zrobiłem kilka zdjęć i sprawdziłem w Internecie, że może to być właśnie sęp płowy - opowiada Polsat News o niespotykanym gościu prezes zakładu Henryk Drzewiecki, który cały czas nie może wyjść ze zdziwienia.

Sęp przebywa w Koninie już czwarty dzień. Nocuje na terenie zakładu, za dnia spaceruje po okolicy i uważnie obserwuje, co dzieje się wokół. Zdaniem ornitologów jest w doskonałej kondycji, a jego zachowanie sugeruje, że czuje się tu bezpiecznie i komfortowo. Jak tłumaczą specjaliści, sępy płowe przeważnie przemierzają ogromne dystanse w poszukiwaniu pożywienia, potrafiąc jednego dnia zmienić lokalizację o kilkadziesiąt czy nawet kilkaset kilometrów. Zatrzymanie się na dłużej w jednym miejscu to ewenement.
Sęp płowy Polskę opuścił 100 lat temu jako gatunek lęgowy, ale jako gatunek wizytujący w zasadzie można powiedzieć, że ostatnimi laty co roku mamy obserwacje. W tym roku to już drugi raz - wskazuje w rozmowie z Polsat News ornitolog Piotr Tryjanowski.
Z dużym prawdopodobieństwem sęp wkrótce znów poderwie się do lotu i skieruje się ku Pirenejom, Alpom lub południowym Bałkanom — to tam znajdują się jego naturalne siedliska lęgowe. Póki co jednak Konin stał się dla niego tymczasowym domem — niecodzienną przystanią podczas europejskiej "krajobrazowej wycieczki”.
Ornitolodzy spekulują, że ptaka mogły przyciągnąć zapachy z zakładu odpadów — być może liczył na łatwe źródło pożywienia. Niezależnie od motywów, jego obecność w sercu Wielkopolski to rzadkie i fascynujące zjawisko, które na chwilę połączyło świat dzikiej przyrody z przestrzenią człowieka.



































