22 km odwiertów i nowy problem przy budowie elektrowni atomowej w Polsce. Odkryli to pod ziemią

Rok 2025 przyniósł długo wyczekiwany przełom w przygotowaniach do budowy pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej na Pomorzu. Po wykonaniu ponad 300 odwiertów – o łącznej długości 22 kilometrów – geolodzy natknęli się na zamkniętą od tysięcy lat warstwę wody artezyjskiej. Czy to odkrycie ułatwi, a może skomplikuje drogę do polskiego atomu?
Tysiące próbek i nieoczekiwane znalezisko
Badania w lokalizacji Lubiatowo-Kopalino potwierdziły obecność piasków i głazów polodowcowych, ale dopiero głębsze wiercenia ujawniły prawdziwy charakter podłoża. Z 30 zestawów wiertniczych pobrano ponad 10 000 rdzeni i przeprowadzono 7 000 testów laboratoryjnych, a najgłębsze otwory sięgnęły 210 metrów. Łączny metraż to około 22 000 metrów przewierconej ziemi.
Według spółki Polskie Elektrownie Jądrowe materiał ten pozwoli zaprojektować fundamenty dla trzech bloków AP1000. Naukowcy spodziewali się glin, torfu oraz siarkowodoru, co potwierdziły analizy PEJ i wcześniejsze doniesienia Portalu Samorządowego. Prawdziwą niespodzianką okazał się jednak syfon artezyjski, w którym ciśnienie jest tak duże, że woda po przewierceniu unosi się samoczynnie, wypływając kilka metrów powyżej poziomu terenu.
Błogosławieństwo czy wyzwanie dla inżynierów?
Choć dla części lokalnych samorządowców odkrycie to wydaje się bonusem energetycznym, to ich pomysły na wykorzystanie wody artezyjskiej do chłodzenia wtórnego obiegu elektrowni czy zasilania ciepłociągów pozostają — przynajmniej na tę chwilę — jedynie ideami. Oficjalne plany inwestora przewidują w tym celu wykorzystanie wody morskiej.
Inni eksperci zwracają jednak uwagę, że każda ingerencja w tak zbilansowany układ hydrogeologiczny wymaga ogromnej precyzji. Nadmierne odpompowanie grozi obniżeniem lustra wody i osiadaniem gruntu – scenariuszem, którego należy bezwzględnie unikać. Spółka PEJ uspokaja, że warstwa artezyjska zalega poniżej poziomu posadowienia głównych obiektów, a projekt fundamentów przewiduje szczelne ekrany hydroizolacyjne. Ciśnienie w otworach ma być monitorowane w trybie ciągłym, a w razie odchyleń wykonawca wstrzyma prace ziemne.
Atomowa artezja dla mieszkańców?
Paradoksalnie woda artezyjska może stać się czymś więcej niż tylko kolejnym wyzwaniem inżynieryjnym. W modelach przygotowanych przez zespół Bechtel-Westinghouse analizuje się już scenariusz wykorzystania jej do niskotemperaturowego ciepłownictwa oraz jako awaryjnego źródła wody technologicznej.
Oznacza to, że mieszkańcy Choczewa mogliby w przyszłości ogrzewać domy ciepłem odzyskanym z elektrowni, a gmina – po odpowiednim uzdatnieniu – zyskać markowe ujęcie wody stołowej. O tym, czy plan stanie się rzeczywistością, zadecydują najbliższe miesiące. Drugi etap wierceń ma ruszyć jesienią. Jeśli potwierdzi ciągłość basenu artezyjskiego, inwestor będzie musiał wpisać go w raport środowiskowy i rozpocząć rozmowy z samorządami.




































