Za granicą oszaleli na punkcie tego produktu, Polacy dopiero się budzą. To prawdziwa żyła złota

Choć większość z nas kojarzy pszczelarza przede wszystkim z miodem, coraz częściej na pierwszy plan wysuwają się nie słodkie miody, lecz drobne, kolorowe granulki. Pyłek pszczeli zdobywa popularność w kuchni, medycynie naturalnej i... biznesie. Jak powstaje, dlaczego dietetycy go chwalą i ile można dziś zarobić na kilogramie tego „pszczelego złota”? Oto opowieść o produkcie, który łączy zdrowie z realnym zyskiem.
Z ula nie tylko miód. Pszczelarze stawiają na pyłek
Pod wiosennym słońcem robotnice mozolnie znoszą do ula mikroskopijne ziarna pyłku. Formują z nich niewielkie obnóża, sklejone odrobiną nektaru i śliny – tak powstaje surowy pyłek. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu wielu pszczelarzy traktowało go jako produkt uboczny wirowania miodu. Dziś coraz częściej montują specjalne poławiacze przy wylotkach, bo rachunek ekonomiczny jest prosty: podczas gdy litr miodu rzepakowego w skupie kosztuje około 15 zł, kilogram pyłku osiąga nawet 40 zł. W sprzedaży detalicznej ceny sięgają 60–70 zł za kilogram, a produkty ekologiczne przekraczają 80 zł. Pszczelarstwo staje się więc nie tylko pasją, ale także sposobem na dywersyfikację dochodów.


Pyłek pszczeli zbawienny dla zdrowia
Jedno ziarenko pyłku waży zaledwie setne części grama, a zawiera ponad 250 substancji aktywnych. Mieszanka białek, wszystkich niezbędnych aminokwasów, witamin z grupy B, witaminy E i mikroelementów sprawia, że dietetycy określają go mianem naturalnej multiwitaminy. Badania naukowe sugerują, że pyłek działa przeciwutleniająco, przeciwzapalnie i wspiera odporność. Niektóre źródła wskazują, że regularne spożycie może obniżać poziom cholesterolu LDL i wspomagać regenerację wątroby. W niemieckich klinikach apiterapii jest podawany rekonwalescentom po antybiotykoterapii, a sportowcy w Japonii mieszają go z napojami izotonicznymi.

Globalny boom na pyłek pszczeli
Rosnąca popularność naturalnych superfoods napędza sprzedaż pyłku. Globalny rynek, wart blisko 800 mln USD w 2024 roku, rośnie w tempie ponad 5 proc. rocznie. Głównymi rynkami zbytu są kraje Azji Wschodniej – Chiny, Japonia i Korea Południowa – gdzie ponad połowa mieszkańców miast włącza pyłek do codziennej diety. W Europie przodują Niemcy, ale to Turcja wyrasta na centrum apiterapii – tam oferuje się pobyty w domkach, gdzie kuracjusze wdychają powietrze z uli i piją herbatę z dodatkiem pyłku.

Dla polskich pszczelarzy to szansa nie tylko na sprzedaż surowca, ale także produktów z wartością dodaną – pyłku kapsułkowanego, liofilizowanego czy łączonego z miodem w formie „mikstur odpornościowych”. Marża na takich produktach potrafi być kilkukrotnie wyższa, a bariera wejścia stosunkowo niska: wystarczą suszarki i certyfikat HACCP.
Ziarna, które jeszcze niedawno odpadały na dnie miodarki, dziś błyszczą jak drobinki złota – dla zdrowia i dla portfela. Pyłek pszczeli łączy w sobie smak, funkcję i biznesowy potencjał. W czasach rosnącego zainteresowania naturalnymi źródłami energii i alternatywnymi źródłami dochodu trudno o trafniejszą inwestycję.




































