Zaczęło się dzisiaj, nowe przepisy weszły w życie. Do Polski trafią te produkty z Ukrainy

Wchodzą w życie nowe regulacje dotyczące importu z krajów trzecich, w tym z Ukrainy. To może wywrócić rynek do góry nogami. Kto zyska na nowych zasadach, a kto poniesie straty? To ważne zmiany dla rolników, cały sektor powinien uważnie śledzić wydarzenia w najbliższym czasie.
Unijne przepisy zaskakują wielu importerów
Od lat import materiału siewnego spoza Unii Europejskiej obwarowany jest surowymi zasadami. Choć dla przeciętnego odbiorcy może to brzmieć jak marginalna zmiana, w rzeczywistości to jeden z bardziej restrykcyjnych sektorów importowych w całej wspólnocie. Każdy, kto chce sprowadzić materiał siewny z tzw. państw trzecich, musi zmierzyć się z gęstą siatką wymagań formalnych i jakościowych.
Unia Europejska pozwala na taki import tylko w przypadkach, gdy dany kraj został oficjalnie uznany za równoważny – co oznacza, że system jego kontroli, certyfikacji i oceny jakości jest porównywalny z unijnym. I właśnie w tej kwestii z dniem 10 lipca 2025 r. wchodzą w życie nowe regulacje, które dla wielu mogą być przełomowe.
Ale co dokładnie się zmienia? I dlaczego decyzje podjęte na poziomie unijnym budzą emocje w Polsce?

Unijna polityka otwiera drzwi Ukrainie i Mołdawii
Nowelizacja przepisów unijnych, która umożliwia import materiału siewnego z Ukrainy i Mołdawii, to nie tylko techniczna zmiana regulacyjna. To także ważny krok w szerszej polityce handlowej Unii Europejskiej, która stara się wspierać partnerów z krajów trzecich, zwłaszcza w kontekście aktualnych wyzwań geopolitycznych i gospodarczych.
Decyzja o uznaniu równoważności certyfikatów z tych państw jest odpowiedzią na rosnące zapotrzebowanie rynku oraz próbą wzmocnienia współpracy z sąsiadami, zwłaszcza Ukrainą, której sektor rolniczy odgrywa coraz ważniejszą rolę w eksporcie do UE. Jednocześnie jednak polscy producenci i dystrybutorzy wyrażają obawy o potencjalną presję konkurencyjną, która może pojawić się na rynku krajowym.
Eksperci wskazują, że choć zwiększony import może sprzyjać obniżeniu cen surowców i większej dostępności nasion, to wymaga on ścisłej kontroli jakości i procedur, by uniknąć ryzyka wprowadzenia materiału niskiej jakości lub zagrażającego zdrowiu roślin w UE.
W związku z tym zmiany te nie tylko otwierają nowe możliwości handlowe, ale także stawiają przed importerami wyzwania związane z koniecznością spełnienia rygorystycznych wymogów fitosanitarnych i administracyjnych. Rynek musi teraz dostosować się do nowych realiów, a rolnicy i firmy dystrybucyjne – bacznie obserwować rozwój sytuacji.
Od dziś ich materiał siewny trafi legalnie na polski rynek
Zgodnie z oficjalnym komunikatem PIORiN, 10 lipca 2025 r. weszła w życie zmiana unijnych przepisów, która pozwala na legalny import materiału siewnego z Ukrainy i Mołdawii do Polski.
W praktyce oznacza to, że rolnicy oraz dystrybutorzy mogą sprowadzać do naszego kraju:
- materiał siewny roślin pastewnych z Mołdawii,
- materiał siewny buraka, słonecznika, rzepaku i soi z Ukrainy.

Warunkiem jest, by materiał był certyfikowany zgodnie z lokalnymi przepisami, które zostały oficjalnie uznane za równoważne z unijnymi. To znaczące ułatwienie, szczególnie dla importerów, którzy wcześniej mieli związane ręce ze względu na restrykcje i brak równoważności. Ale jednocześnie, jak przypominają inspektorzy PIORiN, kontrole pozostają bezwzględne.
– „Podczas kontroli sprawdzane są m.in. dokumenty fitosanitarne, zgodność informacji w systemie TRACES NT, zdrowotność materiału i jego jakość. Pobrane mogą być także próbki do analiz laboratoryjnych. Tylko pozytywna weryfikacja pozwala na dopuszczenie materiału do obrotu” – informuje PIORiN.
To nie wszystko – importer musi też zgłosić przywóz wojewódzkiemu inspektorowi w terminie 3 dni od zakończenia odprawy celnej, a także przedstawić komplet dokumentów dotyczących jakości materiału. Dopiero wtedy nasiona mogą trafić do obrotu handlowego i docelowo – na polskie pola.
Zmiany w przepisach, które weszły w życie 10 lipca, otwierają nowe możliwości importowe z Ukrainy i Mołdawii, ale nie eliminują rygorystycznych procedur kontrolnych. Dla rynku oznacza to większą konkurencyjność, ale też konieczność jeszcze większej czujności.




































