Nagle stodoła stanęła w ogniu, w środku było 300 krów. Tragedia na Podlasiu

W ostatnich tygodniach coraz więcej słyszymy o pożarach, które trawią nie tylko bloki mieszkalne i hale produkcyjne, ale także gospodarstwa. To już kolejny przypadek żywiołu na Podlasiu, który pozbawił rolników dobytku. Straty wciąż są szacowane, tragedia jest niewyobrażalna. Przyszłość rodziny stoi pod znakiem zapytania.
Pożary w Polsce trawią gospodarstwa
Lato to w Polsce okres największego zagrożenia pożarowego. Corocznie w miesiącach wakacyjnych — zwłaszcza od czerwca do sierpnia — liczba pożarów gwałtownie rośnie. Szczególnie niebezpieczne są tereny leśne, łąki, pola uprawne i nieużytki. Źródłem zagrożenia są przede wszystkim długotrwałe upały, susze oraz ludzka nieostrożność.
Jak podaje Państwowa Straż Pożarna, latem dochodzi do największej liczby pożarów w skali roku. Sucha roślinność, wysuszona ściółka leśna i wysokie temperatury sprawiają, że ogień rozprzestrzenia się błyskawicznie. Dodatkowym czynnikiem ryzyka jest intensywna aktywność człowieka — sezon grillowy, biwaki, wypalanie pozostałości roślinnych czy prace polowe to sytuacje, w których jeden błąd może skończyć się tragedią.

Według strażackich raportów, najczęstsze przyczyny pożarów to podpalenia, wypalanie traw, usterki maszyn rolniczych oraz ludzka nieostrożność.
Ostatnie dni tylko potwierdzają skalę problemu. W mediach głośno jest o pożarach obejmujących różne części kraju — m.in. o dramatycznych wydarzeniach w Ząbkach, gdzie ogień pojawił się w budynkach mieszkalnych oraz ostatnich pożarach hal produkcyjnych. Do dramatycznej sytuacji doszło także w województwie podlaskim. Pożar, który wybuchł na jednym z gospodarstw, był poważnym zagrożeniem zarówno dla mieszkańców, jak i zwierząt, które znajdowały się w oborze. Wiadomo, jak przebiegała akcja ratunkowa i jakie odnotowano straty.
To nie pierwsza tragedia na Podlasiu
Ostatnie tygodnie są trudne dla podlaskich rolników, którzy padają ofiarami dotkliwych pożarów. Już 3 lipca 2025 roku w Karpowiczach (gm. Suchowola, pow. sokólski) doszło do tragicznego zdarzenia w gospodarstwie należącego do Danuty, Krzysztofa i ich syna Piotra. Ogień strawił oborę o powierzchni 1200 m2, zginęło około 150 krów mlecznych.
Nie wiemy, jak opisać ból, który czujemy — napisali bliscy w poruszającym apelu opublikowanym w sieci.
Pożar wybuchł przed godziną 11. Na miejsce skierowano 14 zastępów straży pożarnej, w tym JRG z Sokółki, OSP z okolic oraz inne służby ratunkowe. Właściciele wraz z sąsiadami zdołali ewakuować około 30 zwierząt. Strażacy walczyli z ogniem przez ponad cztery godziny, gasząc dach i izolację termiczną, a także rozbierając zniszczoną konstrukcję.

Na miejscu działał także lekarz weterynarii, który ocenił stan uratowanego inwentarza. Pomocy medycznej wymagała również właścicielka — do czasu przyjazdu karetki wsparcia udzielili jej strażacy.
Ogień zniszczył nie tylko zwierzęta i budynek, ale również maszyny rolnicze, zapasy paszy i instalację fotowoltaiczną. Przyczyna pożaru nie została jeszcze ustalona.
Rodzina znalazła się w dramatycznej sytuacji — nie tylko materialnej, ale i emocjonalnej. Trwa zbiórka pieniędzy na odbudowę gospodarstwa. Jak podkreślają bliscy: rolnikom można pomóc w powrocie do normalności.
Do tragicznego w skutkach pożaru doszło również na Podlasiu, w okolicach Białegostoku. I tam rolnicy padli ofiarą żywiołu, który strawił część gospodarstwa.
Zobacz: Koszmarny wypadek na torach pod Wołominem. Maszynista nie mógł zahamować na czas
Kolejna tragedia na Podlasiu, rolnicy stracili dorobek
Tragiczny pożar wybuchł w sobotę, 13 lipca, w miejscowości Maliszewo Perkusy w gminie Zawady (powiat białostocki). Ogień objął murowaną oborę, w której znajdowało się około 300 sztuk bydła. Mimo błyskawicznej reakcji i ogromnego zaangażowania służb ratowniczych życie straciło co najmniej 30 krów. Jak informuje Radio Białystok, część z nich padła w wyniku zatrucia dymem — liczba ofiar może jeszcze wzrosnąć.
Z ogniem przez sześć godzin walczyło aż 19 zastępów straży pożarnej z trzech powiatów: białostockiego, łomżyńskiego i zambrowskiego. W akcji uczestniczyli zarówno strażacy zawodowi, jak i ochotnicy. Dzięki ich wysiłkom udało się uratować większość zwierząt, choć warunki były skrajnie trudne — budynek objęty był ogniem, panowało ogromne zadymienie, a zagrożenie zawaleniem konstrukcji wymusiło szybkie decyzje i działania pod presją czasu.
Zgłoszenie otrzymaliśmy w sobotę, 12 lipca, o godzinie 16.13 – mówi starszy kapitan Arkadiusz Krasnopolski ze stanowiska kierowania Komendy Miejskiej PSP w Białymstoku cytowany przez TVN24.

W pożarze całkowitemu zniszczeniu uległ kompleks budynków inwentarskich i gospodarczych o powierzchni około 1000 m2. Strażacy musieli przeprowadzić prace rozbiórkowe — zwłaszcza dachów i wewnętrznych elementów konstrukcyjnych — by zapobiec dalszym zagrożeniom dla ludzi i zwierząt. Łącznie spaleniu uległo około 2,1 tysiąca metrów kwadratowych powierzchni.
Obecnie trwa szacowanie strat, które — jak zapowiadają lokalne władze i świadkowie — będą ogromne. Straty materialne są bolesne, ale jeszcze trudniejsza do udźwignięcia jest utrata zwierząt, stanowiących podstawę funkcjonowania gospodarstwa. Na ten moment nie są znane przyczyny pożaru.
Dla rolników to ogromny cios. Ich codzienne życie i praca zostały zniszczone w zaledwie kilka godzin.





































