Polacy odczują nagły skok temperatury. Zbliża się gwałtowny zwrot w pogodzie, z nieba poleje się żar

Sytuacja pogodowa w Polsce na początku lipca 2025 roku pozostawiała wiele do życzenia. Niż genueński spowodował poważne problemy zarówno w miastach, jak i na uprawach. Teraz wiele wskazuje na to, że dojdzie do nagłych zmian. Upały powrócą na dobre, choć to niekoniecznie dobre wieści. Wiadomo, kiedy możemy się spodziewać wyższych temperatur.
Niż genueński dotarł nad Polskę
Od ubiegłego tygodnia Polacy mierzą się z poważnymi trudnościami pogodowymi. Po kilku dniach gigantycznych upałów sięgających nawet 35 st. Celsjusza nadszedł czas na załamanie pogody. W ciągu 48 godzin temperatura spadła o ponad 10 st. Celsjusza, a co więcej, zapowiedziano silne burze, wichury i intensywne opady deszczu. Te prognozy niemal natychmiast się ziściły. Miasta zostały zalane, komunikacja sparaliżowana, a zagrożenie dotknęło również rolników.
Grad i silne deszcze okazały się znaczącym problemem dla zbóż, rzepaku i roślin okopowych, a specjaliści alarmowali, że skutki mogą być opłakane.
Gdy kłosy będą zbyt długo mokre, w dojrzałych łanach może pojawić się zjawisko porastania lub pogorszy się jakość ziarna - słyszeliśmy.
W przypadku ziemniaków zagrożeniem jest możliwość rozmycia redlin, z kolei zalane buraki cukrowe mogą utracić barwę liści oraz doświadczyć utrudnienia w pobieraniu składników pokarmowych. Jeśli chodzi o rośliny strączkowe, gradobicie może je znacząco uszkodzić, co może obniżyć plony i ich jakość.
Sytuacja związana z niżem genueńskim wywołała olbrzymie emocje w Polakach, a szczególnie wśród rolników, którzy obawiali się o efekty swojej pracy. Okazuje się, że wielkimi krokami zbliża się wielka zmiana w pogodzie, a sytuacja może się diametralnie odwrócić. Niekoniecznie musi to być dobry trend dla upraw.
Nawet 4400 zł ubędzie z kieszeni rolników. Zostały tylko 3 miesiąca, by uniknąć kary finansowej Przez ten błąd rolnicy tracą pieniądze przy sprzedaży świń. Nowe przepisy mogą ich uratowaćAlerty pogodowe trafiły do Polaków
Ze względu na trudne warunki pogodowe, które pojawiły się w Polsce za sprawą niżu genueńskiego, wydane zostały liczne alerty Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, a także Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Przez kilka dni mieszkańcy wielu regionów zmagali się z konsekwencjami niszczycielskiej pogody, a mowa przede wszystkim o osoby z południowej i centralnej Polski.
Już 4 lipca Rządowe Centrum Bezpieczeństwa zaczęło wysyłać alerty SMS do mieszkańców województw zagrożonych przez nadciągający front atmosferyczny. Ostrzegano przed intensywnymi opadami deszczu, silnym wiatrem i możliwymi podtopieniami. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej w kolejnych dniach uaktualniał mapy ostrzeżeń, nadając niektórym regionom — jak Małopolska, Śląsk czy Dolny Śląsk — czerwony, najwyższy stopień zagrożenia.
Na wschodzie kraju obowiązywały alerty pomarańczowe, a na północnym wschodzie — żółte. Mieszkańców proszono o zabezpieczanie mienia, unikanie podróży i przygotowanie się na ewentualne ewakuacje z terenów zalewowych.

Kulminacja zjawisk miała miejsce między 7 a 9 lipca. W tym czasie przez kraj przeszły intensywne burze z ulewami, podczas których miejscami spadło ponad 100 mm deszczu w ciągu doby. Najtrudniejsza sytuacja panowała w południowej Polsce, gdzie lokalne potoki i rzeki wystąpiły z brzegów, a piwnice i drogi były zalewane wodą.
Straż pożarna interweniowała w całym kraju ponad 4 tysiące razy. W samą tylko noc z 8 na 9 lipca służby ratunkowe wyjeżdżały do ponad tysiąca zdarzeń.
Sytuacja była napięta w wielu regionach, teraz jednak sytuacja zaczęła się uspokajać. Wiadomo, kiedy dojdzie do przetasowania w pogodzie. Nie musi to być jednak pozytywna zmiana dla rolników.
Zobacz: Tyle emerytury z KRUS dostanie rolnik po 25 latach pracy na roli. Ta kwota to ponury żart
Zbliża się zwrot w pogodzie
Przez wiele dni niż atmosferyczny utrzymywał się nad Polską, przynosząc rzęsiste opady i burze, szczególnie w centralnej i wschodniej części kraju. Lubelszczyzna, z okolicami Zamościa, znalazła się pod szczególnym wpływem opadów. Niż przyniósł też znaczne ochłodzenie — w wielu regionach temperatury spadły poniżej 15 st. C, co zahamowało wzrost roślin ciepłolubnych, takich jak pomidory, ogórki, kukurydza czy soja.
Według prognoz Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej już od czwartku 17 lipca zacznie się ocieplać, a kulminacja zmian nastąpi w piątek. W zachodniej Polsce słupki rtęci mogą pokazać nawet 30 st. C, a w niedzielę 20 lipca upały mają objąć niemal cały kraj. Choć dla wielu to długo wyczekiwana wiadomość, dla rolników oznacza to nową falę wyzwań.
Nagłe przejście od chłodu i wilgoci do wysokich temperatur może poważnie zakłócić rozwój wielu roślin. Po deszczach gleba jest nasiąknięta wodą, a gwałtowne upały sprzyjają jej szybkiemu parowaniu. To oznacza duże ryzyko powstawania skorupy glebowej, która utrudnia wymianę gazową i uszkadza systemy korzeniowe.
Rośliny, które przez wiele dni nie miały dostatecznego nasłonecznienia, nagle zostaną wystawione na intensywne promieniowanie i skoki temperatur — mogą doznać szoku termicznego. Szczególnie wrażliwe są warzywa i owoce miękkie (np. maliny, truskawki, pomidory), które łatwo ulegają poparzeniom słonecznym lub zaczynają gnić w wyniku wcześniejszego przemoczenia.
Wilgotne środowisko, jakie panowało w pierwszej połowie lipca, sprzyja rozwojowi chorób grzybowych — mączniaka, szarej pleśni czy zarazy ziemniaczanej. Wiele wskazuje na to, że przed polskimi rolnikami staną poważne wyzwania.


































