W akcji ratowniczej brała udział m.in. lokalna straż pożarna, jak i Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Nastolatek z ogólnymi obrażeniami ciała trafił do szpitala. Zawaliła się stodoła, do której wszedł nastolatekJak opisuje na swojej stronie internetowej portal olesnica998.pl, do dramatycznego zdarzenia doszło w poniedziałek 17 maja 2021 roku we wsi Ostrowina w gminie Oleśnica na terenie województwa dolnośląskiego. 17-letni chłopak, który przyjechał w odwiedziny do swojej babci, wszedł do stodoły z piłą i narzędziami. Według nieoficjalnych informacji miał pomagać seniorce w remoncie budynku i podczas pracy podciął piłą jedną z belek sufitu. Chwilę później stodoła nagle się zawaliła, a drewniane belki i cegły runęły wprost na nastolatka. Na miejsce wezwano dwa zastępy Państwowej Straży Pożarnej w Oleśnicy. Wedle relacji portalu olesnica998.pl, strażakom towarzyszył samochód rozpoznawczy z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Oleśnicy. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-8]Później w Ostrowinie pojawiła się również OSP z Ligoty Polskiej, a także policja z ratownikami - medycy przybyli helikopterem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, by w jak najszybszym trybie przetransportować rannego do szpitala.
Do zdarzenia doszło w minioną sobotę, 15 maja. Jak wynikało z informacji, która wpłynęła po godzinie 21:00 do dyżurnego Komendy Miejskiej Policji w Łomży, na jednej z posesji w gminie Miastkowo usiłowano dokonać kradzieży ciągnika rolniczego o wartości 80 tysięcy złotych. Jak przekazali funkcjonariusze z Komendy Miejskiej Policji w Łomży, policjanci już po kilku minutach od zgłoszenia, pojawili się na miejscu zdarzenia.
Za palenie śmieci - również na prywatnej posesji - mężczyzna musiał się grubo tłumaczyć. W świetle polskiego prawa za tego typu czyn grozi kara grzywny lub aresztu. Beztrosko palił śmieci na posesji w ZwoleniuMedia niejednokrotnie przedstawiają historie związane z porzucaniem najrozmaitszych rodzajów śmieci na terenach leśnych. Z drugiej strony kolejną plagą są przedziwne praktyki osób, które - zamiast oddać odpady w stosowne miejsce - postanawiają je spalić. Taką właśnie decyzję powziął mieszkaniec Zwolenia w gminie Gostynin na terenie województwa mazowieckiego. Jak relacjonuje lokalny portal gostynin24.pl, w sobotni wieczór 15 maja 2021 roku nad jedną z posesji dało się zauważyć gęsty, czarny dym. Nie wiadomo, kto poinformował straż pożarną i policję o nierozsądnej praktyce opisywanego mężczyzny - być może był to jeden z sąsiadów, który był zaniepokojony dużą ilością dymu w okolicy.Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-7]Warto bowiem mieć na względzie, że palone opony i inne przedmioty wykonane z gumy lub tworzywa sztucznego, emitują do atmosfery szkodliwe związki chemiczne oraz charakterystyczny, przykry zapach. W efekcie trudno nie zauważyć, jeśli w danej okolicy ktoś pali tego typu obiekty.
Niestety, wiele wskazywało na to, że klępa zginęła. Zwierzątkiem zajął się toruński Animal Patrol, który przekazał je do Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt. Kilkudniowy łoś na toruńskim osiedluMieszkańcy miast i miasteczek powoli przyzwyczajają się do wizyt pochrumkujących dzików na swoich osiedlach mieszkaniowych. Coraz częściej w pobliżu ludzkich siedlisk pojawiają się również drapieżniki takie jak wilki. Łosie, łagodne leśne zwierzęta, wolą jednak pozostawać z daleka od ciekawskich ludzkich oczu i rzadko kiedy zdarza się, by spotkanie z tym dużym ssakiem trwało więcej niż kilka minut. Tym razem jednak Straż Miejska z Torunia musiała zmierzyć się z zupełnie nietypowym zgłoszeniem - na terenie osiedla Na Skarpie znaleziono kilkudniowego łoszaka. Do opisywanego zdarzenia doszło w niedzielę 9 maja 2021 roku. Jak informuje Super Express, zgłoszenie o maleńkim zwierzaku wpłynęło do Straży Miejskiej tuż przed godziną 10:00 rano. Łoś przebywał w okolicach ruchliwego ronda, najprawdopodobniej szukając swojej mamy. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-10]Kiedy na wskazane miejsce przybyli strażnicy miejscy, łoszak znajdował się na skraju lasu. Był wyraźnie osłabiony. Straż Leśna zasięgnęła opinii lokalnego leśnika, który potwierdził, że w ostatnim czasie nie widział w okolicy klępy - mamy małego łosia.
We wpisie na Twitterze unijny komisarz nie ukrywa solidarności ze skazanym rolnikiem, wskazując na działanie sądu pozbawione racjonalnego myślenia. Janusz Wojciechowski bez ogródek o wyroku na rolnikuHistoria, której głównym bohaterem jest pan Grzegorz mieszkający w jednej ze wsi na Podkarpaciu, brzmi jak scenariusz do filmu. Niestety nie jest to fikcja, a realne życie - życie rolnika, które rozsypało się jak domek z kart przez jedną decyzję sądu. Pan Grzegorz przed kilkoma laty przypadkowo nakrył swoją małżonkę na niewierności z jednym z ówczesnych pracowników gospodarstwa. Przez okno zlewni mleka usłyszał jednoznaczny dialog kochanków, a widok, który zastał wewnątrz budynku, nie potrzebował dodatkowych wyjaśnień. Jak opisywaliśmy w naszym artykule zatytułowanym Rolnik przyłapał żonę na zdradzie. Usłyszał wyrok 5,5 roku więzienia, pan Grzegorz postanowił pojednać się z żoną i zwolnić jej kochanka. Były pracownik zapowiedział okrutną zemstę - oskarżył rolnika przed sądem o molestowanie seksualne i gwałty. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-6]Po kilku latach procesów sądowych rolnik z Podkarpacia został skazany na 5,5 roku pozbawienia wolności, co wzbudziło niemałe emocje w mediach. Głos w tej sprawie zabrał również unijny komisarz ds. rolnictwa - Janusz Czesław Wojciechowski. Na swoim profilu na portalu Twitter polityk napisał:
Jak powiadomili druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej w Gościnie, w minioną środę zostali zadysponowani na stację benzynową przy ulicy Świdwińskiej w Gościnie. Jak się okazało, na miejscu doszło do kolizji ciągnika rolniczego, ciągnącego opryskiwacz rolniczy. Co więcej, jak wynikało z informacji przekazanych przez druhów, na miejscu zdarzenia opryskiwacz wywrócił się na bok i doszło do wycieku. Jak przekazał portal mail.miastokolobrzeg.pl, zbiornik o pojemności 11 tys.l rozszczelnił się, a zawartość w postaci żrącej substancji do likwidacji chwastów wyciekła na plac przy stacji paliw. Jak dodali strażacy, substancja wciekła także do kanalizacji deszczowej. Zapraszamy do obejrzenia naszego materiału wideo:
Do zdarzenia doszło 12 maja w minioną środę ranem w gminie Międzyrzec Podlaski. Jak przekazała komisarz Barbara Salczyńska-Pyrchla z Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej, funkcjonariusze policji wstępnie ustalili, że mężczyzna podczas cofania ciągnikiem rolniczym wychylił się, a w tym momencie doszło do wypięcia siedziska, przez co 56-letni kierowca wypadł pod koło pojazdu, które przejechało po mężczyźnie. Na miejscu zdarzenia pojawili się strażacy, którzy przy pomocy świadków zdarzenia, wyciągnęli mężczyznę spod kół ciągnika. Jak się okazało, w wyniku tego zdarzenia, 56-latek doznał obrażeń ciała. Mężczyzna został zabrany do szpitala przez Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Zapraszamy do obejrzenia naszego materiału wideo: Po zdarzeniu funkcjonariusze policji zajmą się dokładnym wyjaśnieniem przyczyn wypadku.
Jak powiadomiła wczoraj Oficer Prasowy KPP w Lubinie asp. szt. Sylwia Serafin do komendanta komisariatu policji w Rudnej oraz do kierownika ogniwa prewencji wpłynęło zgłoszenie o samochodzie osobowym, który został zaparkowany na terenie opuszczonego Państwowego Gospodarstwa Rolnego. W przeszłości na tym terenie dochodziło już wcześniej do kradzieży, więc funkcjonariusze natychmiast pojechali na miejsce. Zapraszamy do obejrzenia naszego materiału wideo: Złodzieje nie zauważyli policji Jak się okazało, na terenie opuszczonego PGR-u dwóch mężczyzn próbowało wyciąć metalowe elementy konstrukcji stelaża. Złodzieje byli na tyle zajęci swoim zdaniem, że nie dostrzegli, ze na teren PGR-u przyjechała policja w oznakowanym samochodzie. Na miejscu mężczyźni za pomocą elektrycznej szlifierki cięli stalową konstrukcję masztu telegraficznego. Sprawcami okazali się 45-letni mieszkaniec Lubina oraz 26-letni mieszkaniec powiatu lubińskiego. Mężczyźni zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy policji.
Do wyjątkowo nietypowej akcji policjantów doszło w minioną środę 12 maja bieżącego roku. Późnym wieczorem do oficera dyżurnego wpłynęło zgłoszenie o potraconej sarnie w Kaniowie na ulicy Jawiszowickiej. Co więcej, jak wynikało ze zgłoszenia, z rozerwanego brzucha zwierzęcia, wypadło młode sarniątko, połączone pępowiną z martwą sarną.
Wczoraj, 13 maja bieżącego roku do Stanowiska Kierowania Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Sandomierzu wpłynęło zgłoszenie. Jak wynikało ze zgłoszenia, na posesji przy ulicy Wielowiejskiej w Sandomierzu doszło do pożaru. Na miejsce natychmiast zadysponowano jednostki straży pożarnej.
W środę 12 maja o godzinie 15:19 strażacy z OSP Suchożebry zostali zadysponowani do akcji w miejscowości Krześlin. Jak wynikało ze zgłoszenia, na miejscu topił się mężczyzna.
Podczas prac wykonywanych przez funkcjonariuszy z Wydziału ds. Przestępczości Gospodarczej Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śląskim okazało się, że pod wybiegiem dla koni, który znajdował się na terenie "Parku leśnego" w Rogowie, odnaleziono podkłady, beczki z odpadami i podrozjazdnice kolejowe. Jak powiadomili policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śląskim, w beczkach znajdowały się niebezpieczne dla życia i zdrowia substancje. Co więcej, na jednej z działek znajdującej się przy ul. Rogowskiej w Wodzisławiu Śląskim odnaleziono odpady pokolejowe. Jak się wynikało z ustaleń śledczych, za nielegalne składowanie odpadów odpowiedzialny był 63-letni mieszkaniec powiatu wodzisławskiego. Mężczyzna pozbywał się odpadów w okresie od 2019 do 2020 roku. Zapraszamy do obejrzenia naszego materiału wideo: Sprawą nielegalnego składowania odpadów prowadzili policjanci Wydziału ds. Przestępczości Gospodarczej Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śląskim oraz Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, Straż Pożarna oraz Gmina Gorzyce. - Jak wynika z opinii biegłego z zakresu ochrony środowiska, znalezione nieczystości a w szczególności ich sposób składowania były niebezpieczne dla życia i zdrowia wielu osób - przekazali policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śląskim
We wtorek około godziny 13:30 do Stanowiska Kierowania Komendanta Powiatowego w Namysłowie wpłynęła informacja o zdarzeniu, do którego doszło w miejscowości Zawiść. Jak wynikało ze zgłoszenia, mężczyzna został przygnieciony przez ciągnik.
Zgłoszenie w sprawie wpłynęło na Komendę Powiatową Policji W Jaworze w niedzielę 9 maja bieżącego roku. Jak się okazało, w jednym gospodarstw rolnych na terenie gminy Mściwojów zniszczonych zostało ponad 800 sadzonek różnych roślin. Oficer Prasowy KPP w Jaworze asp.szt. Ewa Kluczyńska przekazała, że zgodnie ze zgłoszeniem, zniszczeń dokonano w nocy z 8 na 9 maja bieżącego roku.
Nieproszony gość wskazywał, że chciał zrywać pokrzywę, jednakże w jego samochodzie funkcjonariusze odnaleźli kilka porcji marihuany. Nieznany mężczyzna wtargnął na pole rolnika, by sadzić konopie indyjskieZdarzenie, do którego doszło 11 maja 2021 roku w okolicy Siechnic (woj. dolnośląskie), zostało opisane na oficjalnej stronie internetowej Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu. Zgodnie z informacjami, dyżurny otrzymał telefon od rolnika - gospodarz twierdził, że na jego polu grasuje nieznany mu mężczyzna. Co więcej, według relacji właściciela gruntów, przybysz miał zachowywać się w podejrzany sposób. Policjanci z komisariatu w Siechnicach pojechali na miejsce, by zbadać sprawę osobiście. Istotne, pod wskazanym adresem funkcjonariusze natknęli się na 31-letniego mężczyznę, który przybył na wieś samochodem osobowym. Gdy policjanci chcieli do niego podejść, podejrzany zaczął się oddalać. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-7]Kiedy jednak doszło do rozmowy między stronami, 31-latek utrzymywał, że przyjechał na pole w celu zrywania pokrzywy. Upierał się przy swojej argumentacji nawet wtedy, kiedy policjanci znaleźli w pobliżu pojemnik z sadzonkami konopi indyjskich, keramzyt i nawozy.
Jak powiadomiła Justyna Leszczyńska z Komendy Miejskiej Policji w Radomiu, w miniony poniedziałek 10 maja doszło kolizji w Klwatce Królewskiej. Około godziny 14:00 mężczyzna kierujący ciągnikiem doprowadził do zdarzenia z innym pojazdem.
Przypomnijmy, do pożaru doszło po północy 10 lutego bieżącego roku na terenie stadniny koni w Piotrkowicach. St. kpt. Damian Gorwa z KP PSP w Kościanie po zdarzeniu powiadomił, że ze zgłoszenia wynikało, że ogniem zajął się stóg słomy. Jednak, gdy na miejscu pojawiły się pierwsze zastępy straży pożarnej, okazało się, że pali się wiata magazynowa przy budynkach stajni, gdzie składowana była słoma, siano, zboże, a także maszyny i urządzenia. Pożar był na tyle duży, że zaczął zagrażać koniom, które znajdowały się w stajni. Na miejscu podjęto ewakuację zwierząt.Zapraszamy do obejrzenia naszego materiału wideo: Na szczęście konie udało się wyprowadzić, a budynek obronić przed ogniem. Na miejscu działania strażaków trwały blisko 14 godzin, z ogniem walczyło 16 zastępów w sile 58 strażaków Państwowej i Ochotniczej Straży Pożarnej. Po pożarze straty oszacowano na około 200 tysięcy złotych. Po pożarze na stronie pomagam.pl, założono zbiórkę, by pomóc właścicielom stajni w Piotrkowicach. Jak wskazywano na stronie zbiórki, w wyniku pożaru właściciele stajni stracili wszystkie zapasy jedzenia dla swoich koni. - Od kilku dni jesteśmy wyczerpani i poturbowani w środku, ale dobroć i pomoc, którą od Was otrzymujemy, przywracają wiarę w ludzi. Dziękujemy - napisała właścicielka stajni w mediach społecznościowych.
Zdarzenie miało miejsce 8 maja w minioną sobotę przed południem. Jak się okazało, w miejscowości Łomazy kierujący ciągnikiem rolniczym marki Deutz-Fahr doprowadził do zderzenia z samochodem osobowym. Jak przekazała komisarz Barbara Salczyńska-Pyrchla z KMP Biała Podlaska, najprawdopodobniej 32-letni mieszkaniec gminy Łomazy, kierowca ciągnika nie ustąpił pierwszeństwa.
W niedzielę 9 maja bieżącego roku w miejscowości Wybudowanie Dąbrowskie 5-latka została przejechana przez ładowarkę podczas prac rolniczych w gospodarstwie. Do zdarzenia doszło około godziny 20:00, a na miejsce natychmiast skierowano straż pożarną, policję i karetkę. Na miejscu zdarzenia, jako pierwsi pojawili się funkcjonariusze straży pożarnej. Strażacy natychmiast przystąpili do udzielenia kwalifikowanej pierwszej pomocy, jednak mimo walki o życie dziewczynki, 5-latka zmarła. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez mł. bryg. Łukasza Płusa, rzecznika prasowego Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku, przed godziną 22:00 zakończyła się resuscytacja krążeniowo-oddechowa dziecka. Zapraszamy do obejrzenia naszego materiału wideo: Na miejscu zdarzenia pojawili się także funkcjonariusze policji, którzy przystąpili do ustalenia, jak doszło do wypadku. Jak informował Dziennik Bałtycki, na następny dzień po śmierci dziewczynki zaplanowana została sekcja zwłok. Co więcej, Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku przekazała, że w sprawie śmierci dziecka zatrzymane zostały dwie osoby - ojciec i dziadek 4-latki.
27- i 28-latek będą mieli teraz do czynienia z wymiarem sprawiedliwości. Za kradzież mienia o wartości siedmiu tysięcy złotych grozi kara pozbawienia wolności do pięciu lat.Ukradli piły spalinowe i ukryli je między skałamiDo opisywanej sytuacji doszło na początku maja bieżącego roku. Mieszkańcy powiatu karkonoskiego w wieku 27 i 28 lat postanowili wzbogacić się w najmniej uczciwy sposób - poprzez kradzież. Piły spalinowe, które obrali za cel swojej akcji, należały do Zakładu Usług Leśnych. Trzy piły spalinowe o łącznej wartości siedmiu tysięcy złotych znajdowały się w ciężarówce zaparkowanej na terenie lasu w powiecie karkonoskim. Pracownicy Zakładu Usług Leśnych przeprowadzali tam ścinkę drzew, podczas której niezbędny był im specjalistyczny sprzęt. W momencie, gdy trzy piły spalinowe znajdowały się w samochodzie, a pracownicy zajęci byli innymi zadaniami, dwóch mężczyzn zakradło się do pojazdu i zabrało urządzenia.Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-6]Jak można zaobserwować na fotografiach wykonanych przez funkcjonariuszy zielonogórskiej policji, jedna z pił spalinowych została ukryta m.in. między skałami w lesie. Warto dodać, że policjanci nie odzyskali jeszcze wszystkich utraconych pił - w komunikacie na oficjalnej stronie dolnośląskiej policji mowa jest o znalezieniu części skradzionego mienia.
Pożar wybuchł w miejscowości Las Dębowy. Zgłoszenie w sprawie wpłynęło do Dyżurnego Stanowiska Kierowania Komendanta Powiatowego PSP w Opolu Lubelskim w niedzielę 9 maja bieżącego roku o godzinie 19.41. Jak wynikało ze zgłoszenia, płonął ciągnik rolniczy.
Czy plaga odpadów znajdowanych przez leśników na terenach leśnych oznacza, że potencjalne kary za tego typu wykroczenie są za małe? A może świadomość społeczna nie pozwala dostrzec krótko- i długofalowych skutków traktowania lasu jak wysypiska śmieci? Kolejny śmieciarz namierzony w lesieNajczęstszy scenariusz, jaki ma miejsce w polskich lasach, jest mało skomplikowany: leśnicy podczas swojej codziennej pracy po prostu znajdują kolejne niespodzianki w postaci odpadów.W większości takich przypadków namierzenie sprawcy jest bardzo trudne lub niemożliwe. Pracownikom Lasów Państwowych pozostają więc apele, które - póki co - nie przynoszą żadnego skutku. Jeszcze niedawno redakcja Rolnik Info opisywała przypadek wielkiego stosu zużytych opon, które wylądowały na terenie leśnictwa Marianka w zachodniej części Polski. W tekście zatytułowanym Leśnicy tracą cierpliwość. W lesie znaleziono stertę starych opon rzecznik Nadleśnictwa Lubsko wskazał, że opisywane sytuacje nie należą do rzadkości. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-7]Kolejnym dowodem prawdziwości tego stwierdzenie jest zdarzenie, które opisało na swoim facebookowym profilu Nadleśnictwo Kolbudy. 4 maja 2021 roku fotopułapka zamontowana na jednym z drzew zarejestrowała - mówiąc delikatnie - niezbyt uprzejmego gościa w lesie. Kierowca samochodu osobowego zatrzymał pojazd na skraju leśnej drogi, otworzył bagażnik i wyjąwszy z niego plastikowe worki z odpadami, pozostawił je obok drzewa. Po wszystkim wsiadł z powrotem do auta i odjechał w siną dal. Mężczyzna najprawdopodobniej nie podejrzewał, że fotopułapka zarejestrowała jego wycieczkę do lasu tak szczegółowo, że odpowiednie służby bez problemu zidentyfikowali jego tożsamość.
Wystraszone zwierzątko zostało zabrane przez policjantów i strażaków - w dalszej kolejności borsuczym maluchem zaopiekowali się specjaliści z Ośrodka Rehabilitacji Mysikrólik. Na odsiecz małemu borsukowiFunkcjonariusze policji chronią nie tylko ludzkie życie i bezpieczeństwo - nierzadko koleje ich zawodowego życia krzyżują się z losem zwierząt w potrzebie. W połowie kwietnia portal Rolnik Info w tekście zatytułowanym Kobieta znalazła na polnej drodze porzucone szczenięta. Nie były to psy informował o małych, osieroconych liskach, którym bez wahania pomogli policjanci. 10 maja 2021 roku na oficjalnej stronie policji pojawił się komunikat, w którym opisano kolejną akcję pomocową zwieńczoną sukcesem. Tym razem głównym bohaterem historii okazał się być maleńki borsuk. Jak przekazują policjanci KWP w Katowicach, jedna z mieszkanek Wisły na terenie województwa śląskiego, w nocy usłyszała dźwięki łudząco przypominające płacz dziecka. Zaniepokojona kobieta zadzwoniła na policję. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-6]W okolicach potoku Łabajów funkcjonariusze odnaleźli malucha - był to jednak borsuk, a nie człowiek. Mały ssak przebywał w okolicy bez swojej mamy, a w wyniku dalszych dociekań okazało się, że samica musiała najprawdopodobniej zginąć. W akcji wzięli udział też druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej, którzy złapali przestraszone borsucze dziecko i przekazali je pod opiekę policjantom.
Funkcjonariusze Straży Granicznej zatrzymali w sumie dwadzieścia osiem osób - w tym dwudziestu trzech Polaków oraz pięciu obywateli Ukrainy. Straż Graniczna rozbiła gang. Na czele żona rolnikaNa terenach przygranicznych pracownicy Straży Granicznej nigdy nie narzekają na brak zajęć. Do istotnego wydarzenia doszło wiosną 2021 roku, o czym 5 maja poinformował Bieszczadzki Oddział Straży Granicznej w Lubaczowie. Jak przekazują funkcjonariusze w komunikacie na swojej stronie internetowej, rozbiciu uległ gang zajmujący się m.in. organizowaniem pobytu w Polsce cudzoziemcom zza wschodniej granicy, a także rejestracją fikcyjnych zaproszeń dla obcokrajowców w Podkarpackim Urzędzie Wojewódzkim. Jak już wspomniano, na czele zorganizowanej grupy przestępczej stała 47-letnia kobieta - żona rolnika mieszkającego na Podkarpaciu. Szefowa gangu była osobą decyzyjną i - jak podaje Straż Graniczna - wyznaczała zadania do wykonania dla członków swojej grupy. Zapraszamy do obejrzenia naszego najnowszego materiału wideo: [EMBED-11]
We wtorek 4 maja bieżącego roku w miejscowości Wysiadłów, gmina Wilczyce (woj. świętokrzyskie) doszło do wypadku drogowego. Zgłoszenie o wypadku wpłynęło do Stanowiska Kierowania Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Sandomierzu, jak się okazało, na miejscu doszło do zderzenia samochodu ciężarowego z ciągnikiem rolniczym. Na miejsce zdarzenia zadysponowane zostały zastępy Jednostki Ratowniczo - Gaśniczej PSP w Sandomierzu, OSP Wysiadłów i OSP Łukawa oraz policja. Zapraszamy do obejrzenia naszego materiału wideo: - Po dojeździe na miejsce zdarzenia straży pożarnej stwierdzono, że doszło do zderzenia dwóch pojazdów, samochodu ciężarowego oraz ciągnika rolniczego, którymi podróżowali tylko kierowcy - przekazali strażacy z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Sandomierzu.
Jak przekazała młodsza aspirant Joanna Klimek z Komedy Powiatowej Policji w Biłgoraju, w czwartek 6 kwietnia bieżącego roku do Komisariatu Policji w Józefowie wpłynęło zgłoszenie, z którego wynikało, że w obrębie kompleksu leśnego w okolicach miejscowości Bukownica doszło do śmiertelnego wypadku.
Na parkingu w okolicach Jędrzychowic (woj. dolnośląskie) funkcjonariusze z Zarządu w Łodzi Centralnego Biura Śledczego Policji oraz Dolnośląskiego Urzędu Celno-Skarbowego we Wrocławiu skontrolowali samochód ciężarowy. Jak się okazało, CBŚP posiadała informację, że może dochodzić do przemytu, a kontrabanda miała być właśnie transportowana kontrolowanym samochodem, który przekraczał granicę niemiecko-polską. Zapraszamy do obejrzenia naszego materiału wideo:
Do pożaru doszło w minioną środę, 28 kwietnia bieżącego roku. Jak przekazali strażacy z Komendy Państwowej Straży Pożarnej w Grodzisku Wielkopolskim, pożar wybuchł ok. godz. 19:12 w miejscowości Lubiechowo. Ogień pojawił się w wiacie garażowej, w której znajdował się ciągnik rolniczy.