Informacja o mięsie wyprodukowanym w laboratorium obiegła niedawno cały świat. Obecnie liczne start-upy przygotowują nowe rozwiązania mające walczyć ze zmianami klimatu. Jednym z nich jest brytyjska firma Moolec, która uzyskała zwierzęce białka za pośrednictwem soi.
Nadchodzący tydzień przyniesie pewną ulgę od upałów, choć wciąż będzie bardzo ciepło. Polska podzieli się na dwie strefy, gdzie południe będzie cieplejsze, a północ wyraźnie chłodniejsza. Nie braknie również przelotnych opadów deszczu i burz.
Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa opublikowała dwa nowe raporty dotyczące zagrożeń fitosanitarnych dla Polski z dnia 10 lipca 2023 r. Sprawdź, jakie nowe agrofagi mogą stanowić problem dla upraw w Polsce oraz innych państw członkowskich Unii Europejskiej.
PIORiN udostępnił wyniki badań kontroli upraw pod kątem występowania agrofagów kwarantannowych dla Unii Europejskiej oraz agrofagów objętych środkami fitosanitarnymi. Jak wygląda podsumowanie inspekcji?
Pogoda nad Polską niespodziewanie ulega zmianie, gdyż zatoka niżowa napływająca z Niemiec przynosi ze sobą intensywne opady deszczu i silne burze. Front deszczowo-burzowy opuści kraj we wtorek po południu, ustępując miejsca chłodniejszemu powietrzu polarnemu morskiemu. Wysokie temperatury powrócą do Polski dopiero w weekend.
W czwartek, 22 czerwca 2023 r., rozpoczyna się kalendarzowe lato, a wraz z nim nadchodzi okres nieco łagodniejszej, choć wciąż upalnej pogody. Strefa burz przemieści się nad wschodnie województwa, jednak ich siła nieco osłabnie. Według Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej nadchodzący weekend przyniesie nieco ulgi od upałów.
W Unii Europejskiej oraz Polsce możemy zaobserwować od dłuższego czasu wzrost popytu na wyroby z lnu. Branża podejmuje pierwsze kroki odbudowy produkcji włókna lnianego, jednak potrzebne są odpowiednie finansowania.
Ekonomiczny próg szkodliwości może pomóc gospodarzom w ocenie opłacalności przeprowadzenia chemicznego zabiegu zwalczającego chwasty znajdujące się na danej powierzchni upraw. W jaki sposób oszacować go dla poszczególnych upraw roślin hodowlanych?
Według raportu NielsenIQ, który przedstawia wyniki sprzedaży detalicznej w 13 krajach Europy, sprzedaż produktów spożywczych pochodzenia roślinnego zwiększyła się o 6% w 2022 roku w porównaniu do roku 2021 i o 22% w stosunku do 2020 roku. Łączna wartość sprzedaży wyniosła 5,7 mld EUR.
Gleba to podstawa, na której opiera się rolnictwo – dlatego tak ważne jest, aby dbać o jej stan i chronić przed degradacją. W Polsce, gdzie rolnictwo jest jednym z kluczowych sektorów gospodarki, w ostatnich latach zwiększa się świadomość konieczności ochrony gleby. W naszym tekście przedstawiamy kilka przykładów prostych praktyk agrotechnicznych, które pomagają utrzymać zdrowie i żyzność gruntów rolnych.
Susza to coraz częstsze zjawisko nie tylko na świecie, ale także w Polsce. Sprawia to, że rolnicy muszą nierzadko walczyć o przetrwanie swoich upraw. W tym kontekście nieodzowne staje się stosowanie nowoczesnych metod nawadniania, które pozwalają zaoszczędzić wodę i zwiększyć plony. W artykule przedstawimy kilka takich rozwiązań.
Nie wszystkie elementy wiejskiego krajobrazu sprzyjają produkcji rolnej i zdrowiu - takim przykładem może być niebezpieczna roślina zwana Barszczem Sosnowskiego. Walka z tym inwazyjnym gatunkiem trwa w Polsce od lat - jak informuje portal money.pl, gmina Kępica zapowiedziała, że na usunięcie Barszczu Sosnowskiego zamierza wydać 3 miliony złotych. Gatunek ten zawiera furanokumaryny, które mogą wywołać u człowieka poważne podrażnienia oczu, dróg oddechowych, a także oparzenia II i III stopnia. Miliony na walkę z Barszczem SosnowskiegoPolskie władze nie chcą mieć za grosz litości dla Barszczu Sosnowskiego, który został przywieziony do naszego kraju w latach 50-70. XX wieku ze wschodu jako roślina pastewna. Wkrótce jednak okazało się, że choć Barszcz zdaje egzamin jako pasza dla zwierząt, to jest trudny w uprawie, a jego sok ma zgubne skutki dla ludzkiego zdrowia - szybko zatem porzucono uprawę tej rośliny. Pomimo tego Barszcz Sosnowskiego pozostał obecny w naszym ekosystemie nawet bez dalszej pomocy człowieka - stał się gatunkiem wysoce inwazyjnym, którego pozbycie się jest wyjątkowo trudne. Gmina Kępice walczy z plagą Barszczu Sosnowskiego przez ostatnie pięć lat i co roku dba o to, by rośliny się nie odradzały. Niestety, eliminacja tego gatunku jest bardzo droga - samorząd w Kępicach liczy się z wydatkiem rzędu 3 milionów złotych, które pozyskał na ten cel z Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego.
W czerwcu przegłosowano uchwalenie ustawy traktującej o eliminowaniu inwazyjnych gatunków w Polsce. Kwestia dotyczy zwierząt, roślin, grzybów i innych organizmów, które wskutek swojej ekspansji w nienaturalnym dla nich obszarze stwarzają zagrożenie dla środowiska i zaburzają jego funkcjonowanie.Kwestia ma istotny wpływ na rolnictwo - obecność gatunków inwazyjnych może doprowadzić do problemów w uprawie roślin. Wrogiem numer jeden jest tutaj barszcz Sosnowskiego, którego interaktywną mapę można znaleźć pod adresem barszcz.edu.pl. Zapisy prawne wobec gatunków inwazyjnychZe względu na postępującą globalizację, a nierzadko i brak odpowiedniej wiedzy, w wielu miejscach na świecie pojawiają się gatunki zwierząt, roślin i grzybów, które niszczą zastany porządek rzeczy w naturze.Najpopularniejszym gatunkiem inwazyjnym w Polsce jest m.in. barszcz Sosnowskiego, klon jednolistny, czeremcha amerykańska, róża pomarszczona, a wśród zwierząt jenot, norka amerykańska, stonka kukurydziana, szop pracz i część żółwi.Dlaczego w polskim Sejmie podjęto uchwałę dotyczącą bezwzględnej eliminacji gatunków inwazyjnych? Jak się okazuje, wynika to z potrzeby dostosowania polskiego prawodawstwa do rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej z 2015 roku.Zgodnie z nowymi zapisami prawnymi przez polską granicę nie będą już wpuszczane transporty z gatunkami, które uznawane są za inwazyjne. Te, które mimo wszystko znajdą się na terenie Polski, będą odsyłane do kraju, z którego pochodzą.
Wskutek potężnych zmian klimatycznych na całym świecie coraz częstszym problemem, który pojawia się w trakcie procesu produkcji żywności, jest susza rolnicza. Na podstawie badań przeprowadzonych we wszystkich 2477 gminach w Polsce wiadomo, że w naszym kraju niedobór wody jest aktualnym problemem. W bieżącym roku susza dotknęła m.in. Pojezierze Południowo- i Zachodniopomorskie, jak i Pojezierze Wielkopolskie. Raportowanie IUNG-BIP obejmuje czas od 21 lipca do 20 września 2021 roku. Susza rolnicza zagrożeniem dla upraw w PolsceDla producentów żywności roślinnej tegoroczny sezon był najeżony wieloma trudnościami wywołanymi gwałtownymi zjawiskami pogodowymi. Wiosenne przymrozki, susza, późniejsze nawalne deszcze z burzami i gradem z pewnością nie wpłynęły pozytywnie na hektary upraw rolnych. Jednym z dotkliwych wyzwań zagrażających współczesnemu rolnictwu jest susza, która z roku na rok coraz częściej występuje w całej Europie. Badania pod kątem ryzyka wystąpienia suszy rolniczej przeprowadził Instytut Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa - Państwowy Instytut Badawczy. Raportowanie stanu gleb we wszystkich gminach w Polsce objęło okres od 21 lipca do 20 września 2021 roku. Jak podaje portal Sadyogrody.pl średnia wartość KBW (tj. Klimatycznego Bilansu Wodnego) wyniosła 25 mm, co jest z pewnością zasługą wyjątkowo deszczowego sierpnia. Warto dodać, że na podstawie wspomnianego wskaźnika ocenia się na danym obszarze zagrożenie suszą.
Funkcjonariusze Komendy Powiatowej Policji w Legionowie poinformowali o wykryciu trzech dużych plantacji konopi innych niż włókniste na terenie województwa mazowieckiego. Nielegalnie uprawiane rośliny zostały wykryte m.in. dzięki kamerze wideo zamontowanej w policyjnym dronie. Policjanci zatrzymali również dwóch mężczyzn w wieku 31 i 34 lat, którzy najprawdopodobniej zajmowali się produkcją marihuany. Plantacja konopi wykryta okiem policyjnego dronaWe współczesnym świecie demaskowanie nielegalnych postępków możliwe jest przy użyciu zaawansowanej technologii. Jak poinformowali funkcjonariusze Komendy Powiatowej Policji z Legionowa, w drugiej połowie września br. na Mazowszu doszło do wykrycia plantacji konopi innych niż włókniste. W komunikacie na oficjalnej stronie internetowej policji z Legionowa można przeczytać, że nielegalny proceder był tropiony od dłuższego czasu. Z wykorzystaniem policyjnego drona w powiecie legionowskim udało się namierzyć dwie duże plantacje konopi, dzięki którym wytwarzana była marihuana. Choć policja z Legionowa nie zdradza szczegółów sprawy, to wiadomo, że wskutek śledztwa zatrzymano również właścicieli wspomnianego pola - mężczyzn w wieku 31 i 34 lat.
Do nietypowego - i zupełnie przypadkowego - odkrycia doszło w jednym z gospodarstw rolnych na terenie województwa mazowieckiego: podczas poszukiwań zaginionej osoby policjanci zauważyli dorodne krzaki konopi indyjskich, które rosły na prywatnej posesji. Właściciele tłumaczyli, że liście roślin przeznaczają na paszę dla swoich kur. Zaskakujące odkrycie policji w gospodarstwieWe wrześniu 2021 roku policjanci z łosickiej komendy policji mieli za zadanie odnaleźć trop zaginionej osoby - z pewnością nie spodziewali się jednak odkrycia nielegalnej hodowli konopi indyjskich. Podczas eksploracji terenu w związku z zaginięciem, funkcjonariusze zajrzeli na teren jednej z okolicznych posesji w powiecie łosickim. W gospodarstwie rosły bujne rośliny, które okazały się być konopiami indyjskimi. Jak wyliczyli policjanci, na podwórku rosło dwanaście krzewów.
Liczba kontroli urzędników Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa rośnie - twierdzi Lubelska Izba Rolnicza. Informacje zebrane od rolników z województwa lubelskiego świadczą o tym, że wzmożone kontrole w gospodarstwach są wynikiem anonimowych skarg i donosów na producentów żywności. Lubelska Izba Rolnicza chce, by skargi i donosy do PIORiN mogły być zdawane jedynie wtedy, kiedy będą imiennie podpisane przez swojego autora. Coraz częstsze kontrole PIORiN wskutek skarg i donosówPaństwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa jest ważnym organem, którego celem jest minimalizowanie zagrożenia wywołanego obecnością szkodliwych organizmów czy eliminacja szkodliwych efektów stosowania pestycydów. PIORiN dodatkowo zajmuje się nieprawidłowościami i negatywnymi skutkami obrotu handlowego, a także stanowi nadzór nad obrotem materiałem siewnym. Rolnicy mogą spodziewać się kontroli w swoich gospodarstwach - w ostatnim czasie liczba wizyt urzędników z PIORiN na Lubelszczyźnie jest znacznie większa niż zazwyczaj. Sprawą zainteresowała się Lubelska Izba Rolnicza, która otrzymała wiele informacji od rolników wskazujących, że kontrole PIORiN były efektem anonimowych donosów i skarg.
Współczesne rolnictwo nie sposób wyobrazić sobie bez środków ochrony roślin. Niektóre z nich - już wycofane - miały mieć negatywny wpływ na zdrowie człowieka i środowisko naturalne. Komisja Europejska poinformowała o kolejnych pestycydach, które wkrótce nie będą mogły być stosowane przez rolników. Chodzi o prochloraz i famoksadon. Władze unijne nie przedłużyły pozwolenia na stosowanie prochlorazu i famoksadonu, a daty ich zezwoleń wygasają kolejno w grudniu 2021 roku i marcu 2022 roku.Władze UE wycofują kolejne pestycydyNajnowsze informacje dotyczące środków ochrony roślin w kontekście unijnego prawa dotyczą prochlorazu i famoksadonu - substancji, które były (i nadal są) powszechnie stosowane przez rolników na całym Starym Kontynencie. Zatwierdzenie stosowania prochlorazu wygasa już 31 grudnia 2021 roku, jednakże nie podano jeszcze terminów, do których należy wykorzystać pozostałe produkty. 16 marca 2022 roku kończy się termin ważności zezwoleń na wprowadzanie do obrotu pestycydów, które zawierają famoksadon. Z kolei 16 czerwca 2022 roku mija moment, w którym mogą być sprzedawane lub dystrybuowane środki, które mają być wprowadzone do obrotu do 16 marca 2022 roku. Ostatnią istotną datą, którą powinni zapamiętać rolnicy, jest 16 września 2022 roku, kiedy to kończy się możliwość stosowania, przechowywania i unieszkodliwiania pestycydów, które będą wprowadzone do obrotu do 16 marca 2022 roku.
Nie jest tajemnicą, że nawozy stosowane do produkcji rolnej w ostatnim czasie kosztują o wiele więcej niż w niedalekiej przeszłości. Kolejnym strapieniem rolników jest obecnie bardzo niewielka dostępność produktów do nawożenia, co jest niezwykle niepokojącą sytuacją dla producentów żywności roślinnej. Na palący problem zwróciła uwagę Izba Rolnicza Województwa Łódzkiego, która wskazała, że rolnicy z okolicy mają poważne trudności z zakupieniem nawozów niezbędnych do pracy na polach. Rolnicy mają trudności z kupieniem nawozówBy uzyskać odpowiednie plony, rolnicy muszą stosować nawozy - warto dodać, że wskutek nowych wymogów unijnych lista tych specyfików jest w ostatnim czasie nieco krótsza. Nie jest to jednak największe strapienie gospodarzy, którzy produkują żywność roślinną. Okazuje się bowiem, że poza coraz wyższymi cenami zaczynają się oni zmagać z ograniczoną dostępnością nawozów azotowych i wieloskładnikowych. W sprawie wypowiedziała się Izba Rolnicza Województwa Łódzkiego, która wystosowała list do prezesa Krajowej Rady Izb Rolniczych Wiktora Szmulewicza. Łódzka Izba Rolnicza przekazała, iż docierają do niej coraz częstsze informacje o tym, że rolnicy nie mają możliwości kupienia nawozów azotowych i wieloskładnikowych, co wywołuje niemały niepokój. Zarząd Izby poprosił Wiktora Szmulewicza o interwencję w tej kwestii.
Choć w ostatnim czasie w Polsce nie brakuje nagłych burz i nawalnych opadów deszczu, to gleba nie jest w stanie przyjmować nadmiaru wody i często nadal w głębszych warstwach pozostaje wysuszona. Okazuje się jednak, że niektóre gminy czasowo apelują o ograniczenie korzystania z wody w konkretnej sytuacji: podlewania działek i ogrodów. Wskazują, by zamiast tego pozostawić ją do picia. Prezes PGW Wody Polskie Przemysław Daca w rozmowie z money.pl dodał, że aktualnym powodem zakazów podlewania roślin w niektórych gminach nie jest zbyt mała ilość dostępnej wody, lecz spadki jej ciśnienia w rurociągach. Zakazy w niektórych gminachJakiekolwiek odgórne ograniczenie zużycia wody nie bez przyczyny wywołuje u wielu osób niepokój - pierwszą obawą jest tutaj podejrzenie awarii lub niedobór wody. Jak się okazuje, w niektórych gminach w Polsce pojawiają się niekiedy czasowe zakazy wykorzystywania wody do podlewania ogrodów i działek, a także wypełniania przydomowych basenów. Jak tłumaczy prezes PGW Wody Polskie Przemysław Daca w rozmowie z money.pl, powodem takiej sytuacji nie jest fakt, jakoby w Polsce brakowało wody pitnej. Sprawa ma związek z infrastrukturą, a dokładniej z tym, że woda, wykorzystywana przez wielu mieszkańców okolicy jednocześnie, znacznie obniża ciśnienie wody w rurociągach. Problem może pojawić się w momencie, gdy dużych ilości wody używa się do napełniania przydomowych basenów czy podlewania większych obszarów gruntu - do podobnej sytuacji nie może dojść, kiedy mieszkańcy danej okolicy korzystają z wody w celach spożywczych.
Gwałtowne zjawiska pogodowe, które w ostatnich tygodniach nawiedziły nasz kraj, stały się iskrą zapalną zażartej dyskusji na temat systemu ubezpieczeń rolniczych. W minionych dniach Agrounia zaznaczyła na Twitterze, że rolnicy nie mogli się ubezpieczać z winy rządu - stwierdzenie to wywołało ogrom emocji u internautów, którzy nie szczędzili gorzkich słów krytyki producentom żywności. Oburzenie rolników wywołały m.in. słowa internauty, który stwierdził: - Rolnicy się nie ubezpieczają, bo szkoda im pieniędzy. Liczą, że jak coś się wydarzy, to państwo im da. Ubezpieczenia rolnicze: burza opinii w internecieNie będzie przesadą stwierdzenie, że opinie wyrażane przez internautów są do pewnego stopnia probierzem nastrojów panujących w społeczeństwie. Nawalne deszcze, burze i grad sprawiły, że plantacje wielu rolników w Polsce zostały kompletnie zniszczone. Niestety, ogromna liczba producentów rolnych znalazła się w niezwykle trudnej sytuacji ze względu na brak wykupionego wcześniej ubezpieczenia. Wielu rolników, w tym działacze Agrounii, wskazali, że rząd powinien finansowo wspomóc poszkodowanych producentów, ponieważ system ubezpieczeń rolnych nie daje możliwości ubezpieczenia się wielu osobom.
Agrounia nie po raz pierwszy publikuje w mediach społecznościowych dramatyczne fotografie strat, jakich doznali rolnicy wskutek gwałtownych zjawisk pogodowych. W poniedziałek 12 lipca na twitterowym profilu organizacji pojawił się post ilustrujący zniszczenia dobytku rolniczego w Małopolsce. W opisie możemy przeczytać: - W tym roku rolnicy NIE MOGLI się ubezpieczać, bo rząd postanowił zaoszczędzić. Teraz udają, że tragedii nie ma, a wszystkie siły skierowane są do miasta. [pis. oryg. - przyp. red.]Brak ubezpieczeń, zniszczenia i dramatyczne zdjęcia po burzy Niszczycielskie zjawiska pogodowe naraziły rolników na ogromne straty, obracając w niwecz efekty wielomiesięcznych wysiłków. Z najnowszych prognoz pogody jasno wynika, że gradobicia i burze w najbliższym czasie nie ustąpią, a dalsze zniszczenia na plantacjach nie są wykluczone. Agrounia niejednokrotnie komentowała sprawę poszkodowanych rolników, wskazując, że z winy rządu rolnicy nie mieli możliwości wykupienia ubezpieczeń. We wpisie, który pojawił się na twitterowym profilu Agrounii, możemy przeczytać: >Ze słów opublikowanych na profilu Agrounii jasno wynika, że nieubezpieczeni rolnicy są pozbawieni niezbędnej pomocy rządu, a ze skutkami gwałtownych zjawisk pogodowych muszą radzić sobie na własną rękę.
Rolnicy co roku zmagają się z wieloma problemami, lecz w ostatnich latach nasila się szczególnie jeden z nich - coraz bardziej odczuwalny brak wody. Stwierdzenie to może wydawać się zaskakujące w obliczu nawalnych deszczy i burz, ale naukowcy nie mają tutaj wątpliwości: przez brak odpowiednich zbiorników retencyjnych i infrastruktury wodnej w Polsce może wkrótce pojawić się poważny niedobór wody. Badacze jako przykład wskazują Holandię, która w czasach niekorzystnych zmian klimatycznych zbiera wodę w taki sposób, by nie ucierpiały na tym m.in. uprawy rolnicze. Wody w Polsce coraz mniejŹródeł problemu, jakim jest niedobór wody, należy dopatrywać się w destrukcyjnej działalności człowieka i postępującej degradacji środowiska naturalnego. Jeszcze kilka lat temu, gdy na świecie średnie temperatury powietrza były nieco niższe, zimowe opady atmosferyczne miały szansę skutecznie zasilać wody głębinowe i - przynajmniej częściowo - zapobiegać letnim suszom.Niestety czasy te najprawdopodobniej przeszły do historii. Co więcej, problemu nie rozwiązują gwałtowne burze i nawalne deszcze, które pojawiają się wiosną i latem - wysuszona gleba nie jest w stanie przyjąć tak dużej ilości wody. Jak podkreślają badacze, efektem takiej sytuacji są powodzie i podtopienia, które wcale nie rozwiązują problemu suszy na plantacjach. Naukowcy wskazują, że w Polsce brakuje odpowiednich zbiorników retencyjnych, które mogłyby choć częściowo wspomóc rolników w walce z suszą i jej dramatycznymi skutkami.
Ostatnie gorące dni pokazały, że nawet wcześniejsze opady deszczu nie chronią nas od suszy i poważnych niedoborów wody. Jak podaje portal Agropolska.pl, niektóre gminy w Polsce apelują do mieszkańców o oszczędzanie wody - m.in. poprzez ograniczenie podlewania przydomowej zieleni i zaniechanie mycia samochodów. Prośba ze strony władz gminnych o oszczędzanie wody jest dobitnym dowodem na to, że woda - choć wykorzystywana każdego dnia - jest przywilejem, a nie oczywistością. Prośby gmin o oszczędzanie wodyJeszcze wczesną wiosną w sieci można było przeczytać wstępne przewidywania hydrologiczne dotyczące kolejnych miesięcy - prognozowano wtedy, że letnia susza nie jest zbyt prawdopodobnym scenariuszem. Pogoda płata jednak figle i rządzi się swoimi prawami - wkrótce bowiem się okazało, że susza i tak zawitała do Polski.Warto jednak zaznaczyć, że problemy z niedoborem wody mają nie tylko producenci żywności, ale też niektóre władze gminne, które doszły do momentu, w którym proszą mieszkańców o oszczędzanie zasobów.
Rolnicy w okresie wzrostu roślin chyba najbardziej obawiają się ekstremalnych zjawisk pogodowych, do których mogą należeć zarówno długotrwałe, ulewne deszcze, jak i kompletny brak opadów atmosferycznych. Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa przekazał, że w Polsce mamy do czynienia z suszą na terenie siedmiu województw. Rolnicy mają problem z niedoborem wody w województwie mazowieckim, łódzkim, świętokrzyskim, warmińsko-mazurskim, lubelskim, pomorskim i zachodniopomorskim. Susza krzyżuje plany rolnikówSusza oznacza nie tylko niedobór wody dla roślin w glebie, ale też wyczerpanie jej zasobów w głębszych warstwach ziemi. Susza dodatkowo zwiększa ryzyko niszczycielskich pożarów. Wiosną naukowcy podejrzewali, że susza w Polsce raczej nie wystąpi. Mimo to pogoda znowu zaskoczyła - problem ze znacznym niedoborem wody mają rolnicy już w siedmiu regionach w kraju. Zagrożone są uprawy owoców i zbóż w województwach: mazowieckim, łódzkim, świętokrzyskim, warmińsko-mazurskim, lubelskim, pomorskim. Warto jednak podkreślić, że szczególnie poważna sytuacja ma miejsce w województwie zachodniopomorskim.
Nauki przyrodnicze, choć badają dobrze znaną nam rzeczywistość, co chwila dostarczają nam również porcji niemałego zaskoczenia. Hiszpańscy naukowcy przekazali, że pestycydy powstające wskutek wykorzystania krowiego moczu, a także odpadów po produkcji piwa i oleju, są bezpiecznymi i bardzo skutecznymi środkami, z których mogą korzystać rolnicy. Badacze z Neiker Basque Institute for Agricultural Research and Development twierdzą, że organiczne pestycydy dały pozytywny wynik przy zwalczaniu robaków jedzących korzenie sałaty. Krowi mocz z odpadami po piwie i olejuRolnicy doskonale zdają sobie sprawę, że w przyrodzie nic nie ginie, a rozsądne wykorzystanie wszelkich resztek wynikających z prowadzenia produkcji żywności jest mądrym i ekonomicznym rozwiązaniem. Tezę tę potwierdzają wyniki badań naukowców z Neiker Basque Institute for Agricultural Research and Development z Hiszpanii: odkryli oni, że pestycydy tworzone z wykorzystaniem krowiego moczu, a także odpadów po produkcji piwa i oleju mogą okazać się skutecznym orężem w walce ze szkodnikami toczącymi rośliny uprawne. Efektywność działania organicznych pestycydów została potwierdzona na przykładzie uprawy sałaty, której korzenie były atakowane przez robaki. Dzięki pracy badaczy okazuje się, że rolnicy nie zawsze muszą uciekać się do syntetycznych pestycydów, które pozostawiają zanieczyszczenia w glebie - silne i naturalne środki przeciwko szkodnikom mogą być w wielu przypadkach w zasięgu ręki.
Każde czasy zmagają się ze swoimi własnymi wyzwaniami politycznymi, gospodarczymi i kulturowymi. XXI wiek stał się jednak symbolem ogromnego kryzysu klimatycznego, który wymaga jak najszybszych i zdecydowanych posunięć. Pomimo twardych dowodów ze strony naukowców wielu ludzi nadal wskazuje, że globalne ocieplenie jest fikcją. Nieograniczona emisja gazów cieplarnianych do końca obecnego stulecia ma doprowadzić do zniszczenia 30% obszarów, na których prowadzi się produkcję żywności. Niestety, w przestrzeni internetowej niektórzy stwierdzają, że nie widzi w swojej działalności żadnych elementów, które można by przekształcić na bardziej przyjazne środowisku. Tańce na tonącym statkuDenializm w kwestii destrukcyjnych efektów działalności człowieka nie jest niestety rzadkim zjawiskiem, a każda z poszczególnych grup zawodowych często chce przerzucać winę na innych. Globalne ocieplenie jest faktem i nie ma tutaj miejsca na opinie - dowody przedstawiane przez fińskich naukowców z Uniwersytetu w Aalto pokazują, że do końca bieżącego stulecia istnieje prawdopodobieństwo, że 30% światowych obszarów, na których nadal prowadzi się produkcję żywności, będzie niezdatna do dalszej eksploatacji. Fińscy badacze wypowiadający się w naukowym czasopiśmie One Earth wskazują, że winne wszystkiemu są gazy cieplarniane emitowane do atmosfery pochodzące nie tylko z przemysłu, ale również z rolnictwa. Dramatyczne prognozy mają szansę stać się rzeczywistością, jeśli emisja gazów cieplarnianych nie zostanie zmniejszona. Jeśli jednak ten plan się uda, a ocieplenie wyniesie maksymalnie 1,5-2 stopnie Celsjusza, zniszczeniu ulegnie tylko niewielka część obszarów, na których obecnie produkuje się żywność. Mimo to zarówno przemysł, jak i rolnictwo zdają się w wielu przypadkach przypominać beztroskich pasażerów tonącego Titanica - w momencie, gdy statek niebezpiecznie się przechyli, na ratunek będzie za późno.
Ziaren rzepaku, z których tłoczy się olej, było w sumie 3,15 milionów ton w całym 2020 roku. Wynik jest jeszcze bardziej imponujący, gdy zestawimy go z rokiem 2019, kiedy to wykorzystano 2,96 milionów ton nasion rzepaku. Sukces branży olejarskiej O aktualnych danych poinformowało Polskie Stowarzyszenie Producentów Oleju. Portalspozywczy.pl zacytował słowa prezesa PSPO - Mariusza Szeligi, który odniósł się do wyników z 2020 roku: - Pierwszy raz w historii branży przekroczyliśmy próg przerobu 3 mln ton nasion, co jest niewątpliwie sukcesem całego łańcucha dostaw i zagospodarowania produktów przerobu rzepaku.Mariusz Szeliga odniósł się także do perspektyw branży na przyszłość: - Obecnie wydaje się, że kluczową kwestią na przyszłość jest ustabilizowanie podaży rzepaku, a jeśli będzie to możliwe, dalszy jej wzrost, co oczywiście wymaga podjęcia konkretnych działań choćby w kontekście wyzwań, jakie stawia przed rolnictwem strategia Europejskiego Zielonego Ładu.