Jeden błąd jesienią i po plonach. Niszczą rzepak po cichu, a straty idą w tysiące

Jesień na polu rzepaku potrafi uśpić czujność plantatora. Złote liście i niżej operujące słońce sprawiają wrażenie, że wszystko zwalnia. To jednak tylko pozory, ponieważ dla rolnika jest to jeden z najbardziej nerwowych okresów w roku. Gdy młode rośliny budują fundament pod przyszłoroczny plon, w glebie i na liściach czai się sporo cichych niszczycieli.
Kluczowy czas dla oziminy
Wrzesień i październik to dla rzepaku ozimego czas kluczowy. Roślina musi wykształcić odpowiednio grubą szyjkę korzeniową i rozwinąć rozetę składającą się z 8-10 liści, aby przetrwać zimę. Każde osłabienie na tym etapie to prosta droga do strat – uszkodzony system korzeniowy, nadgryziony stożek wzrostu czy podziurawione liście sprawiają, że rzepak wchodzi w okres spoczynku zimowego znacznie słabszy.
Zestresowana roślina staje się łatwym celem nie tylko dla mrozu, ale także dla chorób grzybowych. Dlatego jesienna ochrona jest inwestycją, która procentuje w przyszłości.
Lista głównych podejrzanych
Ciepła i długa jesień, z jaką coraz częściej mamy do czynienia, stwarza idealne warunki do rozwoju wielu szkodników. Wróg nie jest jeden – to zmasowany atak z kilku stron. Na liście agrofagów zagrażających uprawom znajduje się śmietka kapuściana, czyli podstępna muchówka, której larwy żerują na korzeniach, otwierając drogę patogenom.
Groźne są również pchełka rzepakowa i pchełki ziemne – małe, ale żarłoczne chrząszcze wygryzające charakterystyczne dziurki w liściach. Nie można zapominać o mszycach, głównie kapuścianej i brzoskwiniowej, które nie tylko wysysają soki, ale są wektorami groźnych chorób wirusowych, na czele z wirusem żółtaczki rzepy (TuYV).
Na plantacjach pojawia się także gnatarz rzepakowiec, którego gąsienice potrafią w krótkim czasie ogołocić młode rośliny z liści. Szkody wyrządza również tantniś krzyżowiaczek – jego gąsienice zeskrobują tkankę z dolnej strony liści, tworząc tak zwane okienka. Każdy z tych intruzów ma jeden cel: wykorzystać wrażliwość młodych siewek, co dla plantatora oznacza realne zagrożenie dla przyszłych zysków.
Lustracja pola to podstawa
Czekanie na widoczne objawy żerowania to proszenie się o kłopoty. Kluczem do skutecznej ochrony jest regularny i wnikliwy monitoring plantacji, bez którego nawet najlepszy oprysk może okazać się spóźniony. Niezbędne są żółte naczynia chwytne, sygnalizujące nalot szkodników, oraz systematyczne sprawdzanie pola w poszukiwaniu pierwszych uszkodzeń.
Każda interwencja chemiczna musi być poprzedzona analizą i stwierdzeniem przekroczenia progu ekonomicznej szkodliwości, czyli momentu, w którym potencjalne straty przewyższają koszt zabiegu. Przykładowo, dla pchełki rzepakowej są to 3 chrząszcze na 1 metrze bieżącym rzędu, a dla gnatarza rzepakowca – 1 larwa na jednej roślinie. Z kolei w przypadku mszyc, będących wektorami wirusów, często trzeba interweniować już po zauważeniu pierwszych kolonii.
Prawidłowa agrotechnika – w tym odpowiedni płodozmian i izolacja przestrzenna od innych upraw kapustowatych – również odgrywa ważną rolę w ograniczaniu presji szkodników. Zaniedbania jesienią zemszczą się z nawiązką na wiosnę.



































