Groźny gatunek pojawił się w Polsce. Jest praktycznie nie do zatrzymania

Wygląda jak uroczy bohater kreskówki, z charakterystyczną maską na pyszczku i zręcznymi łapkami, jednak pozory mylą. Szop pracz w Polsce to bezwzględny niszczyciel, który zagraża naszej rodzimej faunie i rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie. Czy jesteśmy świadkami katastrofy ekologicznej, której nie da się już zatrzymać?
Amerykański sen, europejski koszmar
Historia szopa pracza w Europie to klasyczny przykład, jak ludzka lekkomyślność prowadzi do ekologicznego dramatu. Jego ojczyzną jest Ameryka Północna, gdzie stanowi naturalny element ekosystemu. Na Stary Kontynent sprowadzono go w XX wieku, głównie jako cenne zwierzę futerkowe. Nikt nie przewidział, co stanie się, gdy kilka osobników trafi na wolność.

Za symboliczny początek inwazji można uznać rok 1934, gdy w Niemczech wypuszczono kilka osobników, by „wzbogacić” lokalną faunę. Dziś niemiecka populacja liczy ponad milion osobników, a problem stał się międzynarodowy. Szopy nie znają granic i od lat systematycznie kolonizują Polskę, wdzierając się z zachodu w głąb kraju.
Biologiczny najeźdźca doskonały
Nie każdy obcy gatunek staje się problemem, ale szop pracz jest stworzony do podboju. Jego sukces to wynik kilku cech, które czynią go niezwykle skutecznym najeźdźcą. W polskich warunkach jest praktycznie nie do zatrzymania, ponieważ nie ma naturalnych wrogów. Jako wszystkożerny oportunista zjada niemal wszystko: jaja i pisklęta ptaków, ryby, płazy, małe ssaki oraz owoce, a w mieście nie gardzi resztkami ze śmietnika.
Wysoka płodność pozwala populacji błyskawicznie rosnąć, a wyjątkowa zdolność adaptacji sprawia, że świetnie czuje się zarówno w lesie i nad rzeką, jak i w miejskich parkach. Ta mieszanka cech czyni z szopa pracza tykającą bombę biologiczną, a jego obecność to wyrok dla wielu rodzimych, często chronionych gatunków.
Cicha ekspansja i realne straty
Jeszcze kilkanaście lat temu problem szopa dotyczył głównie województw zachodnich, takich jak lubuskie, zachodniopomorskie czy wielkopolskie. Dziś to już przeszłość. Ten ssak prowadzi cichy, ale niezwykle skuteczny podbój, a jego obecność potwierdzono już w Puszczy Białowieskiej, na Suwalszczyźnie, a nawet w Bieszczadach. Eksperci szacują, że tempo jego ekspansji wynosi od 80 do nawet 100 kilometrów w ciągu pięciu lat. W praktyce oznacza to realne straty w przyrodzie. Szop konkuruje o pokarm i siedliska z naszymi borsukami czy wydrami.
Co gorsza, jest bezwzględnym rabusiem ptasich gniazd – potrafi wspinać się na drzewa i niszczyć całe lęgi, zagrażając populacjom dzięciołów, bocianów czy ptaków drapieżnych.



































