Rosyjskie nawozy zalały Polskę. Rolnicy dopiero teraz poznają prawdziwy rachunek

Pierwsze półrocze 2025 roku przejdzie do historii polskiego rolnictwa. Byliśmy świadkami bezprecedensowego wzrostu importu nawozów, który wystrzelił w porównaniu z ubiegłym rokiem. Skąd ten nagły zryw i dlaczego importerzy ruszyli na tak gigantyczne zakupy? Odpowiedź jest prosta, choć jej skutki mogą być bolesne dla każdego gospodarstwa. To był wyścig z czasem, który właśnie dobiegł końca.
Wyścig z czasem, czyli magazyny pełne po brzegi
Tak gwałtowny wzrost importu miał jedno, bardzo konkretne uzasadnienie: paniczną obawę przed nowymi regulacjami. Importerzy doskonale wiedzieli, że od 1 lipca Unia Europejska zamknie furtkę dla tanich nawozów z Rosji i Białorusi, wprowadzając zaporowe cła. Każdy chciał więc zrobić zapas na starych zasadach. Przez kilka miesięcy granice przypominały autostradę, po której bez przerwy płynął strumień kluczowego dla rolnictwa towaru.
Pytanie, które dziś zadaje sobie każdy rolnik, brzmi: kto za ten magazynowy boom ostatecznie zapłaci i czy zgromadzone rezerwy faktycznie uchronią nas przed podwyżkami?
Rosja rozdaje karty na rynku nawozowym
Gdy spojrzymy na twarde dane, skala zjawiska staje się jeszcze bardziej wyrazista. W ciągu pierwszych pięciu miesięcy 2025 roku – od stycznia do maja – do Polski trafiło łącznie 2,33 miliona ton nawozów, a wartość tego importu wyniosła około 940 milionów dolarów.

Bezapelacyjnym beneficjentem tego przedcelnego szaleństwa była Rosja. Z tej ogromnej puli od 595 do 633 tysięcy ton pochodziło właśnie stamtąd, co stanowiło około 40-53% całego importu. To potężny udział, który dał naszemu wschodniemu sąsiadowi pozycję hegemona na polskim rynku, zwłaszcza w segmencie strategicznych nawozów azotowych.
Koniec taniego importu? Rolnicy zapłacą rachunek
Zasada jest prosta: co tanio kupione, nie zawsze oznacza, że tanio będzie sprzedane. Importerzy, którzy zapełnili magazyny, z pewnością nie uczynili tego z dobroci serca. Nowe cła, które weszły w życie 1 lipca, momentalnie zmieniły reguły gry. Okres względnej stabilizacji cenowej dobiegł końca, a pierwsze sygnały podwyżek już pojawiły się na rynku. Dla polskich rolników oznacza to jedno: nadchodzące miesiące przyniosą kolejne wyzwania.
Zgromadzone zapasy mogą na chwilę zamortyzować szok cenowy, ale nie powstrzymają trendu. Wiele wskazuje na to, że za rekordowy import nawozów w 2025 roku ostateczny rachunek i tak zapłaci polski rolnik.



































