To wszystko działo się na naszych oczach. Podsumowanie minionych 12 miesięcy w polskim rolnictwie
Już za kilka godzin 2024 rok będzie tylko wspomnieniem. Dla polskich rolników był to intensywny i trudny czas, w którym musieli zmierzyć się nie tylko z dramatycznymi warunkami pogodowymi, ale także z unicestwiającą rolnictwo polityką Unii Europejskiej. Ostatnie 12 miesięcy upłynęło pod znakiem strajków rolniczych i walki o lepsze jutro dla polskiej wsi. Zobaczcie, co działo się w ciągu tego roku.
Zacznijmy od początku, kiedy protesty przybrały na sile
Geneza problemów ekonomicznych polskich rolników zaczęła uwidaczniać się jesienią w 2023 roku, kiedy gospodarze zauważyli, że produkcja rolna przestaje się opłacać, a ceny produktów stają się coraz niższe. To oraz pogłębiające się problemy ze sprzedażą produktów rolnych sprawiły, że rolnicy postanowili zawalczyć o przyszłość polskiego rolnictwa.
Pod koniec 2023 roku rolnicy z Podkarpackiej Oszukanej Wsi połączyli swe siły z przewoźnikami blokującymi przejście graniczne w Medyce. Wtedy zaczął się pierwszy głośny protest rolników, którzy domagali się dodatkowych funduszy na kredyty płynnościowe czy dopłat do kukurydzy.
W styczniu i lutym 2024 roku strajki rolników przybrały na sile. Już wtedy nazywano je ogólnopolskimi, ponieważ rolnicy zaczęli masowo wyjeżdżać na polskie drogi i blokować granice z Ukrainą. Wówczas priorytetem była likwidacja Zielonego Ładu oraz zaprzestanie niekontrolowanego napływu produktów rolnych z Ukrainy.
Mimo częstych spotkań rolników z przedstawicielami polskiego rządu, w tym z Donaldem Tuskiem i Czesławem Siekierskim oraz zapewnień o zasadności protestów, te nie zostały zakończone.
Szczyt demonstracji rolniczych przypadł na 7 marca, kiedy rolnicy tłumnie zebrali się pod kancelarią premiera i przed siedzibą Sejmu. Wtedy doszło do przepychanek i starć z policją, w ruch poszedł gaz łzawiący.
Marzec przełomowy dla rolników. Protesty nie ustały
W połowie marca rolnicy doczekali się zmian w Zielonym Ładzie. Do zmian przyczynił się premier Polski oraz komisarz Janusz Wojciechowski. Rolnicy zostali zwolnieni z obowiązku ugorowania, z kontroli i kar gospodarstw rolnych o powierzchni do 10 ha. Zmiany dotyczyły także płodozmianu i weszły w życie z dniem 25 maja 2024 roku.
Choć na horyzoncie pojawiła się nadzieja na poprawę jakości życia rolników, to jednak nie zmniejszyło to natężenia protestów. 20 marca demonstracje rolników pojawiły się w niemalże 500 miejscach w Polsce.
Ciągniki blokowały główne drogi, skrzyżowania i ronda na przejściach granicznych czy na drogach dojazdowych do największych miast w kraju. Kraków i Katowice przeżywały oblężenie w samym centrum.
Mimo utrudnień w ruchu, które pojawiały się w całym kraju, Polacy w zdecydowanej większości popierali strajki rolników. Według badań CBOS, aż 80% polskiej ludności zgadzało się z postulatami rolników i blokadami dróg.
W marcu br. w Jasionce podpisany został dokument, który miał na celu wstrzymanie przepływu produktów rolnych z Ukrainy objętych embargiem oraz regulacje handlowe między oboma krajami. Udało się wywalczyć rolnikom dopłaty do sprzedaży jęczmienia i żyta. Mimo to protesty nadal nie ustawały.
Pod koniec marca i na początku kwietnia demonstracje rolników pojawiły się na trzech przejściach granicznych z Ukrainą. Rolnicy w kwietniu posunęli się o krok dalej i strajkowali pod biurami poselskimi w całym kraju. Wtedy też grupa rolników weszła do ministerstwa rolnictwa i tam prowadziła strajk głodowy. Akcje protestacyjne trwały z przerwami do końca kwietnia.
Podsumowanie 20 lat akcesji Polski w UE. Rozmowy z ukraińskim rządem
W maju 2024 roku przypadła okrągła 20. rocznica przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. W ciągu tych dwóch dekad polskie rolnictwo stało się nowocześniejsze, a rolnicy mieli dostęp do unijnych dotacji, dzięki którym mogli modernizować swoje maszyny i gospodarstwa. Polska wieś zyskała 78 mld euro oraz poszerzenie horyzontów o unijne rynki handlowe.
Unia Europejska w połowie maja podpisała nową umowę z Ukrainą. Co prawda przedłużała poprzednią, ale bezcłowy handel ograniczał przepływ chociażby cukru, drobiu czy kukurydzy. Umowa ta weszła w życie 6 czerwca br. i zakończy się 6 czerwca 2025 r.
Szefostwo resortu rolnictwa od początku tego roku prowadziło długie rozmowy z Ukrainą w sprawie handlu żywnością. Rolnicy domagali się nawet zamknięcia granicy dla konkurencyjnych towarów ze wschodu. Udało się wynegocjować jedynie wstrzymanie importu pszenicy, słonecznika, rzepaku i kukurydzy.
Pogoda nie sprzyjała rolnikom. Powódź tylko ich dobiła
Rok 2024 dla wielu rolników był potwornie ciężki. Pojawiały się problemy związane z polityką unijną, brakiem opłacalności produkcji rolnej, napływowi produktów rolnych z Ukrainy.
Najważniejszym czynnikiem, na który rolnicy nie mieli wpływu, a sprawił, że o każdej porze roku "dostawali potężne ciosy" były niekorzystne warunki pogodowe. Wiosną przymrozki, latem gradobicia i nawałnice, a już po żniwach południe kraju musiało zmierzyć się z powodzią.
Rolnicy nie poradzili sobie z ogromem szkód w swoich uprawach, dlatego rząd uruchomił szereg pomocy finansowych dla producentów zbóż, sadowników i producentów owoców miękkich. Fundusze pozwoliły postawić na nogi wiele gospodarstw rolnych, które już stały przez wizją rychłego upadku i bankructwa. Do końca tego roku na kontach rolników miało pojawić się w sumie blisko 20 mld zł ze środków unijnych.
Powodzianie również otrzymali pomoc. Rolnicy z woj. opolskiego i dolnośląskiego ponieśli największe straty jeśli chodzi o produkcje roślinną i pasze. Wielka woda zalała łącznie 68 tys. ha gruntów rolnych. Agencja Rolna wypłaciła rolnikom poszkodowanym wskutek wrześniowej powodzi ok. 34 mln zł.
Oprócz pomocy od państwa, rolnicy mogli liczyć na kolegów z branży z całego kraju, którzy prowadzili akcje na szeroką skalę. Transporty z belami słomy i siana, z paszą i innymi niezbędnymi produktami nieustannie docierały do powodzian.
Kiedy wszyscy myśleli, że to koniec kłopotów rolników i wreszcie nastanie upragniony spokój, wtedy gruchnęła wieść o zakończeniu negocjacji w sprawie umowy o wolnym handlu z krajami Mercosur (Brazylia, Argentyna, Urugwaj).
Polski rząd oraz rolnicy uważają, że umowa w takiej formie doprowadzi producentów wołowiny, drobiu i cukru do upadku. Tańsze produkty sprowadzane z Południowej Ameryki będą zagrożeniem dla polskiego rolnictwa. Ani Polska ani Francja nie zgadzają się na importowanie produktów z krajów Mercosur, natomiast Włochy nadal się wahają.
Czy uda się zablokować niekorzystną umowę? Tego dowiemy się już w przyszłym roku.