Wbijają dziwne tabliczki w polskich sadach. Rolnicy nie mogą uwierzyć w to, co widzą

Przyszły ciężkie czasy na polskich sadowników, rolników i plantatorów. Straty spowodowane ostatnimi burzami i gradobiciem są ogromne i pozostawiają rentowność gospodarstw rolnych pod znakiem zapytania. Tymczasem na niektórych plantacjach zaczęły pojawiać się dziwne tabliczki, które wprawiają rolników właścicieli w osłupienie.
Katastrofalny czas dla polskich plantatorów
Ostatni tydzień, a zwłaszcza miniony weekend był opłakany w skutkach. Przez Polskę przetoczyła się fala ulewnych deszczy, a wichury, nawałnice i gradobicia zniszczyły wiele tegorocznych upraw niemal doszczętnie. W najgorszej sytuacji znaleźli się rolnicy z Dolnego Śląska, Małopolski i województwa świętokrzyskiego, a zwłaszcza z Sandomierszczyzny. Resort rolnictwa stara się organizować pomoc, jednak jeszcze przed dokładnym oszacowaniem strat pojawiły się sygnały, że w budżecie MRiRW nie ma wystarczających środków na odszkodowania.
ZOBACZ TEŻ: Tyle płacą za zbieranie truskawek. Na widok stawki można się złapać za głowę
Tam, gdzie część upraw ocalała, można zaobserwować dziwne zjawisko. Ktoś wbija w pola plantatorów żółte tabliczki z zaskakującymi ofertami. Na ten proceder zareagowali znani sadownicy z województwa lubelskiego — Bracia Palus. Producenci nie kryli zdziwienia odkryciem, które rzuca nowe światło na sytuację na rynku owoców.

Sadownicy dostają dziwne oferty
Czerwiec w Polsce powinien być dynamicznym początkiem sezonu owocowego i warzywnego. Tymczasem za pierwsze zbiory, które pojawiają się na rynku, nawet te z upraw tunelowych i szklarni, trzeba słono zapłacić. Na te ceny składają się koszty produkcji, energii elektrycznej, transportu i podatki, jednakże ważnym czynnikiem jest również dostępność. W tym roku płody rolne są gorszej jakości z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych. Wielu sadowników może zapomnieć o sprzedaży swoich owoców na eksport, jeśli w ogóle coś ocalało po ostatnich nawałnicach, nadaje się już tylko na przetwórstwo.
Paradoksalnie, z drugiej strony są konsumenci, którzy wolą kupować owoce i warzywa ekologiczne, z polskich upraw, zamiast zaopatrywać się w importowane produkty w supermarketach. W obecnej sytuacji rolnicy mogą nie mieć wiele do zaoferowania, choć potencjalnych nabywców nie brak. Decydują się nawet na dość dziwne rozwiązania, aby zdobyć preferowany towar. Udają się na wybrane pola i wbijają tam tabliczki z propozycjami zakupu zbiorów bezpośrednio od rolników. Jak właściciele sadów i plantacji reagują na takie oferty?
Sadownicy zdziwieni zaskakującymi ofertami
Na polu sadowników z województwa lubelskiego pojawiła się tabliczka z ofertą odkupienia czarnych i czerwonych porzeczek, malin oraz truskawek. Oferent zadeklarował również, że zaproponuje konkurencyjne ceny i zostawił swój numer telefonu. Bracia Palus zwrócili uwagę, że jeszcze kilka lat temu nie było wielkiego popytu na porzeczki, a ceny w skupach za zbiór kombajnowy owoców przemysłowych były śmiesznie niskie. Tym bardziej dziwi ich obecne zainteresowanie.
W 2018 roku (cena porzeczki czarnej była w przedziale 45 do 25 gr za kg) jakby ktoś powiedział, że przyjdą takie czasy, gdzie ktoś będzie chciał kupić czarną porzeczkę, wiśnie i będzie tabliczka na polu, to bym nie uwierzył. Owoców brak, porzeczka jest bardzo słaba, a wiśnie i jabłka przeżywają opad czerwcowy. Mam wrażenie, że z roku na rok opada więcej owoców, niż jest na drzewach — czytamy we wpisie sadowników.
Wpis Braci Palus wywołał dyskusję na temat dynamicznych zmian, zachodzących na rynku owoców. Internauci, zwrócili uwagę na to, że teraz, kiedy plony są znacznie gorsze, pojawiają się tego typu oferty, a kilka lat temu, obfite plony się zmarnowały, ponieważ nie było na nie chętnych.




































