Bruksela znalazła sposób na sprzeciw. Polski rząd może zostać bezradny

Komisja Europejska wraca do gry o kontrowersyjny pakt handlowy z krajami Ameryki Południowej i chce to zrobić w ekspresowym tempie. Plan jest prosty: sfinalizować umowę w formule „EU-only”. Dla Polski oznacza to utratę prawa weta w kluczowej sprawie dla rolnictwa. Czy tysiące gospodarstw zapłacą cenę za globalną politykę Brukseli?
Umowa Mercosur zostanie przeforsowana?
Gra toczy się o naprawdę wysoką stawkę, a na szali leży nie tylko przyszłość wielu sektorów rolnictwa, ale też suwerenność państw członkowskich w kształtowaniu polityki handlowej. Proponowana przez Komisję Europejską procedura „EU-only” to wybieg, który ma na celu ominięcie oporu. Ma on na celu ograniczenie procesu ratyfikacji do instytucji unijnych, choć w praktyce niektóre jej części mogą nadal wymagać zgody państw członkowskich
Decyzja w Radzie Unii Europejskiej zapadnie bowiem większością kwalifikowaną. W praktyce oznacza to, że sprzeciw Polski, Francji czy Austrii nie wystarczy, by zablokować pakt. Nie jest tajemnicą, że to właśnie wizja głośnych protestów rolników, jakie przetoczyły się przez Europę, skłoniła unijnych urzędników do szukania drogi na skróty. Zamiast mierzyć się z trudnymi rozmowami i argumentami, wybrano furtkę, która pozwala zignorować głos sprzeciwu.
Co umowa UE-Mercosur oznacza dla rolników?
Porozumienie z państwami Mercosur (Brazylia, Argentyna, Urugwaj, Paragwaj) otwiera europejski rynek na import taniej żywności, produkowanej w odmiennych realiach. To nie jest uczciwa konkurencja, a raczej gra na nierównych zasadach, w której polski rolnik stoi na straconej pozycji. Organizacje rolnicze alarmują, że pakt uderzy w najbardziej wrażliwe gałęzie produkcji, dopuszczając na unijny rynek dodatkowy kontyngent 99 tys. ton wołowiny objęty preferencyjną stawką celną 7,5%, a także zwiększając import drobiu i wieprzowiny. Umowa szeroko otwiera również drzwi dla soi i kukurydzy z Ameryki Południowej.

Problem polega na tym, że rolnicy z Brazylii czy Argentyny nie muszą spełniać unijnych, kosztownych norm środowiskowych i dobrostanowych. Niższe koszty produkcji oznaczają ceny, z którymi europejskie gospodarstwa, obciążone regulacjami, po prostu nie mogą konkurować.
Pośpiech i polityczna presja
Komisja Europejska chce, aby umowa została ostatecznie przyjęta jeszcze przed końcem 2025 roku. Presja jest ogromna, a argumenty o potrzebie dywersyfikacji handlu i wzmacniania globalnych sojuszy mają przykryć realne zagrożenia dla wewnętrznego rynku żywności. Polityczny pośpiech i próba ominięcia demokratycznych procedur budzą jednak ogromne wątpliwości.




































