Polskie lasy pełne niespodzianek. Sezon na grzyby nabiera niesamowitego tempa

Polskie lasy przeżywają prawdziwe oblężenie. Grzybiarze z całego kraju dzielą się relacjami i zdjęciami koszy pełnych okazów, które – jak mówią – pojawiły się w ilościach niespotykanych od lat. Eksperci ostrzegają jednak, że wraz z zachwytem nad obfitością przychodzi problem, który od dekad nie daje spokoju miłośnikom grzybobrania. Czy ta „grzybowa gorączka” potrwa długo?
Niespotykany wysyp i euforia wśród grzybiarzy
Polskie fora internetowe i grupy w mediach społecznościowych zostały zasypane zdjęciami pełnych koszy, stołów, a nawet bagażników samochodowych wyłożonych borowikami i podgrzybkami. W niektórych miejscach pojawiają się relacje o prawdziwym „grzybowym oblężeniu”, które sprawiło, że do lasów ruszyły całe rodziny.
Jedna z grzybiarek w przesłanym nagraniu mówi wprost: – Muszę kosę wziąć, to jest armageddon grzybowy – relacjonowała, pokazując swoje zbiory, które miały sięgnąć nawet 30 kilogramów w jeden weekend. Internauci w komentarzach dodawali kolejne przykłady – ktoś zebrał ponad sto sztuk borowików w jeden dzień, inni chwalili się rekordowymi zbiorami kurek czy podgrzybków.
Na popularnych stronach i forach widać, że w niektórych regionach wręcz trudno znaleźć miejsce na pozostawienie samochodu – tylu chętnych wybrało się do lasu. Zjawisko, które jeszcze kilka tygodni temu wydawało się nie do pomyślenia, dziś przyciąga uwagę nawet osób na co dzień niezainteresowanych grzybobraniem.
Czy jednak ta ogromna fala entuzjazmu nie okaże się krótkotrwała?

Mapa wysypu i pierwsze ostrzeżenia ekspertów
Choć wielu cieszy się z obfitości natury, pojawiają się też głosy ostrożniejsze. Aktualną sytuację można śledzić dzięki „Radarowi grzybowemu”, który zbiera doniesienia użytkowników z całej Polski. Z mapy wynika, że największa intensywność zbiorów miała miejsce w rejonach Bydgoszczy, Radomia, Częstochowy, Krakowa czy Białegostoku. To właśnie stamtąd spływa najwięcej zgłoszeń o „grzybowym urodzaju”.
Jednak skala zjawiska ma też drugie oblicze. Marianna Kasperczyk, youtuberka z kanału „Pieprznik grzyby” i członkini Polskiego Towarzystwa Mykologicznego, ostrzega, że wiele okazów nie nadaje się do spożycia:
Wiele osób z północy Polski, a także z Małopolski i Świętokrzyskiego pisało do mnie o dużym wysypie grzybów. Ale gdy temperatura powietrza jest wysoka i towarzyszy temu spora ilość opadów – jak ostatnio – często okazuje się, że grzyby są zaczerwione, potocznie „robaczywe”. Sama natknęłam się teraz na wiele borowików szlachetnych z lokatorami w środku – komentowała.
Ekspertka zwraca uwagę, że najlepsze warunki na grzybobranie to zazwyczaj wrzesień i październik – wtedy wilgotność i temperatura są bardziej stabilne. To może oznaczać, że obecny wysyp, choć spektakularny, nie będzie trwał długo.
Czy więc polski „armageddon grzybowy” okaże się tylko chwilowym epizodem?
Robaczywe okazy, kontrowersyjny grzyb i koniec fali wysypu?
Wraz z radością z pełnych koszy pojawia się odwieczny problem grzybiarzy – robaczywe borowiki. Jak tłumaczy Kasperczyk, wiele z pozornie zdrowych okazów dopiero po przekrojeniu ujawnia nieproszonych lokatorów.
Czasem nawet w trzonie wszystko wygląda w porządku, ale robaki są w kapeluszu. Mam kolegę, który specjalnie zbiera takie okazy i rozrzuca po lesie, by pomagać rozsiewać się zarodnikom – mówiła ekspertka.
Na polskich polanach i w lasach można obecnie znaleźć nie tylko borowiki czy podgrzybki, ale także pieprzniki jadalne (kurki), czubajki kanie, maślaki i różne gatunki koźlarzy. Coraz częściej spotykany jest również siedzuń sosnowy, zwany potocznie „kozią brodą”. Ten grzyb o nietypowym, kalafiorowatym kształcie wzbudza spore emocje. Jeszcze kilkanaście lat temu był pod ochroną, dziś można go zbierać legalnie – ale wielu grzybiarzy wciąż uważa, że nie powinno się go ruszać.
Kiedyś były pod ochroną. Zmieniło się to 11 lat temu, ale wielu grzybiarzy nie przyjęło tego do wiadomości. Gdy pokazuję, że zebrałam siedzunie sosnowe, wciąż pojawiają się komentarze, że nie powinnam tego robić. Pamiętajmy jednak, że pod ochroną jest inny, o wiele rzadszy gatunek – siedzuń dębowy – tłumaczyła Kasperczyk.

Według jej obserwacji obecny wysyp powoli się kończy.
– Wydaje mi się, że w tej chwili grzyby się kończą. Przedwczoraj byłam w Górach Bystrzyckich. Mimo tego, że ostatnio dużo padało, to widać, że jest już klimat końca. Czekamy na kolejny deszcz. Mniej więcej dwa tygodnie po opadach powinien pojawić się kolejny wysyp – podkreśliła ekspertka.
Oznacza to, że choć sierpniowy „boom” grzybowy elektryzuje Polaków i przyciąga tłumy do lasów, może być tylko preludium do właściwego sezonu. To dopiero wrzesień i październik mają zdecydować, czy rok 2025 zapisze się w pamięci grzybiarzy jako wyjątkowy.
Polskie lasy stały się sceną prawdziwego spektaklu natury. Obfitość grzybów przyciągnęła tłumy, ale wraz z nią wróciły odwieczne problemy: robaczywe borowiki, wątpliwości wokół „kozich bród” i pytanie, ile jeszcze potrwa ten wysyp. Jedno jest pewne – grzybowa gorączka jeszcze się nie kończy, a każdy deszcz może przynieść kolejny rozdział tej niezwykłej historii.


































