Posadziłeś to w ogrodzie? To kosztowny błąd, nawet 150 tys. zł kary za jedną roślinę

Chciałbyś posadzić egzotyczne drzewko albo wodną rozetę przypominającą pływający talerz? Uważaj, bo taka dekoracja może skończyć się grzywną wartą równowartość nowego traktora. Unijne rozporządzenie nr 1143/2014 z 2014 roku wprowadza coraz ostrzejsze ograniczenia dotyczące tzw. inwazyjnych gatunków obcych. „Lista unijna” obejmuje już 88 gatunków.
Nieproszeni goście w ogrodach
Kiedy nieco ponad sto lat temu ogrodnicy sprowadzali do Europy bożodrzew gruczołowaty, zachwycały ich pierzaste liście i zapach orzechów. Dziś to drzewo, potocznie zwane ajlantem, wyrasta w szczelinach murów, zagłusza lipy, a korzenie podkopują drogi.

Podobnie zachowuje się niecierpek gruczołowaty, który z Himalajów trafił na nasze wilgotne łęgi i w jedno lato zamienia je w różowy dywan.

Chmiel japoński rośnie jak na drożdżach, dusząc rodzime pnącza. Wszystkie te gatunki już znajdują się na unijnej liście, ponieważ wypierają lokalną florę, niszczą uprawy i podnoszą koszty utrzymania wałów przeciwpowodziowych.

Lista rośnie – pistia i chińskie drzewo łoju pod lupą
Unijny katalog nie jest dokumentem skostniałym: każdego roku eksperci dopisują nowe nazwy. W 2024 r. trafiła na niego pistia rozetkowa (Pistia stratiotes) – efektowna roślina wodna, która w tropikach filtruje stawy, a u nas tworzy zwarte maty odcinające tlen rybom. Na celowniku znalazło się też chińskie drzewo łoju (Triadica sebifera). Jego białe, woskowe nasiona świetnie palą się w chłodnym klimacie – i równie dobrze kiełkują. Na południu Francji wyparły dęby korkowe z dziesiątek hektarów. W rezultacie lista unijna obejmuje 88 gatunków, a w kolejce czekają kolejne, w tym popularne u nas ozdobne trawy egzotyczne.
Zobacz też: Kłopoty z pomidorami gruntowymi. Ceny za kilogram przyprawiają o zawrót głowy
Bolesne grzywny za złamanie przepisów
Rozporządzenie 1143/2014 wprowadza zasadę zerowej tolerancji: zakazane jest uprawianie, sadzenie, handel, a nawet transport roślin z listy. Inspektor ochrony roślin może pojawić się na targu, w centrum ogrodniczym, a w razie potrzeby także na prywatnej działce. Jeśli znajdzie zakazany okaz, nakazuje jego natychmiastowe usunięcie i utylizację pod nadzorem. Właściciel w Polsce może zapłacić nawet 150 000 zł, a w niektórych krajach UE – do 50 000 euro. Świadome łamanie zakazu grozi ponadto odpowiedzialnością karną za szkody w środowisku.
Czy warto ryzykować dla kilku egzotycznych liści? Unia odpowiada jednoznacznie: lepiej wybierać gatunki rodzime lub sprawdzone odmiany hodowlane. W przeciwnym razie ogród marzeń może zamienić się w rachunek, który rośnie szybciej niż bożodrzew na opuszczonym parkingu.




































