Coś niespotykanego dzieje się z cenami czereśni. Aż trudno uwierzyć, ile kosztuje kilogram owoców

Długi weekend zmienił zasady gry. Sadownicy przecierają oczy ze zdumienia, a kupcy… zniknęli. Rynek czereśni zareagował gwałtownie, ale czy to dopiero początek problemów?
Zwykle o tej porze roku sytuacja wygląda inaczej – co poszło nie tak w tym sezonie?
Początek wakacji to czas, w którym rynki hurtowe w Polsce zwykle przeżywają prawdziwe oblężenie. Klienci indywidualni i właściciele punktów detalicznych tłumnie wykupują owoce, zwłaszcza te sezonowe, jak czereśnie, które cieszą się szczególną popularnością. Tegoroczny długi weekend jednak nie przyniósł spodziewanego ożywienia – zamiast wyższych cen i ograniczonej podaży, pojawiło się coś zupełnie odwrotnego.
Na warszawskich Broniszach, które są jednym z głównych rynków hurtowych w kraju, obserwatorzy rynku mówią wręcz o zastoju. Choć pogoda była korzystna, a owoców nie brakowało, kupujących było jak na lekarstwo. W efekcie czereśnie zalegają w skrzynkach, a sadownicy zostali z towarem, który traci na wartości z każdą godziną.

Urodzaj to nie zawsze błogosławieństwo – kiedy nadmiar to problem
Na pierwszy rzut oka przyczyna obecnej sytuacji wydaje się banalna – podaż przewyższyła popyt. Jednak zdaniem wielu plantatorów, sytuacja nie jest tak prosta. Urodzajna wiosna i sprzyjające warunki pogodowe sprawiły, że zbiory ruszyły wcześniej i z większą intensywnością. W efekcie na rynek w jednym momencie trafiły tony owoców różnych odmian – od popularnego Summitu, po Techlovan, Wandę i Hedelfińską. I chociaż konsumenci cenią sobie wybór, hurtowy nadmiar obniżył ceny drastycznie.
Jak zauważają producenci, brakuje odmiany Kordia, której ciemne, duże owoce mogłyby poprawić rentowność sprzedaży. Bez niej – i bez większego zainteresowania ze strony kupców – sadownicy nie mają wyjścia: sprzedają towar poniżej oczekiwań lub wcale.
Nie pomogła także rozciągnięta majówka i Święto Bożego Ciała, które w tym roku przypadły w okresie największego wysypu czereśni. W teorii powinno to napędzać popyt, w praktyce jednak klienci masowo wyjechali, a lokalny handel praktycznie zamarł.
Ceny czereśni rozczarowują – producenci liczą straty, a rynek czeka na ruch kupców
Na dziś ceny czereśni na Broniszach zaczynają się już od 8 zł/kg, co dla wielu producentów oznacza niemal pracę na granicy opłacalności. "Ceny czereśni zaczynają się od 10-13 zł, maksymalnie 16 zł/kg. Drobniejsze odmiany sprzedawane są po 8 zł" – mówi Maciej Kmera z rynku Bronisze (cytat za Fakt.pl).
Taka sytuacja, choć może cieszyć konsumentów, jest poważnym problemem dla producentów. Koszty zbioru, transportu i utrzymania sadu sprawiają, że przy obecnych stawkach większość plantatorów nie jest w stanie pokryć poniesionych nakładów. Wielu z nich decyduje się ograniczać dostawy, licząc na poprawę sytuacji w kolejnych dniach.

Eksperci nie są jednak optymistyczni. "W weekend bardzo dużo czereśni dojechało, stąd takie ceny" – tłumaczy Kmera. Jeśli popyt nie wzrośnie, a rynek nie ustabilizuje się w najbliższym czasie, sadownicy mogą zmierzyć się z prawdziwym kryzysem finansowym.
W obliczu tej sytuacji pojawiają się pytania: czy to chwilowe załamanie, czy początek nowej normalności w sezonowym handlu owocami? Na odpowiedź trzeba będzie jeszcze poczekać – tymczasem czereśnie, które miały być towarem luksusowym, trafiają na stoły po wyjątkowo niskiej cenie.



































